Jamelia "No more"
Matt
Stałem
na ulicy przed domem Kate i rozpaczliwie rozglądałem się
dookoła,
próbując
odnaleźć
ją
w tłumie.
Niestety na próżno…
Kate zniknęła.
Znowu. Pokręciłem jedynie głową
i ruszyłem
w kierunku domu. Po drodze jednak najpierw musiałem
coś
załatwić. I do tego potrzebowałem pomocy Valary. Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem jej numer…
- Halo? Matt, wypuścili cię?
- Tak. Słuchaj,
musisz mi pomóc.
- No jasne, co tylko chcesz.
- Pojedziesz ze mną do Michelle? – Val zamilkła. Przez chwilę miałem
wrażenie,
że
słyszę jak bije jej serce.
- Pojadę.
Ja też
już
mam dość
jej gierek. Nawet jeśli
to oznacza, że
rozstaną
się
z Brianem… Będę tam za dziesięć minut.
- Dziękuję.
- Matt, nie ma za co. Jeśli to nie pomoże… To ja już nie wiem, co możemy zrobić. Ale bądźmy dobrej myśli. – rozłączyłem
się,
złapałem taksówkę i dałem
kierowcy adres Michelle. W tamtym momencie gówno mnie obchodziło, czy Brian dowie się o wszystkim. Musiałem wszystko wyjaśnić,
a przy okazji otworzyć
jemu oczy.
Michelle
zastaliśmy
w ogrodzie, jak siedziała
na basenie i korzystała
z promieni słońca. Gdy zobaczyła mnie i Val, zmierzających w jej kierunku, momentalnie zbladła i przestała się
uśmiechać. Gołym
okiem było
widać,
jak jej pewność
siebie ulatnia się
niczym bańka
mydlana. Podszedłem
do niej, wyjąłem
z kieszeni zdjęcie
i podstawiłem
jej pod nos.
- To twoja sprawka? – Michelle wzięła je ode mnie i uśmiechnęła
się
blado.
- Czyż
nie wyglądamy
tu ładnie?
Pamiętasz
kiedy zrobiliśmy
to zdjęcie?
To było
zaraz przed końcem
poprzedniej trasy. – laska kompletnie straciła
rozum. Gadała
zupełnie
od rzeczy… Spojrzałem
na Valary, ale ona jedynie bezradnie wzruszyła
ramionami.
- Michelle! Czy ty do reszty zgłupiałaś? To zdjęcie
nigdy nie powstało!
Sama je przerobiłaś i wysłałaś
do Kate! Przez ciebie mnie zostawiła!
Masz natychmiast do niej zadzwonić
i to odkręcić! Gówno mnie obchodzi jak to zrobisz,
ale lepiej żeby
ci się
udało.
– Michelle podeszła
do mnie, położyła
mi jedną
dłoń na ramieniu, a drugą zaczęła
masować
moje krocze. Myślała, że
stanie mi na jej widok… Jasne! Od kilku miesięcy
stawał
mi tylko na myśl
o Kate. Strąciłem jej dłoń, niczym natrętnego owada.
- Matt, ona nie jest dla ciebie
odpowiednia. Przecież
zawsze ci się
podobałam.
Ja i Val. Było
ci dobrze z nami. Sam jeszcze niedawno mi mówiłeś, że
uwielbiasz moje usta, bo ciągną tak, że
tracisz oddech. Chcesz? Chodź
do środka,
możemy
znowu się
zabawić.
Jak za dawnych, dobrych czasów. Jeśli
masz ochotę,
zawołamy
Briana. – odwróciła
się
w kierunku domu i uśmiechnęła promiennie. – O, już tu jest. Kochanie, Matt i ja mamy dla
ciebie małą
propozycję.
Brian
podszedł
do nas, przywitał
się
ze mną
i Val, po czym spojrzał
na nas z konsternacją.
- O co chodzi? – Michelle podeszła do niego i wsunęła dłoń w jego spodnie. Val gdy to zobaczyła, spojrzała na siostrę z obrzydzeniem. Oboje nie poznawaliśmy Michelle. Jej oczy były rozbiegane, gadała od rzeczy… Jakby ktoś ją
opętał.
- Bo widzisz skarbie… Matt i ja, mamy
mały
sekret. Gdybyś
ty wiedział,
jaki on jest w łóżku… Istna seks-maszyna. Potrafił mnie pieprzyć godzinami… Val też nie narzekała. Teraz trochę się
krępuje,
ale jak tylko jej dotknie, robi się
nienasycona. – Brian w ułamku
sekundy zbladł.
Z jego oczu ciskały
pioruny. Kurwa, nie tak miała
przebiegnąć
ta rozmowa. Spojrzałem
na Val, ona na mnie i oboje wiedzieliśmy,
że
na miłej
pogawędce
to się
nie skończy.
- Kochanie, idź do sypialni, dobrze? Zaraz do ciebie
przyjdę.
- Dobrze! Tylko weź Matta ze sobą. Zabawimy się razem. Val niech zostanie. Ona jest z
tych grzecznych. Ma swojego Toma, czy jak mu tam… - Michelle uśmiechając
się
głupio,
weszła
do domu i zniknęła
w sypialni. Brian złapał mnie za koszulkę i wrzasnął.
- Pieprzysz moją kobietę?
Od kiedy kurwa?!
- Nie pieprzę jej! Nic nas nie łączy. Na pewno nie teraz!
- A wcześniej
coś
było?
Kiedy? O czym mówiła
Michelle? – na ratunek ruszyła
mi Val. Uwolniła
mnie z uścisku
Briana i stanęła
między
nami, gotowa rozdzielić
nas niczym walczących
kogutów.
- To może
ja wszystko wyjaśnię, zanim ty sobie coś sam dopowiesz. – Val wzięła głęboki
oddech, po czym konturowała.
– Dawno temu, ja, Michelle i Matt mieliśmy
taki jakby… przyjacielski układ.
Spaliśmy
ze sobą.
To się
zaczęło,
zanim zeszliście
się
z Michelle. Potem tylko ja z nim uprawiałam
seks. Ale odkąd
pojawiła
się
Kate, przestaliśmy.
Niestety, Michelle nie potrafiła
się
z tym pogodzić
tak łatwo
jak ja. To przez nią
Kate zerwała
z Mattem. Michelle wysłała jej spreparowane zdjęcie i teraz Kate myśli, że
Matt ją
zdradzał.
A ponieważ
Kate wiedziała
o naszym dawnym układzie,
szybko wywnioskowała,
że
ten nigdy się
nie skończył. – Brian wyglądał
na przekonanego i w duchu ucieszyłem
się,
że
nie zada najważniejszego
pytania.
- Kiedy ostatni raz spałeś
z Michelle? – ucieszyłem
się
za późno…
- Brian, to nie ma znaczenia.
- Odpowiedz.
- Miesiąc
przed poznaniem Kate. – jego pięść
w trybie ekspresowym zbliżyła się
do mnie i momentalnie powaliła
mnie na ziemię.
Brian od razu rzucił
się
do mnie i zaczął
mnie okładać. Dopiero po kilku ciosach, Val udało się
go ściągnąć
ze mnie.
- Oszaleliście?! Nie widzicie, że mamy tu ogromny kurwa problem? Nie dość, że
Kate zniknęła
i jest święcie przekonana, że ma rogi większe niż
pieprzone renifery w zaprzęgu
świętego Mikołaja, to Michelle zachowuje się jak opętana!
Najpierw załatwmy
te dwie sprawy, a potem zajmiemy się
tymi waszymi urażonymi
dumami! – Val podała
mi dłoń i pomogła
wstać.
Otarłem
krew z twarzy i spojrzałem
na Briana. Kurwa, naprawdę
nie chciałem
go zranić.
Nie wiem co mnie napadło,
żeby
pieprzyć
Michelle podczas gdy ona już
z nim była…
- Idę
do środka.
Muszę
się
zająć
Michelle. Matt wybacz, ale… Nie chcę
cię
więcej
widzieć.
– Val spojrzała
na mnie spanikowana.
- Brian, a zespół? – Gates zatrzymał się
w pół
kroku.
- Dokończę z wami tą trasę,
ale potem koniec. Odchodzę.
– i zniknął
w środku
domu.
- Chodźmy
stąd,
Matt. Nic tu po nas. Powinniśmy
dać
mu ochłonąć. Do końca
trasy macie jeszcze mnóstwo czasu. Na pewno się
pogodzicie. Wasza przyjaźń
jest unikatowa, a po śmierci
Jimiego umocniła
się
jeszcze bardziej. Potrzebujecie jedynie czasu. – Val chwyciła moją
dłoń i ruszyliśmy do wyjścia, gdy nagle w całej posesji Michelle rozległ się
wrzask Briana. Rzuciliśmy
się
w kierunku domu, a następnie
sypialni. To co tam zastaliśmy,
sprawiło
że
oboje z Val zamarliśmy
ze strachu…
Kate
Weszłam
do mieszkania Chase’a i poszłam do sypialni, którą zajmowałam przez kilka
ostatnich dni. Wyjęłam rzeczy z torby, akta położyłam na komodzie i poszłam do
kuchni zrobić sobie herbatę. Chwilę później, usłyszałam dźwięk otwieranych
drzwi.
- Kate? Jesteś w domu?
- Tak, w sypialni!
- Jak lot?
- W porządku. Dobrze być już na
miejscu. – Chase stanął w progu i oparł się o framugę. Ubrany w szary dres,
wycierał twarz ręcznikiem. – Biegałeś?
- Nie, byłem na siłowni na dole. Wiedziałaś,
że na dole jest siłownia?
- Szczerze mówiąc, nie. Kiedyś
regularnie biegałam, ale gdy poznałam Matta, jakoś nie miałam do tego ani głowy
ani czasu.
- Rozumiem. Widziałaś go, prawda? –
przerwałam układanie rzeczy w szafie i wbiłam wzrok w podłogę.
- To nie jest jak katar, Chase. Nie
wyleczę się z miłości do Matta w ciągu tygodnia. Potrzebuję na to trochę więcej
czasu. – Chase podszedł do mnie i wyjął mi z rąk ubrania, a następnie włożył je
do szafy i ją zamknął.
- Kate, a ja nie powiedziałem, że to wyścig.
To ty masz się w tym czuć komfortowo. Jeżeli uważasz, że nie przestaniesz go
kochać, to może nie warto się męczyć? Co on takiego ci zrobił?
- Zdradził mnie. I to z kobietą, która
nie raz dawała mi do zrozumienia, że nie jestem dla niego dość ważna. Wiedział,
jak bardzo jej nienawidzę, a mimo to poszedł z nią do łóżka.
- Przykro mi Kate.
- W porządku. Chase, nie chcę o tym
mówić. To wszystko jest jeszcze zbyt świeże i za bardzo boli. Może kiedyś będę
mogła o tym rozmawiać. Ale jeszcze nie teraz. – Chase przyciągnął mnie do
siebie i przytulił. A ja nie marzyłam o niczym innym jak o tym, żeby zamiast
niego był tu Matt…
- Zjesz coś? Możemy iść do jakiejś
knajpki.
- Dzięki, ale nie jestem głodna. –
Chase posadził mnie na łóżku, a sam kucnął przede mną.
- Kate! Widziałaś się w lusterku? –
zrobiłam wściekłą minę, no bo co on niby miał na myśli? – Nie, źle mnie
zrozumiałaś. Jesteś śliczna i to nie podlega dyskusji. Ale uwierz mi, że jeśli
z tą bladą cerą, podkrążonymi oczami i zapadniętymi policzkami pojawisz się u
moich staruszków… Matka padnie trupem, a ojciec posadzi cię przy stole,
przywiąże do krzesła i będzie karmił dotąd, aż zaczniesz wyglądać na najedzoną.
Nie możesz spać? Niewiele w tej kwestii mogę ci pomóc, ale przynajmniej pozwól
mi cię nakarmić. Kate, wyglądasz jak ciężko chora… Proszę… Zabiorę cię na
najlepsze mięcho w Nowym Jorku.
- No dobrze. Ale nie gniewaj się,
jeśli nie będę tryskać humorem, ok.?
- Jasna sprawa! I wiesz co? Zamówimy
sobie hektolitry piwa. Nawalimy się jak dwa bąki. No bo na smutki, najlepszy
jest alkohol.
Uśmiechnęłam
się blado, po czym wygoniłam Chase’a z sypialni i wzięłam prysznic. Zmieniłam
ciuchy na botki, jeansy oraz cieplejszą kurteczkę. W Californii wciąż było
ciepło, ale na Wschodnim Wybrzeżu już było czuć zimę. Chase zamówił taksówkę i
ruszyliśmy do restauracji „Keens Steakhouse”. Już w aucie czułam zapach mięsa.
Modliłam się w duchu, żeby żołądek nie odmówił mi posłuszeństwa…
9 Listopada 2012, Piątek
- Chase, wychodzę po gazety! Chcesz
coś ze sklepu? – krzyknęłam na cały głos. Zrobiłam to specjalnie, choć
wiedziałam że Chase miał kaca stulecia. Ja byłam mądrzejsza, bo gdy po
pierwszym kuflu piwa zaczęłam wspominać Matta, szybko zamiast kolejnego, zamówiłam
dzbanek coli. Wolałam te pieprzone, niezdrowe bąbelki niż nie daj Boże dzwonić
do niego po pijaku…
- Ciszę… Ciszę mi kurwa kup! –
zaśmiałam się i opuściłam mieszkanie. Dziś po południu mieliśmy jechać do jego
rodziców, a ja wreszcie miałam zabrać się do pracy. Praca zawsze była dla mnie
odskocznią od problemów, liczyłam więc, że ta teoria sprawdzi się i tym razem.
Weszłam
do sklepu na rogu, z półki wzięłam świeże rogaliki francuskie, różne owoce, dwa
kartony soku, mleko, włożyłam to do wózka i poszłam na stoisko z prasą. Wzięłam
kilka dzienników, jakąś krzyżówkę i wtedy zobaczyłam napis zdobiący jeden z
brukowców: Michelle DiBenedetto próbowała popełnić samobójstwo! Trasa Avenged
Sevenfold stoi pod znakiem zapytania!
Chwyciłam
rączkę wózka i ścisnęłam ją mocno. Niewiele myśląc, wyjęłam telefon z kieszeni
i wybrałam numer Toma. Odebrał ściszonym głosem:
- Halo?
- Tom, to ja, Kate.
- Kate? Siostra gdzie ty jesteś?
- Nieważne. Co z Michelle?
- Teraz już dobrze. Ale z tego co
mówiła Val… Masakra jakaś. Michelle zupełnie oszalała. Gdy Brian ją znalazł w
sypialni, siedziała na łóżku, cięła się żyletką i gadała od rzeczy. Wszędzie
była krew. Zanim przyjechało pogotowie, minęło kilkanaście minut. Oboje z
Brianem tamowali krwawienie, ale niewiele mogli zrobić. Michelle straciła
przytomność i choć do tej pory jej nie odzyskała, lekarze mówią, że powinna
wyjść z tego. Niestety będzie jej potrzebna opieka psychiatryczna.
- Boże… - wzięłam głębszy oddech
próbując się uspokoić. To prawda, że nienawidziłam Michelle, ale nigdy nie
życzyłam jej źle. – A jak Val to zniosła?
- Nie za dobrze. Siłą ją zmusiłem żeby
się położyła. Jesteśmy teraz u ciebie, bo od ciebie jest bliżej do szpitala.
Nie masz nic przeciwko?
- Nie, jasne że nie. Dbaj o nią, Tom.
Val to fantastyczna dziewczyna. A Brian? Jak on się trzyma?
- No tu jest gorzej, Kate. Brian
dowiedział się o wszystkim. O tym, że Matt pieprzył Michelle… Jest załamany.
Nie dość, że najlepszy przyjaciel go zdradził, to jego dziewczyna leży na
ostrym dyżurze po próbie samobójczej. Kate, kiedy wrócisz? Potrzebujemy cię…
Tylko ty umiesz tu zaprowadzić porządek.
- Nie mogę Tom. Jeszcze nie teraz.
Wrócę, obiecuję. Kiedyś na pewno wrócę.
- A powiesz mi gdzie jesteś?
- Nie mogę, Tom. Nie gniewaj się, ale
nie mogę. Obiecuję, że gdy wrócę wszystko ci wytłumaczę. Uważaj na siebie i
opiekuj się Val i Brianem. – rozłączyłam się zanim zadał mi kolejne pytanie.
Było mi cholernie trudno i bałam się, że jeszcze chwila i namówiłby mnie do
powrotu. A ja najpierw musiałam zająć się sprawą Dwighta, a potem stawić czoło
rzeczywistości…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz