środa, 20 lipca 2016

Odcinek 39

Zapraszam na kolejny fragment!

                                                     Avenged Sevenfold "So far away"



            Matt stał w moich drzwiach, jedną rękę miał opartą o framugę drzwi i głęboko oddychał. Wyglądał tak jakby przebiegł maraton.

- Mogę wejść? – zapytał cicho, nie odrywając ode mnie wzroku. Kiedyś chciałam utonąć w jego oczach. A dziś? Pragnęłam uciec przed tym spojrzeniem. Nie widzieliśmy się kilka długich tygodni, zniknęłam bez słowa, nie pisałam, nie odzywałam się… On nawet nie wiedział, gdzie wtedy byłam.

- Proszę. – otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam go do środka. Wiedziałam, że rozmowa jest nieunikniona i nie zamierzałam jej przeprowadzać na korytarzu. Matt wszedł do salonu, a ja poszłam za nim. – Skąd wiedziałeś, że jestem w domu?

- Usłyszałem rozmowę Val i Briana. Wspominała mu, że już wróciłaś. Choć nadal nie wiem, gdzie byłaś przez ten czas.

- To nie jest istotne.

- Owszem. Martwiłem się o ciebie.

- Niepotrzebnie. Jestem dorosła i jeśli mam ochotę wyjechać, to po prostu to robię. Nie muszę się nikomu tłumaczyć. Ale jeśli jesteś tak bardzo ciekawy, to byłam w Nowym Jorku. Miałam tam sprawę do załatwienia.

- Rozumiem. Rozumiem też, że nie zamierzałaś mi powiedzieć, że wracasz? Pewnie gdybym nie usłyszał co mówiła Val, to spędziłbym całą trasę w przekonaniu, że mieszkasz gdzieś na końcu świata, podczas gdy ty byłaś w domu.

- Matt, po co ta rozmowa? Po co przyszedłeś? Strofować mnie jak małą dziewczynkę? Wyjechałam, bo musiałam. Nawet gdybyśmy wtedy byli razem i tak bym wyjechała. – Matt wyglądał na skruszonego moimi pretensjami. Ale taka była prawda. Nie byliśmy razem i nie czułam potrzeby, żeby mu się tłumaczyć z każdej decyzji.

- Wiem. Nie po to przyszedłem.

- A po co?

- Kate, ty naprawdę wierzysz w to, że cię zdradzałem? – spojrzałam na niego i poczułam ucisk w gardle. Czułam, że ta rozmowa kiedyś będzie musiała się odbyć, ale nie sądziłam że to nastąpi tak szybko. Wiedziałam też, że muszę być szczera.

- Nie, Matt. Nie wierzę w to.

- Więc dlaczego? Dlaczego ode mnie odeszłaś? Dlaczego nam to zrobiłaś? Wydawało mi się, że jesteś szczęśliwa!

- Byłam, Matt. Naprawdę byłam z tobą szczęśliwa… - opuściłam głowę i wbiłam wzrok w podłogę. Nie umiałam patrzeć mu w oczy.

- Nic już nie wiem… Kate… Kiedy zobaczyłem to zdjęcie… Cały świat mi się zawalił. Nie wiedziałem jak mam cię przekonać, że z nią nie spałem. Potem Brian o wszystkim się dowiedział… Zdradziłem dwie najbliższe mi osoby. Nie umiałem ochronić cię przed nienawiścią Michelle… - poczułam się źle. Poczułam się winna… Matt mnie nigdy nie zdradził, ale to ja w niego zwątpiłam, to przeze mnie Brian o wszystkim się dowiedział… Gdybym nie zostawiła wtedy tego zdjęcia dla Matta, może dziś ich przyjaźń byłaby do ocalenia…

- A jak teraz dogadujesz się z Brianem?

- Ciężko. To już nie jest to, co kiedyś. Jesteśmy razem w trasie, więc siłą rzeczy musimy ze sobą rozmawiać, ale to już raczej koniec naszej przyjaźni, Kate.

- Przykro mi, Matt. Naprawdę.

- Dzięki. Kate, proszę cię… Zapomnijmy o wszystkim. Zacznijmy od nowa.

- Nie mogę, Matt. Nie potrafię tak wszystkiego odciąć grubą kreską i udawać, że nic się nie stało. Wiem, że mnie nie zdradziłeś, ale wiem o tym dopiero teraz. Jeszcze kilka tygodni temu byłam święcie przekonana, że sypiałeś z Michelle. Przestałam ci ufać.

- Kate, zrobię wszystko. Wszystko, słyszysz? Zrobię wszystko, żeby odbudować to zaufanie.

- Matt! Ja nie mogę i nie umiem być z kimś, komu nie ufam. Cały czas patrzyłabym ci na ręce, sprawdzała cię. Każdy telefon, wiadomość i ja już bym była podejrzliwa. Oszalelibyśmy oboje. Wiesz w czym tkwi problem? To ja w ciebie zwątpiłam. Ty nie zrobiłeś niczego złego. To ja uwierzyłam Michelle, zamiast tobie. To ze mną jest coś nie tak!

- Kate, ale… - Matt chciał mi przerwać, ale powstrzymałam go.

- Nie chcę, żebyś przez cały czas musiał mi udowadniać swoją wierność. To tak nie działa! – gdy Matt na mnie spojrzał, zobaczyłam łzy w jego oczach. Nigdy nie chciałabym ich zobaczyć. Były jak sztylet przeszywający moje serce. Ja jednak nie widziałam innego wyjścia. Prędzej czy później moja zazdrość i podejrzenia, zmusiłyby Matta do odejścia. Nie zniosłabym tego po raz drugi. Ledwo co poradziłam sobie z tym zerwaniem. Pomimo tego, że to ja odeszłam, moje życie wyglądało jak koszmar. Bez Matta było pustą wegetacją, próbą przetrwania kolejnego dnia. Bezsenne noce towarzyszyły mi do dziś. Nawet jeśli jakimś cudem zasypiałam, to budziłam się po godzinie lub dwóch… I tak w kółko. Matt spojrzał na mnie, a samotna łza spłynęła po jego policzku. Odruchowo chciałam ją otrzeć dłonią, ale w porę się powstrzymałam.

- Prawda jest taka, że… Ty po prostu nie chcesz być ze mną.

- Matt, ale… My nie jesteśmy razem. – odpowiedziałam cicho. Matt odwrócił się do mnie plecami i ukradkiem wytarł oczy. Czyżby wstydził się swoich łez? Dlaczego? Gdy z powrotem na mnie spojrzał, jego oczy już nie były wilgotne. Malowało się w nich cierpienie, ale też dystans do mnie.

- Rozumiem... Pójdę już. – skierował się w stronę drzwi, a ja patrzyłam jak z każdym krokiem coraz bardziej oddala się ode mnie. Chciałam podbiec do niego, odwołać wszystko co powiedziałam, wyznać mu co czuję… Ale nie mogłam. Nogi wrosły mi w podłogę.

- Matt! – nagle stanął, po czym spojrzał na mnie przez ramię.

- Żegnaj Kate. Nie będę cię więcej niepokoił. – i wyszedł. Po prostu sobie poszedł. Poczułam jak uginają się pode mną nogi i upadłam na dywan. Łzy popłynęły z moich oczu, ocierałam je, ale one i tak uparcie pojawiały się na nowo.

- Kocham cię… Zawsze będę cię kochać… - załkałam, po czym położyłam się na podłodze i zaczęłam wyć. Objęłam się ciasno ramionami, ale to nic nie dało, bo i tak wciąż było mi zimno… Czułam się tak, jakby jakaś część mnie umarła. Jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Autentyczny ból wdarł się do mojego wnętrza i rozrywał je na strzępy…

            Gdzieś w oddali dzwonił telefon. Dzwonił i dzwonił… Nie odebrałam. Leżałam na podłodze w salonie w pozycji embrionalnej, nawet nie zadając sobie trudu, żeby położyć się na sofie. Na dworze zrobiło się ciemno, nie wiedziałam która jest godzina… Nagle do mieszkania ktoś zaczął się dobijać, a po chwili drzwi się otworzyły i do środka wpadł Tom.

- Kate? Gdzie jesteś? Dzwonię do ciebie od kilku godzin. – włączył światła w mieszkaniu by mnie odnaleźć, a te natychmiast mnie oślepiły. Zamrugałam powiekami i spojrzałam w górę. – Mała, co się stało? Dlaczego leżysz na podłodze?

- To koniec, Tom… To już koniec…

- Jaki koniec? O czym ty mówisz?

- Matt… On… Odszedł… zawyłam i po raz kolejny zaniosłam się płaczem. Tom natychmiast znalazł się przy mnie, obejmując ciasno ramionami.

- Kate, tak mi przykro… Moja mała… Wszystko się ułoży, zobaczysz. – próbował mnie pocieszać, ale marnie mu to wychodziło.

- Nic nie będzie w porządku! Nic! Bez niego nic się nie liczy! – zawyłam. Popełniłam największy błąd w życiu, ale było już za późno, żeby to naprawić…

Matt

            Starałem się… Bóg mi świadkiem, że starałem się ją odzyskać. Myślałem, że jeśli wszystko jej wyjaśnię, to pozwoli mi wrócić. Ale zamiast tego, Kate zaczęła gadać o tym, że to jej wina, że uwierzyła Michelle… Tak jakby wzięła całą winę na siebie. A to przecież nie ona zawiniła, tylko ja. Już wtedy gdy powiedziała mi o zaczepkach ze strony Michelle, powinienem interweniować. Może wtedy by nie doszło do tej chorej sytuacji…

            Zrezygnowany i załamany, ruszyłem w stronę domu. Po drodze mijałem bar. Postanowiłem wstąpić. Musiałem się napić

9 Grudnia 2012, Niedziela

            Obudziłem się totalnie skacowany na podłodze w salonie. Niewiele pamiętałem z zeszłej nocy. Byłem w barze, zamówiłem butelkę tequili i usiadłem w kącie, żeby samotnie ją wypić. Nie wiem kiedy urwał mi się film. Odwróciłem się na bok, bo twarda podłoga zaczęła być dla mnie niewygodna i wtedy zobaczyłem obok siebie jakąś obcą blondynkę. Przetarłem oczy ze zdumienia i poderwałem się na nogi. W duchu dziękowałem Bogu, że nie znalazłem jej w mojej sypialni. Sypialnia była dla mnie świętym miejscem, odkąd zacząłem spotykać się z Kate. Nie chciałem tam więcej żadnej obcej baby!

            Poszedłem do sypialni, wziąłem zimny prysznic i założyłem czyste ubranie. Wykorzystując to, że laska nadal spała na podłodze, zebrałem moje brudne ciuchy i postanowiłem wrzucić je do pralki razem z brudami, które miałem w torbie w autobusie. Przeszukując kieszenie, natknąłem się na coś foliowego… Zamknąłem oczy i wyjąłem zawartość kieszeni. Na mojej dłoni leżała na wpół opróżniona torebka kokainy… Aż przysiadłem na wannie… Kurwa! Nie mogłem uwierzyć we własną głupotę… To, że piłem to jeszcze można było wytłumaczyć, ale koks?! Nie brałem nic odkąd związek z Kate zrobił się poważny. Wystarczył widać zgrzyt, a ja wróciłem do dawnych przyzwyczajeń. Stąd ten kurwa kac! Zawsze umiałem dużo wypić… Chłopaki się śmiali, że w zespole to ja i Jimmy mieliśmy najmocniejsze głowy. Po koksie zawsze zwalało mnie z nóg… Nawet kurwa nie pamiętałem skąd go wziąłem i kiedy… Pomyślałem, że może ta laska coś pamięta. Nastawiłem program w pralce i zszedłem na dół. Trąciłem ją chamsko nogą, a kiedy laska otworzyła oczy, powiedziałem:

- Wstawaj!

- Ej, może kurwa trochę grzeczniej, co? Wczoraj nie byłeś taki niemiły! – panna zwlokła się z podłogi, wciągnęła swoje majtki, stanik i spodnie.

- Słuchaj, niewiele pamiętam z wczoraj. Pomyślałem, że może twoja pamięć nie szwankuje jak moja. – wyjąłem z kieszeni foliową torebeczkę i pomachałem jej przed nosem. Na ten widok, aż się oblizała. Pieprzona ćpunka. – Skąd się to wzięło? Pamiętasz może?

- No jasne! Podeszłam do ciebie w barze i zaprosiłeś mnie na tequilę. Gdy kończyliśmy butelkę, zaciągnąłeś mnie do toalety, gdzie wciągnęliśmy po kresce, a potem wypieprzyłeś mnie tam. Wróciliśmy, kupiłam kolejną butelkę i zabrałeś mnie do siebie. Tu też znowu  się naćpaliśmy, liczyłam na coś więcej, ale ty zaraz odleciałeś. Położyłam się obok i zasnęłam.

- To skoro zasnąłem, to nie mogłaś wrócić do domu?

- Spierdalaj! Nie będę wracała do domu po nocy, poza tym mieszkasz w dzielnicy, której nie znam.

- Dobra, przepraszam. – uniosłem ręce w obronnym geście. – No a skoro w domu do niczego nie doszło, to po kiego grzyba rozebrałaś się do naga? Chciałaś mi coś wmówić?

- Nie! Ja po prostu zawsze śpię nago. Boże, gdybym wiedziała że z ciebie taki cham, to bym się do ciebie nie dosiadła! Zaproponujesz mi przynajmniej kawę, zanim wywalisz mnie z domu?

- Jasne, przepraszam. Siadaj, zaraz zrobię kawę. – nasypałem ziarna do ekspresu i wyjąłem z zamrażarki bagietki, które włożyłem do piekarnika z myślą przyrządzenia śniadania…

Kate

            Stanęłam przed lustrem z zamiarem nałożenia makijażu. Znowu nie spałam całą noc. Myślałam, myślałam… Potem obudziłam Toma, który został ze mną na noc i gadaliśmy… Pół nocy gadaliśmy. Tom przekonał mnie, żebym dała szansę sobie i Shadowsowi. Uznałam, że to ostatni gwizdek. Jeśli nie teraz, to nigdy. Spojrzałam w swoje odbicie i uznałam, że makijaż nawet nieźle zakrył sińce pod oczami… Złapałam torebkę i wyszłam z mieszkania. Jadąc samochodem do domu Matta, humor trochę mi się poprawił. Pełna nadziei jechałam do niego, licząc że nie jest za późno by się z nim pogodzić…

            Zaparkowałam przed domem Matta i wysiadłam z auta. Przeszłam na drugą stronę ulicy i wtedy ją zobaczyłam. Wysoką, zgrabną blondynkę, która wychodziła uśmiechnięta z jego domu. Zrobiło mi się słabo. Wróciłam szybko do samochodu, odpaliłam silnik i odjechałam z piskiem opon… W życiu nie byłam tak wściekła i rozczarowana. Spodziewałam się tego, że po naszym rozstaniu Matt ułoży sobie życie… Nie sądziłam jednak, że zrobi to tak szybko…




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz