Kesha "C u next tuesday"
Matt
Co to kurwa było?? Znowu zrobiłem coś
nie tak? A może
Kate przestraszyła
się,
że
chciałem
ją
przelecieć
na blacie w kuchni? Nie! Owszem, zaczęło
się
robić
naprawdę
gorąco,
ale zamierzałem
ją
wziąć
do sypialni i kochać
się
z nią
w łóżku. Tak jak należy. Kurwa odkąd ją
poznałem,
ciągle
chcę
robić
wszystko tak, jak należy.
A może
to nie o to chodzi? Może
ona woli, żeby
było
szybko, ostro i bez zbędnych
pierdół?
Nie! Dzisiaj dam jej odpocząć,
ale jutro zadzwonię
do niej i wszystko wyjaśnimy.
A potem zaczniemy od początku.
Tak jak trzeba! Najpierw będę musiał
sobie kurwa zwalić,
bo nie ma szans, żebym
usnął
z takim wzwodem… Poszedłem
do sypialni ale nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Przekonany, że Kate jednak wróciła, pobiegłem otworzyć. Jakie było moje zdziwienie, gdy po drugiej
stronie zobaczyłem
zapłakaną i pijaną
Michelle. Jeszcze jej mi tu brakowało.
- Co się
stało?!
– zapytałem
nieco ostrzej niż
pewnie się
spodziewała.
- On mnie już nie kochaaa… - Michelle rozryczała się
na dobre. Zaprosiłem
ją
do środka
i przyniosłem
chusteczki, żeby
się
wytarła,
bo jak słowo
daję,
z rozmazanym makijażem,
wyglądała jak na Halloween!
- Kto? Brian? Oszalałaś…
Skąd
takie przypuszczenie? Przecież
byłem
u was kilka dni temu i wyglądaliście na szczęśliwych.
- Powiedział, że
niedługo
ruszycie w trasę,
ale nie chce mnie zabrać
ze sobąąą…
- dalej wyła
jak rasowa wilczyca w rui.
- I to jest dla ciebie dowód, że cię
nie kocha? Nie bądź śmieszna…
Idź
do łazienki,
zmyj makijaż,
doprowadź
się
do ładu,
a ja zamówię
ci taksówkę.
– odwróciłem
się
by sięgnąć po telefon, a wtedy Michelle objęła mnie i dłoń
położyła
na moim kroczu. Pech chciał,
że
mój fiut wciąż
stał
po nieudanej akcji z Kate i ta idiotka oczywiście
pomyślała swoje…
- Mhmm… Matt, wciąż na mnie lecisz… Miło… Chodź,
zabawimy się
jak za dawnych czasów. Szkoda, że
nie ma Val, ale przynajmniej tym razem nas nie pomylisz. – Mich zaczęła rozpinać swoją
sukienkę,
a po chwili stała
przede mną
kompletnie naga. Jeśli
widok pijanej, zapłakanej
i nagiej laski jest dla kogoś
podniecający,
to życzę powodzenia.
Nie dla mnie. Podniosłem
sukienkę
i rzuciłem
ją
Michelle.
- Ubieraj się! Za pięć minut ma cię tu nie być.
- Daj spokój, Matt. Brian się nie dowie. I tak jest mało domyślny. Jeden raz. A obiecuję, że
poprosisz o więcej.
- Nie! Wyjdziesz sama, czy mam ci
pomóc? – byłem
gotów wypieprzyć
ją
z domu na zbity pysk. Zamiast tego, zrobiłem
co innego. Wybrałem
numer Gatesa. Niech sam się
zatroszczy o swoją
kobietę.
- Gates! Przyjedź do mnie. Michelle
tu jest. Ja jej nie odwiozę,
bo piłem.
- Znalazła się,
zguba… - mruknął. - Zajebała
focha nie wiadomo o co. Dzięki, stary. Zaraz będę.
– schowałem telefon i poszedłem
do kuchni po wodę. Gdy wróciłem,
Michelle spała naga i nawalona na mojej sofie.
Boże… Porażka. Ubrałem
jej wiotkie ciało, a gdy Brian przyjechał, na szczęście nie zorientował się,
że
jeszcze chwilę
temu jego laska była
gotowa się
ze mną
pieprzyć.
Zamknąłem
za nimi drzwi na klucz, nalałem
sobie whisky i poszedłem
do sypialni. Rozebrałem się do bokserek, walnąłem na łóżko
i sięgnąłem do mojego penisa, który (chyba
na widok pijanej i śpiącej Michelle) nieco opadł. Wystarczyło jednak bym zamknął oczy i pomyślał
o Kate, a on stanął
na baczność.
Chwyciłem
go w dłoń i od razu zacząłem masować coraz szybciej,
uwolniłem
się
z bokserek i wyobrażałem sobie jak Kate leży tuż obok mnie…
Wargami pieszczę
jej nagie ciało,
ustami schodzę
coraz niżej,
aż
do pulsującej
cipki. Wysuwam język
i liżę
nabrzmiałą
łechtaczkę, a Kate wije się na łóżku,
wbijając
paznokcie w materac. Podsuwam się
wyżej,
całuję jej wargi zostawiając na nich jej własny, delikatny i lekko słony smak, a po chwili wchodzę w nią. Jej cipka zaciska się na mnie potęgując
doznania i zaczynam ją
posuwać
coraz mocniej… i szybciej… Kate jęczy głośno… oplata mnie swoimi nogami… dociska do
siebie… zaczyna krzyczeć…
głośniej, mała… pokaż
jak ci dobrze ze mną…
Gdy w moich wyobrażeniach
Kate dochodzi krzycząc
moje imię,
ja osiągam
orgazm tryskając
spermą
na białą
pościel.
Moje ciało
drży
w konwulsjach, Kate znika przed moimi oczami… Kurwa, znowu będę
musiał
zmienić
pościel…
15 Lipca 2012, Niedziela
Kate
- Coś ty zrobiła? – Pierre popatrzył
na mnie jak na kosmitkę. Wyciągnął mnie na kawę i właśnie siedzieliśmy na molo w
Santa Monica, delektując się niedzielnym popołudniem.
- Przecież ci powiedziałam! –
opowiedziałam wszystko Pierrowi, o tym jak poznałam Matta i oczywiście o tym,
jak zwiałam z jego domu, przerywając nasze igraszki.
- Ja pierdolę, mała… A co on ci
zrobił, że uciekłaś od niego? Facet wygląda tak, że aż grzeszyć się chce.
Ewidentnie na ciebie leci, mało tego leje po mordzie Chrisa, a ty uciekasz bo
chciał się z tobą kochać? A co ty, dziewica?
- Daj spokój… Po tej akcji, nigdy nie
spojrzę mu w oczy. Prędzej spalę się ze wstydu. Matt gotów pomyśleć, że jestem
jakaś niedorobiona. Ciągle mu uciekam.
- A dlaczego uciekasz? Możesz mi to
jakoś logicznie wytłumaczyć?
- Pierre… Kurczę… On mi się podoba,
nawet bardzo! Boję się, że się zakocham. On niedługo nagra płytę z chłopakami,
wyjadą w trasę, a ja przecież nie pojadę z nim, nie zostawię tu wszystkiego.
Związek się skończy i znowu zostanę ze złamanym sercem.
- Kate, z całym szacunkiem dla twoich
rodziców… Ale jak cię robili, to po ciemku i ktoś im światło włączył w trakcie
produkcji! A co stoi na przeszkodzie,
żebyś poszła z nim do łóżka? To jeszcze nie miłość. Ma pościel w SpongeBob’a?
Hoduje tarantule? Beka po jedzeniu? Swoją drogą, to ostatnie robi każdy facet i
każda laska.
- Nie wiem, Pierre. Ostatnio sama siebie
nie potrafię zrozumieć. Matt bardzo mi się podoba, czuję że zależy mi na nim.
Gdy wyszła ta sprawa z Maxem, autentycznie bałam się że i Matta mogą zamknąć. Wizja
jego za kratami, napawała mnie przerażeniem. A teraz, gdy nic mu nie grozi, to
ja uciekam… Sama mam sobie ochotę skopać dupę!
- Mogę ja to zrobić? – zapytał,
szczerząc się złośliwie.
- Chciałbyś… Lepiej mi powiedz, co ja
mam zrobić!
- Uważam, że powinnaś do niego
zadzwonić, przeprosić, a potem zaprosić na kolację i iść z nim do łóżka.
- Taa… To żeś wymyślił! – Pierre
spojrzał na mnie i parsknął śmiechem.
- Kate, zrobisz jak uważasz. Ja po
prostu myślę, że oboje jesteście dorośli i nie ma co się bawić w kotka i
myszkę. Poza tym, przypominam ci że Matt i Tom grają w tym samym zespole i siłą
rzeczy będziesz go często widywała. Czy tego chcesz, czy nie. Na pewno do
czasu, aż wyjadą w trasę. – upiłam łyk kawy i zapatrzyłam się na ocean. Od
piątkowego wieczoru minęło kilkanaście godzin, a ja już tęskniłam za Mattem.
Nie chciałam jednak wyjść na napaloną desperatkę.
- Jeśli nie uznał mnie za wariatkę i
nie zniechęciły moje ucieczki, to sam do mnie zadzwoni! A wtedy już nie
ucieknę. – postanowiłam.
Rozstaliśmy
się z Pierrem dopiero po osiemnastej. Pojechałam do domu z zamiarem
popracowania nad kilkoma pozwami. W międzyczasie zadzwoniłam do Toma, który
siedział w studiu i pracował z
chłopakami nad kolejnymi tekstami. Matt jednak do mnie nie zadzwonił…
18 Lipca 2012, Środa
Śniło
mi się, że byłam na plaży z Mattem. Kochaliśmy się przy wodzie, która obmywała
nasze nagie ciała. Gdzieś w oddali usłyszałam telefon… To niestety był alarm w
mojej komórce, który oznajmił mi, że już siódma i pora wstać do pracy… Poszłam
więc wziąć prysznic i powlokłam się do kuchni zrobić śniadanie. Dzisiaj
postawiłam na grillowane kanapki z szynką, serem i pomidorem. Przegryzałam
właśnie kolejną porcję, gdy rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu
zobaczyłam, że to Matt… Od piątku nie miałam z nim żadnego kontaktu i już
właściwie przestałam się łudzić, że jeszcze zadzwoni. A jednak! Odebrałam
drżącym głosem:
- Tak?
- Cześć Kate.
- Hej. Co słychać?
- W porządku. Słuchaj… Tak sobie
pomyślałem… Dzisiaj nagrywamy pierwszy kawałek na płytę… Może masz ochotę wpaść
do studia?
- O której?
- Będę tam od rana, ale Larry dopiero
będzie o szesnastej. To jak?
- Nie mam dziś nie wiadomo ile pracy.
Tylko jedna rozprawa o dwunastej. Dobrze, przyjadę. Będę po trzeciej.
- Super. To do zobaczenia.
- Pa. – to była chyba najbardziej
oficjalna rozmowa, jaką odbyłam w ciągu kilkunastu lat. Powiało takim lodem, że
temperatura na biegunie jest wyższa… Miałam najgorsze przeczucia co do tego
spotkania. Byłam pewna, że Matt powie mi żebym spadała, skoro taka niestabilna
jestem… Ech…
Dochodziła
szesnasta, gdy weszłam do studia. Światła w pokoju były przygaszone, więc żeby
nikomu nie przeszkadzać, usiadłam na sofie. W pomieszczeniu dźwiękoszczelnym
chłopaki siedzieli na swoich miejscach. Na pierwszy plan wysuwał się Matt,
który siedział za czarnym fortepianem. Swoją drogą nie wiedziałam, że umiał
grać na tym instrumencie… Kurwa, ja nic o nim nie wiedziałam! No, ale pewnie po
dzisiejszym spotkaniu już się niczego nie dowiem… Dan, który wszedł do studia,
przywitał się ze mną, a następnie usiadł za konsolą nagłaśniającą i dał znać
chłopakom że mogą zaczynać. Z głośników popłynęły pierwsze dźwięki, a ja zamknęłam
oczy…
Dark years brought
endless rain
Out in the cold I lost my way
But storms won't last, clear the air
For something new
The sun came out and brought you through
A lifetime full of words to say, a hope that time will slow the passing day.
I've been wrong times over
And I've been shamed, with no words to find
But if the sun will rise
Bring us tomorrow
Walk with me crimson day.
Don't speak, no use for words
Lie in my arms, sleep secure
I wonder what you're dreaming of
Lands rare and far
A timeless flight to reach the stars
A lifetime full of words to say
I hope that time will slow the passing day.
I've been wrong times over
And I've been shamed, with no words to find
But if the sun will rise
Bring us tomorrow
Walk with me crimson day.
Out in the cold I lost my way
But storms won't last, clear the air
For something new
The sun came out and brought you through
A lifetime full of words to say, a hope that time will slow the passing day.
I've been wrong times over
And I've been shamed, with no words to find
But if the sun will rise
Bring us tomorrow
Walk with me crimson day.
Don't speak, no use for words
Lie in my arms, sleep secure
I wonder what you're dreaming of
Lands rare and far
A timeless flight to reach the stars
A lifetime full of words to say
I hope that time will slow the passing day.
I've been wrong times over
And I've been shamed, with no words to find
But if the sun will rise
Bring us tomorrow
Walk with me crimson day.
Otworzyłam
oczy i napotkałam spojrzenie Matta. Grał na fortepianie, śpiewał tekst i cały
czas wpatrywał się we mnie. Przez chwilę zapomniałam jak się oddycha. Słyszałam
jedynie dźwięk fortepianu i niski głos Matta… Ledwo zauważalnie uśmiechnął się
do mnie i dalej kontynuował piosenkę…
I've come so far to meet you here
To share this life with one I hold so dear
And I won't speak but what is true,
the world outside created just for you, for you
I've been wrong times over
And I've been shamed with no words to find
But if the sun will rise
Bring us tomorrow
Walk with me crimson day.
Nie słyszałam niczego poza jego hipnotyzującym
głosem. Nie widziałam niczego poza jego wzrokiem, który wbił we mnie i nie
spuszczał nawet na chwilę. Byłam jak zaczarowana. Odurzona jego głosem,
zapachem, obecnością. Czułam jakbyśmy w tym pomieszczeniu znajdowali się tylko
my. Jakby nikogo poza nami nie było. Tonęłam w jego spojrzeniu, w jego głosie…
Przepadłam totalnie…
Na
ziemię sprowadził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Chłopaki dołączyli do mnie,
Dana i Larry’ego. Cała piątka szczęśliwa, jak jeszcze nigdy. Przywitałam się z
każdym z nich, ale gdy Matt podszedł do mnie, czułam jak nogi wrosły mi w
ziemię. Już miałam coś powiedzieć, gdy Tom rzucił mi się na szyję, wręczył
kieliszek szampana i powiedział:
- No i jak, siostra? Podobało ci się?
- No pewnie, że tak! Fajny kawałek.
Już się nie mogę doczekać, aż usłyszę całą płytę. – upiłam łyk szampana i
spojrzałam na Matta. Ten oblizał swoje usta i dodał.
- To jeszcze trochę potrwa, ale jeśli
dobrze pójdzie, to pod koniec roku płyta zostanie wydana.
- To super! Kolejna trasa, kolejne
sukcesy… - Matt zabrał mój kieliszek i razem ze swoim odstawił na stół.
- Wychodzimy!
- My? – jakbym nie wiedziała co to
jest liczba mnoga…
- Tak. Ty i ja. Już. – chwycił moją
dłoń i pociągnął do wyjścia. Gdy zamykałam za nami drzwi, widziałam jedynie
badawcze spojrzenie Toma i głupkowaty uśmiech Briana…
Matt
otworzył przede mną drzwi do swojego domu i włączył światło w korytarzu. Całą
drogę od studia nie odezwał się do mnie ani słowem. Obawiałam się najgorszego…
Ponownie chwycił moją dłoń i zaprowadził mnie na górę. Otworzył drzwi, za
którymi znajdowała się sypialnia. Wielkie łóżko z granatową, atłasową pościelą
aż kusiło, żeby położyć się na nim. Nim zdążyłam powiedzieć cokolwiek, Matt
zdjął mój żakiet i zaczął rozpinać bluzkę. Złapałam jego dłonie w swoje i
powiedziałam:
- Matt, zaczekaj. Ja…
- Porozmawiamy później, kochanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz