środa, 2 marca 2016

Odcinek 17

Wiecie co... Naszła mnie refleksja... Wiem, że częśc z was zna tą historię, bo fragmenty wysyłane były na priv do co niektórych. Wiem mniej więcej ile jest wyświetleń, więc zastanawiam się czy tak trudno jest zostawić komentarz? Zwłaszcza nowym osobom. Jakikolwiek. Obojętne czy pozytywny czy też nie. Przynajmniej bym wiedziała, że nie piszę dla ludzi-widmo... Będę wdzięczna za każdy wpis... :* A tymczasem zapraszam na kolejny odcinek.

                                                            Kesha "C u next tuesday"



Matt


            Co to kurwa było?? Znowu zrobiłem coś nie tak? A może Kate przestraszyła się, że chciałem ją przelecieć na blacie w kuchni? Nie! Owszem, zaczęło się robić naprawdę gorąco, ale zamierzałem ją wziąć do sypialni i kochać się z nią w łóżku. Tak jak należy. Kurwa odkąd ją poznałem, ciągle chcę robić wszystko tak, jak należy. A może to nie o to chodzi? Może ona woli, żeby było szybko, ostro i bez zbędnych pierdół? Nie! Dzisiaj dam jej odpocząć, ale jutro zadzwonię do niej i wszystko wyjaśnimy. A potem zaczniemy od początku. Tak jak trzeba! Najpierw będę musiał sobie kurwa zwalić, bo nie ma szans, żebym usnął z takim wzwodem… Poszedłem do sypialni ale nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Przekonany, że Kate jednak wróciła, pobiegłem otworzyć. Jakie było moje zdziwienie, gdy po drugiej stronie zobaczyłem zapłakaną i pijaną Michelle. Jeszcze jej mi tu brakowało.



- Co się stało?! – zapytałem nieco ostrzej niż pewnie się spodziewała.


- On mnie już nie kochaaa… - Michelle rozryczała się na dobre. Zaprosiłem ją do środka i przyniosłem chusteczki, żeby się wytarła, bo jak słowo daję, z rozmazanym makijażem, wyglądała jak na Halloween!


- Kto? Brian? Oszalałaś… Skąd takie przypuszczenie? Przecież byłem u was kilka dni temu i wyglądaliście na szczęśliwych.


- Powiedział, że niedługo ruszycie w trasę, ale nie chce mnie zabrać ze sobąąą… - dalej wyła jak rasowa wilczyca w rui.


- I to jest dla ciebie dowód, że cię nie kocha? Nie bądź śmieszna… Idź do łazienki, zmyj makijaż, doprowadź się do ładu, a ja zamówię ci taksówkę. – odwróciłem się by sięgnąć po telefon, a wtedy Michelle objęła mnie i dłoń położyła na moim kroczu. Pech chciał, że mój fiut wciąż stał po nieudanej akcji z Kate i ta idiotka oczywiście pomyślała swoje…


- Mhmm… Matt, wciąż na mnie lecisz… Miło… Chodź, zabawimy się jak za dawnych czasów. Szkoda, że nie ma Val, ale przynajmniej tym razem nas nie pomylisz. – Mich zaczęła rozpinać swoją sukienkę, a po chwili stała przede mną kompletnie naga. Jeśli widok pijanej, zapłakanej i nagiej laski jest dla kogoś podniecający, to życzę powodzenia. Nie dla mnie. Podniosłem sukienkę i rzuciłem ją Michelle.


- Ubieraj się! Za pięć minut ma cię tu nie być.


- Daj spokój, Matt. Brian się nie dowie. I tak jest mało domyślny. Jeden raz. A obiecuję, że poprosisz o więcej.



- Nie! Wyjdziesz sama, czy mam ci pomóc? – byłem gotów wypieprzyć ją z domu na zbity pysk. Zamiast tego, zrobiłem co innego. Wybrałem numer Gatesa. Niech sam się zatroszczy o swoją kobietę.


- Gates! Przyjedź do mnie. Michelle tu jest. Ja jej nie odwiozę, bo piłem.


- Znalazła się, zguba… - mruknął. - Zajebała focha nie wiadomo o co. Dzięki, stary. Zaraz będę. – schowałem telefon i poszedłem do kuchni po wodę. Gdy wróciłem, Michelle spała naga i nawalona na mojej sofie. Boże… Porażka. Ubrałem jej wiotkie ciało, a gdy Brian przyjechał, na szczęście nie zorientował się, że jeszcze chwilę temu jego laska była gotowa się ze mną pieprzyć. Zamknąłem za nimi drzwi na klucz, nalałem sobie whisky i poszedłem do sypialni. Rozebrałem się do bokserek, walnąłem na łóżko i sięgnąłem do mojego penisa, który (chyba na widok pijanej i śpiącej Michelle) nieco opadł. Wystarczyło jednak bym zamknął oczy i pomyślał o Kate, a on stanął na baczność. Chwyciłem go w dłoń i od razu zacząłem masować coraz szybciej, uwolniłem się z bokserek i wyobrażałem sobie jak Kate leży tuż obok mnie… Wargami pieszczę jej nagie ciało, ustami schodzę coraz niżej, aż do pulsującej cipki. Wysuwam język i liżę nabrzmiałą łechtaczkę, a Kate wije się na łóżku, wbijając paznokcie w materac. Podsuwam się wyżej, całuję jej wargi zostawiając na nich jej własny, delikatny i lekko słony smak, a po chwili wchodzę w nią. Jej cipka zaciska się na mnie potęgując doznania i zaczynam ją posuwać coraz mocniej… i szybciej… Kate jęczy głośno… oplata mnie swoimi nogami… dociska do siebie… zaczyna krzyczeć… głośniej, mała… pokaż jak ci dobrze ze mną… Gdy w moich wyobrażeniach Kate dochodzi krzycząc moje imię, ja osiągam orgazm tryskając spermą na białą pościel. Moje ciało drży w konwulsjach, Kate znika przed moimi oczami… Kurwa, znowu będę musiał zmienić pościel


15 Lipca 2012, Niedziela


Kate


- Coś ty zrobiła? – Pierre popatrzył na mnie jak na kosmitkę. Wyciągnął mnie na kawę i właśnie siedzieliśmy na molo w Santa Monica, delektując się niedzielnym popołudniem.


- Przecież ci powiedziałam! – opowiedziałam wszystko Pierrowi, o tym jak poznałam Matta i oczywiście o tym, jak zwiałam z jego domu, przerywając nasze igraszki.


- Ja pierdolę, mała… A co on ci zrobił, że uciekłaś od niego? Facet wygląda tak, że aż grzeszyć się chce. Ewidentnie na ciebie leci, mało tego leje po mordzie Chrisa, a ty uciekasz bo chciał się z tobą kochać? A co ty, dziewica?


- Daj spokój… Po tej akcji, nigdy nie spojrzę mu w oczy. Prędzej spalę się ze wstydu. Matt gotów pomyśleć, że jestem jakaś niedorobiona. Ciągle mu uciekam.


- A dlaczego uciekasz? Możesz mi to jakoś logicznie wytłumaczyć?



- Pierre… Kurczę… On mi się podoba, nawet bardzo! Boję się, że się zakocham. On niedługo nagra płytę z chłopakami, wyjadą w trasę, a ja przecież nie pojadę z nim, nie zostawię tu wszystkiego. Związek się skończy i znowu zostanę ze złamanym sercem.


 - Kate, z całym szacunkiem dla twoich rodziców… Ale jak cię robili, to po ciemku i ktoś im światło włączył w trakcie produkcji!  A co stoi na przeszkodzie, żebyś poszła z nim do łóżka? To jeszcze nie miłość. Ma pościel w SpongeBob’a? Hoduje tarantule? Beka po jedzeniu? Swoją drogą, to ostatnie robi każdy facet i każda laska.


- Nie wiem, Pierre. Ostatnio sama siebie nie potrafię zrozumieć. Matt bardzo mi się podoba, czuję że zależy mi na nim. Gdy wyszła ta sprawa z Maxem, autentycznie bałam się że i Matta mogą zamknąć. Wizja jego za kratami, napawała mnie przerażeniem. A teraz, gdy nic mu nie grozi, to ja uciekam… Sama mam sobie ochotę skopać dupę!


- Mogę ja to zrobić? – zapytał, szczerząc się złośliwie.


- Chciałbyś… Lepiej mi powiedz, co ja mam zrobić!


- Uważam, że powinnaś do niego zadzwonić, przeprosić, a potem zaprosić na kolację i iść z nim do łóżka.


- Taa… To żeś wymyślił! – Pierre spojrzał na mnie i parsknął śmiechem.


- Kate, zrobisz jak uważasz. Ja po prostu myślę, że oboje jesteście dorośli i nie ma co się bawić w kotka i myszkę. Poza tym, przypominam ci że Matt i Tom grają w tym samym zespole i siłą rzeczy będziesz go często widywała. Czy tego chcesz, czy nie. Na pewno do czasu, aż wyjadą w trasę. – upiłam łyk kawy i zapatrzyłam się na ocean. Od piątkowego wieczoru minęło kilkanaście godzin, a ja już tęskniłam za Mattem. Nie chciałam jednak wyjść na napaloną desperatkę.


- Jeśli nie uznał mnie za wariatkę i nie zniechęciły moje ucieczki, to sam do mnie zadzwoni! A wtedy już nie ucieknę. – postanowiłam.


            Rozstaliśmy się z Pierrem dopiero po osiemnastej. Pojechałam do domu z zamiarem popracowania nad kilkoma pozwami. W międzyczasie zadzwoniłam do Toma, który siedział w studiu i  pracował z chłopakami nad kolejnymi tekstami. Matt jednak do mnie nie zadzwonił…


18 Lipca 2012, Środa


            Śniło mi się, że byłam na plaży z Mattem. Kochaliśmy się przy wodzie, która obmywała nasze nagie ciała. Gdzieś w oddali usłyszałam telefon… To niestety był alarm w mojej komórce, który oznajmił mi, że już siódma i pora wstać do pracy… Poszłam więc wziąć prysznic i powlokłam się do kuchni zrobić śniadanie. Dzisiaj postawiłam na grillowane kanapki z szynką, serem i pomidorem. Przegryzałam właśnie kolejną porcję, gdy rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam, że to Matt… Od piątku nie miałam z nim żadnego kontaktu i już właściwie przestałam się łudzić, że jeszcze zadzwoni. A jednak! Odebrałam drżącym głosem:


- Tak?


- Cześć Kate.


- Hej. Co słychać?



- W porządku. Słuchaj… Tak sobie pomyślałem… Dzisiaj nagrywamy pierwszy kawałek na płytę… Może masz ochotę wpaść do studia?


- O której?


- Będę tam od rana, ale Larry dopiero będzie o szesnastej. To jak?


- Nie mam dziś nie wiadomo ile pracy. Tylko jedna rozprawa o dwunastej. Dobrze, przyjadę. Będę po trzeciej.


- Super. To do zobaczenia.


- Pa. – to była chyba najbardziej oficjalna rozmowa, jaką odbyłam w ciągu kilkunastu lat. Powiało takim lodem, że temperatura na biegunie jest wyższa… Miałam najgorsze przeczucia co do tego spotkania. Byłam pewna, że Matt powie mi żebym spadała, skoro taka niestabilna jestem… Ech…


            Dochodziła szesnasta, gdy weszłam do studia. Światła w pokoju były przygaszone, więc żeby nikomu nie przeszkadzać, usiadłam na sofie. W pomieszczeniu dźwiękoszczelnym chłopaki siedzieli na swoich miejscach. Na pierwszy plan wysuwał się Matt, który siedział za czarnym fortepianem. Swoją drogą nie wiedziałam, że umiał grać na tym instrumencie… Kurwa, ja nic o nim nie wiedziałam! No, ale pewnie po dzisiejszym spotkaniu już się niczego nie dowiem… Dan, który wszedł do studia, przywitał się ze mną, a następnie usiadł za konsolą nagłaśniającą i dał znać chłopakom że mogą zaczynać. Z głośników popłynęły pierwsze dźwięki, a ja zamknęłam oczy…


Dark years brought endless rain
Out in the cold I lost my way
But storms won't last, clear the air
For something new
The sun came out and brought you through
A lifetime full of words to say, a hope that time will slow the passing day.

I've been wrong times over
And I've been shamed, with no words to find
But if the sun will rise
Bring us tomorrow
Walk with me crimson day.

Don't speak, no use for words
Lie in my arms, sleep secure
I wonder what you're dreaming of
Lands rare and far
A timeless flight to reach the stars
A lifetime full of words to say
I hope that time will slow the passing day.

I've been wrong times over
And I've been shamed, with no words to find
But if the sun will rise
Bring us tomorrow
Walk with me crimson day.


Otworzyłam oczy i napotkałam spojrzenie Matta. Grał na fortepianie, śpiewał tekst i cały czas wpatrywał się we mnie. Przez chwilę zapomniałam jak się oddycha. Słyszałam jedynie dźwięk fortepianu i niski głos Matta… Ledwo zauważalnie uśmiechnął się do mnie i dalej kontynuował piosenkę…


I've come so far to meet you here
To share this life with one I hold so dear
And I won't speak but what is true,
the world outside created just for you, for you

I've been wrong times over
And I've been shamed with no words to find
But if the sun will rise
Bring us tomorrow
Walk with me crimson day.


            Nie słyszałam niczego poza jego hipnotyzującym głosem. Nie widziałam niczego poza jego wzrokiem, który wbił we mnie i nie spuszczał nawet na chwilę. Byłam jak zaczarowana. Odurzona jego głosem, zapachem, obecnością. Czułam jakbyśmy w tym pomieszczeniu znajdowali się tylko my. Jakby nikogo poza nami nie było. Tonęłam w jego spojrzeniu, w jego głosie… Przepadłam totalnie…


            Na ziemię sprowadził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Chłopaki dołączyli do mnie, Dana i Larry’ego. Cała piątka szczęśliwa, jak jeszcze nigdy. Przywitałam się z każdym z nich, ale gdy Matt podszedł do mnie, czułam jak nogi wrosły mi w ziemię. Już miałam coś powiedzieć, gdy Tom rzucił mi się na szyję, wręczył kieliszek szampana i powiedział:


- No i jak, siostra? Podobało ci się?


- No pewnie, że tak! Fajny kawałek. Już się nie mogę doczekać, aż usłyszę całą płytę. – upiłam łyk szampana i spojrzałam na Matta. Ten oblizał swoje usta i dodał.


- To jeszcze trochę potrwa, ale jeśli dobrze pójdzie, to pod koniec roku płyta zostanie wydana.


- To super! Kolejna trasa, kolejne sukcesy… - Matt zabrał mój kieliszek i razem ze swoim odstawił na stół.


- Wychodzimy!


- My? – jakbym nie wiedziała co to jest liczba mnoga…



- Tak. Ty i ja. Już. – chwycił moją dłoń i pociągnął do wyjścia. Gdy zamykałam za nami drzwi, widziałam jedynie badawcze spojrzenie Toma i głupkowaty uśmiech Briana…


            Matt otworzył przede mną drzwi do swojego domu i włączył światło w korytarzu. Całą drogę od studia nie odezwał się do mnie ani słowem. Obawiałam się najgorszego… Ponownie chwycił moją dłoń i zaprowadził mnie na górę. Otworzył drzwi, za którymi znajdowała się sypialnia. Wielkie łóżko z granatową, atłasową pościelą aż kusiło, żeby położyć się na nim. Nim zdążyłam powiedzieć cokolwiek, Matt zdjął mój żakiet i zaczął rozpinać bluzkę. Złapałam jego dłonie w swoje i powiedziałam:


- Matt, zaczekaj. Ja…


- Porozmawiamy później, kochanie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz