Katy Perry "The one that got away"
Wróciłam oszołomiona do salonu. Tom
popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem, oczekując jakiegoś wyjaśnienia, ale ja
sama nie wiedziałam co miałabym mu powiedzieć. Miałam totalny kipisz w głowie.
Matt ewidentnie nie zamierzał mi niczego tłumaczyć, licząc że seks i namiętne
pocałunki wystarczą, żeby trzymać mnie w niewiedzy… Spojrzałam na Toma i
powiedziałam:
- Położę
się. Głowa mnie boli. – Tom wzruszył jedynie ramionami i poszedł do siebie. Ja
powlokłam się do sypialni i rzuciłam na łóżko. Przez moją głowę przelatywało
milion myśli. Co takiego ukrywał Matt? Kim była Amy? Dlaczego Brian nie chciał
mi nic powiedzieć? Cholera jasna! Wstałam wkurwiona, wcisnęłam na siebie
jeansy, trampki, koszulkę i wybiegłam z domu…
Matt
Wszedłem
do mieszkania, akurat gdy deszcz rozpadał
się
na dobre. Cały
dzień
było
duszno i deszcz był
tylko kwestią
czasu. Klucze rzuciłem
na blat wyspy i sięgnąłem do lodówki po piwo. Upiłem kilka łyków, zdjąłem koszulkę i skierowałem się
do łazienki.
Zdążyłem odkręcić wodę,
gdy usłyszałem dzwonek u drzwi. Zakręciłem kurek,
poszedłem
otworzyć
i w progu zobaczyłem
Kate. Była
cała
przemoczona, resztki makijażu
rozmazały
się
jej na twarzy, ale mimo to wyglądała pięknie.
Pięknie,
seksownie, obłędnie.
Na jej widok, mój kutas od razu zaczął
twardnieć.
Uśmiechnąłem się
do niej i chwytając
za dłoń, wciągnąłem do środka.
Przycisnąłem
ją
do ściany
i zamierzałem
pocałować, ale ona wtedy mnie odepchnęła.
- Nie!
- Nie chcesz? – odpowiedziałem zdziwiony.
- Nie. Dopóki nie wyjaśnisz mi pewnych rzeczy, nie dam ci się dotknąć.
– Kate przeszła
obok mnie, weszła
do salonu i stanęła
przede mną,
opierając
dłonie
na biodrach. Wyglądała na mocno wkurwioną. Domyślałem się
czemu, ale postanowiłem
udawać
głupiego.
- Kate, o co ci chodzi?
- Chcę
żebyś mi odpowiedział na parę
pytań,
Matt. Przede wszystkim, kim jest Amy? Co takiego chowałeś
przede mną
w domku podczas weekendu i dlaczego, gdy zapytałam
Briana o Amy, ten mi uciekł?
– przeczesałem
dłonią włosy
i zrobiłem
kwaśną minę.
Kurwa, czułem
że
grunt palił
mi się
pod nogami. Nie chciałem
mówić
Kate o Amy. Ona należała do mojej przeszłości
i nie było
potrzeby mieszać
jej z teraźniejszością,
a tym bardziej z przyszłością.
- Kate… - podszedłem bliżej
i chciałem
dotknąć,
ale odsunęła
się
ode mnie unosząc
dłonie
w obronnym geście.
Wiedziałem,
że
ta rozmowa może
źle
się
skończyć… - Skarbie, są rzeczy, o których wolałbym nie rozmawiać. Nie możesz
tego po prostu zostawić
w spokoju i skupić
się
na nas?
- Nie mogę się
skupić
na nas, skoro jakaś
dziewczyna miała
na palcu pierścionek
od ciebie! – krzyknęła,
a po chwili zrobiła
minę,
jakby zdała
sobie sprawę,
że
się
wygadała.
- Widziałaś album? Szperałaś
w moich rzeczach?! – ryknąłem
na nią.
- Nie miałam wyjścia!
Ukrywałeś coś,
mówiłeś jej imię
przez sen!! Zajrzałam
do niego, gdy byłeś w sklepie. Zresztą, to nie ważne. Kim jest Amy? Kim ja jestem dla
ciebie, skoro ona ma pierścionek?
- Kate, daj spokój!
- Jak mnie pieprzyłeś,
też
o niej myślałeś?
Powiedz! Pośmiejemy
się
z naiwnej Kate, która wyobrażała sobie Bóg wie co… - Kate chodziła po salonie, niczym wściekły
tygrys gotowy do ataku. Nie wiedziałem
zupełnie
czego się
po niej spodziewać.
- Skarbie, uspokój się. Teraz jesteś ty i to powinno być dla ciebie najważniejsze. Nie możesz zapomnieć o tym co widziałaś?
Proszę,
Kate… Daj spokój. – chwyciłem
jej dłoń, ale wyszarpnęła ją,
cofając
się
do tyłu.
- Nie, Matt. Skoro nie chcesz mi
powiedzieć
prawdy… Z nami koniec. Choć
nie wiem nawet czy my kiedykolwiek mieliśmy
jakiś
początek.
– Kate spojrzała
na mnie smutno, po czym odwróciła
się
i wybiegła
z mojego mieszkania. Spojrzałem
na zamknięte
drzwi i dopiero po chwili dotarło
do mnie co się
stało.
Wyleciałem
na zewnątrz
jak poparzony, ale wokoło
nie było
żywej
duszy. Padający
deszcz utrudniał
dojrzenie czegokolwiek… Błyskawice
przecinające
niebo, uświadomiły mi że
jest cholerna burza i powinienem wrócić
do domu. Tak zrobiłem,
w salonie odnalazłem
telefon i zacząłem
wydzwaniać
do Kate. Po chyba piętnastej
próbie wyłączyła swój telefon, więc pozostała mi jedynie poczta głosowa. Wpadłem na pomysł, żeby
zadzwonić
do Toma. Ten jednak też
nie odebrał.
Wysłał mi jedynie krótkiego sms-a:
Wróciła. Pogadamy jutro.
Tom
Położyłem się
na sofie w salonie i tępo
gapiłem
w sufit. Gdy po kolejnym grzmocie wysiadło
światło, udało
mi się
zasnąć.
Ta
noc jednak nie należała do najlepszych w moim życiu. Albo śniła
mi się
Amy i wypadek, albo wkurwiona Kate, która odeszła
ode mnie. - Spierdoliłeś to po całości!
- usłyszałem głos
w mojej głowie.
Usiadłem
na sofie, przetarłem
dłonią zmęczone
oczy i poszedłem
do kuchni napić
się
kawy. Musiałem
zrobić
wszystko, żeby
odzyskać
Kate. Nie chciałem
jedynie mówić
jej o Amy. To wszystko wciąż
było
dla mnie bolesne i świeże, choć
minęło
już
tyle czasu… Amy była
dla mnie najważniejszą osobą
na świecie.
Kochałem
ją
z całego
serca. Gdy zginęła,
cały
świat
mi się
zawalił.
Przez kilka tygodni nie wychodziłem
z domu. Chlałem
na umór, jadłem
jakieś
ochłapy…
Aż
pewnego dnia poznałem
Maxa. No i się
zaczęło.
Piłem
i ćpałem. Na zmianę. Gdyby nie Brian, pewnie teraz wąchałbym
kwiatki od spodu. To on w końcu
zrobił
ze mną
porządek.
Zabrał
do siebie, pilnował
dzień
i noc, a gdy Max pojawił
się
w jego domu szukając
mnie, zrzucił
go ze schodów, strasząc
policją…
Po interwencji Gatesa, udało
mi się
wrócić
do żywych,
zacząłem
pisać,
nagrywaliśmy
kolejne płyty.
Wszystko toczyło
się
swoim torem aż
do śmierci
Jimmiego. To w nas uderzyło
jak grom z jasnego nieba. Żaden
z nas nie umiał
się
pozbierać.
Brian zupełnie
stracił
chęci
do czegokolwiek. Przyszedł
czas, że
role się
odwróciły
i choć
cierpiałem
w środku
po stracie przyjaciela, musiałem
zająć
się
Gatesem. Zawsze byliśmy
dobrymi kumplami, ale po śmierci
Amy i Jimmiego, staliśmy
się
najlepszymi przyjaciółmi.
Dlatego, gdy Kate zapytała
go o Amy, nie powiedział
jej ani słowa.
Chce mnie chronić
na swój sposób, pewnie boi się
że
gdy zacznę
rozgrzebywać
ten temat, znowu wrócę
do złych
nawyków… A to w obecnej sytuacji, gdy nagrywanie płyty szło
całkiem
nieźle,
było
ostatnią
rzeczą,
jakiej potrzebowaliśmy…
Musiałem znaleźć
sposób, żeby
Kate do mnie wróciła.
Ale bez mówienia jej o Amy… Bez powrotu do bolesnej przeszłości…
23 Lipca 2012, Wtorek
Kate
Obudziłam
się kompletnie otępiała. Nie miałam siły nawet wstać z łóżka. Do tego czułam
się fatalnie: było mi zimno, bolało mnie wszystko, nawet kurwa cebulki włosów.
No cóż, skoro zachciało mi się biegać w deszczu. Odkaszlnęłam i nakryłam się
kołdrą, gdy usłyszałam dźwięk uchylanych drzwi. W progu stanął Tom.
- Kate? Śpisz?
- Nie, wejdź.
- Idziesz dzisiaj do pracy?
- Nie. Chora jestem. Zaraz zadzwonię
do Rosie, żeby przesunęła cały mój kalendarz na następny tydzień. Na szczęście
nie mam w tym tygodniu już żadnych rozpraw w sądzie.
- Mała, co się wczoraj stało?
Porozmawiaj ze mną. Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko. – Tom
położył się w ubraniu na kołdrze i pogłaskał mnie po czole. Przypomniało mi to
o dawnych czasach, kiedy jeszcze byliśmy dziećmi. Zawsze gdy było mi smutno,
kładł się obok mnie i głaskał po czole tak jak teraz. Jakby nie było, ja i Tom
mieliśmy naprawdę dobre dzieciństwo i potrafiliśmy ze sobą rozmawiać. Do czasu…
Na wspomnienie tamtych chwil, rozpłakałam się. Mój smutek dodatkowo potęgował
fakt, że zostawiłam Matta. Nic nie było tak, jak powinno! Nic!
- Zerwałam z Mattem. – wychrypiałam i
rozryczałam się na nowo.
- Chodzi o to, o czym wczoraj mi
mówiłaś? O tą całą Amy?
- On coś ukrywa, nie chce mi
powiedzieć. Boję się, że ja… Że jestem dla niego tylko rozrywką. A co, jeśli on
jest z nią związany? A ona na przykład gdzieś wyjechała i teraz zabawiał się ze
mną na poczekaniu?
- To urwę mu łeb przy samej kurwa
dupie! – Tom nagle zerwał się z łóżka i wybiegł z mieszkania. Nie zdążyłam
nawet go zatrzymać, a trzask drzwi uświadomił mnie, że i tak bym go nie dogoniła…
Miałam tylko nadzieję, że nie pokiereszuje Matta podobnie jak Chrisa…
Otworzyłam
oczy i spojrzałam przez okno. Na zewnątrz było ciemno, zegarek wskazywał
dziesiątą wieczór. Jasny gwint, przespałam cały dzień. Miałam zadzwonić do
Rosie. Na pewno się martwiła, ale jak ją znam, pozałatwiała wszystkie sprawy
tak, jak należy. Nagle usłyszałam głosy dobiegające z korytarza. Pomimo
osłabienia, wstałam z łóżka i uchyliłam drzwi od sypialni. Wyjrzałam i
zobaczyłam Briana oraz Toma. Obaj rozmawiali ściszonymi głosami.
- Albo Matt powie jej całą prawdę,
albo niech się tu więcej nie pokazuje. Bo następnym razem nie skończy się tylko
na siniaku pod okiem. To moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie.
- Powiem mu. Ale ty też postaraj się
go zrozumieć, Tom. Matt uwielbia Kate, nie widzi świata poza nią. Boi się, że
po tym, co jej powie, ona zupełnie zmieni o nim zdanie. A już najgorsze, gdy
zacznie się nad nim litować. Sanders nienawidzi kurwa litości. Myślę, że oboje
potrzebują czasu, żeby wszystko sobie poukładać. Matt w końcu zrozumie, że Kate
to nie pierwsza lepsza wydmuszka bez mózgu, a wartościowy człowiek, pełen
zrozumienia. I jeśli mu naprawdę na niej zależy, to opowie jej o sobie
wszystko. Także o Amy.
- Mam kurwa nadzieję! Ale do tego
czasu, ma zakaz zbliżania się do niej!
- Przekażę mu wszystko co
powiedziałeś. Przyjdziecie na jego urodziny? – po moim trupie, odpowiedziałam w
myślach.
- Nie wiem. Jeśli do tego czasu, nic
nie wyjaśnią między sobą, to szczerze wątpię. Nie liczysz chyba na to, że Kate
wpadnie mu w ramiona z prezentem?
- Masz rację. Szkoda, bo to Kate
zaplanowała imprezę – niespodziankę. Pomysł jest genialny, zupełnie nie w stylu
Matta, ale gdyby się dowiedział, że to ona wymyśliła, byłby zachwycony.
- Zobaczymy jak to wszystko się
potoczy. Idź już Brian, Kate jest chora, powinienem do niej zajrzeć.
- Jasne. Zadzwonię jutro do niej,
zapytać jak się czuje. Powiedz jej, żeby włączyła telefon, cały dzień
próbowałem się do niej dodzwonić. – usłyszałam jak Tom zamknął drzwi, wróciłam
więc cichutko do łóżka, naciągnęłam kołdrę pod sam nos i udawałam że śpię. Brat
zajrzał do mnie po chwili, dotknął mojego czoła sprawdzając temperaturę i
wyszedł zostawiając mnie samą. Wzięłam głęboki wdech i rozpłakałam się. Z
rozmowy Toma i Briana, wywnioskowałam że mój brat wiedział o wszystkim. Matt
powiedział mu o Amy. A mi nie chciał powiedzieć… Widocznie nic dla niego nie
znaczyłam…
31 Lipca 2012, Wtorek
- Kate, chodź na tą imprezę. To był
twój pomysł. Matt na pewno się ucieszy. – stałam w kuchni i przygotowywałam sobie
Martini. Przeziębienie minęło po kilku dniach, ale przez trzy doby musiałam
brać antybiotyk. Dziś po raz pierwszy od przerwy byłam w pracy, mnóstwo spraw
się nazbierało, na szczęście Rosie tak poukładała moje spotkania, że dziennie
miałam maksymalnie dwa. Pierre też pomagał mi jak tylko mógł. Od tamtej
feralnej nocy nie miałam żadnego znaku od Matta. Z Brianem rozmawiałam tylko
raz przez telefon, ale dałam mu do zrozumienia, że jestem na niego mega
wkurwiona. A tymczasem mój brat stał przede mną i wychodził z siebie, bylebym
tylko poszła z nim na urodziny Matta. Kręciłam głową i uśmiechałam się
szyderczo do zdrajcy. Okazało się, że Tom dowiedział się wszystkiego od Briana,
ale nie chciał mi nic powiedzieć, bo uznał, że to Shadows ma ze mną
porozmawiać.
- Nie ma mowy! Nie pójdę tam i
przestań mnie męczyć, bo jeszcze chwila i będziesz nocował na wycieraczce! –
walnęłam szklanką o blat, po czym poszłam do salonu, włączyłam film na dvd i z
przejęciem obserwowałam napisy początkowe.
- Jak chcesz. Będziesz tego żałować.
- O, na pewno nie! Dobranoc, Tom. Zgaś
światło w korytarzu jak będziesz wychodził! – Tom pokręcił jedynie głową z
rezygnacją i opuścił mieszkanie. A ja położyłam nogi na stoliku, wzięłam łyk
drinka i wciągnęłam się w akcję na ekranie.
Obudziło
mnie walenie do drzwi. Rozejrzałam się zdezorientowana, bo to dobijanie się do
mojego mieszkania, nieźle mnie wystraszyło. Zegarek wskazywał trzecią nad
ranem. Wszędzie panowały egipskie ciemności, film dawno się skończył, wstałam z
sofy i powoli podeszłam do drzwi. Gdy wyjrzałam przez wizjer, mało nie padłam z
wrażenia. Na klatce stał Matt. Jedną ręką opierał się o framugę, a drugą
ponownie zastukał w moje drzwi. Otworzyłam je z impetem i wrzasnęłam:
- Czego, kurwa?! – Matt nic nie
mówiąc, wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i spojrzał na mnie. – Nie
powinieneś być na swoich urodzinach?
- Bez ciebie to nie impreza, tylko
jakaś pierdolona stypa.
- Więc po co tu przylazłeś? Chyba
ostatnim razem dałam ci do zrozumienia, że między nami koniec?
- Owszem. I przyszedł czas, żebyś o
wszystkim się dowiedziała, Kate. Żebyś dowiedziała się kim była Amy.
- Była? A co, już nie jesteście razem?
– zaśmiałam się ironicznie.
- Nie. – przez twarz Matta przebiegł
ledwo widoczny cień.
- A co się stało?
- Amy nie żyje. – poczułam, jak
zrobiło mi się niewyobrażalnie zimno. Zaczęłam szybciej oddychać. Najgorsze
jednak było dopiero przede mną. – To ja ją zabiłem, Kate. Ja zabiłem Amy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz