sobota, 7 maja 2016

Odcinek 26

                                                                Jasmine V "Jealous"



10 Września 2012, Poniedziałek

            Zeszły tydzień zleciał mi na spotkaniach w kancelarii, miałam też dwie sprawy w sądzie. Jedną wygrałam, drugą przegrałam. Wkurwiłam się jak cholera i odwołałam randkę z Mattem. Nie chciałam, żeby moje zawodowe niepowodzenia kładły cień na związek, który dopiero co przeszedł pierwszy, poważny kryzys. Matt przez ostatnie dni dzwonił do mnie codziennie, albo wpadał znienacka. Pomimo tego, że oboje byliśmy szczęśliwi, czuliśmy że wisi nad nami wizja rozłąki. Po ostatni spotkaniu z Larrym, Matt zadzwonił do mnie nieco przygaszony. Zespół miał już komplet piosenek na płytę, to oznaczało że będą pracować w studiu codziennie. Potem promocja, wyznaczenie dat i miejsc, które odwiedzą i rozstanie…

- Panno Morrison? Czy pani mnie słyszy? – głos Rosie wyrwał mnie z zadumy.

- Przepraszam, Rosie. Nie mogę się dziś skupić. Co mówiłaś?

- Omawiałyśmy obecny tydzień. Mówiłam, że jutro o ósmej rano ma pani sprawę w sądzie, potem kolejną o dwunastej, a w kancelarii umówiłam dwóch nowych klientów. Na piętnastą i szesnastą trzydzieści. – zanotowałam w kalendarzu wszystko co mówiła moja asystentka, po czym zamknęłam go i odłożyłam na bok.

- Dobrze. Dziękuję, Rosie. Na dziś to wszystko. Możesz iść do domu. Ja zamknę.

- Dziękuję, panno Morrison. – obróciłam się na fotelu i zapatrzyłam w widok za oknem. Czekał mnie jutro ciężki dzień, ale kochałam to co robiłam. Postanowiłam, że jak Matt wyjedzie w trasę, będę pracować od rana do wieczora, żeby tylko nie myśleć i nie tęsknić. Inaczej dostałabym obłędu…

- Panno Morrison, czy pani jeszcze przyjmuje? – niski głos Matta sprawił, że aż podskoczyłam na krześle. Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam.

- Dla pana zawsze znajdę czas, panie Sanders. – Matt kucnął przede mną i pocałował w usta.

- Wyglądałaś na zamyśloną. Co takiego zajmuje twój seksowny rozumek?

- Ty. Od kilku tygodni tylko ty, Matt.

- I? Wymyśliłaś coś ciekawego?

- Myślałam o trasie, o tym że wyjedziesz, że nie będziemy się widywać…

- Zawsze możesz jechać ze mną.

- Matt… Wiesz, że nie mogę. Ktoś musi się zajmować kancelarią, lubię to robić, to mój zawód… Poza tym nie chcę być na twoim utrzymaniu.

- Kochanie, do niczego cię nie zmuszę. Już mi pokazałaś, że jesteś uparta i niezależna. Postaram się przylatywać do domu co jakiś czas i wtedy nawet siłą mnie od siebie nie przegonisz.

- Może to dziwne, ale…

- Co takiego?

- Jeszcze nie wyjechałeś, a ja już tęsknię… - spuściłam wzrok i wbiłam go w podłogę. Matt dotknął mojego policzka i zmusił abym spojrzała na niego.

- Zabieram cię stąd. Skończyłaś już?

- Tak, właściwie tak. Jutro mam cały dzień zawalony, więc raczej się nie zobaczymy. Ale dziś poświęcę ci cały swój wolny czas.

- Pojedziemy do ciebie, żebyś wzięła ubranie na zmianę do pracy i zabieram cię do siebie. – chwyciłam torebkę, pogasiłam światła, zamknęłam kancelarię i wyszliśmy na zewnątrz.

            Autem Matta pojechaliśmy do mnie, skąd zabrałam ubrania na kolejny dzień, przebrałam się w jeansy, koszulkę i wygodniejsze buty, a potem Matt wpadł na pomysł, żeby wpaść do Briana na drinka. Nie miałam nic przeciwko temu. Lubiłam Gatesa i chciałam poznać Michelle. Jeśli charakterem była choć trochę podobna do Valary, to miałyśmy szansę na nić porozumienia…

- Wchodźcie! Już myślałam, że nie przyjedziecie. – Brian przywitał nas w salonie, w którym przygaszone światła tworzyły nastrojowy klimat. W oddali dało się słyszeć jakąś nieznaną mi rockową balladę. Po kilku minutach do salonu weszła Michelle. Ubrana w ultrakrótką sukienkę w kolorze złota, wyglądała jakby szła na jakąś galę. Przywitała się ze mną, Matt nas sobie przedstawił i usiedliśmy na sofie. – Kate, uparta jak oślica! Wiedziałem, że w końcu się pogodzicie.

- No dobra, już nie przypisuj sobie wszystkich zasług co do tego pogodzenia. To do nas należało ostatnie zdanie. – pokazałam język Brianowi i upiłam łyk pysznego drinka, który dał mi Matt.

- No to teraz pewnie się martwisz tym, że wyjedziemy w trasę…

- Nie skaczę do sufitu, jeśli o to ci chodzi. To będzie dobra próba dla nas. Będziemy mogli się przekonać, czy to co nas łączy jest serio… - Matt ścisnął moją dłoń i spojrzał na mnie zdziwiony.

- Że niby jestem z tobą dla żartu?!

- Oj nie to miałam na myśli. Po prostu sprawdzimy, czy dojrzeliśmy oboje do takiej rozłąki.

- Mała, nie dobijaj mnie! Ja na samą myśl o wyjeździe, dostaję gęsiej skórki! – Brian ryknął śmiechem, gdy to usłyszał.

- To namów Kate, żeby jechała z tobą. Jeśli nie na całą trasę, to chociaż na amerykańską część. Michelle długo nie dała się namawiać. Poza tym zawsze możesz porozmawiać z Larrym, żeby trasę ułożył tak, by w pierwszej kolejności jeździć po Stanach. A dalsze kraje na końcu.

- A żebyś wiedział, że z nim pogadam. I to już jutro! O której się spotykamy w studiu?

- O dziesiątej rano.

- Spoko.

            Reszta wieczoru upłynęła na rozmowach chłopaków o płycie i o tym, czego oczekują w trakcie trasy. Zastanawialiśmy się jak długo ona potrwa, gdzie odbędą się koncerty… Michelle niewiele się odzywała. Cały czas jednak gapiła się na Matta. Mimo, ze Briana trzymała za rękę, to oczy miała wlepione w Shadsa. Doprowadzało mnie to do białej gorączki. Ona ewidentnie na niego leciała. Nie wiem czy kiedykolwiek było coś pomiędzy nią a Mattem. Ale gdy dowiedziałam się, że Michelle będzie towarzyszyła chłopakom w trasie, oblał mnie zimny pot. Na szczęście po kilku minutach zaczęliśmy się zbierać. W pewnym momencie Brian poprosił Matta na stronę, żeby coś obgadać. Ja w tym czasie wyszłam na korytarz, żeby założyć żakiet. Michelle poszła za mną i gdy upewniła się, że nikt jej nie słyszy, powiedziała:

- Naprawdę myślisz, że zmienisz Matta? – spojrzałam na nią kompletnie zdezorientowana.

- Co masz na myśli?

- Matt nigdy nie będzie się bawił w grzeczne związki, trzymanie się za rączki i pocałunki w świetle księżyca. On ma swoje potrzeby i ty im nie sprostasz. Nigdy!

- Rozumiem, że ty doskonale poradzisz sobie w tej kwestii?

- Ja i Val damy mu to, czego potrzebuje. Zawsze do nas wraca. Opowiadał ci ile razy pieprzył nas dwie? Nie? Zapytaj go. To naprawdę ciekawe historie.

- A Brian wie ile razy go zdradzałaś z jego najlepszym kumplem? Założę się, że nie. A może powinien się dowiedzieć? – Michelle zbladła, przykleiła sobie do twarzy sztuczny uśmiech i nic nie powiedziała. Na szczęście po chwili chłopaki dołączyli do nas. Pożegnałam się z Brianem i ciągnąc Matta za dłoń wyszłam na zewnątrz.

            Matt otworzył drzwi do mieszkania i poszedł do kuchni, żeby zrobić nam coś do picia. Zapytał, czy jestem głodna, a gdy potwierdziłam, zamówił dużą pizzę. Czekając na dostawcę, poszłam wziąć prysznic.

- Powiesz mi o co chodzi? – Matt zapytał mnie, gdy owinięta ręcznikiem siedziałam na środku  łóżka w jego sypialni. – Odkąd wyszliśmy od Briana, nie odezwałaś się do mnie ani słowem, Kate. Nie jestem na tyle inteligentny, żeby czytać ci w myślach. Musisz mi trochę pomóc, skarbie.

- Dobra, powiem ci… Ale odpowiedz mi szczerze.

- Dobrze.

- Czy łączy cię coś z Michelle? – Matt spojrzał na mnie, po czym usiadł przede mną na łóżku.

- Nie. Nic mnie z nią już nie łączy, Kate. Ja i Michelle to przeszłość. Dawna, mglista przeszłość i nie warto do niej wracać. Co ci powiedziała Michelle? Bo domyślam się, że coś ci nagadała, gdy ja rozmawiałem z Brianem.

- Powiedziała, że romantyczne związki nie są w twoim guście i że tylko ona i Val mogą sprostać twoim wymaganiom. – spuściłam głowę i zaczęłam skubać brzeg ręcznika. Matt wciągnął mnie na swoje kolana.

- Kate, chyba nie przejmujesz się tym, co nagadała ci ta idiotka? Owszem, kiedyś sypiałem z nią i z Val. Nie jestem z tego dumny, bo robiłem to, gdy Brian już zaczynał z nią kręcić. Więc można powiedzieć, że zdradzałem swojego najlepszego przyjaciela.

- Brian o tym nie wie, prawda? Zagroziłam jej, że powiem mu o wszystkim. Od razu zamknęła japę.

- I dobrze jej powiedziałaś.

- Może i tak. Ale ona jedzie z wami w trasę. Będzie z wami podróżowała, spała w tym samym hotelu! Spędzała z wami wolny czas! –wstałam z kolan Matta i zaczęłam nerwowo chodzić po sypialni.

- To co mam zrobić? Przecież nie zabronię jej jechać z Brianem.

- Wiem, Matt! Ale dobija mnie ten fakt! Założę się, że Zacky zabiera Meaghan, a Johnny Laycey!

- Kate… Boże, co mam zrobić? Nie chcesz jechać, a przecież nie odwołam trasy. Skarbie, jak mam ci obiecać, że do niczego nie dojdzie?

- Nie ufam jej. Tobie ufam, ale jej nie. Boję się, że coś knuje. A ja będę zbyt daleko…

- Mała, na razie jestem tu. Trasa nie zacznie się wcześniej niż za kilka tygodni. Musimy najpierw nagrać całą płytę, a to czasami trwa dość długo. – nagle w głowie pojawiła mi się myśl, żeby pogadać z Tomem. Powiem mu, żeby miał oko na wszystko i w razie potrzeby dzwonił do mnie od razu. Nie chciałam o tym informować Matta, bo pomyślałby że jestem chora z zazdrości… Byłam zazdrosna i nic na to nie mogłam poradzić… Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pizza. – Poczekaj tu na mnie. Nie chcę, żeby dostawca oglądał moją dziewczynę w samym ręczniku.

            Matt po chwili wrócił z pizzą, poszedł do kuchni po colę, którą rozlał do szklanek i na środku łóżka zrobiliśmy sobie piknik. W trakcie jedzenia, ściągnął mój ręcznik mówiąc że musi się napatrzeć na moje nagie ciało. Wariat. Ale takiego go kochałam. Bo że kochałam, nie ulegało wątpliwości. Kochałam jego zielone oczy, które tak psotnie błyszczały, gdy się uśmiechał. Kochałam jego dołeczki w policzkach. To jak śpiewał w studiu, jak mówił do mnie, nawet gdy się wkurzał na mnie… Kochałam w nim absolutnie wszystko. Wciąż jednak nie mogłam znaleźć odpowiedniego momentu, by mu to powiedzieć…

- Najadłaś się? – Matt położył swój talerz i szklankę na szafce koło łóżka i sięgnął po mój.

- Tak. Dziękuję, była pyszna.

- Nasz wspólny znajomy otworzył tu niedaleko pizzerię. Zawsze od niego zamawiam. – rzucił pusty karton na podłogę i pchnął mnie na materac. Nachylił się nade mną i dodał. – Czy moja Kate była już u lekarza? Czy mam założyć gumkę?

- Nie byłam jeszcze. Przepraszam. Po prostu nie sądziłam że się pogodzimy. Ale pójdę w tym tygodniu, obiecuję.

- Grzeczna dziewczynka. – Matt nachylił się i wziął w usta mój sterczący sutek. Zaczął go pieścić językiem, równocześnie dłonią masując drugą pierś. Wplotłam dłonie w jego włosy i rozchyliłam uda, by mógł się wygodnie ułożyć między nimi. Jego ubranie szybko zaczęło nam przeszkadzać, więc Matt rozebrał się w ekspresowym tempie. Widok jego nagiego ciała ozdobionego przez tatuaże, sprawiło że podnieciłam się jeszcze bardziej. Sięgnęłam dłonią do jego penisa i masowałam przez dłuższą chwilę. Matt zsunął się dłużej, by ustami dotrzeć do mojej cipki. Najpierw obcałował wnętrze ud, by po chwili językiem musnąć wilgotne płatki. Jego gorący oddech owiewał moją nabrzmiałą łechtaczkę. Wsunął dwa palce do środka i strzelił mi szybką palcóweczkę. Podczas gdy ja wiłam się na materacu targana postorgazmowymi dreszczami, Matt założył gumkę i wszedł we mnie jednym pchnięciem. Objęłam go w pasie udami dociskając do siebie, Matt podparł się na dłoniach i zaczął we mnie wchodzić mocno i gwałtownie. Kochaliśmy się jakby jutra nie było. Miałam wrażenie, że penis Matta wwierca się we mnie na wylot. Ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Uwielbiałam kochać się z nim w każdej pozycji i każdej intensywności. Wtedy czułam, że jestem jego, a on mój…

            Nie wiem jak długo się kochaliśmy, ale dochodziłam wiele razy. Matt także. Zmieniał jedynie gumki na nowe i zaczynał maraton od nowa. Sama siebie nie poznawałam, nie sądziłam że będę zdolna do tak długich stosunków. Matt kilka razy celowo przedłużał mój moment dojścia torturując mnie przy tym okropnie. Gdy jednak byłam bliska ucieczki z sypialni, pozwalał mi dojść i robił to tak, że prawie mdlałam od ogarniającego mnie orgazmu...
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz