czwartek, 3 marca 2016

Odcinek 18

Powiem tylko tyle: HOT! Zapraszam :)

                                                         Taylor Swift "Wildest dreams"



            Spojrzałam w jego zielone oczy i zrozumiałam że nic nie ugram. Matt nie pozwoliłby mi uciec. A i ja nie chciałam już uciekać. Pragnęłam poddać się temu, co dla mnie przygotował. Chciałam zatracić się z nim w bezbrzeżnej namiętności… Móc oddychać jego oddechem, czuć bicie jego serca, tonąć w jego oczach… Matt zdjął moją bluzkę, rozpiął mój biustonosz i sam zrzucił swoją koszulkę. Stanęłam na palcach i objęłam go w pasie, a po chwili sama pocałowałam go pierwsza. Jego usta tak gorące, od razu przystąpiły do ataku. Język wdarł się gwałtownie do środka i zaczął masować mój. Całowaliśmy się dłuższą chwilę, aż nie wiedzieć kiedy, leżałam na łóżku. Matt nie przerywając pocałunku, rozebrał mnie i siebie z resztek odzieży i ułożył się między moimi udami, które ochoczo rozchyliłam dla niego. Dłońmi chwycił moje, unieruchomił nad moją głową i ustami zaczął zjeżdżać w dół. Całował moją szyję, lekko przygryzł miejsce, gdzie bił szaleńczo puls, po czym ruszył dalej. Gdy dotarł do piersi, jakby go sam diabeł opętał. Całował raz jedną, raz drugą, doprowadzając mnie do szaleństwa. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Gdy otworzyłam oczy, cała sypialnia wirowała… Czułam, że jestem coraz bliżej… Nie sądziłam że moje piersi są tak wrażliwe… Matt wyczyniał z nimi takie cuda, że po chwili moje całe ciało zaczęło się naprężać i pokrywać kropelkami potu.

- Matt… Ja… Zaraz dojdę… Błagam…

- I o to chodzi mała, właśnie o to… Chcę zobaczyć jak ci dobrze. – ugryzł mnie lekko w lewy sutek, po czym zassał w swoje usta, a gdy jęknęłam głośno, poczułam jak włożył dwa palce w moją cipkę. To wystarczyło, bym odleciała. Zaczęłam wić się po całym materacu, a Matt klęknął i nie wyjmując ze mnie palców, obserwował zadowolony jak dochodzę…

            Powrót na Ziemię zajął mi kilka minut. Dyszałam zupełnie tak, jakbym przebiegła maraton. Matt w tym czasie wyjął z komody opakowanie prezerwatyw, założył jedną na swojego penisa i usiadł obok mnie, by po chwili chwycić moje wiotkie ciało i posadzić na sobie. Zanim wszedł we mnie, dłońmi gładził moje biodra, brzuch, piersi, aż dotarł do szyi. Objął mój kark jedną dłonią, drugą chwycił swojego penisa i patrząc mi w oczy, nabił mnie na siebie.

- Moja Kate. Jesteś moja.

- Tak… - nie umiałam wydusić z siebie nic więcej. Wciąż byłam oszołomiona po przebytym orgazmie, a Matt wybrał pozycję, która wymagała ode mnie energii. Podczas gdy ja marzyłam o tym, żeby wciąż leżeć na łóżku. Jednak żądza wygrała. Ręką oparłam się o wezgłowie łóżka, a drugą położyłam na biodrze Matta i wprawiłam swoje ciało w ruch. Od razu złapaliśmy wspólny rytm. Matt poruszał swoimi biodrami tak, że wchodził we mnie coraz głębiej, a ja unosiłam się góra, dół, góra, dół…

- Tak, skarbie… Właśnie tak… Boże, jesteś idealna… Szybciej, Kate… Ruszaj się szybciej, maleńka…

- Jestem blisko… Coraz… Bliżej… Tak, tak!! Dochodzę… Aaachhhh… - Matt przyśpieszył, uderzał biodrami coraz mocniej, aż nagle zastygł i wydał z siebie przeciągły jęk, zwiastujący jedno: doszedł. Czułam istny gorąc jego spermy, hamowany jedynie przez cienki materiał prezerwatywy. Drżąc, opadłam na jego wytatuowaną klatkę piersiową i próbowałam uspokoić oddech. Matt nie wychodząc ze mnie, otulił nas satynowym prześcieradłem i pozwolił mi zasnąć…

            Obudził mnie chłodny powiew wiatru. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą Matta, który leżąc na boku gładził dłonią moje plecy. Wywołał tym rozkoszny dreszcz.

- Długo spałam?

- Nie, jakąś godzinkę. Jesteś głodna? Jest dopiero dwudziesta, możemy zjeść kolację.

- W sumie mogłabym coś przegryźć. Od lunchu nic nie jadłam. – usiadłam i sięgnęłam po jego koszulkę, która z racji rozmiaru, sięgała mi do ud. Majtkami nie zawracałam sobie głowy. Odkąd otworzyłam oczy, miałam w niej jedynie sprośne myśli, więc nic dziwnego, że poprawny ubiór był ostatnią rzeczą, o jakiej myślałam. Matt założył jedynie bokserki i poszliśmy na dół do kuchni. Mogłam wreszcie się jej przyjrzeć na spokojnie. Pomieszczenie było urządzone w ciemnych barwach, podłoga miała jasne płytki. Na środku stała sporych rozmiarów kuchenna wyspa. Na wspomnienie tego, co mogło się na niej wydarzyć kilka dni wcześniej, uśmiechnęłam się i dotknęłam dłonią ciemnego blatu. Matt spojrzał na mnie i się roześmiał.

- Czemu mi wtedy uciekłaś? – spojrzałam na niego zmieszana.

- Nie wiem. Przestraszyłam się.

- Mnie? To już kolejny raz, kiedy mi uciekasz. Chyba powinienem zainwestować w dobre buty do joggingu, żeby móc cię dogonić. – podszedł do mnie i położył dłonie na moich biodrach, pieszcząc palcami skórę dotykając jej przez materiał t-shirta.

- Nie. – czułam, że muszę mu wyjawić swoje uczucia. Najwyżej każe mi się ubrać i wezwie mi taksówkę. – Przestraszyłam się tego, że zaczyna mi na tobie zależeć.

- Czy to coś złego?

- Nie wiem. Ty mi to powiedz, Matt. Kiedy spotkałam cię na wyspie, nie sądziłam że jeszcze kiedykolwiek cię zobaczę. Uważałam to za przypadkowe spotkanie i takiej wersji się trzymałam. Potem Tom wygrał casting na waszego perkusistę i zrozumiałam, że będziemy się widywać częściej, niż byśmy chcieli. Nie szukałam romansu, ani miłości. Po tym, co zrobił mi Chris, nie chciałam mieć do czynienia z żadnym facetem. Ty jednak byłeś… sama nie wiem… inny? Wzbudzasz we mnie uczucia, jakich wcześniej nie znałam. Dziś wiem, że mój związek z Chrisem był powierzchowny. Długo po nim nie cierpiałam. Boję się, że ty sprawisz mi cierpienie i ból.

- Ja? Jak miałbym to zrobić?

- Matt, nie oszukujmy się. Zaraz skończycie nagrywać płytę, wyjedziesz w trasę i koniec. Może zbytnio wybiegam w przyszłość, może planuję coś, czego ty w ogóle nie bierzesz pod uwagę. Ja nawet nie wiem, kim dla ciebie jestem. Tanią rozrywką, wyzwaniem, czy kimś więcej…

- Kate, nie będę ściemniał. Nie jestem typem grzecznego chłopca. Nie chodzę w niedziele do kościoła i nie mam zbyt dobrych manier. Ale czy to oznacza, że nie zasługuję na taką kobietę, jak ty?

- Tego nie powiedziałam! – oburzyłam się.

- Podobasz mi się od tamtego popołudnia na wyspie. Wtedy też nie sądziłem, że jeszcze kiedyś się spotkamy. A jednak! Spotkaliśmy się ponownie. Gdy Tom wygrał casting, zrozumiałem że to moja jedyna szansa, żeby lepiej cię poznać i zbliżyć się do ciebie. Ale przede wszystkim, gdy zobaczyłem jaka jesteś, zdałem sobie sprawę, że chcę być lepszy. Że nie bawią mnie już jednonocne przygody z fankami, ćpanie i chlanie do nieprzytomności. Sam siebie nie poznaję, to tak jakby nowy Matt wszedł w moje ciało. Codziennie poznaję się na nowo, ale nie chcę tego robić bez ciebie. Proszę, Kate… Zaufaj mi… Uwierz, że cię nie skrzywdzę.

- Ufam ci, Matt. Muszę tylko zrozumieć moje uczucia. Nauczyć się z nimi żyć. Tamtego wieczoru w knajpie, wtedy gdy zobaczyłam Chrisa… Zrozumiałam, że nigdy go nie kochałam. Zabolało mnie to co mi zrobił, ale chyba dlatego że uraził moją dumę i zszargał opinię. Wyszłam na ślepą i naiwną, która nie widziała jakie rogi przyprawia mi własna przyjaciółka i facet. Tak naprawdę, nie wiem czym jest prawdziwa miłość. Lubię cię, nawet bardzo. Chcę spędzać z tobą czas, poznawać cię… Boję się tylko, że to wszystko się skończy. A nie chcę mieć złamanego serca.

- Nie skrzywdzę cię, obiecuję. Przyrzeknij tylko, że nie uciekniesz mi rano.

- Muszę iść do pracy, Matt. – roześmiałam się, choć w gardle czułam gulę.

- A może weźmiesz sobie wolne? Proszę… Moglibyśmy spędzić razem cały dzień.

- Jeszcze nie raz spędzimy dzień, noc. Muszę pracować. Muszę zajmować się kancelarią. Poza tym to moja pasja.

- No dobrze. Ale odwiozę cię rano do domu żebyś się przebrała, a potem do pracy i sam pojadę do studia.

- Dziękuję. Jeśli chcesz, mogę przyjechać do ciebie w piątek i zostać do poniedziałku.

- Super. Chodź, zrobię nam coś do jedzenia i zabieram cię z powrotem do łóżka. – otworzyłam szeroko oczy. On chciał znowu się kochać? Kurwa, skąd brał tyle energii? Chris po jednym numerku wysiadał. Kate! Przestań porównywać tego chłystka do boga seksu, który właśnie seksownie poruszał się po kuchni. Matt wyciągnął z lodówki jakieś produkty, a po niecałym kwadransie zajadaliśmy się pysznymi kanapkami, sałatką owocową i popijaliśmy to wspaniałym winem, siedząc na blacie kuchennej wyspy.

            Po skończonym posiłku, Matt wciągnął mnie na swoje biodra i zaniósł do sypialni. Postawił mnie na podłodze, zerwał ze mnie koszulkę ,stanął za mną i zaczął całować szyję. Odchyliłam głowę do tyłu, by miał lepszy dostęp i dłoń wsunęłam w bokserki, by sięgnąć do jego penisa. Chwyciłam go pewnie i zaczęłam pieścić, doprowadzając do stanu gotowości.

- Właśnie tak, maleńka… Robisz to idealnie… Nie przestawaj… Tak… Kate… Moja Kate…

- Tak ci dobrze? Mogę to robić tak długo, jak zechcesz… - przyśpieszyłam, ale Matt przerwał moje pieszczoty. Podszedł do komody, założył prezerwatywę i usiadł na łóżku, a mnie posadził na sobie tak, że siedziałam do niego plecami. Jego penis choć sporych rozmiarów, wpasował się we mnie idealnie… Położyłam dłonie na jego kolanach i zaczęłam się poruszać. Matt złapał mnie za biodra i pomagał utrzymywać coraz szybsze tempo.

- Długo nie dam rady, Kate… Jesteś w tym zbyt dobra, skarbie. – kiedy to wyjęczał, nagle przerwałam. Zrobiłam to celowo i z premedytacją.

- Co ty robisz? – Matt zapytał mnie zszokowany.

- Może chcesz odpocząć? – zapytałam robiąc niewinną minę. – Nie chcę, żebyś za szybko skończył skarbie.

- Mała, wiesz czym takie coś grozi?

- Nie… - nim zdążyłam coś dodać, już leżałam z twarzą wbitą w materac, a Matt pieprzył mnie od tyłu. Ostro. Tak jak tego chciałam. Nie bawił się w żaden romantyzm. Wchodził we mnie coraz mocniej, uderzał coraz szybciej.

- Będziesz się ze mną droczyć, to zerżnę cię tak, że wybiję ci z tej ślicznej główki takie pomysły.

- Będę… - wysapałam, pragnąc aby zerżnął mnie jeszcze mocniej.

- Zabijesz mnie… Ale spełnię twoje życzenie. – podciągnął moje biodra do góry zmuszając abym stanęła na czworaka i zaczął się we mnie wbijać jak w amoku. Moja cipka zaciskała się na jego penisie niczym pięść. Matt jęczał coraz głośniej, a ja mruczałam zadowolona. Kiedy poczułam gorąc zalewający moje ciało, Matt strzelił mnie w pośladek z całej siły i pchnął jeszcze kilka razy, aż sam doszedł krzycząc na cały dom moje imię. Zamknęłam oczy i osunęłam się na materac. Jedno było pewne: byłam zaspokojona na kilka godzin…

19 Lipca 2012, Czwartek

Matt

            Stałem w progu sypialni i patrzyłem na śpiącą Kate. Jej naga klatka piersiowa delikatnie unosiła się i opadała w sennym oddechu, blond włosy rozsypały się na atłasowej poduszce… Wyglądała jak anioł. Realny anioł, który nagle zjawił się w moim życiu, wywracając go do góry nogami. To co działo się tu minionej nocy… Myślałem, że nigdy do tego nie dojdzie. Bałem się, że znowu mi ucieknie, znajdzie jakiś pretekst, wymówkę… Już zacząłem się zastanawiać, czy na pewno jej się podobam. Na szczęście wczoraj mnie wyprowadziła z błędu. Boże, ta dziewczyna umiała się kochać jak żadna inna. Dawała z siebie tyle… w zamian sama biorąc niewiele. Chciałem jej pokazać, że może być jeszcze lepiej niż wtedy, na łodzi. Udowodnić, że tamta noc nie była dla mnie pomyłką

            Kate przeciągnęła się sennie i otworzyła oczy. Jej spojrzenie znalazło mnie, uśmiechnęła się delikatnie, a potem usiadła na łóżku krzywiąc się lekko i zasłoniła swoje piersi prześcieradłem.

- Boli cię? – zapytałem. Ostatni raz był naprawdę ostry. Chyba jeszcze nigdy żadnej laski tak nie pieprzyłem. Ale czemu tu się dziwić? Kate działała na mnie tak, że nie umiałem się opanować. Budził się we mnie prawdziwy jaskiniowiec.

- Troszkę. Ale to nic. – uśmiechnęła się do mnie, prowokacyjnie oblizując wargi, a mój kutas od razu stanął na baczność. - Która godzina?

- Dochodzi dziewiąta. – spojrzała na mnie i niczym z procy, wyskoczyła z łóżka, aby nago pobiec do łazienki. – Cholera, Matt! Mam rozprawę o dziesiątej trzydzieści!

- Zdążysz, skarbie! Zawiozę cię. Ode mnie masz bliżej do sądu. – położyłem się na łóżku, a z toalety dobiegł mnie szum prysznica.

- Wiem, ale miałam się jeszcze przebrać, do cholery! Wezmę taksówkę! Czemu mnie nie obudziłeś? - gadała jak nakręcona.

- Bo spałaś tak smacznie… I przestań marudzić, bo jeszcze przeciągnę twoje spóźnienie seksem pod prysznicem. – Kate stanęła w drzwiach łazienki. Mokra i wkurzona.

- Nie odważyłbyś się! – zaczęła się ubierać, przeczesała włosy małą szczotką, którą wyjęła z torebki, a usta przejechała błyszczykiem. – Do zobaczenia jutro!

- Jutro? A dzisiaj to już nie?

- Nie! Mam dziś masę pracy i pewnie skończę grubo po dwudziestej. Zobaczymy się jutro i jeśli nadal chcesz, spędzimy razem cały weekend.

- Zamorduję cię, mała. Jaja mi spuchną do jutra. Po tym, co wyprawialiśmy w nocy, ty mi każesz czekać do jutra? Oszaleję

- Ej! Bo pomyślę, że jesteś ze mną dla mojego ciała, a nie intelektu!

- A to jesteśmy razem? – zażartowałem, ale mina Kate od razu sprawiła że w myślach sam sobie skopałem tyłek. Shadows, myśl kurwa czasami, to nie boli! Wyskoczyłem z łóżka i przyciągnąłem Kate do siebie. - Przepraszam. Czasami najpierw mówię, a potem myślę. Oczywiście, że jesteśmy razem. Ty jesteś moja, a ja twój. Nie miej co do tego wątpliwości.

- Dobrze. Ale teraz naprawdę muszę uciekać. Jeśli chcesz, możemy zjeść razem lunch.

- O pierwszej? W twoim biurze?

- Może być.

- Nie zamawiaj nic. Przywiozę coś.

- Ok. Spadam. Do zobaczenia później. – Kate musnęła moje wargi w szybkim pocałunku i wybiegła z domu. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, złapałem telefon i wybrałem numer.

- Kwiaciarnia. Przy telefonie Mark, w czym mogę pomóc?

- Dzień dobry, chcę zamówić bukiet kwiatów z dostawą pod wskazany adres.

- Rozumiem…

Kate

            Wygrałam! Kolejna wygrana rozprawa na moje konto! Zmęczona z niewyspania, ale szczęśliwa, wróciłam do biura. Dochodziła trzynasta, byłam głodna i zastanawiałam się, co Matt przyniesie do jedzenia. Jego dzisiejszy żart lekko wyprowadził mnie z równowagi, ale też zaniepokoił. Wieczorem twierdził, że traktuje mnie poważnie… Sama nie wiedziałam, co roi się w jego głowie… Tak bardzo chciałam poznać jego myśli, uczucia… Jeśli oczywiście jakieś uczucia istniały…

            Pchnęłam drzwi do gabinetu i moim oczom ukazał się kosz pełen kwiatów. Był ogromny! Zatknięty między róże bilecik, aż prosił żeby przeczytać, co jest na nim napisane. Wyjęłam karteczkę z koperty i odczytałam wiadomość:

                                   Przepraszam, że jestem takim idiotą
                                                           Matt

- Gniewasz się? – na dźwięk głosu Matta, aż podskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam jak stoi w progu, trzymając w dłoni jedną różę.

- Nie… Nie musiałeś się wykosztowywać.

- Musiałem się upewnić, że między nami jest ok. – podszedł do mnie i wręczył mi pojedynczy kwiat, a następnie postawił na biurku swój plecak i zaczął wyjmować z niego jakieś pudełka. Gdy otworzył pierwsze, moim oczom ukazały się duszone polędwiczki w sosie grzybowym. Następne pudełko kryło w sobie ryż z warzywami, a kolejne różne surówki.

- Wino też masz?

- Nie. Moja pani adwokat nie będzie przyjmowała klientów po kilku głębszych. – uśmiechnął się do mnie zalotnie.

- Za to ja mam. Po jednym kieliszku jeszcze nikomu się nic nie stało. – podeszłam do oszklonej szafki i wyjęłam butelkę, oraz dwa kieliszki. Następnie sięgnęłam po telefon, wybrałam numer recepcji i rzuciłam do mojej asystentki: - Rosie, nie łącz mnie z nikim i nie wpuszczaj do mnie nikogo.

- Tak jest, panno Morisson. – przeniosłam wszystkie pudełka na stolik, przy którym zawsze jadaliśmy lunche z Pierrem, nalałam wino do kieliszków i powiedziałam:

- Za to, że umiesz przyznać się do błędu. – wzniosłam toast.

- Za to, że zdarza mi się być dupkiem. – Matt dodał swoją część, upiłam łyk i rzuciłam się na jedzenie.

            Lunch był pyszny… Najadłam się tak, że chyba do samego śniadania nie musiałabym nic jeść. Matt wyciągnął się na fotelu i przyglądał mi się uważnie.

- O co chodzi?

- O nic… Coś sobie wyobrażałem.

- Chyba wiem nawet co! – wyprostowałam się z zamiarem ucieczki, ale Shadows był szybszy. Przygwoździł mnie do fotela i klęknął między moimi udami.

- Założę się, że nigdy tego nie robiłaś w swoim własnym gabinecie.

- Niby z kim? Poza tym ja jestem porządną prawniczką i nie urządzam sobie orgietek w godzinach pracy.

- Skarbie, muszę cię troszkę zepsuć. – Matt wessał się moje usta i pobawił spodni oraz majtek. Wciąż mnie całując, wstał, wciągnął na swoje biodra i położył na biurku, z którego uprzednio zrzucił wszystkie dokumenty. Spojrzał na mnie, wyciągnął z kieszeni prezerwatywę, zsunął swoje spodnie i nałożył gumkę na swojego penisa. Zanim wszedł we mnie, chwyciłam jego męskość i delikatnie zaczęłam masować.

- W piątek, ta bestia znajdzie się w moich ustach!

- O niczym innym nie marzę, skarbie. Ale teraz ta bestia chce w ciebie wejść. – jeden ruch i był we mnie. Objęłam jego biodra nogami, Matt przygniótł mnie do biurka i zaczął się poruszać. – Boże… Jak mi tego brakowało…

- Kochaliśmy się kilka godzin temu…

- Dawno… Zbyt dawno…

- Szybciej, Matt… Zróbmy to szybko! – Matt podparł się rękami o biurko i całując moje usta, obrał zawrotne tempo. Jego biodra uderzały o moje, penis zatapiał się coraz głębiej, a ja przygryzłam jego wargę, by nie krzyknąć z rozkoszy. Gdy poczuł, że dochodzę, pchnął jeszcze trzy razy i sam zastygł w bezruchu…

            Zdążyliśmy oboje się ubrać, gdy usłyszałam gwałtowne pukanie do drzwi. Podeszłam by je otworzyć, a wtedy do gabinetu wpadł zziajany Jeff.

- Co się stało? Miałeś mieć wolne do końca tygodnia.

- Mój klient…

- Max? Co z nim? – spojrzałam spanikowana na Matta, ale ten już był przy mnie i obejmował ramieniem. Zupełnie jakby wyczuł coś złego…

- Dzwonili do mnie z więzienia. Powiesił się. – resztę słyszałam jakby zza szklanej ściany. Zobaczyłam przed sobą zmartwione oczy Matta i jak długa poleciałam do tyłu. Zemdlałam…
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz