Justin Timberlake "What goes around, comes around"
22 Lipca 2012, Niedziela
Matt
Znowu śnił
mi się
ten sam sen… Szedłem
długim
ciemnym korytarzem, który wydawał
się
nie mieć
końca.
Nikogo wokoło
nie było,
jedynie blade światła jarzeniówek oświetlały
mi drogę.
Nagle dotarłem
do jakiś
drzwi, a za nimi na podłodze
leżała Amy. Cała we krwi, jej włosy były
nią
pozlepiane, na twarzy miała
zadrapania. Próbowałem
jej pomóc, obudzić,
ale było
już
za późno…
Nic nie mogłem
zrobić.
Amy nie żyła…
Wstałem z łóżka i zszedłem na dół
do kuchni. Zegar na ścianie
wskazywał
drugą
nad ranem. Zrobiłem sobie kawę, wyszedłem
na taras i zapatrzyłem
się
w widok przede mną.
Czułem
się
źle
z tym, że
nie mówię
Kate całej
prawdy. Ale bałem
się,
że
jak powiem jej o Amy, to ta historia wszystko między
nami popsuje. A zaczynało
się
układać naprawdę
dobrze. Kate stała
się
dla mnie cholernie ważna,
zależało mi na niej, nie mogłem jej teraz stracić. Postanowiłem, że
po powrocie do Huntington pogadam z Brianem. Może
on mi doradzi coś
sensownego…
- Nie śpisz
już?
– łagodny
głos
Kate wyrwał
mnie z zadumy. Odwróciłem
się
i przyciągnąłem ją
do siebie.
- Nie mogłem spać.
A nie chciałem
cię
obudzić,
więc
zszedłem
tutaj. Chcesz kawy?
- Nie, dziękuję.
Wolałabym
wrócić
do łóżka. – objąłem ją
ramieniem i poszliśmy
na górę.
Kate zdjęła
swoją
piżamę i pocałowała mnie w usta, wsuwając w nie swój ciepły język.
Zaczęliśmy się
całować coraz namiętniej, aż
wciągnąłem ją
na swoje biodra i położyłem
na łóżku. Zrzuciłem t-shirt, bokserki i dobrałem się
do jej pełnych
piersi. Całowałem raz jedną, raz drugą, a Kate wiła się
na materacu, obejmując
moje biodra swoimi szczupłymi
nogami. Nie wiem kiedy, ale nagle znalazłem
się
w niej. W jej wąskiej,
gorącej
i wilgotnej cipce. Kate jęknęła głośno, położyła
dłonie
na moich pośladkach
i docisnęła
mnie do siebie.
- Kate! Gumka! – nagle sobie przypomniałem.
- Wyjmiesz go zanim skończysz. Nie myśl o tym teraz, Matt. – spojrzałem w jej oczy i pchnąłem tak mocno jak tylko mogłem. Pragnąłem jej jak nigdy przedtem. Zacząłem w nią
wchodzić
coraz głębiej,
a Kate odwzajemniała
moje ruchy, wysuwając
swoje biodra. Jeszcze nigdy nie kochaliśmy
się
tak namiętnie,
nasze ciała
śliskie
od potu, ocierały
się
o siebie, Kate jęczała tak cholernie seksownie, a to nakręcało
mnie coraz bardziej. Pierwszy skurcz jej cipki sprawił że
mój penis zadrgał,
dając
mi do zrozumienia, że
jest blisko. Kate dochodziła
spazmatycznie, krzycząc
moje imię
i wbijając
mi paznokcie w plecy. Gdy tylko opadła
bezwładnie
na materac, wyszedłem
z niej i trysnąłem
gęstą spermą
wprost na jej brzuch.
- Przepraszam. – wydyszałem, gdy w końcu udało
mi się
coś
powiedzieć.
- Za to, że doszedłem
na twój brzuch. – Kate jedynie roześmiała się
głośno.
- Wariat. Zaraz pójdę pod prysznic i po sprawie. Poza tym to
fajne. Jakbyś
mnie naznaczył.
- Skarbie, jeśli chcesz mogę ci wyrysować spermą
moje własne
inicjały.
- Wiedziałam, że
masz nierówno pod sufitem. Idę
pod prysznic, zaraz wracam.
Po
powrocie z łazienki,
zrobiliśmy
sobie powtórkę
z rozrywki. Zamiast spać,
kochaliśmy
się
gdzie tylko popadło.
Kate była
nienasycona, a mi się
to bardzo podobało.
Zaliczyliśmy
szklany stolik w salonie, jacuzzi, blat w kuchni, leżak na tarasie oraz kabinę prysznicową. Dochodziła druga po południu, gdy doszliśmy do wniosku, że wypadałoby
się
zbierać
do domu. Przed nami było
kilka długich
godzin jazdy, a po tym wszystkich orgazmach, bałem
się
że
zasnę
za kierownicą.
Kate od razu znalazła
na to sposób.
- Pakujemy się i wracamy do Huntington. Po drodze coś zjemy, a za kółkiem będziemy
się
zmieniać
co godzinę.
W trakcie jazdy będziemy
słuchać wszystkich waszych piosenek, żeby nie zasnąć. Co ty na to?
- Zgoda. Ale też będziesz
śpiewać!
- No, wtedy na pewno nie zaśniesz. – mrugnęła do mnie okiem i pobiegła na górę
spakować
swoją
walizkę.
Nie cieszyłem
się
na powrót do domu, ale gdy patrzyłem
na Kate, czułem
się
szczęśliwy.
Pierwszy raz od wielu lat…
Kate
Weszłam
do mieszkania, gdy dochodziła dwudziesta druga. Matt pojechał do siebie i choć
ciężko było mi się z nim rozstać, musiałam to zrobić. O dziewiątej rano miałam
spotkanie z klientem, potem rozprawa o dwunastej… Gdyby Matt został u mnie, do
rana nie zmrużyłabym oka… Nie narzekałam, co to, to nie… Ten weekend był
fantastyczny. Wprawdzie własnej cipki nie czułam, ale nie żałowałam ani chwili spędzonej
z Mattem. Musiałam pomyśleć o antykoncepcji, bo oczywiście pod wpływem impulsu,
po tym jak dostałam ochrzan od Chrisa za spoliczkowanie Jenny, wywaliłam
tabletki do kibla…
Zajrzałam
do pokoju gościnnego i zastałam Toma śpiącego na łóżku. Wszędzie dookoła leżały
papiery nutowe, jakieś notatki. Pozbierałam je po cichu i zamknęłam za sobą
drzwi. Poszłam do sypialni, wyjęłam z szafy ubrania na jutro i postanowiłam
zadzwonić do Briana. Musiałam kuć żelazo póki gorące…
- Cześć, Brian. Było… intensywnie,
dziękuję że pytasz. A jak u ciebie?
- Jakoś leci. Z czym dzwonisz?
- Chciałam cię zaprosić na lunch.
- Tak bez okazji?
- No nie do końca, Brian. Muszę się
ciebie poradzić w pewnej kwestii, ale chciałam też porozmawiać o urodzinach
Matta. Są za parę dni, prawda?
- No, są. Dobra, to co? Jutro? O
drugiej? Wcześniej się nie wyrwę.
- Pasuje. Ja też do drugiej jestem
zajęta. Jak możesz, czekaj na mnie pod sądem. Niedaleko jest fajny sushi bar.
- Super. To do zobaczenia.
- Pa. – rozłączyłam się i poszłam
wziąć kąpiel. Musiałam się zrelaksować…
23 Lipca 2012, Poniedziałek
- Hej, ślicznotko! – Brian przywitał
mnie buziakiem w policzek i razem udaliśmy się na lunch. Byłam potwornie
głodna, rano zaspałam, nie zdążyłam zjeść śniadania, które przygotował dla mnie
Tom i teraz bałam się, że zanim dotrzemy do sushi baru, pożrę Briana!
- Dobrze, siedziałem od rana w studiu,
ale udało mi się nagrać dwie solówki. No to opowiadaj jak było z Mattem.
- W porządku… Bardzo w porządku…
- Tylko tyle? – zajęłam miejsce,
złożyłam zamówienie i uśmiechnęłam się.
- Było fantastycznie… Cztery dni w
raju…
- No, wreszcie gadasz jak dziewczyna
Shadowsa!
- Co to znaczy?
- Nic, tak mi się powiedziało. – Brian
dziwnie się zmieszał, ale obiecałam sobie, że temat tajemniczej Amy zostawię na
koniec.
- Ok., to przejdźmy do jego urodzin.
Planujecie coś?
- Pewnie to samo co zawsze. Będziemy
chlać na umór u Matta.
- No kurwa bardzo oryginalne! –
załamałam się… Oni naprawdę tak obchodzili swoje urodziny? Pijąc do upadłego i
na drugi dzień lecząc kaca? Żałosne!
- To może zorganizujemy jakąś imprezę
– niespodziankę? Będziemy wszyscy udawać, że zapomnieliśmy? A potem jak Matt
wróci do domu, wyskoczymy z ciemnego pokoju.
- Oj, mała, mała… Ty to masz fantazję.
Ale w sumie, jak znam siebie i chłopaków… Nie wymyślimy nic lepszego. Dobra,
niech będzie. Ale musisz tego wieczoru zabrać gdzieś Matta, żebyśmy się kurwa
zdążyli schować.
- Jasna sprawa. Dzięki Brian.
Wiedziałam, że na ciebie można liczyć. To do tego jeszcze wrócimy. A teraz…
Jakim cudem mój brat mieszkał u ciebie przez tydzień, a ja nic o tym nie
wiedziałam?! – ryknęłam tak, że aż goście baru się na mnie spojrzeli. Brian
tylko przeczesał swoje potargane włosy i uśmiechnął się złośliwie.
- Byłaś zajęta Mattem, Tom nie chciał
ci przeszkadzać.
- Pierdolenie! Wie, że zawsze na mnie
może liczyć. Nie ważne! Od czwartku młody mieszka u mnie do odwołania. I
następnym razem, bardzo cię proszę, nie zatajaj przede mną takich spraw. Mam
nadzieję, że Tom za bardzo się u ciebie nie panoszył? – zmartwiłam się.
- Spoko, mała. Michelle akurat gdzieś
wyjechała z Val, więc chata była wolna. – dokończyliśmy sushi i Brian
postanowił odprowadzić mnie do domu. Po drodze naszła nas ochota na lody.
Kupiliśmy sobie po cztery gałki i spacerkiem szliśmy ulicą.
- No jasne. Strzelaj!
- Czy Matt był kiedyś zakochany?
- A czemu pytasz? Nie potrafisz się
zorientować, czy zakochał się już w tobie?
- Głupi jesteś! To niemożliwe. Owszem,
jest między nami chemia, napięcie seksualne takie, że aż mi szwy w majtkach
puszczają, ale do zakochania to nam obojgu dużo brakuje. Ale nie odpowiedziałeś
na moje pytanie. Czy w życiu Matta była kiedyś kobieta, dla której stracił
głowę? – Brian nagle się zatrzymał, potarł dłonią czoło i spojrzał na mnie.
- Mała, po co ci to? Nie możesz się
cieszyć tym, co jest teraz? Sanders jest twój i to powinno być dla ciebie
najważniejsze!
- Dlaczego tak się zdenerwowałeś?
- Mała, nie zagłębiaj się w to. Nie
wiem co i ile wiesz, ale zostaw to!
- Kim jest Amy? – postanowiłam zapytać
wprost. Brian w jednej sekundzie zbladł, zaraz potem zrobił się czerwony i
przez chwilę myślałam, że zacznie na mnie wrzeszczeć. Zamiast tego, machnął na
przejeżdżającą taksówkę, wsiadł do niej i zostawił mnie samą na środku ulicy z
pytaniami bez odpowiedzi…
Matt
Brian ni stąd ni zowąd
ściągnął
mnie do siebie. Tłumaczył się,
że
to jakaś
sprawa nie cierpiąca
zwłoki.
- Stary, co jest? Narobiłeś
zamieszania jak podczas upadku muru berlińskiego!
– wszedłem
do salonu i zastałem
Briana stojącego
przy barku i nalewającego
sobie whisky.
- Kate wie o Amy. – poczułem jak ziemia usunęła mi się
spod nóg. To było
to, czego najbardziej się
obawiałem.
Za nic w świecie
nie chciałem,
żeby
dowiedziała
się
o mojej zmarłej
narzeczonej…
- Jakim cudem? Skoro ja nic jej nie
powiedziałem…
Który się
wygadał?
- Obawiam się, że
żaden.
Spotkała
się
dzisiaj ze mną,
opierdoliła
że
przechowywałem
Toma bez jej wiedzy, a potem zapytała
mnie wprost czy byłeś kiedyś
zakochany. Drążyła temat, chciałem go jakoś zakończyć i wtedy zapytała kim jest Amy.
- Nic. Szczerze mówiąc, zostawiłem ją
na środku
ulicy. Po prostu zwiałem.
- Dobrze.
- Jakie kurwa dobrze? Matt, ona nic nie
wie, a chce wiedzieć!
Powiedz jej.
- Nie mogę, Brian. Ona tego nie zrozumie.
- Kate? Kate to bardziej zrozumie, niż ktokolwiek inny!
- Muszę
wymyślić coś
innego. Dzięki,
że
mnie uprzedziłeś, ale dalej już sobie sam poradzę.
- Jak chcesz. Choć jak cię
znam, nie wyjdzie z tego nic dobrego. – pożegnałem się
z Gatesem i wybiegłem
z jego domu. Wsiadłem
do auta i ruszyłem
w kierunku domu Kate. Musiałem
w jakiś
sposób uśpić jej czujność. Przynajmniej dopóki nie znajdę innego sposobu.
Kate
Wyszłam
z łazienki i usiadłam w szlafroku na sofie obok Toma, który oglądał w telewizji
jakiś mecz.
- Mała, co się dzieje? Widzę, że masz
humor aż strach…
- Czuję, że Matt coś przede mną
ukrywa. Tylko nie wiem co. Brian nie chce mi nic powiedzieć, jak go dzisiaj
zapytałam, to po prostu mi uciekł na środku ulicy.
- A co miałby ukrywać? Bo nie bardzo
rozumiem.
- Znalazłam jakieś zdjęcia, na których
jest z jakąś dziewczyną. Gadał jej imię przez sen… Amy… Nic ci się o uszy nie
obiło?
- Nie. Mała, ja ich za krótko znam,
żeby mieli mi się zwierzać. – naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi, więc
pobiegłam otworzyć. Po drugiej stronie stał Matt. Nie mówiąc ani słowa,
wepchnął mnie do mieszkania, przyparł do ściany i namiętnie pocałował,
wdzierając się językiem do moich ust. Gdy w końcu oderwał się ode mnie, złapał
mnie za ramiona i powiedział:
- Ty jesteś dla mnie najważniejsza.
Nic i nikt inny się nie liczy. Pamiętaj o tym. – pocałował mnie ponownie i
wybiegł z mieszkania. Próbowałam, go zatrzymać, ale już był w windzie, która
zjeżdżała na dół…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz