10 Września 2012,
Poniedziałek
Zeszły tydzień zleciał mi na
spotkaniach w kancelarii, miałam też dwie sprawy w sądzie. Jedną wygrałam,
drugą przegrałam. Wkurwiłam się jak cholera i odwołałam randkę z Mattem. Nie
chciałam, żeby moje zawodowe niepowodzenia kładły cień na związek, który
dopiero co przeszedł pierwszy, poważny kryzys. Matt przez ostatnie dni dzwonił
do mnie codziennie, albo wpadał znienacka. Pomimo tego, że oboje byliśmy szczęśliwi,
czuliśmy że wisi nad nami wizja rozłąki. Po ostatni spotkaniu z Larrym, Matt
zadzwonił do mnie nieco przygaszony. Zespół miał już komplet piosenek na płytę,
to oznaczało że będą pracować w studiu codziennie. Potem promocja, wyznaczenie
dat i miejsc, które odwiedzą i rozstanie…
- Panno
Morrison? Czy pani mnie słyszy? – głos Rosie wyrwał mnie z zadumy.
-
Przepraszam, Rosie. Nie mogę się dziś skupić. Co mówiłaś?
-
Omawiałyśmy obecny tydzień. Mówiłam, że jutro o ósmej rano ma pani sprawę w
sądzie, potem kolejną o dwunastej, a w kancelarii umówiłam dwóch nowych
klientów. Na piętnastą i szesnastą trzydzieści. – zanotowałam w kalendarzu
wszystko co mówiła moja asystentka, po czym zamknęłam go i odłożyłam na bok.
- Dobrze.
Dziękuję, Rosie. Na dziś to wszystko. Możesz iść do domu. Ja zamknę.
- Dziękuję,
panno Morrison. – obróciłam się na fotelu i zapatrzyłam w widok za oknem.
Czekał mnie jutro ciężki dzień, ale kochałam to co robiłam. Postanowiłam, że
jak Matt wyjedzie w trasę, będę pracować od rana do wieczora, żeby tylko nie
myśleć i nie tęsknić. Inaczej dostałabym obłędu…
- Panno
Morrison, czy pani jeszcze przyjmuje? – niski głos Matta sprawił, że aż
podskoczyłam na krześle. Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam.
- Dla pana
zawsze znajdę czas, panie Sanders. – Matt kucnął przede mną i pocałował w usta.
- Wyglądałaś
na zamyśloną. Co takiego zajmuje twój seksowny rozumek?
- Ty. Od
kilku tygodni tylko ty, Matt.
- I?
Wymyśliłaś coś ciekawego?
- Myślałam o
trasie, o tym że wyjedziesz, że nie będziemy się widywać…
- Zawsze
możesz jechać ze mną.
- Matt…
Wiesz, że nie mogę. Ktoś musi się zajmować kancelarią, lubię to robić, to mój
zawód… Poza tym nie chcę być na twoim utrzymaniu.
- Kochanie,
do niczego cię nie zmuszę. Już mi pokazałaś, że jesteś uparta i niezależna.
Postaram się przylatywać do domu co jakiś czas i wtedy nawet siłą mnie od
siebie nie przegonisz.
- Może to
dziwne, ale…
- Co
takiego?
- Jeszcze
nie wyjechałeś, a ja już tęsknię… - spuściłam wzrok i wbiłam go w podłogę. Matt
dotknął mojego policzka i zmusił abym spojrzała na niego.
- Zabieram
cię stąd. Skończyłaś już?
- Tak,
właściwie tak. Jutro mam cały dzień zawalony, więc raczej się nie zobaczymy.
Ale dziś poświęcę ci cały swój wolny czas.
- Pojedziemy
do ciebie, żebyś wzięła ubranie na zmianę do pracy i zabieram cię do siebie. –
chwyciłam torebkę, pogasiłam światła, zamknęłam kancelarię i wyszliśmy na
zewnątrz.
Autem Matta pojechaliśmy do mnie,
skąd zabrałam ubrania na kolejny dzień, przebrałam się w jeansy, koszulkę i
wygodniejsze buty, a potem Matt wpadł na pomysł, żeby wpaść do Briana na
drinka. Nie miałam nic przeciwko temu. Lubiłam Gatesa i chciałam poznać
Michelle. Jeśli charakterem była choć trochę podobna do Valary, to miałyśmy
szansę na nić porozumienia…
- Wchodźcie!
Już myślałam, że nie przyjedziecie. – Brian przywitał nas w salonie, w którym
przygaszone światła tworzyły nastrojowy klimat. W oddali dało się słyszeć jakąś
nieznaną mi rockową balladę. Po kilku minutach do salonu weszła Michelle.
Ubrana w ultrakrótką sukienkę w kolorze złota, wyglądała jakby szła na jakąś
galę. Przywitała się ze mną, Matt nas sobie przedstawił i usiedliśmy na sofie.
– Kate, uparta jak oślica! Wiedziałem, że w końcu się pogodzicie.
- No dobra,
już nie przypisuj sobie wszystkich zasług co do tego pogodzenia. To do nas
należało ostatnie zdanie. – pokazałam język Brianowi i upiłam łyk pysznego
drinka, który dał mi Matt.
- No to
teraz pewnie się martwisz tym, że wyjedziemy w trasę…
- Nie skaczę
do sufitu, jeśli o to ci chodzi. To będzie dobra próba dla nas. Będziemy mogli
się przekonać, czy to co nas łączy jest serio… - Matt ścisnął moją dłoń i
spojrzał na mnie zdziwiony.
- Że niby
jestem z tobą dla żartu?!
- Oj nie to
miałam na myśli. Po prostu sprawdzimy, czy dojrzeliśmy oboje do takiej rozłąki.
- Mała, nie
dobijaj mnie! Ja na samą myśl o wyjeździe, dostaję gęsiej skórki! – Brian
ryknął śmiechem, gdy to usłyszał.
- To namów
Kate, żeby jechała z tobą. Jeśli nie na całą trasę, to chociaż na amerykańską
część. Michelle długo nie dała się namawiać. Poza tym zawsze możesz porozmawiać
z Larrym, żeby trasę ułożył tak, by w pierwszej kolejności jeździć po Stanach.
A dalsze kraje na końcu.
- A żebyś
wiedział, że z nim pogadam. I to już jutro! O której się spotykamy w studiu?
- O
dziesiątej rano.
- Spoko.
Reszta wieczoru upłynęła na
rozmowach chłopaków o płycie i o tym, czego oczekują w trakcie trasy.
Zastanawialiśmy się jak długo ona potrwa, gdzie odbędą się koncerty… Michelle
niewiele się odzywała. Cały czas jednak gapiła się na Matta. Mimo, ze Briana
trzymała za rękę, to oczy miała wlepione w Shadsa. Doprowadzało mnie to do
białej gorączki. Ona ewidentnie na niego leciała. Nie wiem czy kiedykolwiek
było coś pomiędzy nią a Mattem. Ale gdy dowiedziałam się, że Michelle będzie
towarzyszyła chłopakom w trasie, oblał mnie zimny pot. Na szczęście po kilku
minutach zaczęliśmy się zbierać. W pewnym momencie Brian poprosił Matta na
stronę, żeby coś obgadać. Ja w tym czasie wyszłam na korytarz, żeby założyć
żakiet. Michelle poszła za mną i gdy upewniła się, że nikt jej nie słyszy,
powiedziała:
- Naprawdę
myślisz, że zmienisz Matta? – spojrzałam na nią kompletnie zdezorientowana.
- Co masz na
myśli?
- Matt nigdy
nie będzie się bawił w grzeczne związki, trzymanie się za rączki i pocałunki w
świetle księżyca. On ma swoje potrzeby i ty im nie sprostasz. Nigdy!
- Rozumiem,
że ty doskonale poradzisz sobie w tej kwestii?
- Ja i Val
damy mu to, czego potrzebuje. Zawsze do nas wraca. Opowiadał ci ile razy
pieprzył nas dwie? Nie? Zapytaj go. To naprawdę ciekawe historie.
- A Brian
wie ile razy go zdradzałaś z jego najlepszym kumplem? Założę się, że nie. A
może powinien się dowiedzieć? – Michelle zbladła, przykleiła sobie do twarzy
sztuczny uśmiech i nic nie powiedziała. Na szczęście po chwili chłopaki
dołączyli do nas. Pożegnałam się z Brianem i ciągnąc Matta za dłoń wyszłam na
zewnątrz.
Matt otworzył drzwi do mieszkania i
poszedł do kuchni, żeby zrobić nam coś do picia. Zapytał, czy jestem głodna, a
gdy potwierdziłam, zamówił dużą pizzę. Czekając na dostawcę, poszłam wziąć
prysznic.
- Powiesz mi
o co chodzi? – Matt zapytał mnie, gdy owinięta ręcznikiem siedziałam na
środku łóżka w jego sypialni. – Odkąd
wyszliśmy od Briana, nie odezwałaś się do mnie ani słowem, Kate. Nie jestem na
tyle inteligentny, żeby czytać ci w myślach. Musisz mi trochę pomóc, skarbie.
- Dobra,
powiem ci… Ale odpowiedz mi szczerze.
- Dobrze.
- Czy łączy
cię coś z Michelle? – Matt spojrzał na mnie, po czym usiadł przede mną na
łóżku.
- Nie. Nic mnie
z nią już nie łączy, Kate. Ja i Michelle to przeszłość. Dawna, mglista
przeszłość i nie warto do niej wracać. Co ci powiedziała Michelle? Bo domyślam
się, że coś ci nagadała, gdy ja rozmawiałem z Brianem.
-
Powiedziała, że romantyczne związki nie są w twoim guście i że tylko ona i Val
mogą sprostać twoim wymaganiom. – spuściłam głowę i zaczęłam skubać brzeg
ręcznika. Matt wciągnął mnie na swoje kolana.
- Kate,
chyba nie przejmujesz się tym, co nagadała ci ta idiotka? Owszem, kiedyś
sypiałem z nią i z Val. Nie jestem z tego dumny, bo robiłem to, gdy Brian już
zaczynał z nią kręcić. Więc można powiedzieć, że zdradzałem swojego najlepszego
przyjaciela.
- Brian o
tym nie wie, prawda? Zagroziłam jej, że powiem mu o wszystkim. Od razu zamknęła
japę.
- I dobrze
jej powiedziałaś.
- Może i
tak. Ale ona jedzie z wami w trasę. Będzie z wami podróżowała, spała w tym
samym hotelu! Spędzała z wami wolny czas! –wstałam z kolan Matta i zaczęłam
nerwowo chodzić po sypialni.
- To co mam
zrobić? Przecież nie zabronię jej jechać z Brianem.
- Wiem,
Matt! Ale dobija mnie ten fakt! Założę się, że Zacky zabiera Meaghan, a Johnny
Laycey!
- Kate…
Boże, co mam zrobić? Nie chcesz jechać, a przecież nie odwołam trasy. Skarbie,
jak mam ci obiecać, że do niczego nie dojdzie?
- Nie ufam
jej. Tobie ufam, ale jej nie. Boję się, że coś knuje. A ja będę zbyt daleko…
- Mała, na
razie jestem tu. Trasa nie zacznie się wcześniej niż za kilka tygodni. Musimy
najpierw nagrać całą płytę, a to czasami trwa dość długo. – nagle w głowie
pojawiła mi się myśl, żeby pogadać z Tomem. Powiem mu, żeby miał oko na
wszystko i w razie potrzeby dzwonił do mnie od razu. Nie chciałam o tym
informować Matta, bo pomyślałby że jestem chora z zazdrości… Byłam zazdrosna i
nic na to nie mogłam poradzić… Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pizza. – Poczekaj
tu na mnie. Nie chcę, żeby dostawca oglądał moją dziewczynę w samym ręczniku.
Matt po chwili wrócił z pizzą,
poszedł do kuchni po colę, którą rozlał do szklanek i na środku łóżka
zrobiliśmy sobie piknik. W trakcie jedzenia, ściągnął mój ręcznik mówiąc że
musi się napatrzeć na moje nagie ciało. Wariat. Ale takiego go kochałam. Bo że
kochałam, nie ulegało wątpliwości. Kochałam jego zielone oczy, które tak
psotnie błyszczały, gdy się uśmiechał. Kochałam jego dołeczki w policzkach. To
jak śpiewał w studiu, jak mówił do mnie, nawet gdy się wkurzał na mnie…
Kochałam w nim absolutnie wszystko. Wciąż jednak nie mogłam znaleźć
odpowiedniego momentu, by mu to powiedzieć…
- Najadłaś
się? – Matt położył swój talerz i szklankę na szafce koło łóżka i sięgnął po
mój.
- Tak.
Dziękuję, była pyszna.
- Nasz
wspólny znajomy otworzył tu niedaleko pizzerię. Zawsze od niego zamawiam. –
rzucił pusty karton na podłogę i pchnął mnie na materac. Nachylił się nade mną
i dodał. – Czy moja Kate była już u lekarza? Czy mam założyć gumkę?
- Nie byłam
jeszcze. Przepraszam. Po prostu nie sądziłam że się pogodzimy. Ale pójdę w tym
tygodniu, obiecuję.
- Grzeczna
dziewczynka. – Matt nachylił się i wziął w usta mój sterczący sutek. Zaczął go
pieścić językiem, równocześnie dłonią masując drugą pierś. Wplotłam dłonie w
jego włosy i rozchyliłam uda, by mógł się wygodnie ułożyć między nimi. Jego
ubranie szybko zaczęło nam przeszkadzać, więc Matt rozebrał się w ekspresowym
tempie. Widok jego nagiego ciała ozdobionego przez tatuaże, sprawiło że
podnieciłam się jeszcze bardziej. Sięgnęłam dłonią do jego penisa i masowałam
przez dłuższą chwilę. Matt zsunął się dłużej, by ustami dotrzeć do mojej cipki.
Najpierw obcałował wnętrze ud, by po chwili językiem musnąć wilgotne płatki.
Jego gorący oddech owiewał moją nabrzmiałą łechtaczkę. Wsunął dwa palce do
środka i strzelił mi szybką palcóweczkę. Podczas gdy ja wiłam się na materacu
targana postorgazmowymi dreszczami, Matt założył gumkę i wszedł we mnie jednym
pchnięciem. Objęłam go w pasie udami dociskając do siebie, Matt podparł się na
dłoniach i zaczął we mnie wchodzić mocno i gwałtownie. Kochaliśmy się jakby
jutra nie było. Miałam wrażenie, że penis Matta wwierca się we mnie na wylot.
Ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Uwielbiałam kochać się z nim w każdej
pozycji i każdej intensywności. Wtedy czułam, że jestem jego, a on mój…
Nie wiem jak długo się kochaliśmy,
ale dochodziłam wiele razy. Matt także. Zmieniał jedynie gumki na nowe i
zaczynał maraton od nowa. Sama siebie nie poznawałam, nie sądziłam że będę
zdolna do tak długich stosunków. Matt kilka razy celowo przedłużał mój moment
dojścia torturując mnie przy tym okropnie. Gdy jednak byłam bliska ucieczki z
sypialni, pozwalał mi dojść i robił to tak, że prawie mdlałam od ogarniającego
mnie orgazmu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz