Rihanna "Stay"
Matt
Wróciłem
do sypialni i zastałem
w niej śpiącą
Kate. Myślałem że
będzie
na mnie czekać,
ale widać
była
bardzo zmęczona.
Okryłem
kołdrą jej nagie ramię, ustawiłem
termostat i podszedłem
do komody. Wyjąłem
z niej album ze zdjęciami
i zszedłem
na dół
do salonu. Otworzyłem
butelkę
piwa, upiłem
łyk,
ominąłem
pierwsze strony albumu i dotarłem
do zdjęć
z czasów Amy…
Zaczęliśmy
się
spotykać
zaraz na samym początku
liceum. Chodziliśmy
do równoległych
klas, mnie po pierwszym roku wywalili, ale to i tak nie przeszkodziło żebyśmy się
nadal spotykali. Znajomi nie mogli się
nadziwić,
jakim cudem laska taka jak Amy spojrzała
na mnie. Byliśmy
zupełnymi
przeciwieństwami.
Ona, grzeczna, jedna z lepszych uczennic, a ja… Wieczne kłopoty, wagary, kolejne wywalenie ze
szkoły…
Amy wciąż
jednak była
ze mną.
Gdy założyliśmy
zespół,
to ona najbardziej nam kibicowała.
Po wydaniu pierwszej płyty,
wyjechaliśmy
w krótką
trasę,
po zakończeniu
której oświadczyłem się
Amy. Przyjęła
pierścionek
i wybraliśmy
się
na urlop do stanu Oregon. Spędziłem tam najszczęśliwsze chwile mojego życia. Wtedy nie sądziłem,
że
zostaną
mi one odebrane na zawsze…
Obudziłem się
na sofie tuż
przed siódmą
rano. Postanowiłem,
że
pójdę
po zakupy zanim Kate się
obudzi. Po cichu odłożyłem
album do komody, zostawiłem
Kate krótką
wiadomość
i wyszedłem
z domu. Musiałem
uspokoić
umysł
i wspomnienia zakopać
głęboko
na dnie mózgu. Teraz Kate była
najważniejsza…
20 Lipca 2012, Piątek
Kate
Obudziłam się wypoczęta i
zrelaksowana. Poranne słońce wpadało do sypialni ogrzewając moje ciało. Miejsce
obok mnie było puste, więc wywnioskowałam że Matt był w kuchni. Zeszłam na dół,
żeby go poszukać, ale go nie znalazłam. Wróciłam do sypialni i wtedy na
poduszce obok zauważyłam kartkę z wiadomością od niego:
Poszedłem
do sklepu, wrócę najszybciej jak się da.
W mojej głowie od razu pojawiła się
myśl, żeby sprawdzić co takiego Matt tak szybko wczoraj schował do szuflady.
Podeszłam do komody i otworzyłam szufladę, ale nie znalazłam w niej nic oprócz
równiutko poukładanych ręczników. Postanowiłam poszukać głębiej. Uniosłam do
góry kilka sztuk i wtedy znalazłam album. Zwykły album ze zdjęciami. Otworzyłam
go i moim oczom ukazały się prywatne zdjęcia Matta. Były chyba robione na
początku kariery chłopaków, bo wyglądali zupełnie inaczej niż teraz. Na
niektórych był nawet Jimmy. Przerzuciłam kilka stron i wtedy na jednym ze zdjęć
zobaczyłam Matta z jakąś dziewczyną. Śliczna, drobna blondynka obejmowała go i
oboje uśmiechali się do aparatu. Kolejne zdjęcia były podobne, na każdym z nich
wyglądali na szczęśliwych i zakochanych. Na samym końcu albumu, ta sama
blondynka chwaliła się pierścionkiem zaręczynowym. Matt był zaręczony? Nigdzie
w sieci o tym nie pisali, a przecież odwiedzałam fora gdzie fani dzielili się
informacjami na temat chłopaków. Nawet Brian o tym nie wspomniał, gdy próbował
wybielać Matta w moich oczach. Dziwne… Dlaczego nigdy o tym nie wspominał? Może
dlatego, ze sama nie zapytałam? Byliśmy dopiero na samym początku, nie chciałam
zbytnio ingerować w jego życie prywatne… Nagle usłyszałam trzask zamykanych
drzwi, schowałam więc szybko album tam, gdzie go znalazłam. Zbiegłam na dół
akurat, gdy Matt rozpakowywał zakupy.
- Nie
mieliśmy świeżego pieczywa, więc poszedłem do sklepu. Moglibyśmy zjeść gdzieś
na mieście, ale nie chciałem cię budzić za wcześnie. – podeszłam do niego i
objęłam w pasie.
- Nie obraź
się, ale dziwnie widzieć cię w takim wydaniu. Nie musisz się aż tak o mnie
troszczyć. Mogę zjeść najzwyklejszą kanapkę z wołowiną gdzieś w kafejce na
mieście. Nie musi to być domowe śniadanko.
- Nie wiem.
Za krótko cię znam, żeby to stwierdzić. Chciałabym cię lepiej poznać. To
wszystko, Matt.
- Lubię jak
mówisz do mnie po imieniu.
- A jak
miałabym mówić? Tak przecież masz na imię, nie?
- Wiem, wiem…
Po prostu inne dziewczyny… - szarpnęłam go za koszulkę nie dając mu dokończyć
- Ej! Ja nie
jestem „inne”, ok.? Ja jestem Kate! I mówię do ciebie po imieniu, bo przecież
nie będę do ciebie mówiła używając twojej ksywy. To nielogiczne. – Matt złapał
moje dłonie, posadził mnie na blacie i stanął między moimi udami.
-
Oczywiście, że nie jesteś jak inne. Jesteś piękna, seksowna, inteligentna i
zaraz będziesz golusieńka! Ale przede wszystkim, jesteś moja! – na
potwierdzenie swoich słów, Matt zerwał ze mnie bluzkę od piżamy, szorty i
pchnął mnie na blat, aby samemu wejść na stół. Klęknął miedzy moimi nogami,
rozebrał się i zaczął obsypywać moją szyję pocałunkami. Jego język
prześlizgiwał się od wrażliwego miejsca za uchem aż do piersi, które stęsknione
pieszczot boleśnie nabrzmiały. Matt chwycił je w dłonie i pieścił dłuższą
chwilę, doprowadzając mnie do ekstazy. Nagle zszedł ze stołu, przerzucił mnie
sobie przez ramię i poszedł na górę do sypialni. Zanim rzucił mnie na łóżko,
uderzył dwa razy w mój prawy pośladek, po czym pogładził i ugryzł!
- Aauuaa!!
To boli!
- Nie
marudź, mała. – roześmiał się i położył mnie na łóżku. Sam podszedł do komody,
wyciągnął z niej gumkę, ale zanim ją nałożył, ja usiadłam na materacu i
sięgnęłam dłonią po jego penisa. Matt spojrzał na mnie i uśmiechnął się
bezczelnie. – Zapomniałem, że obiecałaś mi obciąganko.
-
Obciąganko, powiadasz? Ano obiecałam. – zacisnęłam dłoń na jego męskości i
zaczęłam masować w górę i w dół. Z ust Matta wydobył się jęk, zamknął oczy i
odchylił głowę do tyłu, oddając się zupełnie w moje ręce, a właściwie usta. Gdy
słony ejakulat pokrył główkę penisa, wzięłam go głęboko do ust. Matt aż
krzyknął:
- Kate!
Kurwa mać! – uśmiechnęłam się i zaczęłam go ssać namiętnie, ale powoli, nie
omijając ani milimetra. Matt położył dłonie na mojej głowie i zaczął się
poruszać w tył i przód. Delikatnie przyśpieszyłam, usta zaciskając coraz
mocniej i językiem liżąc go na całej długości. Matt ni stąd ni zowąd wyciągnął
penisa z moich ust. – Kate, zaraz dojdę!
- No do tego
właśnie zmierzamy, prawda? – oblizałam seksownie wargi i ponownie zacisnęłam
usta na jego męskości. Obrałam zawrotne tempo, aż poczułam jak Matt zaczął
drżeć i gorąca sperma zalała moje gardło.
- Kurwaaa!!
Kate… Ja pierdolę!! – przełknęłam ostatni strzał, językiem raz jeszcze
przejechałam po penisie Matta i opadłam na materac z głupim uśmiechem na
ustach. – Dziewczyno… Wykończysz mnie.
- No
nareszcie przemówił mój Matt…
- Co masz na
myśli? – spojrzał na mnie i położył się na mnie, obcałowując mój nagi brzuch.
- To, że
dziś rano w kuchni to jakaś imitacja była. Nie musisz się ze mną obchodzić jak
z jajkiem. Chcę, żebyś był sobą. Jeśli masz ochotę przeklinać, to klnij ile
wlezie. Chcesz sobie beknąć, czy podrapać się po tyłku? Mnie od tego nie
ubędzie. Masz być sobą! Nie chcę sztucznego Matta. Chcę prawdziwego, który gdy
będzie trzeba zrobi mi taką awanturę aż pierza będą latały. Takiego, który
kiedy najdzie go ochota, zerwie ze mnie ubranie i przeleci w jakimś dziwnym
miejscu.
- Tak?
Dobrze. W takim razie, gdy wrócimy do domu, pójdziesz do lekarza. Bo jeszcze
ten weekend zniosę, ale jak nadal będę musiał zakładać te wstrętne kondomy, to
jak Boga kocham, kutas mi odpadnie.
- Tak jest!
– roześmiałam się, a chwilę później Matt pokazał mi jak władczy potrafi być.
Robił ze mną takie rzeczy, że nawet nie sądziłam że takie pozycje istnieją.
Chyba powinnam wrócić na siłownię, żeby dotrzymać mu kroku!
Z sypialni wyszliśmy dopiero grubo
po południu. Darowaliśmy sobie domowe śniadanie i Matt postanowił mnie zabrać
na jedzenie do miasta. „The Lakehouse Restaurant” to lokal usadowiony nad samym
jeziorem. Dostaliśmy miejsca na tarasie widokowym, zamówiliśmy masę jedzenia i
cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Po obiedzie Matt zabrał mnie na spacer po
miasteczku. Calistoga nie była dużym miastem, dookoła otoczona polami pełnymi winorośli i piękną roślinnością.
Dochodził zmierzch, gdy wracając do domu, przechodziliśmy obok niedużej
winnicy. Spojrzałam na nią wymownie, a Matt tylko się roześmiał.
- Nic
takiego nie powiedział. To twoja własna diagnoza. Chcę tam wejść, kupić dobre
wino i wypić je z tobą. I albo wejdziesz tam ze mną, albo pójdę sama! –
tupnęłam nogą niczym mała dziewczynka.
- Kate…
- Matt!
Widzimy się za chwilę! – odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do sklepu.
Wyniosłam stamtąd dwie butelki, co Matt skomentował jedynie mruknięciem.
Przeszłam obok niego wzruszając ramionami. – Idziesz?
- Jesteś niemożliwa!
Upiję cię i zerżnę parę razy. Będziesz żałować tego buntu.
- Już się
boję! – Matt przerzucił mnie przez ramię i wróciliśmy do domu.
Gdy tylko przekroczyliśmy próg, Matt
usiadł na sofie i zaczął mnie rozbierać. Jego zachłanne usta od razu odnalazły
moje i zwarliśmy je w namiętnym pocałunku. Kiedy oboje byliśmy nadzy, Matt
założył gumkę i nadział mnie na siebie. Oparłam dłonie o jego kolana,
wypychając piersi, z czego chętnie skorzystał. Zaczął dłonią masować jedną, a
drugą całował i podgryzał. Nagle zassał mój sutek, wysyłając mnie tym samym w
otchłań rozkoszy. Poruszałam się coraz szybciej i mocniej opadałam na jego
biodra, a Matt patrzył się na mnie z nieukrywanym zachwytem.
- Jesteś
zajebista, mała! Rób tak dalej, a zwariuję! – pocałowałam go mocno,
przyśpieszyłam jeszcze bardziej i razem doszliśmy jęcząc w swoje usta.
Chwilę potem leżałam na sofie nago,
okryta jedynie cieniutką narzutą i delektowałam się pysznym winem z
kalifornijskich winnic. Matt chodził po tarasie w samych bokserkach i rozmawiał
z kimś przez telefon. Zafascynowana obserwowałam go i zastanawiałam się czy
zapytać go o album, który widziałam. Bałam się jednak, że to może popsuć nasze
relacje. Czułam, że to co ukrywa jest niezwykle ważną częścią jego przeszłości
i ostatecznie uznałam, że jeśli będzie gotowy podzielić się nią ze mną, zrobi
to. Nawet jeśli miałabym czekać kilka miesięcy, zaczekam.
21 Lipca 2012, Sobota
Siedziałam na blacie kuchennym i
zajadałam się tostami z dżemem, machając wesoło nogami w rytm muzyki płynącej z
radia. Matt dopijał właśnie swoją kawę i przyglądał mi się z rozbawieniem.
- Zajadasz
się tak, jakby to był prawdziwy rarytas, a to najzwyklejszy tost z dżemem.
- Czasami
trzeba zjeść coś zwykłego, wtedy dostrzega się zalety tego czegoś.
- Dotyczy to
także mojego ciała?
- Ty nie
jesteś zwyczajny.
- Nie?
- Nie, ty
jesteś nadzwyczajny. Ale dość już tych komplementów, sam mówiłeś, że o
dwunastej musimy dotrzeć w pewne miejsce. Oczywiście nie powiedziałeś mi gdzie
jedziemy…
- Racja.
Zbieraj się, ślicznotko. – zeskoczyłam z blatu, Matt klepnął mnie w pośladek, a
ja z piskiem pobiegłam do łazienki umyć zęby.
Godzinę później stałam przed
drewnianym budynkiem, na którym wiszący napis głosił, że:
- Spływ
kajakiem?! Oszalałeś! Nie ma takiej siły, która mnie do tego zmusi.
- Założysz
się? – i już mi zakładał kapok i kask. Czułam się idiotycznie w tym stroju, ale
wiedziałam że to ze względów bezpieczeństwa. Razem ze mną i Mattem w kajaku był
jeszcze pracownik wypożyczalni. Usiadłam z tyłu, Matt przede mną, a mężczyzna za
mną i ruszyliśmy.
Wrażenia były nie do opisania.
Płynęliśmy tak szybko, że myślałam że zaraz się wywrócimy razem z tym całym
kajakiem. Nawet nie wiedziałam, że Matt potrafił pływać taką wąską łodzią.
Bawiłam się naprawdę świetnie, choć bywały momenty, że kajak bujał się we
wszystkie strony i musiałam się trzymać uchwytów, żeby nie wpaść do wody. Mimo
to, gdy wyszliśmy na ląd, śmiałam się jak głupia. Matt też był zadowolony.
Pomógł mi zdjąć kapok oraz kask, wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na późny
obiad.
Dochodziła północ, gdy wyszłam spod
prysznica. Nasmarowałam ciało balsamem, założyłam koszulkę, szorty i weszłam do
sypialni. Matt już spał. Leżał na plecach i spokojnie oddychał. Patrzyłam na
niego z nieukrywanym zachwytem. Przez chwilę przyglądałam się jego tatuażom,
które pokrywały całe ramiona, dłonie, oraz sporą część klatki piersiowej.
Wyciągnęłam dłoń by dotknąć jego ramienia, a wtedy Matt zaczął się wiercić
niespokojnie. Okryłam go kołdrą, zgasiłam lampkę i przytuliłam się do niego.
Matt objął mnie w pasie i wymamrotał przez sen:
- Amy… -
zastygłam w bezruchu. Liczyłam, że jeszcze coś powie, ale przeliczyłam się. Nie
wiedziałam co o tym myśleć. Wychodziło na to, że dziewczyna ze zdjęcia miała na
imię Amy. Nic innego nie przychodziło mi do głowy. Nie wiedziałam, czy to
miejsce miało coś wspólnego z Mattem i tą całą Amy, czy co… Nic już nie
wiedziałam. Musiałam się czegoś dowiedzieć. Choćby dyskretnie. Zdecydowałam, że
po powrocie przycisnę Briana do muru. On musiał coś wiedzieć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz