Jennifer Lopez "You belong to me"
Matt
Wszedłem do domu i od
razu rzuciłem się na kanapę. To co działo się ze mną od kilkunastu godzin… Nie poznawałem samego siebie. Zachowywałem się zupełnie jak nie ja! Romantyczne kolacyjki i randki
nie były w moim stylu. A jednak poznanie Kate sprawiło, że jakaś część mnie, zapragnęła spokojnych spotkań, a nie dzikiego seksu. Owszem, Kate pociągała mnie jak nikt
inny, myślałem o niej coraz częściej, chciałem z nią spędzać więcej czasu. Ta
dziewczyna ewidentnie była twardo stąpającą po ziemi realistką. Wiedziała, czego chce od życia i sięgała po to. Pamiętałem także, że była wrażliwą, zranioną przez jakiegoś frajera kobietą i za wszelką cenę nie zamierzałem jej skrzywdzić. Chciałem ją lepiej poznać, wiedzieć jakie filmy lubi, jakiej muzyki słucha, co jest jej ulubioną potrawą… Doszło do tego, że był dopiero początek tygodnia, a
ja już nie mogłem doczekać się piątku! A jakby tego było mało, to dziwna
rzecz działa się ze mną. Po każdym spotkaniu z Kate, tworzyłem nowe piosenki, w głowie miałem pełno pomysłów… Tak samo
dzisiaj. Siedzieliśmy sobie na
tamtym murku, a słowa same układały mi się w głowie. Trzy
piosenki to już coś, biorąc pod uwagę ostatni czas, kiedy nie napisałem nawet jednego słowa. To mega duży postęp! Kate nie tylko działała na mój talent,
ale także na moje samopoczucie!
Jedno było pewne: nie była skora do szybkiego zaufania mi. Musiałem ją
przekonać,
że
nie jestem taki zły,
jak myśli.
Ok przyznaję,
ćpałem, panienki traktowałem przedmiotowo. Ale one też do świętych nie należały.
Kto im się
kazał
pchać
nam do łóżek? Nikt ich nie zmuszał. A że
były
chętne,
to korzystaliśmy.
Wszyscy. Do końca
życia
nie zapomnę
tej orgii kilka lat przed śmiercią Jimmiego. Nas było pięciu,
a lasek chyba z dziesięć.
Nie pamiętam
jednak ile z nich przeleciałem.
Pokój hotelowy na drugi dzień,
wyglądał jak po wojnie… Masakra. Po śmierci Rev’a wszyscy się uspokoiliśmy. Każdy
z nas na swój sposób przeżywał jego odejście. Brian do tej pory jest wyciszony,
ma znikomy kontakt z fanami. Johnny często
wspomina Jimmiego, jak go torturował
dla żartu
w naszym autobusie… Często
razem go wspominaliśmy,
a było
co…
A
wracając
do Kate… Następna
okazja żeby
ją
zobaczyć,
mogła
się
nadarzyć
dopiero w piątek…
Musiałem
ją
zobaczyć
wcześniej.
Koniecznie!
11 Lipca 2012, Środa
Kate
Weszłam
do kancelarii i od razu zabrałam się do pracy. Miałam masę papierkowej roboty,
pozwy do napisania… I co z tego, skoro w głowie cały czas miałam Matta! Szlag
by trafił tego faceta! Zrobił mi sieczkę z mózgu, nie mogłam się skupić,
wszędzie widziałam jego twarz. Najbardziej przerażało mnie to, że chciałam go
zobaczyć jak najszybciej. To była jakaś obsesja! Matt był fajnym facetem, miło
spędzałam czas w jego towarzystwie, ale ciągle miałam wrażenie, że gdzieś czai
się jakaś jego mroczna strona…
Kilka
godzin później udało mi się okiełznać dokumenty, uznałam więc że chyba nie
zgrzeszę jeśli zadzwonię do Matta. Wprawdzie widziałam się z nim wczoraj, ale
byłam po prostu ciekawa co u niego. Wyciągnęłam telefon z torebki i już
chciałam wybrać jego numer, który wysłał mi wczoraj przed snem, gdy na
wyświetlaczu zobaczyłam, że to on do mnie dzwoni! Telepatia? Uśmiechnęłam się
do siebie i odebrałam:
- To miło. Czyżbym ściągnął cię
myślami?
- Możliwe.
- A dlaczego chciałaś do mnie dzwonić?
- Byłam ciekawa co u ciebie słychać. –
usłyszałam jego śmiech.
- Od wczoraj niewiele się zmieniło.
Siedzę właśnie w studiu i piszę tekst.
- Kolejny?? – byłam szczerze
uradowana, że pisanie tekstów szło mu tak szybko i gładko. Czyżby rzeczywiście
była w tym moja zasługa?
- Tak, następny kawałek. Dzisiaj Larry
mi powiedział, że możemy zacząć nagrywać za dwa tygodnie. Do tego czasu muszę
napisać jeszcze przynajmniej ze trzy piosenki.
- Czyli czeka cię dużo pracy?
- Powiedzmy. Ale bardzo chcę się z
tobą zobaczyć. Co powiesz na kawę po pracy?
- Bardzo chętnie, ale mam masę papierkowej roboty.
Ostatnio mamy nawał i nie mam się kiedy w głowę podrapać.
- Rozumiem. Ale pamiętasz o piątkowym
drinku?
- Pewnie, że pamiętam. Spotkamy się na
miejscu?
- Oczywiście. Zaraz wyślę ci adres.
- Dzięki. To do zobaczenia.
- Pa, ślicznotko. – roześmiałam się i
odłożyłam telefon. Po chwili dostałam wiadomość od Matta z adresem knajpy, w
której mieliśmy się spotkać.
No
czemu mnie nie zdziwiło, że wybrał „The Chestnut Club”? To miejsce idealnie
pasowało do chłopaków. Miało swój rockowy klimat i podawali tam naprawdę dobre
drinki. Byłam tam kilka razy z Chrisem oraz z Jenny. Tym razem miałam szczerą
nadzieję ich tam nie spotkać…
13 Lipca 2012, Piątek
Zamykałam
właśnie gabinet, gdy zobaczyłam Jeffa, który szedł korytarzem ze spuszczoną
głową. Podeszłam do niego i zapytałam:
- Hej, co się stało?
- Przegrałem sprawę, Kate.
- Którą?
- Pamiętasz, mówiłem ci o niej.
Broniłem tego dilera narkotyków. Ofiara zeznała na jego niekorzyść, sędzia
dowalił mu jeszcze za pobicie… Piętnaście lat jak w mordę strzelił. Klient
zrobił mi awanturę na korytarzu sądu, ubaw był po pachy… - gdy usłyszałam ile
dostał Max, miałam ochotę skakać z radości. Musiałam koniecznie zadzwonić do
Matta. Mieliśmy się zobaczyć za dwie godziny, ale ja nie mogłam usiedzieć na
miejscu.
- Nie martw się, Jeff. To nie jest
koniec świata. Wiesz ile spraw ja przegrałam w swoim życiu?
- Kate, ja po prostu chyba się nie
nadaję do tego zawodu. Nie potrafię nawet zbić ilości lat w wyroku. Co ze mnie
za adwokat?
- Wyrobisz się, nie myśl już o tym.
Idź do domu, zrelaksuj się i pamiętaj, że daję ci tydzień wolnego. Wyjedź
gdzieś, a jak wrócisz to popracujemy nad tobą, żebyś był z siebie zadowolony.
Ok.?
- Dziękuję, Kate. Masz rację. Pojadę
do rodziców, do Colorado. Przyda mi się odpoczynek.
- No, zmykaj już. Ja tez muszę lecieć,
umówiłam się. Widzimy się za tydzień. – Jeff poszedł zabrać rzeczy ze swojego
gabinetu, a ja pobiegłam do windy. Gdy tylko drzwi się zamknęły, wybrałam numer
Matta.
- No hej, śliczna. Już się stęskniłaś?
Przecież widzimy się za dwie godziny.
- Nie, jeszcze w studiu. Kate, coś się
stało?
- Błagam, nie ruszaj się stamtąd.
Zaraz tam będę. Muszę ci coś powiedzieć.
- No dobrze, w takim razie czekam.
- Pa. – wsiadłam do auta i z piskiem
opon ruszyłam w stronę studia.
Po
wejściu do budynku, machnęłam do recepcjonistki i pobiegłam na górę. Znalazłam
Matta w pomieszczeniu dźwiękoszczelnym, gdzie pracował nad tekstami.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie, by złapać oddech. Matt podszedł
do mnie i się uśmiechnął.
- Kate, wyglądasz tak, jakbyś
przebiegła maraton. Co się stało?
- Skazali go! Maxa! Dostał piętnaście
lat!
- O kurwa! – Matt położył mi dłonie na
pośladkach i wciągnął na siebie, oparł o ścianę i wpił się ustami w moje.
Zaczęliśmy się namiętnie całować, nie myśląc o tym, że całe pomieszczenie było
ze szkła i wszyscy widzieli co działo się w środku. Matt docisnął mnie do
ściany samymi biodrami tak, że bez problemu czułam jego twardego penisa
wbijającego się w moją cipkę. Byłam cholernie napalona, miałam ochotę zerwać z
nas ubrania i pieprzyć się z nim do utraty tchu…
- Mamy więc co oblewać, ślicznotko. –
Matt przerwał moje rozmyślania, nad szybkim numerkiem w studiu, postawił mnie
na ziemi i poprawił moją koszulę. Oblizałam usta i przeczesałam palcami włosy.
- Masz rację.
- Chodź, możemy się już wyrwać, a ja
skończyłem właśnie piosenkę, więc nic nas nie trzyma.
- Ok.
Samochód
zostawiłam na parkingu przed studiem, a do lokalu pojechaliśmy taksówką, w
której Matt cały czas trzymał dłoń na moim udzie, a ustami pieścił moją szyję
stawiając mnie na granicy szaleństwa. Byłam przekonana, że będzie chciał mnie
zabrać do siebie i zakończyć nasze studyjne ekscesy w sypialni. On jednak uparł
się na oblewanie, czym mnie totalnie zaskoczył. Obawiałam się jednak, że może
nie podobam mu się na tyle, żeby zaciągnąć mnie do łóżka. A może po prostu nie
chciał mnie spłoszyć?
„The
Chestnut Club” w piątkowy wieczór pękał w szwach. Ludzie zajmowali stoliki,
miejsca przy barze, kilkanaście osób tańczyło na parkiecie do muzyki, którą
jakiś zespół grał na żywo. To byli chyba jacyś znajomi Matta, bo na wejście im pomachał
i skierował nas od razu do baru. Usiadłam na stołku, Matt zajął miejsce obok
mnie i zamówiliśmy pierwszą kolejkę tequili. Gdy kelner podał kieliszki, sól
oraz cytrynę, Matt przekręcił mój stołek tak, że siedziałam przodem do niego.
Przysunął się bliżej, rozpiął dwa guziki mojej koszuli i pogładził mój dekolt.
- Odchyl się do tyłu.
- Po co?
- Nie gadaj tyle, tylko to zrób. Nie
skrzywdzę cię przecież, Kate. – zsunęłam się na brzeg stołka i odchyliłam do
tyłu. Matt objął mnie w pasie jedną ręką, drugą sięgnął po sól i rozsypał
odrobinę na moją skórę. Sięgnął po kieliszek, nachylił się i zlizał sól ze
mnie, a następnie wypił zawartość kieliszka. Szybko złapał kawałek cytryny i
wyssał z niej sok. Spojrzałam na niego i się roześmiałam.
- Pierwszy raz widziałam taki sposób
na picie tequili.
- Mała, z twoim ciałem mam ochotę
robić takie rzeczy, że sam się dziwię skąd mam takie pomysły. – przewróciłam
oczami i wypiłam swoją tequilę.
Kilka
kolejek później, oboje byliśmy w dobrych nastrojach, Matt zdecydowanie się
odprężył na wieść o wyroku Maxa, a ja mogłam się nacieszyć jego obecnością.
Cały czas zachowywaliśmy się jak para. Matt ciągle mnie obejmował, a w pewnym
momencie posadził mnie sobie na kolanach okrakiem i gapił się na mnie napalonym
wzrokiem.
- Coś mnie uwiera. – zażartowałam,
czując jego twardego penisa na swoim udzie.
- Serio? Ja nic nie czuję.
- Bo to mnie uwiera, a nie ciebie
zboczeńcu.
- Widzisz, Kate… Ten ktoś, tam na
dole, bardzo chce się uwolnić z moich spodni.
- Proponuję, żebyś poszedł może się
wysikać. Jak twój przyjaciel odetchnie świeżym powietrzem, to może przestanie
wpijać się w moje udo.
- Jesteś okropna! Nieczuła i
niewyrozumiała.
- Dobrze, dobrze. – Matt przesadził
mnie na moje miejsce, zamówił ponownie dwie kolejki i powiedział:
- Ale masz rację. Muszę iść do
łazienki. Zaraz wracam, nie ruszaj się stąd.
- Nie mam zamiaru. – Matt poszedł w
kierunku męskiej toalety, a ja rozejrzałam się po lokalu. Ludzi przybywało,
muzyka grała głośno, a atmosfera była naprawdę fajna. Nagle, jakieś pięć metrów
przed sobą, zobaczyłam Chrisa! Zamrugałam kilka razy powiekami, bo możliwe że
jego widok był tylko alkoholowym złudzeniem. Niestety. To był Chris i zmierzał
w moim kierunku! Spojrzałam w kierunku toalety, ale Matt się nie pojawiał.
Chris podszedł do mnie, a ja od razu poczułam od niego zapach alkoholu. Był
pijany, a w jego oczach czaiła się wściekłość. Na mnie? Ciekawe za co...
- Widzę, że znalazłaś sobie już
pocieszenie.
- Nie twoje sprawa, Chris.
- Wiesz czekałam na koniec naszego
niby związku, żeby wskoczyć innemu do łóżka… Za to ty jesteś skończonym
frajerem. Wracaj do Jenny, a mnie zostaw w spokoju. – nagle poczułam czyjeś
dłonie na biodrach, po chwili otulił mnie znajomy zapach perfum Matta, a jego
usta musnęły moją szyję.
- Kochanie, coś się stało? Kto to
jest?
- To Chris. Facet, który zostawił mnie
kilka tygodni temu.
- Aaa, pamiętam. Wspominałaś mi o tym
na wyspie, na której cię zostawił. Przed tym jak kochaliśmy się na mojej łodzi.
– Matt wyszczerzył się w bezczelnym uśmiechu, a Chris wyglądał jakby go miał
zaraz szlag trafić. Nie chciałam, żeby Matt o tym wspominał, ale jeśli dzięki
temu Chris miał zostawić mnie w spokoju… To czemu nie? Mój eks cały aż
poczerwieniał, po czym rzucił:
- Rzeczywiście jesteś szybka, Kate.
Szkoda, że tak szybko nie obciągałaś mojego kutasa. Ale za to Jenny robi to
idealnie. Ciągnie aż miło. – reszty nie dokończył. Łokieć Matta wylądował
perfekcyjnie na szczęce Chrisa, a on sam poleciał jak długi na grupkę ludzi tłoczących
się przy barze.
- Ty się już nie przekonasz jak
ciągnie Kate. Musisz mi uwierzyć na słowo, że robi to koncertowo. Kochanie,
dokończ tequilę i wychodzimy. – zrobiłam o co poprosił mnie Matt, wzięłam
torebkę i przepychając się przez tłum, wyszliśmy z lokalu. Świeże powietrze
otuliło moje ciało, Matt objął mnie ramieniem i machnął ręką na nadjeżdżającą
taksówkę.
Całą
drogę nic nie mówiliśmy. Kierowca zatrzymał się pod domem Matta, ten zapłacił i
weszliśmy do budynku. Skierowałam się do jadalni i z hukiem rzuciłam torebkę na
blat wyspy.
- Frajer! Skończony frajer!
- Śmieć i tyle. Nie powinnaś się
przejmować. Nie warto. Teraz sobie przypominam… To jego widziałem w barze kilka
dni przed naszym spotkaniem na wyspie. Rozmawiał z jakąś laską o tobie. Pewnie
z tą twoją przyjaciółką.
- Poświęciłam mu pięć jebanych lat! A
on pieprzył moją przyjaciółkę! I jeszcze pierdoli takie rzeczy! Jakoś nigdy nie
narzekał! Szlag go trafił, gdy zobaczył nas razem!
- No i dobrze. Niech wie co stracił.
Już cię nie odzyska. Jesteś moja, a ja nie zamierzam się tobą dzielić. Z nikim!
- Matt posadził mnie na wyspie i stanął pomiędzy moimi nogami. Dłońmi pieścił
moje biodra, a ustami muskał szyję kierując się coraz niżej.
- Musiałeś wspominać o łodzi? Nie musi
wiedzieć, że ledwo co kopnął mnie w dupę, a ja pieprzyłam się z tobą. – Matt
pchnął mnie dalej, a sam wpełzł na blat i klęknął nade mną.
- Żałujesz?
- Czego? Że to powiedziałeś? Tak.
- A tego, że się kochaliśmy? –
spojrzałam w jego zielone oczy i dłonią przejechałam po klatce piersiowej aż do
brzucha.
- Nie. Nigdy tego nie żałowałam. –
odpowiedziałam szczerze. Seks, jaki zafundował mi Matt, był najlepszy w moim
całym życiu. Nie żałowałam ani sekundy!
- No to czym się przejmujesz?
- Jak usłyszę, że ktoś o tobie coś
gada, to temu chłystkowi spiorę pysk jeszcze raz. – Matt nachylił się i rozpiął
moją bluzkę. Jednym ruchem palca odpiął zapięcie w staniku i odsłonił moje
piersi. Prawą ugniatał dłonią, a lewą drażnił ustami, co rusz przygryzając
sutek i ssąc go naprzemiennie. Mimowolnie zaczęłam ocierać się o niego gdy
położył się na mnie. Twardy blat nie był idealnym miejscem na seks, ale wtedy
mieliśmy to oboje gdzieś. Alkohol szumiał mi w głowie, Matt ustami zaczął
schodzić coraz niżej, a gdy dotarł do paska spodni, poderwałam się do pozycji
siedzącej.
- Nie mogę. Przepraszam.
- Co? Ale… Jak to?
- Przepraszam, Matt. Ja… Muszę już
iść. – złapałam koszulę i bez zakładania stanika, ubrałam ją na siebie,
chwyciłam torebkę i wybiegłam z mieszkania. Boże! Co się ze mną działo?
Pragnęłam go! Pragnęłam jak jasna cholera! Chciałam się z nim kochać, bardzo
tego chciałam… Więc czemu idiotko zostawiłaś go tam teraz z sinymi jajami?? –
odezwał się mój wyrzut sumienia. Niestety nie umiałam odpowiedzieć na to
pytanie…