sobota, 12 marca 2016

Odcinek 20

Zapraszam na kolejny rozdział :)

                                                                 Rihanna "Stay"



Matt

            Wróciłem do sypialni i zastałem w niej śpiącą Kate. Myślałem że będzie na mnie czekać, ale widać była bardzo zmęczona. Okryłem kołdrą jej nagie ramię, ustawiłem termostat i podszedłem do komody. Wyjąłem z niej album ze zdjęciami i zszedłem na dół do salonu. Otworzyłem butelkę piwa, upiłem łyk, ominąłem pierwsze strony albumu i dotarłem do zdjęć z czasów Amy…

            Zaczęliśmy się spotykać zaraz na samym początku liceum. Chodziliśmy do równoległych klas, mnie po pierwszym roku wywalili, ale to i tak nie przeszkodziło żebyśmy się nadal spotykali. Znajomi nie mogli się nadziwić, jakim cudem laska taka jak Amy spojrzała na mnie. Byliśmy zupełnymi przeciwieństwami. Ona, grzeczna, jedna z lepszych uczennic, a ja… Wieczne kłopoty, wagary, kolejne wywalenie ze szkoły… Amy wciąż jednak była ze mną. Gdy założyliśmy zespół, to ona najbardziej nam kibicowała. Po wydaniu pierwszej płyty, wyjechaliśmy w krótką trasę, po zakończeniu której oświadczyłem się Amy. Przyjęła pierścionek i wybraliśmy się na urlop do stanu Oregon. Spędziłem tam najszczęśliwsze chwile mojego życia. Wtedy nie sądziłem, że zostaną mi one odebrane na zawsze…

            Obudziłem się na sofie tuż przed siódmą rano. Postanowiłem, że pójdę po zakupy zanim Kate się obudzi. Po cichu odłożyłem album do komody, zostawiłem Kate krótką wiadomość i wyszedłem z domu. Musiałem uspokoić umysł i wspomnienia zakopać głęboko na dnie mózgu. Teraz Kate była najważniejsza…

20 Lipca 2012, Piątek

Kate

            Obudziłam się wypoczęta i zrelaksowana. Poranne słońce wpadało do sypialni ogrzewając moje ciało. Miejsce obok mnie było puste, więc wywnioskowałam że Matt był w kuchni. Zeszłam na dół, żeby go poszukać, ale go nie znalazłam. Wróciłam do sypialni i wtedy na poduszce obok zauważyłam kartkę z wiadomością od niego:

                                   Poszedłem do sklepu, wrócę najszybciej jak się da.

                                                           Matt

            W mojej głowie od razu pojawiła się myśl, żeby sprawdzić co takiego Matt tak szybko wczoraj schował do szuflady. Podeszłam do komody i otworzyłam szufladę, ale nie znalazłam w niej nic oprócz równiutko poukładanych ręczników. Postanowiłam poszukać głębiej. Uniosłam do góry kilka sztuk i wtedy znalazłam album. Zwykły album ze zdjęciami. Otworzyłam go i moim oczom ukazały się prywatne zdjęcia Matta. Były chyba robione na początku kariery chłopaków, bo wyglądali zupełnie inaczej niż teraz. Na niektórych był nawet Jimmy. Przerzuciłam kilka stron i wtedy na jednym ze zdjęć zobaczyłam Matta z jakąś dziewczyną. Śliczna, drobna blondynka obejmowała go i oboje uśmiechali się do aparatu. Kolejne zdjęcia były podobne, na każdym z nich wyglądali na szczęśliwych i zakochanych. Na samym końcu albumu, ta sama blondynka chwaliła się pierścionkiem zaręczynowym. Matt był zaręczony? Nigdzie w sieci o tym nie pisali, a przecież odwiedzałam fora gdzie fani dzielili się informacjami na temat chłopaków. Nawet Brian o tym nie wspomniał, gdy próbował wybielać Matta w moich oczach. Dziwne… Dlaczego nigdy o tym nie wspominał? Może dlatego, ze sama nie zapytałam? Byliśmy dopiero na samym początku, nie chciałam zbytnio ingerować w jego życie prywatne… Nagle usłyszałam trzask zamykanych drzwi, schowałam więc szybko album tam, gdzie go znalazłam. Zbiegłam na dół akurat, gdy Matt rozpakowywał zakupy.

- Nie mieliśmy świeżego pieczywa, więc poszedłem do sklepu. Moglibyśmy zjeść gdzieś na mieście, ale nie chciałem cię budzić za wcześnie. – podeszłam do niego i objęłam w pasie.

- Nie obraź się, ale dziwnie widzieć cię w takim wydaniu. Nie musisz się aż tak o mnie troszczyć. Mogę zjeść najzwyklejszą kanapkę z wołowiną gdzieś w kafejce na mieście. Nie musi to być domowe śniadanko.

- Myślisz, że udaję?

- Nie wiem. Za krótko cię znam, żeby to stwierdzić. Chciałabym cię lepiej poznać. To wszystko, Matt.

- Lubię jak mówisz do mnie po imieniu.

- A jak miałabym mówić? Tak przecież masz na imię, nie?

- Wiem, wiem… Po prostu inne dziewczyny… - szarpnęłam go za koszulkę nie dając mu dokończyć

- Ej! Ja nie jestem „inne”, ok.? Ja jestem Kate! I mówię do ciebie po imieniu, bo przecież nie będę do ciebie mówiła używając twojej ksywy. To nielogiczne. – Matt złapał moje dłonie, posadził mnie na blacie i stanął między moimi udami.

- Oczywiście, że nie jesteś jak inne. Jesteś piękna, seksowna, inteligentna i zaraz będziesz golusieńka! Ale przede wszystkim, jesteś moja! – na potwierdzenie swoich słów, Matt zerwał ze mnie bluzkę od piżamy, szorty i pchnął mnie na blat, aby samemu wejść na stół. Klęknął miedzy moimi nogami, rozebrał się i zaczął obsypywać moją szyję pocałunkami. Jego język prześlizgiwał się od wrażliwego miejsca za uchem aż do piersi, które stęsknione pieszczot boleśnie nabrzmiały. Matt chwycił je w dłonie i pieścił dłuższą chwilę, doprowadzając mnie do ekstazy. Nagle zszedł ze stołu, przerzucił mnie sobie przez ramię i poszedł na górę do sypialni. Zanim rzucił mnie na łóżko, uderzył dwa razy w mój prawy pośladek, po czym pogładził i ugryzł!

- Aauuaa!! To boli!

- Nie marudź, mała. – roześmiał się i położył mnie na łóżku. Sam podszedł do komody, wyciągnął z niej gumkę, ale zanim ją nałożył, ja usiadłam na materacu i sięgnęłam dłonią po jego penisa. Matt spojrzał na mnie i uśmiechnął się bezczelnie. – Zapomniałem, że obiecałaś mi obciąganko.

- Obciąganko, powiadasz? Ano obiecałam. – zacisnęłam dłoń na jego męskości i zaczęłam masować w górę i w dół. Z ust Matta wydobył się jęk, zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu, oddając się zupełnie w moje ręce, a właściwie usta. Gdy słony ejakulat pokrył główkę penisa, wzięłam go głęboko do ust. Matt aż krzyknął:

- Kate! Kurwa mać! – uśmiechnęłam się i zaczęłam go ssać namiętnie, ale powoli, nie omijając ani milimetra. Matt położył dłonie na mojej głowie i zaczął się poruszać w tył i przód. Delikatnie przyśpieszyłam, usta zaciskając coraz mocniej i językiem liżąc go na całej długości. Matt ni stąd ni zowąd wyciągnął penisa z moich ust. – Kate, zaraz dojdę!

- No do tego właśnie zmierzamy, prawda? – oblizałam seksownie wargi i ponownie zacisnęłam usta na jego męskości. Obrałam zawrotne tempo, aż poczułam jak Matt zaczął drżeć i gorąca sperma zalała moje gardło.

- Kurwaaa!! Kate… Ja pierdolę!! – przełknęłam ostatni strzał, językiem raz jeszcze przejechałam po penisie Matta i opadłam na materac z głupim uśmiechem na ustach. – Dziewczyno… Wykończysz mnie.

- No nareszcie przemówił mój Matt…

- Co masz na myśli? – spojrzał na mnie i położył się na mnie, obcałowując mój nagi brzuch.

- To, że dziś rano w kuchni to jakaś imitacja była. Nie musisz się ze mną obchodzić jak z jajkiem. Chcę, żebyś był sobą. Jeśli masz ochotę przeklinać, to klnij ile wlezie. Chcesz sobie beknąć, czy podrapać się po tyłku? Mnie od tego nie ubędzie. Masz być sobą! Nie chcę sztucznego Matta. Chcę prawdziwego, który gdy będzie trzeba zrobi mi taką awanturę aż pierza będą latały. Takiego, który kiedy najdzie go ochota, zerwie ze mnie ubranie i przeleci w jakimś dziwnym miejscu.

- Tak? Dobrze. W takim razie, gdy wrócimy do domu, pójdziesz do lekarza. Bo jeszcze ten weekend zniosę, ale jak nadal będę musiał zakładać te wstrętne kondomy, to jak Boga kocham, kutas mi odpadnie.

- Tak jest! – roześmiałam się, a chwilę później Matt pokazał mi jak władczy potrafi być. Robił ze mną takie rzeczy, że nawet nie sądziłam że takie pozycje istnieją. Chyba powinnam wrócić na siłownię, żeby dotrzymać mu kroku!

            Z sypialni wyszliśmy dopiero grubo po południu. Darowaliśmy sobie domowe śniadanie i Matt postanowił mnie zabrać na jedzenie do miasta. „The Lakehouse Restaurant” to lokal usadowiony nad samym jeziorem. Dostaliśmy miejsca na tarasie widokowym, zamówiliśmy masę jedzenia i cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Po obiedzie Matt zabrał mnie na spacer po miasteczku. Calistoga nie była dużym miastem, dookoła otoczona polami  pełnymi winorośli i piękną roślinnością. Dochodził zmierzch, gdy wracając do domu, przechodziliśmy obok niedużej winnicy. Spojrzałam na nią wymownie, a Matt tylko się roześmiał.

- Mała, chyba żartujesz. Lekarz zabronił ci pić alkohol!

- Nic takiego nie powiedział. To twoja własna diagnoza. Chcę tam wejść, kupić dobre wino i wypić je z tobą. I albo wejdziesz tam ze mną, albo pójdę sama! – tupnęłam nogą niczym mała dziewczynka.

- Kate…

- Matt! Widzimy się za chwilę! – odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do sklepu. Wyniosłam stamtąd dwie butelki, co Matt skomentował jedynie mruknięciem. Przeszłam obok niego wzruszając ramionami. – Idziesz?

- Jesteś niemożliwa! Upiję cię i zerżnę parę razy. Będziesz żałować tego buntu.

- Już się boję! – Matt przerzucił mnie przez ramię i wróciliśmy do domu.

            Gdy tylko przekroczyliśmy próg, Matt usiadł na sofie i zaczął mnie rozbierać. Jego zachłanne usta od razu odnalazły moje i zwarliśmy je w namiętnym pocałunku. Kiedy oboje byliśmy nadzy, Matt założył gumkę i nadział mnie na siebie. Oparłam dłonie o jego kolana, wypychając piersi, z czego chętnie skorzystał. Zaczął dłonią masować jedną, a drugą całował i podgryzał. Nagle zassał mój sutek, wysyłając mnie tym samym w otchłań rozkoszy. Poruszałam się coraz szybciej i mocniej opadałam na jego biodra, a Matt patrzył się na mnie z nieukrywanym zachwytem.

- Jesteś zajebista, mała! Rób tak dalej, a zwariuję! – pocałowałam go mocno, przyśpieszyłam jeszcze bardziej i razem doszliśmy jęcząc w swoje usta.

            Chwilę potem leżałam na sofie nago, okryta jedynie cieniutką narzutą i delektowałam się pysznym winem z kalifornijskich winnic. Matt chodził po tarasie w samych bokserkach i rozmawiał z kimś przez telefon. Zafascynowana obserwowałam go i zastanawiałam się czy zapytać go o album, który widziałam. Bałam się jednak, że to może popsuć nasze relacje. Czułam, że to co ukrywa jest niezwykle ważną częścią jego przeszłości i ostatecznie uznałam, że jeśli będzie gotowy podzielić się nią ze mną, zrobi to. Nawet jeśli miałabym czekać kilka miesięcy, zaczekam.

21 Lipca 2012, Sobota

            Siedziałam na blacie kuchennym i zajadałam się tostami z dżemem, machając wesoło nogami w rytm muzyki płynącej z radia. Matt dopijał właśnie swoją kawę i przyglądał mi się z rozbawieniem.

- Zajadasz się tak, jakby to był prawdziwy rarytas, a to najzwyklejszy tost z dżemem.

- Czasami trzeba zjeść coś zwykłego, wtedy dostrzega się zalety tego czegoś.

- Dotyczy to także mojego ciała?

- Ty nie jesteś zwyczajny.

- Nie?

- Nie, ty jesteś nadzwyczajny. Ale dość już tych komplementów, sam mówiłeś, że o dwunastej musimy dotrzeć w pewne miejsce. Oczywiście nie powiedziałeś mi gdzie jedziemy…

- Racja. Zbieraj się, ślicznotko. – zeskoczyłam z blatu, Matt klepnął mnie w pośladek, a ja z piskiem pobiegłam do łazienki umyć zęby.

            Godzinę później stałam przed drewnianym budynkiem, na którym wiszący napis głosił, że:

- Spływ kajakiem?! Oszalałeś! Nie ma takiej siły, która mnie do tego zmusi.

- Założysz się? – i już mi zakładał kapok i kask. Czułam się idiotycznie w tym stroju, ale wiedziałam że to ze względów bezpieczeństwa. Razem ze mną i Mattem w kajaku był jeszcze pracownik wypożyczalni. Usiadłam z tyłu, Matt przede mną, a mężczyzna za mną i ruszyliśmy.

            Wrażenia były nie do opisania. Płynęliśmy tak szybko, że myślałam że zaraz się wywrócimy razem z tym całym kajakiem. Nawet nie wiedziałam, że Matt potrafił pływać taką wąską łodzią. Bawiłam się naprawdę świetnie, choć bywały momenty, że kajak bujał się we wszystkie strony i musiałam się trzymać uchwytów, żeby nie wpaść do wody. Mimo to, gdy wyszliśmy na ląd, śmiałam się jak głupia. Matt też był zadowolony. Pomógł mi zdjąć kapok oraz kask, wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na późny obiad.

            Dochodziła północ, gdy wyszłam spod prysznica. Nasmarowałam ciało balsamem, założyłam koszulkę, szorty i weszłam do sypialni. Matt już spał. Leżał na plecach i spokojnie oddychał. Patrzyłam na niego z nieukrywanym zachwytem. Przez chwilę przyglądałam się jego tatuażom, które pokrywały całe ramiona, dłonie, oraz sporą część klatki piersiowej. Wyciągnęłam dłoń by dotknąć jego ramienia, a wtedy Matt zaczął się wiercić niespokojnie. Okryłam go kołdrą, zgasiłam lampkę i przytuliłam się do niego. Matt objął mnie w pasie i wymamrotał przez sen:

- Amy… - zastygłam w bezruchu. Liczyłam, że jeszcze coś powie, ale przeliczyłam się. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Wychodziło na to, że dziewczyna ze zdjęcia miała na imię Amy. Nic innego nie przychodziło mi do głowy. Nie wiedziałam, czy to miejsce miało coś wspólnego z Mattem i tą całą Amy, czy co… Nic już nie wiedziałam. Musiałam się czegoś dowiedzieć. Choćby dyskretnie. Zdecydowałam, że po powrocie przycisnę Briana do muru. On musiał coś wiedzieć! 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz