sobota, 26 marca 2016

Odcinek 23

I teraz będzie przerwa na dwa tygodnie. Jadę na urlop i nie będę miała dostępu do laptopa.

                                                       Selena Gomez "Same old love"



            Cisza, która zapanowała w moim mieszkaniu była wręcz nie do zniesienia. Patrzyłam na Matta, który był blady jak ściana, dłonie zacisnął w pięści, a wzrok miał wbity w podłogę. Podeszłam bliżej i dotknęłam jego ramienia. Skóra nie osłonięta przez rękaw t-shirta była lodowata.

- Matt… Ja… Nic nie wiedziałam. Przepraszam cię. Jest mi bardzo przykro. – Matt spojrzał na mnie i warknął.

- Nie! Nie lituj się nade mną Kate. Nie potrzebuję ani twojej ani niczyjej litości. Nie po to tu przyszedłem. Chcę ci powiedzieć prawdę. A co ty z tym zrobisz, to już twoja decyzja. – postanowiłam więc obrać inną taktykę.

- Usiądź. Zrobię ci coś do picia i porozmawiamy. Dobrze?

- Ok. – Matt usiadł przy kuchennej wyspie i spojrzał w swoje splecione dłonie. Postawiłam przed nim kubek z herbatą i usiadłam naprzeciwko.

- Kim była Amy? – pomyślałam, że jeśli chce być wobec mnie szczery, to powinien mi opowiedzieć wszystko od początku.

- Byliśmy zaręczeni. Dałem jej pierścionek na krótko zanim zginęła.

- Jak się poznaliście?

- W szkole. Amy chodziła do równoległej klasy. Ja dwa razy się przenosiłem, ale wciąż się spotykaliśmy. Byliśmy zupełnie inni. Ona z porządnego domu, je rodzice byli lekarzami. Ja zawsze sprawiałem kłopoty, a mimo to zwróciła na mnie uwagę. Sam nie wiem dlaczego… - może dlatego, że jesteś niezwykły, inteligentny, zabawny… sama odpowiedziałam w myślach na jego pytanie. – Potem razem z chłopakami założyliśmy zespół, Amy od początku nam kibicowała. Pomagała sprzedawać gadżety, bilety na pierwsze koncerty… Chyba ona jedna w nas najbardziej wierzyła. – Matt drżącymi dłońmi uniósł kubek do ust i wziął mały łyk. Wciąż na mnie nie patrzył. Jego wzrok był zimny i pozbawiony tego blasku, który tak lubiłam.

- Jak to się stało, że zginęła? – ciężko było mi zadać to pytanie. Nie chciałam ranić Matta, ale skoro sam postanowił do mnie przyjść i o wszystkim mi powiedzieć…

- Po zakończeniu pierwszej trasy koncertowej zabrałem Amy na wakacje. Spędziliśmy tydzień z dala od wszystkiego. Oświadczyłem się, Amy przyjęła pierścionek i ustaliliśmy, że po nagraniu kolejnej płyty weźmiemy ślub. Wracaliśmy do domu, Amy spała w samochodzie… Było ciemno, a ja byłem potwornie zmęczony. Za kilka kilometrów miała być stacja benzynowa i tam chciałem się zatrzymać, żeby odpocząć… Nie zdążyłem do niej dojechać. Zasnąłem za kierownicą jakieś dwa kilometry przed planowanym postojem. – chwyciłam jego dłoń, ale nie odwzajemnił uścisku. – Wylądowaliśmy na jakimś drzewie… Udało mi się wyczołgać z auta. Wyciągnąłem Amy z wraku, ale zanim nadjechała karetka, Amy zmarła w moich ramionach… 

Nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam, że żadne słowa nie będą odpowiednim pocieszeniem. A nie zamierzałam siedzieć jak sopel lodu. Nagle Matt poderwał się z krzesła przewracając je i podszedł do drzwi tarasowych. Powiodłam za nim wzrokiem. Stał wpatrzony w ciemność i nic nie mówił. Chciałam podejść, objąć go, w jakiś sposób ulżyć w cierpieniu, ale czułam że mógłby to odebrać jako litość.

- Ja miałem tylko wybity bark… Nic mi się nie stało. Amy miała zapięte pasy, ale mimo to… Była taka drobna, krucha... Pamiętam, że wszędzie była krew. Nawet na jej ślicznych, blond włosach. Zawsze tak śmiesznie zaplatała je na palcu, gdy nad czymś myślała… Często nosiła je rozpuszczone, ale ja najbardziej lubiłem gdy związywała je w kucyk. – ciężko było mi słuchać tej historii. Nie tylko dlatego, że Matt przeżył osobistą tragedię. Ale także dlatego, bo uświadomiłam sobie że nigdy nie będę w stanie wygrać z jego wspomnieniami. Nigdy nie stanę się dla niego tak ważna, jak ważna była Amy… Musiałam jednak wysłuchać tej historii do końca.

- Matt, ten wypadek… To nie twoja wina. Nie ty zabiłeś Amy.

- Nieprawda! Mogłem nie jechać po nocy! Mogłem zatrzymać się na jakimś parkingu i przenocować! Ale ja się uparłem, że dam radę! To ja ją zabiłem, Kate! Ja zabiłem Amy! I nigdy nie pozbędę się wyrzutów sumienia! – wyrzucił z siebie potok słów, a ja aż skoczyłam. Takiego Matta jeszcze nie znałam.

- Myślisz, że ona by tego chciała? Żebyś się zadręczał? – Matt nagle odwrócił się twarzą do mnie. Jego policzki były mokre od łez. Poczułam jak serce mi pęka…

- Nie wiem, Kate. Ale uważam że zadręczanie się to moja kara. I będę to robił już chyba do śmierci. – zeskoczyłam ze stołka, podbiegłam do niego i objęłam w pasie.

- Nie pozwalam ci! Zabraniam ci tak myśleć! Jeśli kochałeś Amy, ale tak naprawdę kochałeś… Nie możesz tego robić! Ona na pewno by ci wybaczyła. To był wypadek, Matt! Nieszczęśliwy wypadek. Mógł przydarzyć się każdemu! Mi, Brianowi, mojemu bratu.  Przydarzył się tobie i Amy, ale nie możesz pozwolić na to, żeby rzucił cień na całe twoje życie! – Matt spojrzał na mnie i pokręcił z rezygnacją głową. Moje ręce nadal obejmowały go, ale on nie zrobił nic, żeby odwzajemnić uścisk. Odsunął się ode mnie, po czym ledwo wyczuwalnie musnął moje wargi i powiedział:

- Przepraszam Kate, ale musiałem ci to opowiedzieć. Nie mogłem cię dłużej okłamywać. Jesteś wspaniałą osobą i nie zasługujesz na kłamstwo. – pocałował mnie ponownie i wyszedł z mieszkania. Stałam sama dłuższą chwilę, nim dotarło do mnie co się stało. Wybiegłam na klatkę schodową, ale jego już nie było. Wróciłam do domu, wyszłam na taras, niestety w ciemności zauważyłam jedynie oddalającą się znajomą mi sylwetkę. Matt odszedł…

20 Sierpnia 2012, Poniedziałek

            Minęły prawie trzy tygodnie odkąd ostatni raz widziałam Matta. Przez ten czas nie odzywał się do mnie, nie dzwonił, nie pisał, nie odbierał też moich telefonów. Ta rozłąka wpłynęła na mnie gorzej niż sądziłam. Schudłam siedem kilogramów, źle się odżywiałam, pracowałam od rana do nocy, brałam sprawę za sprawą. Wszystko po to, żeby zapomnieć. Zapomnieć o tym, jak się uśmiechał, jak patrzył, jak mnie dotykał. Chciałam zapomnieć o tym, że się zakochałam…

- Panno Morrison, pójdę już do domu, dobrze? – Rosie zapytała cichym głosem. Ostatnio byłam dla niej okropną szefową. Warczałam przy każdej okazji, opieprzałam o byle co. Przecież nie była niczemu winna. Źle robiłam, że obwiniałam ją o swoje niepowodzenia.

- Dobrze, Rosie. Dziękuję ci za dzisiaj. – uśmiechnęłam się blado. – Ja jeszcze zostanę. Mam kilka pozwów do napisania.

- Dobranoc, panno Morrison. Do jutra.

- Do jutra, Rosie. – sekretarka zamknęła za sobą drzwi, a ja wróciłam do pracy. Tak wyglądały moje ostatnie tygodnie. Do domu wracałam późnymi wieczorami, z Tomem nie rozmawiałam prawie w ogóle. Nawet nie wiedziałam jak idą postępy chłopaków nad płytą. Musiałam się od tego odciąć, żeby zapomnieć…

            Zegar wybił jedenastą wieczorem, gdy zamknęłam za sobą drzwi kancelarii. Postanowiłam zostawić auto na parkingu i wrócić do domu na piechotę. Na dworze było gorąco, ludzie kręcili się pomimo późnej pory. Mijałam właśnie jeden z licznych barów, gdy za szybą zobaczyłam Matta. Nie był sam. Obok niego siedziała Val. Wtulona w jego ramię, opowiadała mu coś, energicznie gestykulując, a on uśmiechał się do niej tak, jak kiedyś do mnie… Mogłam się tego spodziewać. Znał Val dłużej ode mnie, ona rozumiała jego rozterki… Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w kierunku domu. Po drodze wstąpiłam do sklepu i kupiłam kilka butelek wina. Musiałam się napić, żeby to przetrawić…

Matt

- I co on na to? – wziąłem kolejny łyk piwa i uśmiechnąłem się do Val.

- Nic. Co miał powiedzieć? Jego usta były bardzo zajęte, gdy znalazłam go w mojej sypialni. Akurat strzelał minetę tej swojej pożal się Boże, asystentce.

- Mam nadzieję, że wywaliłaś go na zbity pysk!

- No raczej. Sukinsyn biegł po schodach szybciej niż jego ciuchy, które wyrzucałam z balkonu. Gdybyś to widział, Matt… Jaja nie z tej ziemi. Dobrze, że nie zdążyłam się zakochać na serio. Kurde, coś mnie podkusiło żeby wrócić z Michelle wcześniej… No i wróciłam i zastałam frajera z obcą babą. Nie ma do czego wracać. Lepiej powiedz mi co u ciebie. Bo szczerze mówiąc, wyglądasz jak z krzyża zdjęty.

- Rozstałem się z Kate.

- Ochujałeś?! – Val ryknęła na całe gardło. Ludzie w knajpie aż się na nas spojrzeli. – Co ona ci zrobiła?

- Nic. Powiedziałem jej o Amy.

- Jak ona na to zareagowała?

- Nawrzeszczała na mnie, że się zadręczam, że nie mogę tak robić…

- No i miała rację. Chyba już dość minęło od jej śmierci. Jak długo zamierzasz się tym pokutować? Nie miałeś wpływu na to co się stało, Matt. I wybacz, ale skoro zerwałeś z Kate dlatego, że chciała dobrze… To jesteś największym idiotą jakiego nosiła ta ziemia!

- Nie chcę jej litości, Val!

- A kto tu mówi o litości? Zależy jej na tobie, martwi się o ciebie. Gdzie tu litość?

- Nigdzie… - wypiłem piwo do końca i kiwnąłem na barmana, żeby zamówić następną kolejkę.

- Gdy ostatni raz rozmawialiśmy przez telefon, wydawałeś się szczęśliwy. Myślałam, że Kate to… No, że będziecie razem na dłużej.

- Muszę cię rozczarować, Val.

- Matt, a może da się to jeszcze uratować? Dlaczego nie chcesz sobie dać szansy? Dlaczego myślisz, że nie zasługujesz na szczęście?

- Bo nie zasługuję! Byłem odpowiedzialny za Amy. Kochałem ją! A pozwoliłem żeby umarła! Nie zasługuję nawet na odrobinę szczęścia!

- Pierdolenie! Nie chcę tego słuchać! Masz zadzwonić do Kate i z nią porozmawiać! I to nie jest prośba! – Val uderzyła pięścią w stół, aż stojące na nim kufle podskoczyły, rozlewając odrobinę piwa na blat.

- Obawiam się, że na to już za późno. Nawet jeśli zadzwonię do niej, to nie sądzę żeby chciała ze mną gadać.

- Nie przekonasz się, jeśli nie spróbujesz! Powiem ci coś Matt, bo uważam że jako twoja przyjaciółka mam do tego prawo. Przestań się wreszcie nad sobą użalać. Weź dupę w troki, dokończ to piwo i zadzwoń do Kate. Jeśli jej na tobie zależy, to przynajmniej odbierze telefon.

- Taa… - dopiliśmy piwo i wyszliśmy na zewnątrz. Odprowadziłem Val do domu, po czym uznałem że spacer dobrze mi zrobi. Doszedłem aż na plażę. Usiadłem w miejscu gdzie kiedyś siedzieliśmy z Kate. Było już grubo po północy i nie wierzyłem, że Kate odbierze jakiekolwiek połączenie, a już na pewno nie to ode mnie. Mimo to wyciągnąłem telefon i przejrzałem kontakty w poszukiwaniu jej numeru. Miałem ustawione jej zdjęcie i wyświetlało mi się za każdym razem, gdy dzwoniłem do Kate, lub ona do mnie. Zrobiłem jej to zdjęcie podczas naszego weekendu. Uśmiechała się do telefonu tak psotnie, jakby zaraz miała coś zmajstrować. Dotknąłem ekranu wybierając numer Kate i odczekałem chwilę najpierwszy sygnał. Drugi… Trzeci… Czwarty… Poczta głosowa…

- Tu Kate Morrison. Niestety w tej chwili nie mogę odebrać. Proszę zostawić wiadomość po krótkim sygnale dźwiękowym.

- Kate, to ja… Chciałbym z tobą porozmawiać… Mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno… Przepraszam, że tak długo się nie odzywałem… Musiałem wiele przemyśleć… Zadzwonię jutro. Śpij dobrze, mała. – rozłączyłem się, schowałem telefon do kieszeni i ruszyłem w stronę domu. Byłem kilka kroków od plaży, gdy krótki dźwięk oznajmił mi nadejście sms-a. Wyjąłem telefon i odczytałem wiadomość

                                   Nie zdążyłam odebrać. To coś ważnego?

            Szybko wybrałem ponownie numer Kate:

- Nie rozłączaj się, proszę.- rzuciłem, gdy tylko w słuchawce usłyszałem jej głos.

- Czego chcesz Matt? – jej głos był zdenerwowany, oddech szybki jakby biegła do tego telefonu.

- Popełniłem błąd, Kate. Nie powinienem był cię odtrącać. Błagam, pozwól mi przyjechać.

- Teraz? Wiesz która jest godzina?

- Wiem. Przepraszam, masz rację.

- Zadzwonię do ciebie, to się umówimy. Muszę kończyć. Cześć! – rozłączyła się, a ja powłóczystym krokiem powlokłem się do domu. Ton głosu Kate brzmiał tak, że zacząłem się bać tego spotkania. Bałem się, że jest za późno na wszystko…
 

Odcinek 22

Tajemnice Matta wychodzą na jaw. Zapraszam na kolejny odcinek :)

                                                         Katy Perry "The one that got away"



            Wróciłam oszołomiona do salonu. Tom popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem, oczekując jakiegoś wyjaśnienia, ale ja sama nie wiedziałam co miałabym mu powiedzieć. Miałam totalny kipisz w głowie. Matt ewidentnie nie zamierzał mi niczego tłumaczyć, licząc że seks i namiętne pocałunki wystarczą, żeby trzymać mnie w niewiedzy… Spojrzałam na Toma i powiedziałam:
- Położę się. Głowa mnie boli. – Tom wzruszył jedynie ramionami i poszedł do siebie. Ja powlokłam się do sypialni i rzuciłam na łóżko. Przez moją głowę przelatywało milion myśli. Co takiego ukrywał Matt? Kim była Amy? Dlaczego Brian nie chciał mi nic powiedzieć? Cholera jasna! Wstałam wkurwiona, wcisnęłam na siebie jeansy, trampki, koszulkę i wybiegłam z domu…

Matt

            Wszedłem do mieszkania, akurat gdy deszcz rozpadał się na dobre. Cały dzień było duszno i deszcz był tylko kwestią czasu. Klucze rzuciłem na blat wyspy i sięgnąłem do lodówki po piwo. Upiłem kilka łyków, zdjąłem koszulkę i skierowałem się do łazienki. Zdążyłem odkręcić wodę, gdy usłyszałem dzwonek u drzwi. Zakręciłem kurek, poszedłem otworzyć i w progu zobaczyłem Kate. Była cała przemoczona, resztki makijażu rozmazały się jej na twarzy, ale mimo to wyglądała pięknie. Pięknie, seksownie, obłędnie. Na jej widok, mój kutas od razu zaczął twardnieć. Uśmiechnąłem się do niej i chwytając za dłoń, wciągnąłem do środka. Przycisnąłem ją do ściany i zamierzałem pocałować, ale ona wtedy mnie odepchnęła.

- Nie!

- Nie chcesz? – odpowiedziałem zdziwiony.

- Nie. Dopóki nie wyjaśnisz mi pewnych rzeczy, nie dam ci się dotknąć. – Kate przeszła obok mnie, weszła do salonu i stanęła przede mną, opierając dłonie na biodrach. Wyglądała na mocno wkurwioną. Domyślałem się czemu, ale postanowiłem udawać głupiego.

- Kate, o co ci chodzi?

- Chcę żebyś mi odpowiedział na parę pytań, Matt. Przede wszystkim, kim jest Amy? Co takiego chowałeś przede mną w domku podczas weekendu i dlaczego, gdy zapytałam Briana o Amy, ten mi uciekł? – przeczesałem dłonią włosy i zrobiłem kwaśną minę. Kurwa, czułem że grunt palił mi się pod nogami. Nie chciałem mówić Kate o Amy. Ona należała do mojej przeszłości i nie było potrzeby mieszać jej z teraźniejszością, a tym bardziej z przyszłością.

- Kate… - podszedłem bliżej i chciałem dotknąć, ale odsunęła się ode mnie unosząc dłonie w obronnym geście. Wiedziałem, że ta rozmowa może źle się skończyć… - Skarbie, są rzeczy, o których wolałbym nie rozmawiać. Nie możesz tego po prostu zostawić w spokoju i skupić się na nas?

- Nie mogę się skupić na nas, skoro jakaś dziewczyna miała na palcu pierścionek od ciebie! – krzyknęła, a po chwili zrobiła minę, jakby zdała sobie sprawę, że się wygadała.

- Widziałaś album? Szperałaś w moich rzeczach?! – ryknąłem na nią.

- Nie miałam wyjścia! Ukrywałeś coś, mówiłeś jej imię przez sen!! Zajrzałam do niego, gdy byłeś w sklepie. Zresztą, to nie ważne. Kim jest Amy? Kim ja jestem dla ciebie, skoro ona ma pierścionek?

- Kate, daj spokój!

- Jak mnie pieprzyłeś, też o niej myślałeś? Powiedz! Pośmiejemy się z naiwnej Kate, która wyobrażała sobie Bóg wie co… - Kate chodziła po salonie, niczym wściekły tygrys gotowy do ataku. Nie wiedziałem zupełnie czego się po niej spodziewać.

- Skarbie, uspokój się. Teraz jesteś ty i to powinno być dla ciebie najważniejsze. Nie możesz zapomnieć o tym co widziałaś? Proszę, Kate… Daj spokój. – chwyciłem jej dłoń, ale wyszarpnęła ją, cofając się do tyłu.

- Nie, Matt. Skoro nie chcesz mi powiedzieć prawdy… Z nami koniec. Choć nie wiem nawet czy my kiedykolwiek mieliśmy jakiś początek. – Kate spojrzała na mnie smutno, po czym odwróciła się i wybiegła z mojego mieszkania. Spojrzałem na zamknięte drzwi i dopiero po chwili dotarło do mnie co się stało. Wyleciałem na zewnątrz jak poparzony, ale wokoło nie było żywej duszy. Padający deszcz utrudniał dojrzenie czegokolwiek… Błyskawice przecinające niebo, uświadomiły mi że jest cholerna burza i powinienem wrócić do domu. Tak zrobiłem, w salonie odnalazłem telefon i zacząłem wydzwaniać do Kate. Po chyba piętnastej próbie wyłączyła swój telefon, więc pozostała mi jedynie poczta głosowa. Wpadłem na pomysł, żeby zadzwonić do Toma. Ten jednak też nie odebrał. Wysłał mi jedynie krótkiego sms-a:

                         Wróciła. Pogadamy jutro.
                             Tom

            Położyłem się na sofie w salonie i tępo gapiłem w sufit. Gdy po kolejnym grzmocie wysiadło światło, udało mi się zasnąć.

            Ta noc jednak nie należała do najlepszych w moim życiu. Albo śniła mi się Amy i wypadek, albo wkurwiona Kate, która odeszła ode mnie. - Spierdoliłeś to po całości! - usłyszałem głos w mojej głowie. Usiadłem na sofie, przetarłem dłonią zmęczone oczy i poszedłem do kuchni napić się kawy. Musiałem zrobić wszystko, żeby odzyskać Kate. Nie chciałem jedynie mówić jej o Amy. To wszystko wciąż było dla mnie bolesne i świeże, choć minęło już tyle czasu… Amy była dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Kochałem ją z całego serca. Gdy zginęła, cały świat mi się zawalił. Przez kilka tygodni nie wychodziłem z domu. Chlałem na umór, jadłem jakieś ochłapy… Aż pewnego dnia poznałem Maxa. No i się zaczęło. Piłem i ćpałem. Na zmianę. Gdyby nie Brian, pewnie teraz wąchałbym kwiatki od spodu. To on w końcu zrobił ze mną porządek. Zabrał do siebie, pilnował dzień i noc, a gdy Max pojawił się w jego domu szukając mnie, zrzucił go ze schodów, strasząc policją… Po interwencji Gatesa, udało mi się wrócić do żywych, zacząłem pisać, nagrywaliśmy kolejne płyty. Wszystko toczyło się swoim torem aż do śmierci Jimmiego. To w nas uderzyło jak grom z jasnego nieba. Żaden z nas nie umiał się pozbierać. Brian zupełnie stracił chęci do czegokolwiek. Przyszedł czas, że role się odwróciły i choć cierpiałem w środku po stracie przyjaciela, musiałem zająć się Gatesem. Zawsze byliśmy dobrymi kumplami, ale po śmierci Amy i Jimmiego, staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Dlatego, gdy Kate zapytała go o Amy, nie powiedział jej ani słowa. Chce mnie chronić na swój sposób, pewnie boi się że gdy zacznę rozgrzebywać ten temat, znowu wrócę do złych nawyków… A to w obecnej sytuacji, gdy nagrywanie płyty szło całkiem nieźle, było ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowaliśmy…

            Musiałem znaleźć sposób, żeby Kate do mnie wróciła. Ale bez mówienia jej o Amy… Bez powrotu do bolesnej przeszłości…

23 Lipca 2012, Wtorek

Kate

            Obudziłam się kompletnie otępiała. Nie miałam siły nawet wstać z łóżka. Do tego czułam się fatalnie: było mi zimno, bolało mnie wszystko, nawet kurwa cebulki włosów. No cóż, skoro zachciało mi się biegać w deszczu. Odkaszlnęłam i nakryłam się kołdrą, gdy usłyszałam dźwięk uchylanych drzwi. W progu stanął Tom.

- Kate? Śpisz?

- Nie, wejdź.

- Idziesz dzisiaj do pracy?

- Nie. Chora jestem. Zaraz zadzwonię do Rosie, żeby przesunęła cały mój kalendarz na następny tydzień. Na szczęście nie mam w tym tygodniu już żadnych rozpraw w sądzie.

- Mała, co się wczoraj stało? Porozmawiaj ze mną. Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko. – Tom położył się w ubraniu na kołdrze i pogłaskał mnie po czole. Przypomniało mi to o dawnych czasach, kiedy jeszcze byliśmy dziećmi. Zawsze gdy było mi smutno, kładł się obok mnie i głaskał po czole tak jak teraz. Jakby nie było, ja i Tom mieliśmy naprawdę dobre dzieciństwo i potrafiliśmy ze sobą rozmawiać. Do czasu… Na wspomnienie tamtych chwil, rozpłakałam się. Mój smutek dodatkowo potęgował fakt, że zostawiłam Matta. Nic nie było tak, jak powinno! Nic!

- Zerwałam z Mattem. – wychrypiałam i rozryczałam się na nowo.

- Chodzi o to, o czym wczoraj mi mówiłaś? O tą całą Amy?

- On coś ukrywa, nie chce mi powiedzieć. Boję się, że ja… Że jestem dla niego tylko rozrywką. A co, jeśli on jest z nią związany? A ona na przykład gdzieś wyjechała i teraz zabawiał się ze mną na poczekaniu?

- To urwę mu łeb przy samej kurwa dupie! – Tom nagle zerwał się z łóżka i wybiegł z mieszkania. Nie zdążyłam nawet go zatrzymać, a trzask drzwi uświadomił mnie, że i tak bym go nie dogoniła… Miałam tylko nadzieję, że nie pokiereszuje Matta podobnie jak Chrisa…

            Otworzyłam oczy i spojrzałam przez okno. Na zewnątrz było ciemno, zegarek wskazywał dziesiątą wieczór. Jasny gwint, przespałam cały dzień. Miałam zadzwonić do Rosie. Na pewno się martwiła, ale jak ją znam, pozałatwiała wszystkie sprawy tak, jak należy. Nagle usłyszałam głosy dobiegające z korytarza. Pomimo osłabienia, wstałam z łóżka i uchyliłam drzwi od sypialni. Wyjrzałam i zobaczyłam Briana oraz Toma. Obaj rozmawiali ściszonymi głosami.

- Albo Matt powie jej całą prawdę, albo niech się tu więcej nie pokazuje. Bo następnym razem nie skończy się tylko na siniaku pod okiem. To moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie.

- Powiem mu. Ale ty też postaraj się go zrozumieć, Tom. Matt uwielbia Kate, nie widzi świata poza nią. Boi się, że po tym, co jej powie, ona zupełnie zmieni o nim zdanie. A już najgorsze, gdy zacznie się nad nim litować. Sanders nienawidzi kurwa litości. Myślę, że oboje potrzebują czasu, żeby wszystko sobie poukładać. Matt w końcu zrozumie, że Kate to nie pierwsza lepsza wydmuszka bez mózgu, a wartościowy człowiek, pełen zrozumienia. I jeśli mu naprawdę na niej zależy, to opowie jej o sobie wszystko. Także o Amy.

- Mam kurwa nadzieję! Ale do tego czasu, ma zakaz zbliżania się do niej!

- Przekażę mu wszystko co powiedziałeś. Przyjdziecie na jego urodziny? – po moim trupie, odpowiedziałam w myślach.

- Nie wiem. Jeśli do tego czasu, nic nie wyjaśnią między sobą, to szczerze wątpię. Nie liczysz chyba na to, że Kate wpadnie mu w ramiona z prezentem?

- Masz rację. Szkoda, bo to Kate zaplanowała imprezę – niespodziankę. Pomysł jest genialny, zupełnie nie w stylu Matta, ale gdyby się dowiedział, że to ona wymyśliła, byłby zachwycony.

- Zobaczymy jak to wszystko się potoczy. Idź już Brian, Kate jest chora, powinienem do niej zajrzeć.

- Jasne. Zadzwonię jutro do niej, zapytać jak się czuje. Powiedz jej, żeby włączyła telefon, cały dzień próbowałem się do niej dodzwonić. – usłyszałam jak Tom zamknął drzwi, wróciłam więc cichutko do łóżka, naciągnęłam kołdrę pod sam nos i udawałam że śpię. Brat zajrzał do mnie po chwili, dotknął mojego czoła sprawdzając temperaturę i wyszedł zostawiając mnie samą. Wzięłam głęboki wdech i rozpłakałam się. Z rozmowy Toma i Briana, wywnioskowałam że mój brat wiedział o wszystkim. Matt powiedział mu o Amy. A mi nie chciał powiedzieć… Widocznie nic dla niego nie znaczyłam…

31 Lipca 2012, Wtorek

- Kate, chodź na tą imprezę. To był twój pomysł. Matt na pewno się ucieszy. – stałam w kuchni i przygotowywałam sobie Martini. Przeziębienie minęło po kilku dniach, ale przez trzy doby musiałam brać antybiotyk. Dziś po raz pierwszy od przerwy byłam w pracy, mnóstwo spraw się nazbierało, na szczęście Rosie tak poukładała moje spotkania, że dziennie miałam maksymalnie dwa. Pierre też pomagał mi jak tylko mógł. Od tamtej feralnej nocy nie miałam żadnego znaku od Matta. Z Brianem rozmawiałam tylko raz przez telefon, ale dałam mu do zrozumienia, że jestem na niego mega wkurwiona. A tymczasem mój brat stał przede mną i wychodził z siebie, bylebym tylko poszła z nim na urodziny Matta. Kręciłam głową i uśmiechałam się szyderczo do zdrajcy. Okazało się, że Tom dowiedział się wszystkiego od Briana, ale nie chciał mi nic powiedzieć, bo uznał, że to Shadows ma ze mną porozmawiać.

- Nie ma mowy! Nie pójdę tam i przestań mnie męczyć, bo jeszcze chwila i będziesz nocował na wycieraczce! – walnęłam szklanką o blat, po czym poszłam do salonu, włączyłam film na dvd i z przejęciem obserwowałam napisy początkowe.

- Jak chcesz. Będziesz tego żałować.

- O, na pewno nie! Dobranoc, Tom. Zgaś światło w korytarzu jak będziesz wychodził! – Tom pokręcił jedynie głową z rezygnacją i opuścił mieszkanie. A ja położyłam nogi na stoliku, wzięłam łyk drinka i wciągnęłam się w akcję na ekranie.

            Obudziło mnie walenie do drzwi. Rozejrzałam się zdezorientowana, bo to dobijanie się do mojego mieszkania, nieźle mnie wystraszyło. Zegarek wskazywał trzecią nad ranem. Wszędzie panowały egipskie ciemności, film dawno się skończył, wstałam z sofy i powoli podeszłam do drzwi. Gdy wyjrzałam przez wizjer, mało nie padłam z wrażenia. Na klatce stał Matt. Jedną ręką opierał się o framugę, a drugą ponownie zastukał w moje drzwi. Otworzyłam je z impetem i wrzasnęłam:

- Czego, kurwa?! – Matt nic nie mówiąc, wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i spojrzał na mnie. – Nie powinieneś być na swoich urodzinach?

- Bez ciebie to nie impreza, tylko jakaś pierdolona stypa.

- Więc po co tu przylazłeś? Chyba ostatnim razem dałam ci do zrozumienia, że między nami koniec?

- Owszem. I przyszedł czas, żebyś o wszystkim się dowiedziała, Kate. Żebyś dowiedziała się kim była Amy.

- Była? A co, już nie jesteście razem? – zaśmiałam się ironicznie.

- Nie. – przez twarz Matta przebiegł ledwo widoczny cień.

- A co się stało?

- Amy nie żyje. – poczułam, jak zrobiło mi się niewyobrażalnie zimno. Zaczęłam szybciej oddychać. Najgorsze jednak było dopiero przede mną. – To ja ją zabiłem, Kate. Ja zabiłem Amy.