24 Września 2012,
Poniedziałek
Niestety, wszystko co dobre, szybko
się kończy. W poniedziałek z samego rana zostawiłam śpiącego Matta w mojej
sypialni i pognałam do biura. W kuchni natknęłam się na Toma i Val, która w
jego koszulce raczyła się poranną kawą. Razem wyglądali naprawdę uroczo. Gdy
tylko weszłam do kancelarii, dostałam sms od Matta z pytaniem, czy przyjadę do
wytwórni na spotkanie z Larrym. Sprawdziłam w kalendarzu spotkania na
najbliższych kilka godzin i odpisałam, że bardzo chętnie. Obawiałam się tego,
co tam usłyszę, ale obiecałam sobie że nie będę rozpaczać. W końcu wyjazd w
trasę był nieunikniony. Pocieszałam się tym, że może czas szybko zleci, a
zajęta sprawami w kancelarii nie będę się zamartwiać i tęsknić…
Tuż po dwunastej do mojego gabinetu
weszła Rosie niosąc ze sobą akta.
- Panno Morisson,
na linii mam pana Rosenberga. Twierdzi, że panią zna i to sprawa nie cierpiąca
zwłoki. Mam przełączyć? – położyła na biurku teczki i spojrzała na mnie
wyczekująco. Dwight Rosenberg był przyjacielem moich rodziców. Mieszkał w Nowym
Jorku i był chirurgiem. Jego renoma była ogromna, wiele gwiazd sportu leczyło
się u niego, nie jedną osobę postawił na nogi. Nawet moją złamaną nogę poskładał
do kupy, gdy wywaliłam się kilka lat temu na nartach w Aspen. Nie widziałam go
od czasu pogrzebu…
-
Oczywiście. – Rosie wróciła do siebie, a ja po chwili odebrałam połączenie. –
Witam, panie Rosenberg! Jak się pan miewa?
- Kate, jak
dobrze cię słyszeć. Kochanie, mam kłopoty i tylko ty mi możesz pomóc.
-
Oczywiście. Co takiego się stało?
- Do sądu
wpłynęło oskarżenie o błąd w sztuce lekarskiej. Że to niby moja wina… Zupełnie
nie wiem co robić…
- Panie
Rosenberg, proszę się uspokoić. Wszystko będzie dobrze. Na kiedy została
wyznaczona rozprawa?
- Za dwa
miesiące. Może mogłabyś mi kogoś polecić? Nigdy nie byłem w takiej sytuacji…
- Panie
Rosenberg, zajmę się tym. Zrobimy tak: przylecę do Nowego Jorku w piątek
wieczorem i zostanę na weekend. Wtedy wszystko pan mi opowie. A ja zorientuję
się w sytuacji i postanowimy co dalej. Bardzo proszę, żeby pan się nie
denerwował. Zrobię wszystko, żeby panu pomóc. Proszę uściskać żonę i pozdrowić
Chase’a.
-
Naturalnie. Dziękuję ci Kate. Wiem, że California to nie Nowy Jork, ale
naprawdę nie wiedziałem co robić.
- Nie ma
sprawy. Widzimy się w piątek. Do zobaczenia, panie Rosenberg.
- Do
zobaczenia, Kate. – rozłączyłam się, obróciłam na fotelu i spojrzałam przez
okno. Dwight był przyjacielem rodziców praktycznie od zawsze. Tata i on
chodzili razem do szkoły, a po ukończeniu college’u, Dwight przeniósł się z
rodzicami do Nowego Jorku gdzie ukończył medycynę z wyróżnieniem, tam poznał
żonę, otworzył prywatną klinikę, a Chase urodził się dwa lata przede mną. Wieki
go nie widziałam. Czasami odwiedzał nas razem z rodzicami, a wtedy łaziliśmy po
Huntington do rana, śmiejąc się i rozmawiając dosłownie o wszystkim. Wracając
jednak do sprawy Dwight’a… Postanowiłam, że mu pomogę. On kiedyś pomógł moim
rodzicom, gdy ci chcieli otworzyć kancelarię. Pożyczył im pieniądze na start i
nie nalegał na zwrot gdy firma powoli się rozkręcała…
Skończyłam spotkanie na mieście,
wsiadłam do auta i po niecałym kwadransie parkowałam pod wytwórnią płytową,
gdzie chłopaki mieli spotkanie z Larrym. Weszłam do budynku, recepcjonistka
wskazała mi drogę do odpowiedniego pokoju i skierowałam się w tym kierunku,
pełna obaw tego, co przygotował dla nas Larry. Matt czekał na mnie na korytarzu
obok wejścia do pokoju. Dał mi buziaka na przywitanie i weszliśmy do środka.
Usiedliśmy na kanapie, Matt objął mnie ramieniem i po chwili chłopaki oraz
Larry dołączyli do nas.
- No,
panowie! Mam już plan całej trasy. Będziecie zadowoleni. – Larry uśmiechnął się
i dałabym rękę uciąć, że w głowie już liczył dolary, które zarobi na
chłopakach.
- Mam
nadzieję, że zaczynamy od Stanów? Tak jak się umawialiśmy? – Matt zapytał go,
przyciągając mnie bliżej siebie.
- Wziąłem
pod uwagę waszą prośbę, Matt. Ale razem z ludźmi z wytwórni doszliśmy do
wniosku, że lepiej będzie jeśli zaczniemy od Kanady. Może i blisko, ale
niestety muszę wam wybić z głów wyjazdy do domu między koncertami. To ogromna
trasa, promocje, udziały w festiwalach, do tego próby... Nie możemy sobie
pozwolić na niespodziewane wypadki. Musicie być na miejscu. Przykro mi.
- Wiedziałem
kurwa, że wylezie z ciebie materialista! Jak długo będziemy w Kanadzie? – Matt
był naprawdę wkurwiony. Dłoń, którą trzymał na moim udzie, zacisnął tak że aż
poczułam ból.
- Wyjeżdżamy
trzynastego października. Piętnastego jest pierwszy koncert, a ostatni piątego
listopada. Potem macie dwa tygodnie przerwy i uderzamy na Europę. Ostatni
koncert przed świętami będzie dwudziestego grudnia i kontynuujemy po Nowym
Roku. Moja asystentka zaraz rozda wam wszystkie dane. Jakieś pytania? – Matt
wbił w menadżera mordercze spojrzenie, ale uspokoiłam go chwytając jego dłoń w
swoje.
- Ja nie mam
żadnych. Ale wiedz, że to kurwa najbardziej pojebany pomysł.
- Matt, z
całym szacunkiem… Ja nie mogę się kierować twoimi miłostkami. Kate musi
zrozumieć, że masz swoje obowiązki. Jeśli coś ci nie pasuje, zawsze możesz
odejść.
- Matt
zrozumiał cię doskonale. Nie ma nic do dodania. Jeśli to wszystko, pozwolisz że
wyjdziemy? Musimy się sobą nacieszyć, zanim nas rozdzielisz na długi czas,
krwiopijco. – zerwałam się z kanapy i poprawiłam spódniczkę. Wymaszerowałam z
pokoju, a Matt wystrzelił zaraz za mną. Na odchodne usłyszałam tylko brawa,
które chłopaki zaczęli bić.
- Ja
pierdolę… Kate, tak strasznie mi przykro. Nie sądziłem że tak to wszystko
zagmatwa. Menda jedna! Jak ja go nienawidzę!
- Ja też cię
dobiję, Matt. Muszę wyjechać na weekend.
- Dokąd? –
Shadows zrobił przerażoną minę.
- Do Nowego
Jorku. Przyjaciel moich rodziców ma kłopoty i poprosił, żebym mu pomogła.
- To na
Wschodnim Wybrzeżu już nie ma adwokatów?
- Matt, to
jest przyjaciel rodziny. Nie mogłam odmówić. Zresztą nie chciałam. Facet jest
chirurgiem znanym na całe wybrzeże. Jeśli wygram tą sprawę, podniosę sobie
prestiż. Muszę pracować i chcę. Nie zachowuj się jak rozkapryszone dziecko.
Przecież wrócę. To tylko trzy dni. A do piętnastego mamy jeszcze trochę czasu.
- Nie wiem
skąd u ciebie taki spokój. Mnie aż kurwa nosi. Mam ochotę tam wrócić i zajebać
Larry’emu.
- Ale tego
nie zrobisz. Prawda?
- Nie
zrobię. Chodź, pójdziemy się napić. Muszę się zrelaksować.
No i się zrelaksował. Oboje się
upiliśmy do takiego stanu, że do domu wracaliśmy chwiejnym krokiem. Gdy tylko
weszliśmy do mojego mieszkania, Matt walnął się na kanapę i odchylił głowę do
tyłu, zamykając oczy.
- Wiesz
czego mi do szczęścia brakuje? – wybełkotał niewyraźnie. Ja wcale nie byłam
lepsza. Język mi się plątał i miałam trudności z wyrażeniem opinii.
- No czego?
– kołysząc biodrami podeszłam do Matta i klęknęłam między jego udami,
rozpinając mu rozporek.
- Żebyś mi
obciągnęła. – spojrzał na mnie tak, jakby z jednej strony wstydził się tego, co
powiedział. Z drugiej strony w oczach zapłonął mu ogień. Widać było, że był
bardzo napalony.
- Nieco
bezpośredni jesteś, ale co tam… - ściągnęłam jego dżinsy i zsunęłam bokserki.
Twardy penis aż prosił się o porządne ssanie. Położyłam dłonie na udach Matta i
natychmiast wzięłam się do pracy. Zassałam usta na główce fiuta i polizałam
kilka razy, a Matt pogładził mnie po policzku i przygryzł wargę.
- Włóż go do
ust… O tak… Idealnie. – zrobiłam o co poprosił, a on zamknął oczy i zaczął
głębiej oddychać. Zaczęłam ssać go coraz namiętniej, co chwilę liżąc na całej
długości, a dłońmi ugniatałam pełne jądra. Matt dyszał coraz głośniej i
wiedziałam, że jak przyśpieszę, to dojdzie. Bardzo chciałam znowu poczuć jego smak.
Zacisnęłam dłoń na jego penisie i masując go z góry na dół, zaczęłam mocniej
ssać i lizać koronę. Matt położył dłonie na moich ramionach, wygiął ciało do
tyłu i jęknął: - Tak, maleńka… Ssij go… Głębiej, Kate… Głębiej… O kurwa!!
Dochodzę, aachhh… - gorąca sperma zalewała moje usta, a ja spijałam każdą
kroplę. Matt smakował pierwszorzędnie. Po wszystkim, usiadłam na podłodze i
uśmiechnęłam się do niego. Sanders nie czekał na zaproszenie. Jednym ruchem
ręki pozbawił mnie dolnej części garderoby, wsunął we mnie palce i po
upewnieniu się, że jestem dość wilgotna, wszedł we mnie wciąż twardym penisem.
Wchodził we mnie coraz mocniej, uderzając w moje biodra, a ja odwzajemniałam
każde pchnięcie. Pieprzyliśmy się jak nienasyceni. Matt wyczyniał z moim ciałem
takie cuda… Wciąż było mi mało. Jęczałam głośno, mając gdzieś sąsiadów z bloku,
i to że Tom mógł wrócić w każdej chwili. W tamtym momencie kompletnie się
zatraciłam…
Ocknęłam się w środku nocy na
dywanie w salonie. Matt leżał obok mnie. Oboje byliśmy nadzy od pasa w dół,
więc szybko go obudziłam i pogoniłam do sypialni. Wciąż czułam skutki picia
alkoholu i bałam się, że do rana nie wytrzeźwieję… A tego jeszcze nie było,
żebym pijana lub na kacu poszła do pracy. Musiałam wytrzeźwieć. Poszłam pod
zimny prysznic, po czym zrobiłam sobie gorącej herbaty, zażyłam dwie tabletki
na ból głowy i wróciłam do łóżka. Gdy zamykałam oczy, dochodziła piąta nad
ranem. Przede mną były tylko dwie godziny snu, zanim zadzwoniłby budzik…
28 Września 2012,
Piątek
Wylądowałam w Nowym Jorku po
osiemnastej. Matt odprowadził mnie na samolot i obiecał, że przez cały weekend
będzie siedział w studiu i dogrywał piosenki, żeby za bardzo za mną nie
tęsknić. Wariat. Na lotnisku kręciło się mnóstwo ludzi, zaczęłam się więc
rozglądać za informacją o postoju taksówek, żeby jak najszybciej dojechać do
domu Resenberga. Nagle w tłumie ludzi oczekujących na swoich bliskich,
zobaczyłam młodego człowieka trzymającego tabliczkę z moim imieniem i
nazwiskiem. Podeszłam bliżej i zapytałam:
- Chase? To ty?
- Cześć,
Kate! Kopę lat! – Chase uśmiechnął się do mnie, schował tabliczkę do teczki i
uścisnął mnie na przywitanie. Następnie chwycił moją niewielką walizkę i
ruszyliśmy na parking.
- No, trochę
minęło. Co słychać?
- Wszystko
po staremu. Skończyłem studia, jestem stomatologiem, mam swoją klinikę w tym
samym budynku co ojciec… A co u ciebie? Pewnie jako pani prawnik masz masę
pracy, co?
- Nie
narzekam. Choć bywają dni, że marzę o urlopie.
- Dziękuję,
że przyjechałaś. Ojciec kompletnie się załamał. Tyle lat ciężkiej pracy… A w
ciągu kilku dni wszystko może się zawalić.
- Postaram
się pomóc. To miłe, że zwrócił się właśnie do mnie.
- Nigdy nie
musieliśmy korzystać z pomocy adwokatów, więc tata uznał że mogłabyś kogoś
polecić. Nie sądził, że sama będziesz chciała go bronić.
- Nie
wyobrażałam sobie, że miałabym go zostawić w potrzebie. Tyle razy pomagał
rodzicom… - nim się zorientowałam, jechaliśmy w stronę obrzeży Nowego Jorku,
gdzie Rosenbergowie mieli duży dom, a obie kliniki mieściły się tuż obok. Po
niecałej godzinie od wyjazdu z lotniska, dotarliśmy na miejsce. Dom Dwighta i
jego żony był zbudowany z czerwonej cegły, białe ramy okienne przyjemnie się
kontrastowały z czerwienią. Przed domem znajdował się spory ogród, kilka drzew…
Typowy dom, dla szczęśliwej i kochającej się rodziny. Od razu pomyślałam o
Shadsie i o mnie. Kiedyś pewnie nadejdzie czas, że będziemy musieli porozmawiać
o przyszłości i o tym, czy zamieszkamy razem. O ile po powrocie z trasy, wciąż
będziemy pragnąć siebie tak, jak teraz…