Taylor Swift "Wildest dreams"
Spojrzałam w jego zielone oczy i
zrozumiałam że nic nie ugram. Matt nie pozwoliłby mi uciec. A i ja nie chciałam
już uciekać. Pragnęłam poddać się temu, co dla mnie przygotował. Chciałam zatracić
się z nim w bezbrzeżnej namiętności… Móc oddychać jego oddechem, czuć bicie
jego serca, tonąć w jego oczach… Matt zdjął moją bluzkę, rozpiął mój biustonosz
i sam zrzucił swoją koszulkę. Stanęłam na palcach i objęłam go w pasie, a po
chwili sama pocałowałam go pierwsza. Jego usta tak gorące, od razu przystąpiły
do ataku. Język wdarł się gwałtownie do środka i zaczął masować mój.
Całowaliśmy się dłuższą chwilę, aż nie wiedzieć kiedy, leżałam na łóżku. Matt
nie przerywając pocałunku, rozebrał mnie i siebie z resztek odzieży i ułożył
się między moimi udami, które ochoczo rozchyliłam dla niego. Dłońmi chwycił
moje, unieruchomił nad moją głową i ustami zaczął zjeżdżać w dół. Całował moją
szyję, lekko przygryzł miejsce, gdzie bił szaleńczo puls, po czym ruszył dalej.
Gdy dotarł do piersi, jakby go sam diabeł opętał. Całował raz jedną, raz drugą,
doprowadzając mnie do szaleństwa. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Gdy
otworzyłam oczy, cała sypialnia wirowała… Czułam, że jestem coraz bliżej… Nie
sądziłam że moje piersi są tak wrażliwe… Matt wyczyniał z nimi takie cuda, że
po chwili moje całe ciało zaczęło się naprężać i pokrywać kropelkami potu.
- Matt… Ja…
Zaraz dojdę… Błagam…
- I o to
chodzi mała, właśnie o to… Chcę zobaczyć jak ci dobrze. – ugryzł mnie lekko w
lewy sutek, po czym zassał w swoje usta, a gdy jęknęłam głośno, poczułam jak
włożył dwa palce w moją cipkę. To wystarczyło, bym odleciała. Zaczęłam wić się
po całym materacu, a Matt klęknął i nie wyjmując ze mnie palców, obserwował
zadowolony jak dochodzę…
Powrót na Ziemię zajął mi kilka
minut. Dyszałam zupełnie tak, jakbym przebiegła maraton. Matt w tym czasie
wyjął z komody opakowanie prezerwatyw, założył jedną na swojego penisa i usiadł
obok mnie, by po chwili chwycić moje wiotkie ciało i posadzić na sobie. Zanim
wszedł we mnie, dłońmi gładził moje biodra, brzuch, piersi, aż dotarł do szyi. Objął
mój kark jedną dłonią, drugą chwycił swojego penisa i patrząc mi w oczy, nabił
mnie na siebie.
- Moja Kate.
Jesteś moja.
- Tak… - nie
umiałam wydusić z siebie nic więcej. Wciąż byłam oszołomiona po przebytym
orgazmie, a Matt wybrał pozycję, która wymagała ode mnie energii. Podczas gdy
ja marzyłam o tym, żeby wciąż leżeć na łóżku. Jednak żądza wygrała. Ręką
oparłam się o wezgłowie łóżka, a drugą położyłam na biodrze Matta i wprawiłam
swoje ciało w ruch. Od razu złapaliśmy wspólny rytm. Matt poruszał swoimi
biodrami tak, że wchodził we mnie coraz głębiej, a ja unosiłam się góra, dół,
góra, dół…
- Tak,
skarbie… Właśnie tak… Boże, jesteś idealna… Szybciej, Kate… Ruszaj się
szybciej, maleńka…
- Jestem
blisko… Coraz… Bliżej… Tak, tak!! Dochodzę… Aaachhhh… - Matt przyśpieszył,
uderzał biodrami coraz mocniej, aż nagle zastygł i wydał z siebie przeciągły
jęk, zwiastujący jedno: doszedł. Czułam istny gorąc jego spermy, hamowany
jedynie przez cienki materiał prezerwatywy. Drżąc, opadłam na jego wytatuowaną
klatkę piersiową i próbowałam uspokoić oddech. Matt nie wychodząc ze mnie,
otulił nas satynowym prześcieradłem i pozwolił mi zasnąć…
Obudził mnie chłodny powiew wiatru.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą Matta, który leżąc na boku gładził
dłonią moje plecy. Wywołał tym rozkoszny dreszcz.
- Długo
spałam?
- Nie, jakąś
godzinkę. Jesteś głodna? Jest dopiero dwudziesta, możemy zjeść kolację.
- W sumie
mogłabym coś przegryźć. Od lunchu nic nie jadłam. – usiadłam i sięgnęłam po
jego koszulkę, która z racji rozmiaru, sięgała mi do ud. Majtkami nie
zawracałam sobie głowy. Odkąd otworzyłam oczy, miałam w niej jedynie sprośne
myśli, więc nic dziwnego, że poprawny ubiór był ostatnią rzeczą, o jakiej
myślałam. Matt założył jedynie bokserki i poszliśmy na dół do kuchni. Mogłam
wreszcie się jej przyjrzeć na spokojnie. Pomieszczenie było urządzone w
ciemnych barwach, podłoga miała jasne płytki. Na środku stała sporych rozmiarów
kuchenna wyspa. Na wspomnienie tego, co mogło się na niej wydarzyć kilka dni
wcześniej, uśmiechnęłam się i dotknęłam dłonią ciemnego blatu. Matt spojrzał na
mnie i się roześmiał.
- Czemu mi
wtedy uciekłaś? – spojrzałam na niego zmieszana.
- Nie wiem.
Przestraszyłam się.
- Mnie? To
już kolejny raz, kiedy mi uciekasz. Chyba powinienem zainwestować w dobre buty
do joggingu, żeby móc cię dogonić. – podszedł do mnie i położył dłonie na moich
biodrach, pieszcząc palcami skórę dotykając jej przez materiał t-shirta.
- Nie. –
czułam, że muszę mu wyjawić swoje uczucia. Najwyżej każe mi się ubrać i wezwie
mi taksówkę. – Przestraszyłam się tego, że zaczyna mi na tobie zależeć.
- Czy to coś
złego?
- Nie wiem.
Ty mi to powiedz, Matt. Kiedy spotkałam cię na wyspie, nie sądziłam że jeszcze
kiedykolwiek cię zobaczę. Uważałam to za przypadkowe spotkanie i takiej wersji
się trzymałam. Potem Tom wygrał casting na waszego perkusistę i zrozumiałam, że
będziemy się widywać częściej, niż byśmy chcieli. Nie szukałam romansu, ani miłości.
Po tym, co zrobił mi Chris, nie chciałam mieć do czynienia z żadnym facetem. Ty
jednak byłeś… sama nie wiem… inny? Wzbudzasz we mnie uczucia, jakich wcześniej
nie znałam. Dziś wiem, że mój związek z Chrisem był powierzchowny. Długo po nim
nie cierpiałam. Boję się, że ty sprawisz mi cierpienie i ból.
- Matt, nie
oszukujmy się. Zaraz skończycie nagrywać płytę, wyjedziesz w trasę i koniec.
Może zbytnio wybiegam w przyszłość, może planuję coś, czego ty w ogóle nie
bierzesz pod uwagę. Ja nawet nie wiem, kim dla ciebie jestem. Tanią rozrywką,
wyzwaniem, czy kimś więcej…
- Kate, nie
będę ściemniał. Nie jestem typem grzecznego chłopca. Nie chodzę w niedziele do
kościoła i nie mam zbyt dobrych manier. Ale czy to oznacza, że nie zasługuję na
taką kobietę, jak ty?
- Tego nie
powiedziałam! – oburzyłam się.
- Podobasz
mi się od tamtego popołudnia na wyspie. Wtedy też nie sądziłem, że jeszcze
kiedyś się spotkamy. A jednak! Spotkaliśmy się ponownie. Gdy Tom wygrał
casting, zrozumiałem że to moja jedyna szansa, żeby lepiej cię poznać i zbliżyć
się do ciebie. Ale przede wszystkim, gdy zobaczyłem jaka jesteś, zdałem sobie
sprawę, że chcę być lepszy. Że nie bawią mnie już jednonocne przygody z
fankami, ćpanie i chlanie do nieprzytomności. Sam siebie nie poznaję, to tak
jakby nowy Matt wszedł w moje ciało. Codziennie poznaję się na nowo, ale nie
chcę tego robić bez ciebie. Proszę, Kate… Zaufaj mi… Uwierz, że cię nie
skrzywdzę.
- Ufam ci,
Matt. Muszę tylko zrozumieć moje uczucia. Nauczyć się z nimi żyć. Tamtego
wieczoru w knajpie, wtedy gdy zobaczyłam Chrisa… Zrozumiałam, że nigdy go nie
kochałam. Zabolało mnie to co mi zrobił, ale chyba dlatego że uraził moją dumę
i zszargał opinię. Wyszłam na ślepą i naiwną, która nie widziała jakie rogi przyprawia
mi własna przyjaciółka i facet. Tak naprawdę, nie wiem czym jest prawdziwa miłość.
Lubię cię, nawet bardzo. Chcę spędzać z tobą czas, poznawać cię… Boję się
tylko, że to wszystko się skończy. A nie chcę mieć złamanego serca.
- Nie
skrzywdzę cię, obiecuję. Przyrzeknij tylko, że nie uciekniesz mi rano.
- A może
weźmiesz sobie wolne? Proszę… Moglibyśmy spędzić razem cały dzień.
- Jeszcze
nie raz spędzimy dzień, noc. Muszę pracować. Muszę zajmować się kancelarią.
Poza tym to moja pasja.
- No dobrze.
Ale odwiozę cię rano do domu żebyś się przebrała, a potem do pracy i sam pojadę
do studia.
- Dziękuję.
Jeśli chcesz, mogę przyjechać do ciebie w piątek i zostać do poniedziałku.
- Super.
Chodź, zrobię nam coś do jedzenia i zabieram cię z powrotem do łóżka. –
otworzyłam szeroko oczy. On chciał znowu się kochać? Kurwa, skąd brał tyle
energii? Chris po jednym numerku wysiadał. Kate! Przestań porównywać tego
chłystka do boga seksu, który właśnie seksownie poruszał się po kuchni. Matt
wyciągnął z lodówki jakieś produkty, a po niecałym kwadransie zajadaliśmy się
pysznymi kanapkami, sałatką owocową i popijaliśmy to wspaniałym winem, siedząc
na blacie kuchennej wyspy.
Po skończonym posiłku, Matt wciągnął
mnie na swoje biodra i zaniósł do sypialni. Postawił mnie na podłodze, zerwał
ze mnie koszulkę ,stanął za mną i zaczął całować szyję. Odchyliłam głowę do
tyłu, by miał lepszy dostęp i dłoń wsunęłam w bokserki, by sięgnąć do jego
penisa. Chwyciłam go pewnie i zaczęłam pieścić, doprowadzając do stanu
gotowości.
- Właśnie
tak, maleńka… Robisz to idealnie… Nie przestawaj… Tak… Kate… Moja Kate…
- Tak ci
dobrze? Mogę to robić tak długo, jak zechcesz… - przyśpieszyłam, ale Matt
przerwał moje pieszczoty. Podszedł do komody, założył prezerwatywę i usiadł na
łóżku, a mnie posadził na sobie tak, że siedziałam do niego plecami. Jego penis
choć sporych rozmiarów, wpasował się we mnie idealnie… Położyłam dłonie na jego
kolanach i zaczęłam się poruszać. Matt złapał mnie za biodra i pomagał
utrzymywać coraz szybsze tempo.
- Długo nie
dam rady, Kate… Jesteś w tym zbyt dobra, skarbie. – kiedy to wyjęczał, nagle
przerwałam. Zrobiłam to celowo i z premedytacją.
- Co ty
robisz? – Matt zapytał mnie zszokowany.
- Może chcesz
odpocząć? – zapytałam robiąc niewinną minę. – Nie chcę, żebyś za szybko
skończył skarbie.
- Mała,
wiesz czym takie coś grozi?
- Nie… - nim
zdążyłam coś dodać, już leżałam z twarzą wbitą w materac, a Matt pieprzył mnie
od tyłu. Ostro. Tak jak tego chciałam. Nie bawił się w żaden romantyzm.
Wchodził we mnie coraz mocniej, uderzał coraz szybciej.
- Będziesz
się ze mną droczyć, to zerżnę cię tak, że wybiję ci z tej ślicznej główki takie
pomysły.
- Będę… -
wysapałam, pragnąc aby zerżnął mnie jeszcze mocniej.
- Zabijesz
mnie… Ale spełnię twoje życzenie. – podciągnął moje biodra do góry zmuszając
abym stanęła na czworaka i zaczął się we mnie wbijać jak w amoku. Moja cipka
zaciskała się na jego penisie niczym pięść. Matt jęczał coraz głośniej, a ja
mruczałam zadowolona. Kiedy poczułam gorąc zalewający moje ciało, Matt strzelił
mnie w pośladek z całej siły i pchnął jeszcze kilka razy, aż sam doszedł
krzycząc na cały dom moje imię. Zamknęłam oczy i osunęłam się na materac. Jedno
było pewne: byłam zaspokojona na kilka godzin…
19 Lipca 2012, Czwartek
Matt
Stałem
w progu sypialni i patrzyłem
na śpiącą
Kate. Jej naga klatka piersiowa delikatnie unosiła
się
i opadała
w sennym oddechu, blond włosy
rozsypały
się
na atłasowej
poduszce… Wyglądała jak anioł. Realny anioł, który nagle zjawił się
w moim życiu,
wywracając
go do góry nogami. To co działo
się
tu minionej nocy… Myślałem, że
nigdy do tego nie dojdzie. Bałem
się,
że
znowu mi ucieknie, znajdzie jakiś
pretekst, wymówkę…
Już
zacząłem
się
zastanawiać,
czy na pewno jej się
podobam. Na szczęście
wczoraj mnie wyprowadziła
z błędu.
Boże,
ta dziewczyna umiała
się
kochać
jak żadna
inna. Dawała
z siebie tyle… w zamian sama biorąc
niewiele. Chciałem
jej pokazać,
że
może
być
jeszcze lepiej niż
wtedy, na łodzi.
Udowodnić,
że
tamta noc nie była
dla mnie pomyłką…
Kate
przeciągnęła się
sennie i otworzyła
oczy. Jej spojrzenie znalazło
mnie, uśmiechnęła się
delikatnie, a potem usiadła
na łóżku krzywiąc się
lekko i zasłoniła swoje piersi prześcieradłem.
- Boli cię? – zapytałem. Ostatni raz był naprawdę
ostry. Chyba jeszcze nigdy żadnej
laski tak nie pieprzyłem.
Ale czemu tu się
dziwić?
Kate działała na mnie tak, że nie umiałem się
opanować.
Budził
się
we mnie prawdziwy jaskiniowiec.
- Troszkę.
Ale to nic. – uśmiechnęła się
do mnie, prowokacyjnie oblizując
wargi, a mój kutas od razu stanął
na baczność.
- Która godzina?
- Dochodzi dziewiąta. – spojrzała na mnie i niczym z procy, wyskoczyła z łóżka, aby nago pobiec do łazienki. – Cholera, Matt! Mam rozprawę o dziesiątej trzydzieści!
- Zdążysz,
skarbie! Zawiozę
cię.
Ode mnie masz bliżej
do sądu.
– położyłem
się
na łóżku, a z toalety dobiegł mnie szum prysznica.
- Wiem, ale miałam się
jeszcze przebrać,
do cholery! Wezmę
taksówkę!
Czemu mnie nie obudziłeś? - gadała
jak nakręcona.
- Bo spałaś tak smacznie… I przestań marudzić,
bo jeszcze przeciągnę twoje spóźnienie seksem pod prysznicem. – Kate
stanęła
w drzwiach łazienki.
Mokra i wkurzona.
- Nie odważyłbyś się!
– zaczęła
się
ubierać,
przeczesała
włosy
małą
szczotką,
którą
wyjęła
z torebki, a usta przejechała
błyszczykiem.
– Do zobaczenia jutro!
- Jutro? A dzisiaj to już nie?
- Nie! Mam dziś masę
pracy i pewnie skończę grubo po dwudziestej. Zobaczymy się jutro i jeśli nadal chcesz, spędzimy razem cały weekend.
- Zamorduję cię,
mała.
Jaja mi spuchną
do jutra. Po tym, co wyprawialiśmy
w nocy, ty mi każesz
czekać
do jutra? Oszaleję…
- Ej! Bo pomyślę,
że
jesteś
ze mną
dla mojego ciała,
a nie intelektu!
- A to jesteśmy razem? – zażartowałem,
ale mina Kate od razu sprawiła
że
w myślach
sam sobie skopałem
tyłek.
Shadows, myśl
kurwa czasami, to nie boli! Wyskoczyłem
z łóżka i przyciągnąłem
Kate do siebie. - Przepraszam. Czasami najpierw mówię, a potem myślę.
Oczywiście,
że
jesteśmy
razem. Ty jesteś
moja, a ja twój. Nie miej co do tego wątpliwości.
- Dobrze. Ale teraz naprawdę muszę
uciekać.
Jeśli
chcesz, możemy
zjeść
razem lunch.
- O pierwszej? W twoim biurze?
- Może
być.
- Nie zamawiaj nic. Przywiozę coś.
- Ok. Spadam. Do zobaczenia później. – Kate musnęła moje wargi w szybkim pocałunku i wybiegła z domu. Gdy tylko zamknęły się
za nią
drzwi, złapałem telefon i wybrałem numer.
- Kwiaciarnia. Przy telefonie Mark, w
czym mogę
pomóc?
- Dzień
dobry, chcę
zamówić
bukiet kwiatów z dostawą
pod wskazany adres.
- Rozumiem…
Kate
Wygrałam!
Kolejna wygrana rozprawa na moje konto! Zmęczona z niewyspania, ale szczęśliwa,
wróciłam do biura. Dochodziła trzynasta, byłam głodna i zastanawiałam się, co
Matt przyniesie do jedzenia. Jego dzisiejszy żart lekko wyprowadził mnie z
równowagi, ale też zaniepokoił. Wieczorem twierdził, że traktuje mnie poważnie…
Sama nie wiedziałam, co roi się w jego głowie… Tak bardzo chciałam poznać jego
myśli, uczucia… Jeśli oczywiście jakieś uczucia istniały…
Pchnęłam
drzwi do gabinetu i moim oczom ukazał się kosz pełen kwiatów. Był ogromny!
Zatknięty między róże bilecik, aż prosił żeby przeczytać, co jest na nim
napisane. Wyjęłam karteczkę z koperty i odczytałam wiadomość:
Przepraszam,
że jestem takim idiotą
Matt
- Gniewasz się? – na dźwięk głosu
Matta, aż podskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam jak stoi w progu, trzymając
w dłoni jedną różę.
- Nie… Nie musiałeś się wykosztowywać.
- Musiałem się upewnić, że między nami
jest ok. – podszedł do mnie i wręczył mi pojedynczy kwiat, a następnie postawił
na biurku swój plecak i zaczął wyjmować z niego jakieś pudełka. Gdy otworzył
pierwsze, moim oczom ukazały się duszone polędwiczki w sosie grzybowym.
Następne pudełko kryło w sobie ryż z warzywami, a kolejne różne surówki.
- Nie. Moja pani adwokat nie będzie
przyjmowała klientów po kilku głębszych. – uśmiechnął się do mnie zalotnie.
- Za to ja mam. Po jednym kieliszku
jeszcze nikomu się nic nie stało. – podeszłam do oszklonej szafki i wyjęłam
butelkę, oraz dwa kieliszki. Następnie sięgnęłam po telefon, wybrałam numer
recepcji i rzuciłam do mojej asystentki: - Rosie, nie łącz mnie z nikim i nie
wpuszczaj do mnie nikogo.
- Tak jest, panno Morisson. –
przeniosłam wszystkie pudełka na stolik, przy którym zawsze jadaliśmy lunche z
Pierrem, nalałam wino do kieliszków i powiedziałam:
- Za to, że umiesz przyznać się do
błędu. – wzniosłam toast.
- Za to, że zdarza mi się być dupkiem.
– Matt dodał swoją część, upiłam łyk i rzuciłam się na jedzenie.
Lunch
był pyszny… Najadłam się tak, że chyba do samego śniadania nie musiałabym nic
jeść. Matt wyciągnął się na fotelu i przyglądał mi się uważnie.
- O co chodzi?
- O nic… Coś sobie wyobrażałem.
- Chyba wiem nawet co! – wyprostowałam
się z zamiarem ucieczki, ale Shadows był szybszy. Przygwoździł mnie do fotela i
klęknął między moimi udami.
- Założę się, że nigdy tego nie
robiłaś w swoim własnym gabinecie.
- Niby z kim? Poza tym ja jestem
porządną prawniczką i nie urządzam sobie orgietek w godzinach pracy.
- Skarbie, muszę cię troszkę zepsuć. –
Matt wessał się moje usta i pobawił spodni oraz majtek. Wciąż mnie całując,
wstał, wciągnął na swoje biodra i położył na biurku, z którego uprzednio
zrzucił wszystkie dokumenty. Spojrzał na mnie, wyciągnął z kieszeni
prezerwatywę, zsunął swoje spodnie i nałożył gumkę na swojego penisa. Zanim
wszedł we mnie, chwyciłam jego męskość i delikatnie zaczęłam masować.
- W piątek, ta bestia znajdzie się w
moich ustach!
- O niczym innym nie marzę, skarbie.
Ale teraz ta bestia chce w ciebie wejść. – jeden ruch i był we mnie. Objęłam
jego biodra nogami, Matt przygniótł mnie do biurka i zaczął się poruszać. –
Boże… Jak mi tego brakowało…
- Dawno… Zbyt dawno…
- Szybciej, Matt… Zróbmy to szybko! –
Matt podparł się rękami o biurko i całując moje usta, obrał zawrotne tempo.
Jego biodra uderzały o moje, penis zatapiał się coraz głębiej, a ja przygryzłam
jego wargę, by nie krzyknąć z rozkoszy. Gdy poczuł, że dochodzę, pchnął jeszcze
trzy razy i sam zastygł w bezruchu…
Zdążyliśmy
oboje się ubrać, gdy usłyszałam gwałtowne pukanie do drzwi. Podeszłam by je
otworzyć, a wtedy do gabinetu wpadł zziajany Jeff.
- Co się stało? Miałeś mieć wolne do
końca tygodnia.
- Mój klient…
- Max? Co z nim? – spojrzałam
spanikowana na Matta, ale ten już był przy mnie i obejmował ramieniem. Zupełnie
jakby wyczuł coś złego…
- Dzwonili do mnie z więzienia.
Powiesił się. – resztę słyszałam jakby zza szklanej ściany. Zobaczyłam przed
sobą zmartwione oczy Matta i jak długa poleciałam do tyłu. Zemdlałam…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz