piątek, 18 marca 2016

Odcinek 21

Rozterki Matta... Powiedzieć prawdę czy nie? Oto jest pytanie :) Zapraszam :)

                                             Justin Timberlake "What goes around, comes around"



22 Lipca 2012, Niedziela

Matt

            Znowu śnił mi się ten sam sen… Szedłem długim ciemnym korytarzem, który wydawał się nie mieć końca. Nikogo wokoło nie było, jedynie blade światła jarzeniówek oświetlały mi drogę. Nagle dotarłem do jakiś drzwi, a za nimi na podłodze leżała Amy. Cała we krwi, jej włosy były nią pozlepiane, na twarzy miała zadrapania. Próbowałem jej pomóc, obudzić, ale było już za późno… Nic nie mogłem zrobić. Amy nie żyła…

            Wstałem z łóżka i zszedłem na dół do kuchni. Zegar na ścianie wskazywał drugą nad ranem.  Zrobiłem sobie kawę, wyszedłem na taras i zapatrzyłem się w widok przede mną. Czułem się źle z tym, że nie mówię Kate całej prawdy. Ale bałem się, że jak powiem jej o Amy, to ta historia wszystko między nami popsuje. A zaczynało się układać naprawdę dobrze. Kate stała się dla mnie cholernie ważna, zależało mi na niej, nie mogłem jej teraz stracić. Postanowiłem, że po powrocie do Huntington pogadam z Brianem. Może on mi doradzi coś sensownego…

- Nie śpisz już? – łagodny głos Kate wyrwał mnie z zadumy. Odwróciłem się i przyciągnąłem ją do siebie.

- Nie mogłem spać. A nie chciałem cię obudzić, więc zszedłem tutaj. Chcesz kawy?

- Nie, dziękuję. Wolałabym wrócić do łóżka. – objąłem ją ramieniem i poszliśmy na górę. Kate zdjęła swoją piżamę i pocałowała mnie w usta, wsuwając w nie swój ciepły język. Zaczęliśmy się całować coraz namiętniej, aż wciągnąłem ją na swoje biodra i położyłem na łóżku. Zrzuciłem t-shirt, bokserki i dobrałem się do jej pełnych piersi. Całowałem raz jedną, raz drugą, a Kate wiła się na materacu, obejmując moje biodra swoimi szczupłymi nogami. Nie wiem kiedy, ale nagle znalazłem się w niej. W jej wąskiej, gorącej i wilgotnej cipce. Kate jęknęła głośno, położyła dłonie na moich pośladkach i docisnęła mnie do siebie.

- Kate! Gumka! – nagle sobie przypomniałem.

- Wyjmiesz go zanim skończysz. Nie myśl o tym teraz, Matt. – spojrzałem w jej oczy i pchnąłem tak mocno jak tylko mogłem. Pragnąłem jej jak nigdy przedtem. Zacząłem w nią wchodzić coraz głębiej, a Kate odwzajemniała moje ruchy, wysuwając swoje biodra. Jeszcze nigdy nie kochaliśmy się tak namiętnie, nasze ciała śliskie od potu, ocierały się o siebie, Kate jęczała tak cholernie seksownie, a to nakręcało mnie coraz bardziej. Pierwszy skurcz jej cipki sprawił że mój penis zadrgał, dając mi do zrozumienia, że jest blisko. Kate dochodziła spazmatycznie, krzycząc moje imię i wbijając mi paznokcie w plecy. Gdy tylko opadła bezwładnie na materac, wyszedłem z niej i trysnąłem gęstą spermą wprost na jej brzuch.

- Przepraszam. – wydyszałem, gdy w końcu udało mi się coś powiedzieć.

- Za co? – spojrzała na mnie zaskoczona.

- Za to, że doszedłem na twój brzuch. – Kate jedynie roześmiała się głośno.

- Wariat. Zaraz pójdę pod prysznic i po sprawie. Poza tym to fajne. Jakbyś mnie naznaczył.

- Skarbie, jeśli chcesz mogę ci wyrysować spermą moje własne inicjały.

- Wiedziałam, że masz nierówno pod sufitem. Idę pod prysznic, zaraz wracam.

            Po powrocie z łazienki, zrobiliśmy sobie powtórkę z rozrywki. Zamiast spać, kochaliśmy się gdzie tylko popadło. Kate była nienasycona, a mi się to bardzo podobało. Zaliczyliśmy szklany stolik w salonie, jacuzzi, blat w kuchni, leżak na tarasie oraz kabinę prysznicową. Dochodziła druga po południu, gdy doszliśmy do wniosku, że wypadałoby się zbierać do domu. Przed nami było kilka długich godzin jazdy, a po tym wszystkich orgazmach, bałem się że zasnę za kierownicą. Kate od razu znalazła na to sposób.

- Pakujemy się i wracamy do Huntington. Po drodze coś zjemy, a za kółkiem będziemy się zmieniać co godzinę. W trakcie jazdy będziemy słuchać wszystkich waszych piosenek, żeby nie zasnąć. Co ty na to?

- Zgoda. Ale też będziesz śpiewać!

- No, wtedy na pewno nie zaśniesz. – mrugnęła do mnie okiem i pobiegła na górę spakować swoją walizkę. Nie cieszyłem się na powrót do domu, ale gdy patrzyłem na Kate, czułem się szczęśliwy. Pierwszy raz od wielu lat…

Kate

            Weszłam do mieszkania, gdy dochodziła dwudziesta druga. Matt pojechał do siebie i choć ciężko było mi się z nim rozstać, musiałam to zrobić. O dziewiątej rano miałam spotkanie z klientem, potem rozprawa o dwunastej… Gdyby Matt został u mnie, do rana nie zmrużyłabym oka… Nie narzekałam, co to, to nie… Ten weekend był fantastyczny. Wprawdzie własnej cipki nie czułam, ale nie żałowałam ani chwili spędzonej z Mattem. Musiałam pomyśleć o antykoncepcji, bo oczywiście pod wpływem impulsu, po tym jak dostałam ochrzan od Chrisa za spoliczkowanie Jenny, wywaliłam tabletki do kibla…

            Zajrzałam do pokoju gościnnego i zastałam Toma śpiącego na łóżku. Wszędzie dookoła leżały papiery nutowe, jakieś notatki. Pozbierałam je po cichu i zamknęłam za sobą drzwi. Poszłam do sypialni, wyjęłam z szafy ubrania na jutro i postanowiłam zadzwonić do Briana. Musiałam kuć żelazo póki gorące…

- No hej, mała! Jak się udał weekend w casa de Sanders? – Brian roześmiał się do słuchawki.

- Cześć, Brian. Było… intensywnie, dziękuję że pytasz. A jak u ciebie?

- Jakoś leci. Z czym dzwonisz?

- Chciałam cię zaprosić na lunch.

- Tak bez okazji?

- No nie do końca, Brian. Muszę się ciebie poradzić w pewnej kwestii, ale chciałam też porozmawiać o urodzinach Matta. Są za parę dni, prawda?

- No, są. Dobra, to co? Jutro? O drugiej? Wcześniej się nie wyrwę.

- Pasuje. Ja też do drugiej jestem zajęta. Jak możesz, czekaj na mnie pod sądem. Niedaleko jest fajny sushi bar.

- Super. To do zobaczenia.

- Pa. – rozłączyłam się i poszłam wziąć kąpiel. Musiałam się zrelaksować…

23 Lipca 2012, Poniedziałek

- Hej, ślicznotko! – Brian przywitał mnie buziakiem w policzek i razem udaliśmy się na lunch. Byłam potwornie głodna, rano zaspałam, nie zdążyłam zjeść śniadania, które przygotował dla mnie Tom i teraz bałam się, że zanim dotrzemy do sushi baru, pożrę Briana!

- Cześć, Brian. Jak leci?

- Dobrze, siedziałem od rana w studiu, ale udało mi się nagrać dwie solówki. No to opowiadaj jak było z Mattem.

- W porządku… Bardzo w porządku…

- Tylko tyle? – zajęłam miejsce, złożyłam zamówienie i uśmiechnęłam się.

- Było fantastycznie… Cztery dni w raju…

- No, wreszcie gadasz jak dziewczyna Shadowsa!

- Co to znaczy?

- Nic, tak mi się powiedziało. – Brian dziwnie się zmieszał, ale obiecałam sobie, że temat tajemniczej Amy zostawię na koniec.

- Ok., to przejdźmy do jego urodzin. Planujecie coś?

- Pewnie to samo co zawsze. Będziemy chlać na umór u Matta.

- No kurwa bardzo oryginalne! – załamałam się… Oni naprawdę tak obchodzili swoje urodziny? Pijąc do upadłego i na drugi dzień lecząc kaca? Żałosne!

- To może zorganizujemy jakąś imprezę – niespodziankę? Będziemy wszyscy udawać, że zapomnieliśmy? A potem jak Matt wróci do domu, wyskoczymy z ciemnego pokoju.

- Oj, mała, mała… Ty to masz fantazję. Ale w sumie, jak znam siebie i chłopaków… Nie wymyślimy nic lepszego. Dobra, niech będzie. Ale musisz tego wieczoru zabrać gdzieś Matta, żebyśmy się kurwa zdążyli schować.

- Jasna sprawa. Dzięki Brian. Wiedziałam, że na ciebie można liczyć. To do tego jeszcze wrócimy. A teraz… Jakim cudem mój brat mieszkał u ciebie przez tydzień, a ja nic o tym nie wiedziałam?! – ryknęłam tak, że aż goście baru się na mnie spojrzeli. Brian tylko przeczesał swoje potargane włosy i uśmiechnął się złośliwie.

- Byłaś zajęta Mattem, Tom nie chciał ci przeszkadzać.

- Pierdolenie! Wie, że zawsze na mnie może liczyć. Nie ważne! Od czwartku młody mieszka u mnie do odwołania. I następnym razem, bardzo cię proszę, nie zatajaj przede mną takich spraw. Mam nadzieję, że Tom za bardzo się u ciebie nie panoszył? – zmartwiłam się.

- Spoko, mała. Michelle akurat gdzieś wyjechała z Val, więc chata była wolna. – dokończyliśmy sushi i Brian postanowił odprowadzić mnie do domu. Po drodze naszła nas ochota na lody. Kupiliśmy sobie po cztery gałki i spacerkiem szliśmy ulicą.

- Brian… Mogę cię o coś zapytać?

- No jasne. Strzelaj!

- Czy Matt był kiedyś zakochany?

- A czemu pytasz? Nie potrafisz się zorientować, czy zakochał się już w tobie?

- Głupi jesteś! To niemożliwe. Owszem, jest między nami chemia, napięcie seksualne takie, że aż mi szwy w majtkach puszczają, ale do zakochania to nam obojgu dużo brakuje. Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Czy w życiu Matta była kiedyś kobieta, dla której stracił głowę? – Brian nagle się zatrzymał, potarł dłonią czoło i spojrzał na mnie.

- Mała, po co ci to? Nie możesz się cieszyć tym, co jest teraz? Sanders jest twój i to powinno być dla ciebie najważniejsze!

- Dlaczego tak się zdenerwowałeś?

- Mała, nie zagłębiaj się w to. Nie wiem co i ile wiesz, ale zostaw to!

- Kim jest Amy? – postanowiłam zapytać wprost. Brian w jednej sekundzie zbladł, zaraz potem zrobił się czerwony i przez chwilę myślałam, że zacznie na mnie wrzeszczeć. Zamiast tego, machnął na przejeżdżającą taksówkę, wsiadł do niej i zostawił mnie samą na środku ulicy z pytaniami bez odpowiedzi…

Matt

            Brian ni stąd ni zowąd ściągnął mnie do siebie. Tłumaczył się, że to jakaś sprawa nie cierpiąca zwłoki.

- Stary, co jest? Narobiłeś zamieszania jak podczas upadku muru berlińskiego! – wszedłem do salonu i zastałem Briana stojącego przy barku i nalewającego sobie whisky.

- Kate wie o Amy. – poczułem jak ziemia usunęła mi się spod nóg. To było to, czego najbardziej się obawiałem. Za nic w świecie nie chciałem, żeby dowiedziała się o mojej zmarłej narzeczonej…

- Jakim cudem? Skoro ja nic jej nie powiedziałem… Który się wygadał?

- Obawiam się, że żaden. Spotkała się dzisiaj ze mną, opierdoliła że przechowywałem Toma bez jej wiedzy, a potem zapytała mnie wprost czy byłeś kiedyś zakochany. Drążyła temat, chciałem go jakoś zakończyć i wtedy zapytała kim jest Amy.

- Co jej powiedziałeś?

- Nic. Szczerze mówiąc, zostawiłem ją na środku ulicy. Po prostu zwiałem.

- Dobrze.

- Jakie kurwa dobrze? Matt, ona nic nie wie, a chce wiedzieć! Powiedz jej.

- Nie mogę, Brian. Ona tego nie zrozumie.

- Kate? Kate to bardziej zrozumie, niż ktokolwiek inny!

- Muszę wymyślić coś innego. Dzięki, że mnie uprzedziłeś, ale dalej już sobie sam poradzę.

- Jak chcesz. Choć jak cię znam, nie wyjdzie z tego nic dobrego. – pożegnałem się z Gatesem i wybiegłem z jego domu. Wsiadłem do auta i ruszyłem w kierunku domu Kate. Musiałem w jakiś sposób uśpić jej czujność. Przynajmniej dopóki nie znajdę innego sposobu.

Kate

            Wyszłam z łazienki i usiadłam w szlafroku na sofie obok Toma, który oglądał w telewizji jakiś mecz.

- Mała, co się dzieje? Widzę, że masz humor aż strach…

- Czuję, że Matt coś przede mną ukrywa. Tylko nie wiem co. Brian nie chce mi nic powiedzieć, jak go dzisiaj zapytałam, to po prostu mi uciekł na środku ulicy.

- A co miałby ukrywać? Bo nie bardzo rozumiem.

- Znalazłam jakieś zdjęcia, na których jest z jakąś dziewczyną. Gadał jej imię przez sen… Amy… Nic ci się o uszy nie obiło?

- Nie. Mała, ja ich za krótko znam, żeby mieli mi się zwierzać. – naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi, więc pobiegłam otworzyć. Po drugiej stronie stał Matt. Nie mówiąc ani słowa, wepchnął mnie do mieszkania, przyparł do ściany i namiętnie pocałował, wdzierając się językiem do moich ust. Gdy w końcu oderwał się ode mnie, złapał mnie za ramiona i powiedział:

- Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Nic i nikt inny się nie liczy. Pamiętaj o tym. – pocałował mnie ponownie i wybiegł z mieszkania. Próbowałam, go zatrzymać, ale już był w windzie, która zjeżdżała na dół…
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz