Avenged Sevenfold "So far away"
Matt stał w moich drzwiach, jedną
rękę miał opartą o framugę drzwi i głęboko oddychał. Wyglądał tak jakby
przebiegł maraton.
- Mogę
wejść? – zapytał cicho, nie odrywając ode mnie wzroku. Kiedyś chciałam utonąć w
jego oczach. A dziś? Pragnęłam uciec przed tym spojrzeniem. Nie widzieliśmy się
kilka długich tygodni, zniknęłam bez słowa, nie pisałam, nie odzywałam się… On
nawet nie wiedział, gdzie wtedy byłam.
- Proszę. –
otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam go do środka. Wiedziałam, że rozmowa jest
nieunikniona i nie zamierzałam jej przeprowadzać na korytarzu. Matt wszedł do
salonu, a ja poszłam za nim. – Skąd wiedziałeś, że jestem w domu?
- Usłyszałem
rozmowę Val i Briana. Wspominała mu, że już wróciłaś. Choć nadal nie wiem,
gdzie byłaś przez ten czas.
- To nie
jest istotne.
- Owszem.
Martwiłem się o ciebie.
-
Niepotrzebnie. Jestem dorosła i jeśli mam ochotę wyjechać, to po prostu to
robię. Nie muszę się nikomu tłumaczyć. Ale jeśli jesteś tak bardzo ciekawy, to
byłam w Nowym Jorku. Miałam tam sprawę do załatwienia.
- Rozumiem.
Rozumiem też, że nie zamierzałaś mi powiedzieć, że wracasz? Pewnie gdybym nie
usłyszał co mówiła Val, to spędziłbym całą trasę w przekonaniu, że mieszkasz
gdzieś na końcu świata, podczas gdy ty byłaś w domu.
- Matt, po
co ta rozmowa? Po co przyszedłeś? Strofować mnie jak małą dziewczynkę?
Wyjechałam, bo musiałam. Nawet gdybyśmy wtedy byli razem i tak bym wyjechała. –
Matt wyglądał na skruszonego moimi pretensjami. Ale taka była prawda. Nie
byliśmy razem i nie czułam potrzeby, żeby mu się tłumaczyć z każdej decyzji.
- Wiem. Nie
po to przyszedłem.
- A po co?
- Kate, ty
naprawdę wierzysz w to, że cię zdradzałem? – spojrzałam na niego i poczułam
ucisk w gardle. Czułam, że ta rozmowa kiedyś będzie musiała się odbyć, ale nie
sądziłam że to nastąpi tak szybko. Wiedziałam też, że muszę być szczera.
- Nie, Matt.
Nie wierzę w to.
- Więc
dlaczego? Dlaczego ode mnie odeszłaś? Dlaczego nam to zrobiłaś? Wydawało mi
się, że jesteś szczęśliwa!
- Byłam,
Matt. Naprawdę byłam z tobą szczęśliwa… - opuściłam głowę i wbiłam wzrok w
podłogę. Nie umiałam patrzeć mu w oczy.
- Nic już
nie wiem… Kate… Kiedy zobaczyłem to zdjęcie… Cały świat mi się zawalił. Nie
wiedziałem jak mam cię przekonać, że z nią nie spałem. Potem Brian o wszystkim
się dowiedział… Zdradziłem dwie najbliższe mi osoby. Nie umiałem ochronić cię
przed nienawiścią Michelle… - poczułam się źle. Poczułam się winna… Matt mnie
nigdy nie zdradził, ale to ja w niego zwątpiłam, to przeze mnie Brian o
wszystkim się dowiedział… Gdybym nie zostawiła wtedy tego zdjęcia dla Matta,
może dziś ich przyjaźń byłaby do ocalenia…
- A jak
teraz dogadujesz się z Brianem?
- Ciężko. To
już nie jest to, co kiedyś. Jesteśmy razem w trasie, więc siłą rzeczy musimy ze
sobą rozmawiać, ale to już raczej koniec naszej przyjaźni, Kate.
- Przykro
mi, Matt. Naprawdę.
- Dzięki.
Kate, proszę cię… Zapomnijmy o wszystkim. Zacznijmy od nowa.
- Nie mogę,
Matt. Nie potrafię tak wszystkiego odciąć grubą kreską i udawać, że nic się nie
stało. Wiem, że mnie nie zdradziłeś, ale wiem o tym dopiero teraz. Jeszcze
kilka tygodni temu byłam święcie przekonana, że sypiałeś z Michelle. Przestałam
ci ufać.
- Kate,
zrobię wszystko. Wszystko, słyszysz? Zrobię wszystko, żeby odbudować to zaufanie.
- Matt! Ja
nie mogę i nie umiem być z kimś, komu nie ufam. Cały czas patrzyłabym ci na
ręce, sprawdzała cię. Każdy telefon, wiadomość i ja już bym była podejrzliwa.
Oszalelibyśmy oboje. Wiesz w czym tkwi problem? To ja w ciebie zwątpiłam. Ty
nie zrobiłeś niczego złego. To ja uwierzyłam Michelle, zamiast tobie. To ze mną
jest coś nie tak!
- Kate, ale…
- Matt chciał mi przerwać, ale powstrzymałam go.
- Nie chcę,
żebyś przez cały czas musiał mi udowadniać swoją wierność. To tak nie działa! –
gdy Matt na mnie spojrzał, zobaczyłam łzy w jego oczach. Nigdy nie chciałabym
ich zobaczyć. Były jak sztylet przeszywający moje serce. Ja jednak nie
widziałam innego wyjścia. Prędzej czy później moja zazdrość i podejrzenia,
zmusiłyby Matta do odejścia. Nie zniosłabym tego po raz drugi. Ledwo co
poradziłam sobie z tym zerwaniem. Pomimo tego, że to ja odeszłam, moje życie
wyglądało jak koszmar. Bez Matta było pustą wegetacją, próbą przetrwania
kolejnego dnia. Bezsenne noce towarzyszyły mi do dziś. Nawet jeśli jakimś cudem
zasypiałam, to budziłam się po godzinie lub dwóch… I tak w kółko. Matt spojrzał
na mnie, a samotna łza spłynęła po jego policzku. Odruchowo chciałam ją otrzeć
dłonią, ale w porę się powstrzymałam.
- Prawda
jest taka, że… Ty po prostu nie chcesz być ze mną.
- Matt, ale…
My nie jesteśmy razem. – odpowiedziałam cicho. Matt odwrócił się do mnie
plecami i ukradkiem wytarł oczy. Czyżby wstydził się swoich łez? Dlaczego? Gdy
z powrotem na mnie spojrzał, jego oczy już nie były wilgotne. Malowało się w
nich cierpienie, ale też dystans do mnie.
-
Rozumiem... Pójdę już. – skierował się w stronę drzwi, a ja patrzyłam jak z
każdym krokiem coraz bardziej oddala się ode mnie. Chciałam podbiec do niego,
odwołać wszystko co powiedziałam, wyznać mu co czuję… Ale nie mogłam. Nogi
wrosły mi w podłogę.
- Matt! –
nagle stanął, po czym spojrzał na mnie przez ramię.
- Żegnaj
Kate. Nie będę cię więcej niepokoił. – i wyszedł. Po prostu sobie poszedł.
Poczułam jak uginają się pode mną nogi i upadłam na dywan. Łzy popłynęły z
moich oczu, ocierałam je, ale one i tak uparcie pojawiały się na nowo.
- Kocham
cię… Zawsze będę cię kochać… - załkałam, po czym położyłam się na podłodze i zaczęłam
wyć. Objęłam się ciasno ramionami, ale to nic nie dało, bo i tak wciąż było mi
zimno… Czułam się tak, jakby jakaś część mnie umarła. Jakby ktoś wyrwał mi
serce z piersi. Autentyczny ból wdarł się do mojego wnętrza i rozrywał je na
strzępy…
Gdzieś w oddali dzwonił telefon.
Dzwonił i dzwonił… Nie odebrałam. Leżałam na podłodze w salonie w pozycji
embrionalnej, nawet nie zadając sobie trudu, żeby położyć się na sofie. Na
dworze zrobiło się ciemno, nie wiedziałam która jest godzina… Nagle do
mieszkania ktoś zaczął się dobijać, a po chwili drzwi się otworzyły i do środka
wpadł Tom.
- Kate?
Gdzie jesteś? Dzwonię do ciebie od kilku godzin. – włączył światła w mieszkaniu
by mnie odnaleźć, a te natychmiast mnie oślepiły. Zamrugałam powiekami i
spojrzałam w górę. – Mała, co się stało? Dlaczego leżysz na podłodze?
- To koniec,
Tom… To już koniec…
- Jaki
koniec? O czym ty mówisz?
- Matt… On…
Odszedł… zawyłam i po raz kolejny zaniosłam się płaczem. Tom natychmiast
znalazł się przy mnie, obejmując ciasno ramionami.
- Kate, tak
mi przykro… Moja mała… Wszystko się ułoży, zobaczysz. – próbował mnie
pocieszać, ale marnie mu to wychodziło.
- Nic nie
będzie w porządku! Nic! Bez niego nic się nie liczy! – zawyłam. Popełniłam
największy błąd w życiu, ale było już za późno, żeby to naprawić…
Matt
Starałem
się…
Bóg mi świadkiem,
że
starałem
się
ją
odzyskać.
Myślałem, że
jeśli
wszystko jej wyjaśnię, to pozwoli mi wrócić. Ale zamiast tego, Kate zaczęła gadać
o tym, że
to jej wina, że
uwierzyła
Michelle… Tak jakby wzięła
całą
winę
na siebie. A to przecież
nie ona zawiniła,
tylko ja. Już
wtedy gdy powiedziała
mi o zaczepkach ze strony Michelle, powinienem interweniować. Może
wtedy by nie doszło
do tej chorej sytuacji…
Zrezygnowany
i załamany,
ruszyłem
w stronę
domu. Po drodze mijałem
bar. Postanowiłem
wstąpić. Musiałem
się
napić…
9 Grudnia 2012, Niedziela
Obudziłem się
totalnie skacowany na podłodze
w salonie. Niewiele pamiętałem z zeszłej nocy. Byłem w barze, zamówiłem butelkę tequili i usiadłem w kącie,
żeby
samotnie ją
wypić.
Nie wiem kiedy urwał
mi się
film. Odwróciłem
się
na bok, bo twarda podłoga
zaczęła
być
dla mnie niewygodna i wtedy zobaczyłem
obok siebie jakąś
obcą
blondynkę.
Przetarłem
oczy ze zdumienia i poderwałem
się
na nogi. W duchu dziękowałem Bogu, że nie znalazłem jej w mojej sypialni. Sypialnia była dla mnie świętym
miejscem, odkąd
zacząłem
spotykać
się
z Kate. Nie chciałem
tam więcej
żadnej
obcej baby!
Poszedłem do sypialni, wziąłem zimny prysznic i założyłem czyste ubranie. Wykorzystując to, że
laska nadal spała
na podłodze,
zebrałem
moje brudne ciuchy i postanowiłem
wrzucić
je do pralki razem z brudami, które miałem
w torbie w autobusie. Przeszukując
kieszenie, natknąłem
się
na coś
foliowego… Zamknąłem
oczy i wyjąłem
zawartość
kieszeni. Na mojej dłoni
leżała na wpół
opróżniona
torebka kokainy… Aż
przysiadłem
na wannie… Kurwa! Nie mogłem
uwierzyć
we własną głupotę… To, że
piłem
to jeszcze można
było
wytłumaczyć, ale koks?! Nie brałem nic odkąd związek
z Kate zrobił
się
poważny.
Wystarczył
widać
zgrzyt, a ja wróciłem
do dawnych przyzwyczajeń.
Stąd
ten kurwa kac! Zawsze umiałem
dużo
wypić…
Chłopaki
się
śmiali,
że
w zespole to ja i Jimmy mieliśmy
najmocniejsze głowy.
Po koksie zawsze zwalało
mnie z nóg… Nawet kurwa nie pamiętałem skąd
go wziąłem
i kiedy… Pomyślałem, że
może
ta laska coś
pamięta.
Nastawiłem
program w pralce i zszedłem
na dół.
Trąciłem ją
chamsko nogą,
a kiedy laska otworzyła
oczy, powiedziałem:
- Wstawaj!
- Ej, może
kurwa trochę
grzeczniej, co? Wczoraj nie byłeś taki niemiły! – panna zwlokła się
z podłogi,
wciągnęła swoje majtki, stanik i spodnie.
- Słuchaj,
niewiele pamiętam
z wczoraj. Pomyślałem, że
może
twoja pamięć
nie szwankuje jak moja. – wyjąłem
z kieszeni foliową
torebeczkę
i pomachałem
jej przed nosem. Na ten widok, aż
się
oblizała.
Pieprzona ćpunka.
– Skąd
się
to wzięło?
Pamiętasz
może?
- No jasne! Podeszłam do ciebie w barze i zaprosiłeś
mnie na tequilę.
Gdy kończyliśmy butelkę, zaciągnąłeś
mnie do toalety, gdzie wciągnęliśmy
po kresce, a potem wypieprzyłeś mnie tam. Wróciliśmy, kupiłam
kolejną
butelkę
i zabrałeś mnie do siebie. Tu też znowu
się
naćpaliśmy, liczyłam na coś
więcej,
ale ty zaraz odleciałeś. Położyłam
się
obok i zasnęłam.
- To skoro zasnąłem, to nie mogłaś
wrócić
do domu?
- Spierdalaj! Nie będę
wracała
do domu po nocy, poza tym mieszkasz w dzielnicy, której nie znam.
- Dobra, przepraszam. – uniosłem ręce
w obronnym geście.
– No a skoro w domu do niczego nie doszło,
to po kiego grzyba rozebrałaś się
do naga? Chciałaś mi coś
wmówić?
- Nie! Ja po prostu zawsze śpię
nago. Boże,
gdybym wiedziała
że
z ciebie taki cham, to bym się
do ciebie nie dosiadła!
Zaproponujesz mi przynajmniej kawę,
zanim wywalisz mnie z domu?
- Jasne, przepraszam. Siadaj, zaraz
zrobię
kawę.
– nasypałem
ziarna do ekspresu i wyjąłem
z zamrażarki
bagietki, które włożyłem
do piekarnika z myślą przyrządzenia
śniadania…
Kate
Stanęłam
przed lustrem z zamiarem nałożenia makijażu. Znowu nie spałam całą noc.
Myślałam, myślałam… Potem obudziłam Toma, który został ze mną na noc i
gadaliśmy… Pół nocy gadaliśmy. Tom przekonał mnie, żebym dała szansę sobie i
Shadowsowi. Uznałam, że to ostatni gwizdek. Jeśli nie teraz, to nigdy.
Spojrzałam w swoje odbicie i uznałam, że makijaż nawet nieźle zakrył sińce pod
oczami… Złapałam torebkę i wyszłam z mieszkania. Jadąc samochodem do domu
Matta, humor trochę mi się poprawił. Pełna nadziei jechałam do niego, licząc że
nie jest za późno by się z nim pogodzić…
Zaparkowałam
przed domem Matta i wysiadłam z auta. Przeszłam na drugą stronę ulicy i wtedy
ją zobaczyłam. Wysoką, zgrabną blondynkę, która wychodziła uśmiechnięta z jego
domu. Zrobiło mi się słabo. Wróciłam szybko do samochodu, odpaliłam silnik i
odjechałam z piskiem opon… W życiu nie byłam tak wściekła i rozczarowana.
Spodziewałam się tego, że po naszym rozstaniu Matt ułoży sobie życie… Nie
sądziłam jednak, że zrobi to tak szybko…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz