sobota, 28 maja 2016

Odcinek 30



                                                    Avenged Sevenfold "Seize the day"

24 Września 2012, Poniedziałek

            Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy. W poniedziałek z samego rana zostawiłam śpiącego Matta w mojej sypialni i pognałam do biura. W kuchni natknęłam się na Toma i Val, która w jego koszulce raczyła się poranną kawą. Razem wyglądali naprawdę uroczo. Gdy tylko weszłam do kancelarii, dostałam sms od Matta z pytaniem, czy przyjadę do wytwórni na spotkanie z Larrym. Sprawdziłam w kalendarzu spotkania na najbliższych kilka godzin i odpisałam, że bardzo chętnie. Obawiałam się tego, co tam usłyszę, ale obiecałam sobie że nie będę rozpaczać. W końcu wyjazd w trasę był nieunikniony. Pocieszałam się tym, że może czas szybko zleci, a zajęta sprawami w kancelarii nie będę się zamartwiać i tęsknić…

            Tuż po dwunastej do mojego gabinetu weszła Rosie niosąc ze sobą akta.

- Panno Morisson, na linii mam pana Rosenberga. Twierdzi, że panią zna i to sprawa nie cierpiąca zwłoki. Mam przełączyć? – położyła na biurku teczki i spojrzała na mnie wyczekująco. Dwight Rosenberg był przyjacielem moich rodziców. Mieszkał w Nowym Jorku i był chirurgiem. Jego renoma była ogromna, wiele gwiazd sportu leczyło się u niego, nie jedną osobę postawił na nogi. Nawet moją złamaną nogę poskładał do kupy, gdy wywaliłam się kilka lat temu na nartach w Aspen. Nie widziałam go od czasu pogrzebu…

- Oczywiście. – Rosie wróciła do siebie, a ja po chwili odebrałam połączenie. – Witam, panie Rosenberg! Jak się pan miewa?

- Kate, jak dobrze cię słyszeć. Kochanie, mam kłopoty i tylko ty mi możesz pomóc.

- Oczywiście. Co takiego się stało?

- Do sądu wpłynęło oskarżenie o błąd w sztuce lekarskiej. Że to niby moja wina… Zupełnie nie wiem co robić…

- Panie Rosenberg, proszę się uspokoić. Wszystko będzie dobrze. Na kiedy została wyznaczona rozprawa?

- Za dwa miesiące. Może mogłabyś mi kogoś polecić? Nigdy nie byłem w takiej sytuacji…

- Panie Rosenberg, zajmę się tym. Zrobimy tak: przylecę do Nowego Jorku w piątek wieczorem i zostanę na weekend. Wtedy wszystko pan mi opowie. A ja zorientuję się w sytuacji i postanowimy co dalej. Bardzo proszę, żeby pan się nie denerwował. Zrobię wszystko, żeby panu pomóc. Proszę uściskać żonę i pozdrowić Chase’a.

- Naturalnie. Dziękuję ci Kate. Wiem, że California to nie Nowy Jork, ale naprawdę nie wiedziałem co robić.

- Nie ma sprawy. Widzimy się w piątek. Do zobaczenia, panie Rosenberg.

- Do zobaczenia, Kate. – rozłączyłam się, obróciłam na fotelu i spojrzałam przez okno. Dwight był przyjacielem rodziców praktycznie od zawsze. Tata i on chodzili razem do szkoły, a po ukończeniu college’u, Dwight przeniósł się z rodzicami do Nowego Jorku gdzie ukończył medycynę z wyróżnieniem, tam poznał żonę, otworzył prywatną klinikę, a Chase urodził się dwa lata przede mną. Wieki go nie widziałam. Czasami odwiedzał nas razem z rodzicami, a wtedy łaziliśmy po Huntington do rana, śmiejąc się i rozmawiając dosłownie o wszystkim. Wracając jednak do sprawy Dwight’a… Postanowiłam, że mu pomogę. On kiedyś pomógł moim rodzicom, gdy ci chcieli otworzyć kancelarię. Pożyczył im pieniądze na start i nie nalegał na zwrot gdy firma powoli się rozkręcała…

            Skończyłam spotkanie na mieście, wsiadłam do auta i po niecałym kwadransie parkowałam pod wytwórnią płytową, gdzie chłopaki mieli spotkanie z Larrym. Weszłam do budynku, recepcjonistka wskazała mi drogę do odpowiedniego pokoju i skierowałam się w tym kierunku, pełna obaw tego, co przygotował dla nas Larry. Matt czekał na mnie na korytarzu obok wejścia do pokoju. Dał mi buziaka na przywitanie i weszliśmy do środka. Usiedliśmy na kanapie, Matt objął mnie ramieniem i po chwili chłopaki oraz Larry dołączyli do nas.

- No, panowie! Mam już plan całej trasy. Będziecie zadowoleni. – Larry uśmiechnął się i dałabym rękę uciąć, że w głowie już liczył dolary, które zarobi na chłopakach.

- Mam nadzieję, że zaczynamy od Stanów? Tak jak się umawialiśmy? – Matt zapytał go, przyciągając mnie bliżej siebie.

- Wziąłem pod uwagę waszą prośbę, Matt. Ale razem z ludźmi z wytwórni doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie jeśli zaczniemy od Kanady. Może i blisko, ale niestety muszę wam wybić z głów wyjazdy do domu między koncertami. To ogromna trasa, promocje, udziały w festiwalach, do tego próby... Nie możemy sobie pozwolić na niespodziewane wypadki. Musicie być na miejscu. Przykro mi.

- Wiedziałem kurwa, że wylezie z ciebie materialista! Jak długo będziemy w Kanadzie? – Matt był naprawdę wkurwiony. Dłoń, którą trzymał na moim udzie, zacisnął tak że aż poczułam ból.

- Wyjeżdżamy trzynastego października. Piętnastego jest pierwszy koncert, a ostatni piątego listopada. Potem macie dwa tygodnie przerwy i uderzamy na Europę. Ostatni koncert przed świętami będzie dwudziestego grudnia i kontynuujemy po Nowym Roku. Moja asystentka zaraz rozda wam wszystkie dane. Jakieś pytania? – Matt wbił w menadżera mordercze spojrzenie, ale uspokoiłam go chwytając jego dłoń w swoje.

- Ja nie mam żadnych. Ale wiedz, że to kurwa najbardziej pojebany pomysł.

- Matt, z całym szacunkiem… Ja nie mogę się kierować twoimi miłostkami. Kate musi zrozumieć, że masz swoje obowiązki. Jeśli coś ci nie pasuje, zawsze możesz odejść.

- Matt zrozumiał cię doskonale. Nie ma nic do dodania. Jeśli to wszystko, pozwolisz że wyjdziemy? Musimy się sobą nacieszyć, zanim nas rozdzielisz na długi czas, krwiopijco. – zerwałam się z kanapy i poprawiłam spódniczkę. Wymaszerowałam z pokoju, a Matt wystrzelił zaraz za mną. Na odchodne usłyszałam tylko brawa, które chłopaki zaczęli bić.

- Ja pierdolę… Kate, tak strasznie mi przykro. Nie sądziłem że tak to wszystko zagmatwa. Menda jedna! Jak ja go nienawidzę!

- Ja też cię dobiję, Matt. Muszę wyjechać na weekend.

- Dokąd? – Shadows zrobił przerażoną minę.

- Do Nowego Jorku. Przyjaciel moich rodziców ma kłopoty i poprosił, żebym mu pomogła.

- To na Wschodnim Wybrzeżu już nie ma adwokatów?

- Matt, to jest przyjaciel rodziny. Nie mogłam odmówić. Zresztą nie chciałam. Facet jest chirurgiem znanym na całe wybrzeże. Jeśli wygram tą sprawę, podniosę sobie prestiż. Muszę pracować i chcę. Nie zachowuj się jak rozkapryszone dziecko. Przecież wrócę. To tylko trzy dni. A do piętnastego mamy jeszcze trochę czasu.

- Nie wiem skąd u ciebie taki spokój. Mnie aż kurwa nosi. Mam ochotę tam wrócić i zajebać Larry’emu.

- Ale tego nie zrobisz. Prawda?

- Nie zrobię. Chodź, pójdziemy się napić. Muszę się zrelaksować.

            No i się zrelaksował. Oboje się upiliśmy do takiego stanu, że do domu wracaliśmy chwiejnym krokiem. Gdy tylko weszliśmy do mojego mieszkania, Matt walnął się na kanapę i odchylił głowę do tyłu, zamykając oczy.

- Wiesz czego mi do szczęścia brakuje? – wybełkotał niewyraźnie. Ja wcale nie byłam lepsza. Język mi się plątał i miałam trudności z wyrażeniem opinii.

- No czego? – kołysząc biodrami podeszłam do Matta i klęknęłam między jego udami, rozpinając mu rozporek.

- Żebyś mi obciągnęła. – spojrzał na mnie tak, jakby z jednej strony wstydził się tego, co powiedział. Z drugiej strony w oczach zapłonął mu ogień. Widać było, że był bardzo napalony.

- Nieco bezpośredni jesteś, ale co tam… - ściągnęłam jego dżinsy i zsunęłam bokserki. Twardy penis aż prosił się o porządne ssanie. Położyłam dłonie na udach Matta i natychmiast wzięłam się do pracy. Zassałam usta na główce fiuta i polizałam kilka razy, a Matt pogładził mnie po policzku i przygryzł wargę.

- Włóż go do ust… O tak… Idealnie. – zrobiłam o co poprosił, a on zamknął oczy i zaczął głębiej oddychać. Zaczęłam ssać go coraz namiętniej, co chwilę liżąc na całej długości, a dłońmi ugniatałam pełne jądra. Matt dyszał coraz głośniej i wiedziałam, że jak przyśpieszę, to dojdzie. Bardzo chciałam znowu poczuć jego smak. Zacisnęłam dłoń na jego penisie i masując go z góry na dół, zaczęłam mocniej ssać i lizać koronę. Matt położył dłonie na moich ramionach, wygiął ciało do tyłu i jęknął: - Tak, maleńka… Ssij go… Głębiej, Kate… Głębiej… O kurwa!! Dochodzę, aachhh… - gorąca sperma zalewała moje usta, a ja spijałam każdą kroplę. Matt smakował pierwszorzędnie. Po wszystkim, usiadłam na podłodze i uśmiechnęłam się do niego. Sanders nie czekał na zaproszenie. Jednym ruchem ręki pozbawił mnie dolnej części garderoby, wsunął we mnie palce i po upewnieniu się, że jestem dość wilgotna, wszedł we mnie wciąż twardym penisem. Wchodził we mnie coraz mocniej, uderzając w moje biodra, a ja odwzajemniałam każde pchnięcie. Pieprzyliśmy się jak nienasyceni. Matt wyczyniał z moim ciałem takie cuda… Wciąż było mi mało. Jęczałam głośno, mając gdzieś sąsiadów z bloku, i to że Tom mógł wrócić w każdej chwili. W tamtym momencie kompletnie się zatraciłam…

            Ocknęłam się w środku nocy na dywanie w salonie. Matt leżał obok mnie. Oboje byliśmy nadzy od pasa w dół, więc szybko go obudziłam i pogoniłam do sypialni. Wciąż czułam skutki picia alkoholu i bałam się, że do rana nie wytrzeźwieję… A tego jeszcze nie było, żebym pijana lub na kacu poszła do pracy. Musiałam wytrzeźwieć. Poszłam pod zimny prysznic, po czym zrobiłam sobie gorącej herbaty, zażyłam dwie tabletki na ból głowy i wróciłam do łóżka. Gdy zamykałam oczy, dochodziła piąta nad ranem. Przede mną były tylko dwie godziny snu, zanim zadzwoniłby budzik…

28 Września 2012, Piątek

            Wylądowałam w Nowym Jorku po osiemnastej. Matt odprowadził mnie na samolot i obiecał, że przez cały weekend będzie siedział w studiu i dogrywał piosenki, żeby za bardzo za mną nie tęsknić. Wariat. Na lotnisku kręciło się mnóstwo ludzi, zaczęłam się więc rozglądać za informacją o postoju taksówek, żeby jak najszybciej dojechać do domu Resenberga. Nagle w tłumie ludzi oczekujących na swoich bliskich, zobaczyłam młodego człowieka trzymającego tabliczkę z moim imieniem i nazwiskiem. Podeszłam bliżej i zapytałam:

- Chase? To ty?

- Cześć, Kate! Kopę lat! – Chase uśmiechnął się do mnie, schował tabliczkę do teczki i uścisnął mnie na przywitanie. Następnie chwycił moją niewielką walizkę i ruszyliśmy na parking.

- No, trochę minęło. Co słychać?

- Wszystko po staremu. Skończyłem studia, jestem stomatologiem, mam swoją klinikę w tym samym budynku co ojciec… A co u ciebie? Pewnie jako pani prawnik masz masę pracy, co?

- Nie narzekam. Choć bywają dni, że marzę o urlopie.

- Dziękuję, że przyjechałaś. Ojciec kompletnie się załamał. Tyle lat ciężkiej pracy… A w ciągu kilku dni wszystko może się zawalić.

- Postaram się pomóc. To miłe, że zwrócił się właśnie do mnie.

- Nigdy nie musieliśmy korzystać z pomocy adwokatów, więc tata uznał że mogłabyś kogoś polecić. Nie sądził, że sama będziesz chciała go bronić.

- Nie wyobrażałam sobie, że miałabym go zostawić w potrzebie. Tyle razy pomagał rodzicom… - nim się zorientowałam, jechaliśmy w stronę obrzeży Nowego Jorku, gdzie Rosenbergowie mieli duży dom, a obie kliniki mieściły się tuż obok. Po niecałej godzinie od wyjazdu z lotniska, dotarliśmy na miejsce. Dom Dwighta i jego żony był zbudowany z czerwonej cegły, białe ramy okienne przyjemnie się kontrastowały z czerwienią. Przed domem znajdował się spory ogród, kilka drzew… Typowy dom, dla szczęśliwej i kochającej się rodziny. Od razu pomyślałam o Shadsie i o mnie. Kiedyś pewnie nadejdzie czas, że będziemy musieli porozmawiać o przyszłości i o tym, czy zamieszkamy razem. O ile po powrocie z trasy, wciąż będziemy pragnąć siebie tak, jak teraz…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz