Robin Schulz ft. Richard Judge "Show me love"
Kończyłam nakładać makijaż, gdy
rozległo się pukanie do moich drzwi. Spojrzałam po raz ostatni w lustro,
sprawdzając czy mój strój jest ok. Luźna bluzka w kolorze pudrowego różu, odsłaniająca
ramię, do tego obcisłe czarne spodnie i czarne szpilki. Nie chciałam ubierać
sukienki, bo zamierzałam czuć się swobodnie. Spryskałam się ulubionymi
perfumami i poszłam otworzyć. Matt wszedł do środka i pocałował mnie w
policzek.
- Gotowa?
- Tak, tylko
wezmę torebkę. – zdjęłam ją z krzesła w salonie i opuściliśmy mieszkanie. Matt
otworzył mi drzwi do swojego auta, wsiadłam i ruszyliśmy w stronę Los Angeles,
gdzie mieściła się restauracja.
Lokal okazał się nieduży, ale ze
smakiem. Pachniało jedzeniem, a ja od razu poczułam głód. No tak, w końcu w
ciągu dnia zjadłam tylko panini z szynką oraz serem i sałatkę… Kelner zaprowadził
nas do stolika, podał nam kartę i zostawił samych. Po przestudiowaniu menu,
wybrałam grillowanego łososia, pieczone ziemniaczki a do tego mieszaninę
różnych sałat. Matt zamówił stek z ziemniakami oraz sałatkę z rukoli. Kelner
oddalił się w kierunku kuchni, a ja spojrzałam na Matta i posłałam mu gniewne
spojrzenie.
-
Przepraszam. – przynajmniej wiedział za co ciskałam w niego piorunami.
- Szczerze?
Czy przepraszasz mnie na odczepnego?
- Nie, Kate.
Naprawdę żałuję, że cię okłamałem. Nie zrobiłem tego z premedytacją. Po prostu
nie sądziłem, że ta sprawa może wyjść na jaw.
- Może,
Matt. Jeśli Max zacznie chlapać ozorem… Będziesz miał przejebane.
- Wiem.
- Lepiej
módl się, żeby w pierdlu usechł mu język. Wtedy na pewno nic nie powie. – Matt
spojrzał na mnie i zaczął się śmiać. – Co cię tak bawi?
- Twój
tekst. Od razu wyobraziłem sobie Maxa z uschniętym językiem. A co do modlitw…
Nigdy nie byłem przesadnie religijny.
- Rozumiem.
Sprawę dostał prawnik z mojej kancelarii. Nie sądzę, aby był tak dociekliwy
żeby wyciągnąć z Maxa szczegóły. Wszystko powinno być ok.
- Chciałbym.
- Matt, ja
nie będę ci prawić kazań. Za krótko się znamy, żebym mogła sobie na to
pozwolić. Ale na twoim miejscu, aresztowanie Maxa potraktowałabym jako znak.
Weź się w garść, skończcie nagrywać płytę i zacznij normalnie żyć. Prochy
niczego ci nie ułatwią. Ani pisania, ani nagrywania. Poszukaj sobie jakiejś fajnej
dziewczyny. – serio? Ja naprawdę to powiedziałam? Pojebało mnie…
- Kate, ty
chyba sama nie wierzysz w to co przed chwilą powiedziałaś. – zaśmiał się.
- A dlaczego
by nie? Co jest złego w tym, żebyś sobie kogoś znalazł?
- Nic. Ja po
prostu nie wierzę, że zaprosiłem cię na kolację. Można powiedzieć, że traktuję
ten wieczór jak randkę, a ty mi każesz szukać dziewczyny.
- No dobra,
to nie szukaj. Bądź sobie sam. Tylko trzymaj się od prochów z daleka, bardzo
cię proszę.
- Dobrze,
mamo. – palant, bawiło go to co mówiłam. Ale może miał rację? Nie powinnam mu
matkować. Nie miałam do tego prawa. Byłam tylko… No, właśnie! Kim ja dla niego
byłam? Siostrą perkusisty w jego zespole. Laską, którą przeleciał na łodzi. Nic
nie znaczącą dziewczyną, którą zabrał na kolację w ramach przeprosin za
kłamstwo. Nikim więcej. Nic między nami nie mogło się wydarzyć. Byliśmy sobie
zupełnie obcy. Spojrzałam na Matta, po czym wyjęłam z torebki pieniądze,
rzuciłam je na stół, wymamrotałam jedynie „przepraszam” i wybiegłam z restauracji
zanim kelner przyniósł dania.
Szłam przed siebie szybkim krokiem,
aż dotarłam na plażę. Matt mnie nie gonił, więc to jedynie utwierdziło mnie w
przekonaniu, że dobrze zrobiłam. On miał swój świat, muzykę, koncerty, fanki.
Ja miałam odpowiedzialną pracę, kancelarię… No i? – odezwało się moje sumienie,
czy co tam innego siedziało we mnie. Odzywało się zawsze w najmniej
odpowiednich momentach. - I co z tego Kate? I to oznacza, że nie wolno ci się
zakochać? A w czym Matt jest gorszy od innych? Zdradziłby cię jak Chris?
Okłamał cię tylko raz. I to ze strachu, a nie z wyrafinowania! Zabieraj dupę w
troki i wracaj do restauracji, zanim łosoś wystygnie! Odwróciłam się i miałam
zamiar wrócić do tej przeklętej knajpy, ale wtedy wpadłam w ramiona Matta. W
jego spojrzeniu zobaczyłam ulgę. Ulgę, że mnie odnalazł? Poroniony pomysł.
- Już
myślałem, że będę musiał jeździć po całym Los Angeles żeby cię znaleźć. Co się
stało? Dlaczego uciekłaś?
- Nie wiem,
Matt. Przepraszam… Chyba się wystraszyłam.
- Mnie?
Powiedziałem coś?
- Nie, po
prostu uznałam, że ta kolacja to pomyłka. Nie powinnam się na nią zgadzać.
Przepraszam. – Matt nic nie odpowiedział. Jedyne co zrobił, to złapał mnie za
dłoń i poszedł w kierunku mola. Niedaleko był murek z kamieni, posadził mnie na
nim, a sam usiadł naprzeciwko.
- Za co ty
mnie przepraszasz, Kate? Oszalałaś? Zaprosiłem cię na tą kolację nie tylko,
żeby cię przeprosić. Bo to ja powinienem przeprosić.
- Już to
zrobiłeś, Matt. Nie musisz powtarzać.
- Zaprosiłem
cię też dlatego, bo…
- Bo?
- Bo cholernie
mi się podobasz! I tak, to jest randka. Myśl sobie co chcesz! – zamurowało
mnie. Serio, nie wiedziałam co powiedzieć. Jak ja mogłam się jemu podobać?
Byłam jedną z najbardziej przeciętnych kobiet na świecie. Pewnie gdybyśmy się
wtedy nie spotkali na wyspie, minąłby mnie gdzieś na ulicy i nawet nie
zauważył…
- Matt, nie
chcę być niemiła, ale spójrz na nas. Zobacz ile nas dzieli.
- Masz na
myśli to, że ja nie mam własnej firmy jak ty? Że ty masz kancelarię? Różnice
społeczne i tak dalej?
- Nie, to nie
to. Nie chciałam cię obrazić. Tylko… Matt, ty jako muzyk żyjesz zupełnie
inaczej. Ja ci nie dotrzymam kroku. Nie ma szans.
- Spróbuj,
Kate. Założę się, że z twoim charakterkiem nie raz sprowadzisz mnie do pionu. –
uśmiechnęłam się do niego, a wtedy z Mattem zaczęło dziać się coś dziwnego.
Kręcił głową, mamrotał coś pod nosem, w końcu zerwał się, kazał mi zaczekać i
pobiegł w kierunku parkingu. Wrócił stamtąd po chwili niosąc jakieś kartki i
długopis. Usiadł za mną i położył mi dłoń na plecach, mówiąc:
- Możesz się
pochylić? – zrobiłam o co mnie poprosił, a on wtedy położył mi na plecach
kartkę papieru i zaczął coś pisać. Trwało to dłuższą chwilę. Gdy skończył,
usiadł znowu przede mną i złożył papier z zamiarem schowania go do kieszeni. Wyrwałam
mu go i przeczytałam:
I've been away
Searching for a reason
Another purpose to find
I've sailed the seas
Fought my many demons
I've looked to gods in the skies
I've stood in hell
Where many had to suffer
I stared the devil in the eyes.
Walked many roads
To witness ancient idols
And found the great Gates of fire
Had many storms
Question my conviction.
Gave armies reason to rise.
The hangman searching
For bones he can borrow.
While I escaped in the night.
Fight or flight.
Live again
All roads end
I'll be coming home
Tend your light
'Cause on this night
I'll be coming home
Escaped the hell
Of calculated mortars.
Then drank the blood of a king
The desert rain
Has washed away direction
Had angels looking after me
So it seems
Live again
All roads end
I'll be coming home
Tend your light
'Cause on this night
I'll be coming home
My story ends
Not far from where it started
My weary limbs have grown old
I've seen the world
Through the eyes of a nomad
Home is where the heart is
I've been told
So I go
Live again
All roads end
I'll be coming home
Tend your light
'Cause on this night
I'll be coming home
I'm coming home
Searching for a reason
Another purpose to find
I've sailed the seas
Fought my many demons
I've looked to gods in the skies
I've stood in hell
Where many had to suffer
I stared the devil in the eyes.
Walked many roads
To witness ancient idols
And found the great Gates of fire
Had many storms
Question my conviction.
Gave armies reason to rise.
The hangman searching
For bones he can borrow.
While I escaped in the night.
Fight or flight.
Live again
All roads end
I'll be coming home
Tend your light
'Cause on this night
I'll be coming home
Escaped the hell
Of calculated mortars.
Then drank the blood of a king
The desert rain
Has washed away direction
Had angels looking after me
So it seems
Live again
All roads end
I'll be coming home
Tend your light
'Cause on this night
I'll be coming home
My story ends
Not far from where it started
My weary limbs have grown old
I've seen the world
Through the eyes of a nomad
Home is where the heart is
I've been told
So I go
Live again
All roads end
I'll be coming home
Tend your light
'Cause on this night
I'll be coming home
I'm coming home
Spojrzałam na tekst i uśmiechnęłam się do
Matta. Kolejna piosenka! Jeśli Brian miał rację, to ja rzeczywiście działam na
Shadowsa i jego talent do pisania tekstów.
- Następna! Teraz ją wymyśliłeś?
- Mała, to się nie dzieje tak szybko.
Ten tekst miałem w głowie już wcześniej. Teraz wymyśliłem tylko ostatnią
zwrotkę.
- Super! Może wreszcie ruszycie do
przodu z płytą. Chciałabym ją wreszcie usłyszeć w całości.
- To pewnie jeszcze trochę potrwa. A
wracając do nas…
- Matt. – niegrzecznie mu przerwałam.
– Daj mi trochę czasu. Ja muszę sobie przemyśleć pewne sprawy. Różnice między
nami nie wynikają ze statusów społecznych. Nie liczy się dla mnie ile oboje
mamy pieniędzy. Ja po prostu myślę, że do ciebie nie pasuję.
- Założysz się?
- Nie, nie będę się zakładać. Ale
wiesz co? – postanowiłam zmienić temat. – Jestem głodna. Przeze mnie
straciliśmy kolację.
- Nie martw się, poprosiłem żeby
zapakowali nam na wynos. Nawet jeśli nie znalazłbym cię na plaży, to w końcu
gdzieś bym na ciebie trafił. Zaczekaj chwilkę.
Po
chwili wrócił do mnie niosąc pojemniki z jedzeniem. Rozłożył to wszystko między
nami na kamiennym murku i jedliśmy w ciszy naszą kolację, wpatrując się w ocean…
Matt odwiózł mnie do domu dopiero nad ranem. Po
skończonym posiłku, wciąż siedzieliśmy na plaży rozmawiając o wszystkim i o
niczym. Matt opowiadał mi zabawne historie z tras, nabijaliśmy się z
gapowatości Johnnego, oraz przesadzonego nieco przywiązania Briana do jego
gitary. Matt śmiał się, że gdy jadą w nieznane miejsce i śpią po hotelach,
Gates chowa wiosło pod kołdrę i śpi obok. Kiedy w końcu dotarliśmy pod mój dom,
Matt zatrzymał auto i przez chwilę siedzieliśmy nic nie mówiąc. Oboje musieliśmy przemyśleć wiele rzeczy. W końcu sięgnęłam do klamki, ale Matt
był szybszy. Wyskoczył z samochodu i otworzył mi drzwi. Gdy podeszłam do
domofonu, by wstukać kod, odwrócił mnie przodem do siebie i zapytał:
- Dasz się zaprosić na drinka w ten
piątek?
- Czemu nie? Chętnie się rozerwę po
całym tygodniu pracy. Tylko obiecaj, że to nie będzie karaoke.
- Obiecuję. Choć chciałbym usłyszeć
jak śpiewasz.
- Jeśli życie ci nie miłe… Dobranoc
Matt. Dziękuję za miły wieczór i przepraszam za moje dziecinne zachowanie.
- Pocałuj mnie, to przestanę się
gniewać.
- Wcale się nie gniewasz! – zgrywus
jeden. Nie mógł mnie sam pocałować?
- Jak mnie nie pocałujesz, to zacznę.
A uwierz mi, że jestem wtedy nie do wytrzymania.
- A co tam… - położyłam mu dłoń na
ramieniu i musnęłam delikatnie jego wargi. Matt nie miał zamiaru bawić się w
romantyzm. Wtargnął językiem w moje usta i pozbawił mnie tchu. Całował tak, że
czułam jak cała drżę. Kolana zrobiły mi się miękkie, serce waliło w piersi… A
ja pragnęłam więcej i więcej. Nie chciałam jednak wyjść na jakąś napaloną
laskę, więc przerwałam pocałunek i chichocząc wbiegłam na klatkę schodową…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz