niedziela, 3 stycznia 2016

Odcinek 6

Po dłuższej przerwie wracam z regularnymi postami. Będą one publikowane dwa razy w tygodniu, ale nie wiem w jakie dni. Postaram się to jakoś uporządkować. Na dzień dzisiejszy powiem wam, że nadal piszę i nie planuję przestać. Zapraszam was na następny odcinek :) Dzisiaj bez zdjęć, ale to dlatego, że musze uzupełnić swoje zapasy w albumie, a po drugie chcę dokończyć pisać kolejny fragment, a już późno...

                                                       Toni Braxton "You're making me high"



- O Boże! Przepraszam! Nie wiedziałam, że ktoś za mną stoi. Nie chciałam cię uderzyć. Nic ci nie jest? – pisnęłam i chciałam mu od razu pomóc zetrzeć krew z twarzy, ale przecież stałam w samym bikini, bo moje ciuchy właśnie płynęły do Huntington Beach razem z moim niewiernym eks…

- Nie, wszystko jest ok. Choć muszę przyznać, że masz niezły lewy sierpowy. Przez chwilę widziałem gwiazdy przed oczami. – nieznajomy wyjął z kieszeni szortów chusteczkę i wytarł sobie twarz. Na szczęście krew przestała płynąć. Poczułam się jak jakaś wariatka, która leje po twarzy każdego napotkanego nieznajomego i chciałam się jakoś wytłumaczyć.

- Naprawdę nie chciałam zrobić ci krzywdy. Jestem po prostu tak wkurwiona… - nagle zapragnęłam wygadać się temu facetowi, choć wcale go nie znałam.

- A co się stało? Mogę ci jakoś pomóc? – spojrzałam na niego i się po prostu rozpłakałam. Przez łzy widziałam zdezorientowaną minę faceta, zupełnie jakby bał się, że powiedział mi coś przykrego. Dotknął mojego ramienia, a ja poczułam dreszcz na całym ciele. – Hej, ale nie płacz. Uspokój się i powiedz co się stało. No chyba, że w ogóle nie chcesz mówić. W końcu w ogóle się nie znamy. – postanowiłam mu powiedzieć, bo liczyłam że to przyniesie mi choć minimalną ulgę.

- Przypłynęłam tu z moim facetem Miał być romantyczny weekend, a ten złamas zabrał mnie tu tylko po to, żeby powiedzieć mi że ze mną zrywa. – no coś tam próbował się tłumaczyć, ale kto by go w takim momencie usprawiedliwiał? – Kazałam mu spierdalać, więc posłuchał się jak rasowy piesek, wsiadł na łódź i zostawił mnie tu zupełnie samą. Na dodatek przyznał się, że dyma moją najlepszą przyjaciółkę… - i się znowu poryczałam. Ku mojemu zaskoczeniu, facet objął mnie i przytulił do siebie. Kompletnie zaszokowana dałam się tulić i przez chwilę uwierzyłam, że to wszystko jest snem, a ja się obudzę i wszystko będzie dobrze. Gdy w końcu udało mi się uspokoić, otarłam łzy i poprawiłam włosy, bo poprzyklejały mi się do czoła.

- Słuchaj, przypłynąłem tu z moimi kumplami zupełnie przypadkiem. Skończyło nam się paliwo, więc jesteśmy jakby to powiedzieć w czarnej dupie. Jeśli chcesz, możemy zabrać cię ze sobą, jak tylko zorganizujemy jakiś holownik, czy coś. – spojrzałam na niego z kwaśną miną, bo to była najgłupsza propozycja jaką kiedykolwiek usłyszałam.

- Nie, spoko. Posiedzę tu sobie. Wiesz, o niczym innym nie marzyłam jak samotność na wyspie. – kopnęłam usypaną górkę piachu i poczułam znowu tą cholerną bezsilność. – Kurwa mać! Nawet nie wiem, czy jest tu jakaś cywilizacja. Jestem głodna, chce mi się pić, chcę do domu…!! – nieznajomy złapał mnie za dłoń czym wywołał kolejny dreszcz.

- Nie płacz. Chodź ze mną na łódź. Mamy tam jedzenie, picie… Wypłynęliśmy na kilka dni, więc jesteśmy przygotowani. Może przy okazji uda nam się połączyć ze strażą przybrzeżną i ktoś nam dostarczy paliwo lub doholuje do brzegu. – pierwszy raz tego dnia szczerze się uśmiechnęłam. Ucieszyłam się, że nie umrę na tej wyspie z głodu.

- Dziękuję. – ruszyliśmy razem w stronę łodzi, która kołysała się na falach. Przypomniałam sobie, że nawet mu nie powiedziałam jak się nazywam. Gdzie moje maniery? Chyba odpłynęły razem z Chrisem… - Nawet się nie przedstawiłam. Mam na imię Kate.

- Matt. – nieznajomy uścisnął moją dłoń i nie puszczając jej, zaprowadził mnie na łódź. Na pokładzie zauważyłam trzech facetów, którzy swoim wyglądem i zachowaniem odstraszyliby nawet najbardziej odważną laskę. Jeden, któremu Pan Bóg ewidentnie poskąpił wzrostu chichrał się nie wiadomo z czego, a w przerwach bekał tak jakby trenował przed konkursem w bekaniu… Drugi siedział przy sterze ze spuszczoną głową i kręcił nią we wszystkie strony. Był tam jeszcze jeden z zielonymi włosami. Biegał po pokładzie i robił sobie samojebki. Pogięło go? Usiadłam na sofie, a Matt zszedł pod pokład skąd wrócił po kilku minutach niosąc tacę pełną jedzenia. Na sam widok brzuch mi zaburczał i ślinka pociekła. Gdy postawił to wszystko przede mną, spojrzałam na niego i złapałam pierwszą z brzegu kanapkę jak się okazało z kurczakiem. Była pyszna! Żeby facet robił takie kanapki? No niemożliwe…

- Długo byłaś sama na wyspie? – usłyszałam głos Matta, który rozsiadł się na sofie tuż obok mnie.

- Od rana. Nawet nie wiem jak długo. Która jest godzina?

- Dochodzi szesnasta.

- Ja pierdolę… - pokręciłam z rezygnacją głową. – W niecałą godzinę było już po wszystkim.

- Kawał kutasa z tego twojego eks. Zostawić cię tak samą? Ciekawe co by było, gdybyśmy nie przypłynęli… Nawet nie wiem, czy ta wyspa jest zamieszkana.

- Nie wiem, pewnie padłabym z głodu. – powiedziałam przełykając kolejną łyżkę sałatki z tuńczyka. Gdy w końcu się najadłam, sięgnęłam po stojącą przede mną butelką piwa i wypiłam ją do dna za jednym podejściem. Strasznie chciało mi się pić. Kurwa nawet nie pomyślałam, że ten facet może być jakimś zboczeńcem. A jeśli czegoś mi dosypał do piwa? Spojrzałam na niego, a jego zielone oczy zabłyszczały psotnie. Nagle zapragnęłam się dowiedzieć czegoś o nim. – Może opowiesz mi coś o sobie? Nie mam ochoty smęcić o tym, jakim dupkiem jest mój eks. Ale chętnie posłucham o tym, czym zajmujesz się na co dzień.

- Mam zespół. – oby nie folk!

- Jaki?

- Avenged Sevenfold. Może słyszałaś? – zabrzmiało jak nazwa sekty. Ciekawe czy w ofierze składają młode dziewice. Dzięki Bogu ani dziewicą nie jestem ani do najmłodszych nie należę.

- Nie za bardzo. Jakoś ostatnio nie jestem na czasie z muzyką. A na czym grasz? – pewnie ludziom na nerwach, dodałam w myślach. Choć musiałam przyznać, że jak na pierwsze spotkanie, zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie.

- Ogólnie, to umiem grać na wielu instrumentach. Ale w zespole jestem frontmanem. To ja go założyłem.

- A ci tutaj? To reszta zespołu? – kiwnęłam głową na trójkę wytatuowanych facetów, którzy udawali zajętych, a tak naprawdę ciągle nas obserwowali.

- Johnny, ten mały, gra na basie. Dan, to ten w okularach przeciwsłonecznych, jest naszym technicznym i kumplem od wielu lat. A tamten pajac z zielonymi włosami to Tally, mój znajomy można powiedzieć, że od czasów podwórka. Wypłynęliśmy na kilka dni, ale Dan zapomniał zadbać o paliwo. I tak znaleźliśmy się tutaj.

- A co się dzieje z innymi członkami zespołu? Bo jak rozumiem, jest was więcej?

- Tak. Brian, został w Huntington Beach, a Zacky przeprowadza się do nowego domu na obrzeżach Los Angeles. Obaj grają na gitarach. Z perkusistą się właśnie niedawno rozstaliśmy i szukamy nowego.

- Tak? Mój brat coś nie coś zna się na perkusji! – palnęłam bez namysłu. Ale było już za późno. Matt uśmiechnął się do mnie, ale wydaje mi się że bardziej z grzeczności. Już widzę jak chciałby zatrudnić w swoim zespole kryminalistę na zwolnieniu warunkowym.

- Serio? To może mu powiesz, żeby wpadł do nas na przesłuchanie? Dokładny termin będę znał za dwa tygodnie.

- Ok., wspomnę mu. Na pewno się ucieszy. – miałam nadzieję, że do tego czasu dostanę amnezji i zapomnę o całej sprawie. Nie było mi potrzebne kolejne spotkanie z braciszkiem!

            Przez resztę popołudnia, Matt próbował się połączyć ze strażą przybrzeżną, a gdy w końcu się udało, poinformowali nas że rano ktoś przypłynie żeby nas zabrać do domu. Chłopaki gdy to usłyszeli, uznali że trzeba opić taką wiadomość. Johnny włączył muzykę, Tally przytaszczył spod pokładu kilka butelek tequili, a Dan znalazł jakieś zachomikowane porcje jedzenia i impreza ruszyła pełną parą. Pomimo że nie miałam specjalnej ochoty na imprezę, stwierdziłam że kilka kolejek dobrze mi zrobi.

            Dwie godziny i kilkanaście kolejek później, samotnie tańczyłam na pokładzie. Mój mózg całkowicie wyparł wydarzenia sprzed kilku godzin. Pod wpływem alkoholu, miałam na Chrisa i Jen dokumentnie wyjebane. W trakcie któregoś tam kawałka, poczułam na swoich biodrach czyjeś dłonie. Odwróciłam się i zobaczyłam zielone oczy Matta, wpatrujące się we mnie intensywnie. Uśmiechnęłam się do niego, zarzuciłam mu ręce na szyję i razem zaczęliśmy się kołysać w rytm jakiejś rockowej ballady. Musiałam przyznać, że Matt miał doskonałe wyczucie rytmu. Tańczyło mi się z nim doskonale. Gdy skończyła się piosenka, wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek.

- Dziękuję za taniec. – Matt również mnie pocałował, tym razem w kącik ust.

- Cała przyjemność po mojej stronie. – nie wiem, czy to alkohol sprawił, czy na chwilę chciałam się zapomnieć… Pocałowałam go w usta, lekko przygryzając jego dolną wargę. Chris zawsze powtarzał, że czuje się jakby całowała go wampirzyca, ale Matt nie wyglądał na zniesmaczonego. Objął mnie w pasie dociskając do siebie, aż poczułam na brzuchu jego twardą męskość. To mnie podnieciło jeszcze bardziej. Nasz pocałunek zmienił się w namiętny taniec języków. Miałam szczerze gdzieś że nie byliśmy sami, że chłopaki na pewno obserwowali nasze „poczynania”. Chciałam na chwilę zapomnieć. Chciałam poczuć że ktoś mnie pożąda i pragnie. I nawet jeśli miałaby to być jednonocna przygoda, zamierzałam oddać się temu obcemu mężczyźnie. Byłam w końcu wolna i nie miałam żadnych zobowiązań.

- Idziemy pod pokład? – głos Matta wyrwał mnie z moich rozmyślań. Oblizałam usta i wciąż go całując, skierowałam nas na dół. Gdy weszliśmy do niewielkiej kajuty, oderwałam się od Matta i stanęłam przed nim. Sięgnęłam dłońmi do zapięcia stanika od bikini i pozbyłam się go. Matt wpatrywał się we mnie z rozchylonymi ustami, ale gdy zsunęłam swoje majtki, jego mina była bezcenna. Wpatrywał się dłuższą chwilę w mój tatuaż motyla, który zrobiłam sobie zaraz po tym jak zamknęli Toma. Wtedy poczułam się wolna. Wolna jak motyl. Nagle Matt podszedł do mnie i pchnął mnie na ścianę. Docisnął mnie do niej swoim umięśnionym ciałem i powiedział:

- Wiem, że nie znamy się zbyt długo… Raptem kilka godzin… Ale…

- Ja też tego chcę! – niegrzecznie mu przerwałam, po czym wpiłam się wargami w jego. Oboje przenieśliśmy się w inny wymiar przyjemności. Matt chwycił moją nogę w kolanie i oplótł nią swoje biodro. Wtedy zamiast na brzuchu, poczułam jego twardego penisa przy swojej cipce. Zapragnęłam go poczuć w środku. Matt chyba miał inne plany, bo nie przestając mnie całować, włożył we mnie palca. Usłyszałam znajomy odgłos zwiastujący jak mokra byłam i poczułam szybkie ruchy, które zaczęły doprowadzać mnie do szaleństwa. Nie chcąc być głośno, jęczałam cichutko w jego usta, a jemu to bardzo się podobało. Jego dłoń poruszała się coraz szybciej, aż poczułam pierwsze skurcze cipki i szaleńczy orgazm zawładnął moim ciałem. Drżałam dłuższą chwilę w ramionach Matta i starałam się uspokoić oddech. Gdy w końcu mi się to udało, Matt położył mnie na łóżku i gdzieś poszedł. Ja w tym czasie musiałam przysnąć, bo obudziły mnie pocałunki, którymi obsypywał moje nagie ramię. Przekręciłam się na plecy i ledwo przytomna, wymamrotałam:

- To sen, czy ja naprawdę poszłam do łóżka z nieznajomym? – chyba go rozbawiłam tym tekstem, bo uśmiechnął się, a moim oczom ukazały się dwa dołeczki w jego policzkach.

- Nie, to nie jest sen. I powiem ci więcej: ta jawa bardzo mi się podoba. Poza tym nie jesteśmy już sobie tacy obcy. Znam twoje imię i poznałem historię rozpadu twojego związku. A to już bardzo dużo, Kate. – Matt nachylił się nade mną i mnie pocałował, a ja odwzajemniłam pocałunek. Kierowana odwagą i narastającą żądzą, położyłam dłonie na jego nagich pośladkach i wbiłam w nie paznokcie. Od razu poczułam jego gorącego i sztywnego penisa.

- Więc sprawmy, aby żadne z nas tego nie żałowało. – Matt założył prezerwatywę na swojego penisa, wbił mnie w materac, ponownie oplótł swoje biodro moją nogą i wszedł we mnie jednym, płynnym ruchem. Na początku poczułam lekki ból, bo chyba nie spodziewałam się aż takich rozmiarów, ale przy wzroście Matta, nie mogłam liczyć na miniaturkę w jego rozporku. Poza tym zawsze wiedziałam, że jestem ciasna tam na dole… Matt jednak wiedział co robić, by dyskomfort szybko minął. Od razu się zorientowałam, że ma doświadczenie. Chwycił moje dłonie i położył na swoich ramionach, a sam zaczął we mnie wchodzić raz za razem coraz mocniej i szybciej. Po chwili całe łóżko trzeszczało pod nami. Pieprzyliśmy się jak w amoku. Oczami wyobraźni widziałam moje uda i pachwiny poobcierane od tego intensywnego seksu. Przez chwilę pomyślałam, jak Matt sprawdziłby się podczas spokojnego i romantycznego seksu. No ale na pewno nie było mi dane się przekonać. Matt zaczął we mnie wchodzić coraz głębiej, a gdy poczuł jak zaciskam się na jego penisie, jeszcze bardziej przyśpieszył, sam dochodząc w gwałtownym orgazmie. Opadł na mnie całym ciężarem ciała, a ja wysunęłam się spod niego, czując że cała lepię się od tego seksu. Wstałam z łóżka i zapytałam:

- Macie tu gdzieś prysznic? – Matt w tym czasie zdjął pełną prezerwatywę, zawiązał ją i wyrzucił do stojącego nieopodal kosza.

- Zaraz obok w korytarzu jest mała łazienka z kabiną prysznicową. – skierowałam się właśnie tam i odkręciłam głowę. Gdy poczułam na ciele pierwsze ciepłe krople, pomyślałam że jutro czeka mnie niezła przeprawa. Będę musiała jechać do Chrisa po moje rzeczy, poza tym muszę odebrać auto z parkingu. Ciekawa byłam, czy Chris zostawił w samochodzie moje rzeczy, które miałam na łodzi. Nie miałam ze sobą nawet telefonu. Miałam właśnie sięgnąć po szampon, żeby umyć włosy, gdy poczułam czyjąś obecność w ciasnej kabinie. Matt przycisnął mnie swoim ciałem do ściany i wyszeptał:

- Chyba nie myślałaś, że to koniec? – szczerze mówiąc, marzyłam o kolejnych razach. Seks z Mattem sprawił, że mój mózg kompletnie się wyłączył i byłam rozluźniona jakbym wypaliła porządnego jointa. Sięgnęłam za siebie w poszukiwaniu jego penisa, a ponieważ sporych rozmiarów bestia była niemożliwa do pominięcia, odnalazłam ją od razu. Zacisnęłam na nim swoją dłoń i zaczęłam poruszać w górę i w dół. Matt pochylił mnie nieco do przodu, położył na moich pośladkach swoje dłonie, więc wiedziałam że teraz pora na bzykanko od tyłu.

- Nie założyłem gumki, ale wyjmę go zanim skończę. – sama brałam tabletki, ale przypadkowy seks z dopiero co poznanym facetem nie był najbardziej odpowiedzialną rzeczą. Pozwoliłam mu jednak na to, bo w głębi duszy chciałam wierzyć że nie rozsiewał żadnego świństwa.

- Dobrze. – odpowiedziałam i poczułam jak pierwsze centymetry wchodzą we mnie. Matt mnie zaskoczył, bo nie przybrał szybkiego tempa jak poprzednio. Wchodził we mnie spokojnie, ale głęboko. Jakby nie chciał mi sprawić bólu, jakby nie chciał się śpieszyć. Zaczęłam pojękiwać coraz głośniej, a z każdym jękiem dłonie Matta zaciskały się coraz mocniej na moich pośladkach. Czułam że oboje zbliżamy się do orgazmu. Matt też to wyczuł i gdy pierwsze skurcze ścisnęły jego penisa, wyszedł ze mnie i zalał moje pośladki swoim gorącym nasieniem, które szybko spłynęło wraz z tryskającą z prysznica wodą…

            Po wyjściu z kabiny, Matt pomógł mi wytrzeć całe ciało, dał swoją koszulkę i wyszliśmy na pokład. Chłopaki gdzieś zniknęli, ja usiadłam na sofie, a Matt przyniósł nam po kieliszku wina.

- W życiu bym siebie nie podejrzewała o to, że pójdę do łóżka z przypadkowo poznanym facetem. – stwierdziłam nagle upijając łyk.

- Żałujesz? – Matt zapatrzył się w rozgwieżdżone niebo.

- Nie, ale to nie w moim stylu. Normalnie taka nie jestem

- A jaka jesteś?

- Zwyczajna. Wrażliwa, może czasami nieco szalona. Potrafię tupnąć nogą i nie daję ludziom wejść sobie na głowę.

- Jednak dwoje ludzi weszło… - spojrzałam na niego z wyrzutem. Że też musiał mi o tym przypominać…

- Drugi raz im na to nie pozwolę. Będę musiała jednak odebrać moje rzeczy od Chrisa. Na szczęście mam klucze, więc pójdę tam kiedy będzie w pracy. A jeśli chodzi o Jenny, to nie chcę jej nigdy więcej oglądać.

- A czym się zajmujesz na co dzień? – czyżby zmianą tematu chciał mi poprawić humor?

- Jestem prawnikiem. Prowadzę kancelarię moich rodziców.

- Ambitne zajęcie.

- Bo jestem ambitna. A ty?

- Straszny ze mnie choleryk. Potrafię bez powodu wszcząć awanturę. Ciężko ze mną wytrzymać.

- Chciałabym kiedyś zobaczyć, jak ustawiasz ludzi do pionu.

- W takim razie musisz kiedyś wpaść do studia i zobaczyć co się dzieje, gdy nagrywamy płytę lub mamy próby. Nawet nasz menadżer potrafi wyjść do innego pomieszczenia. – Matt roześmiał się i dolał nam wina. Wtedy zrozumiałam, że muzyka to jego pasja, a ja bardzo bym chciała zobaczyć jaki jest na scenie…

16 czerwca 2012, Sobota

            Do świtu gadaliśmy o pierdołach. Ani razu nie wspomniałam o moim eks, a Matt tak sprytnie prowadził rozmowę, że gdy tylko zbliżaliśmy się do „tego” tematu, zmieniał go na inny. Zanim wzeszło słońce, kochaliśmy się jeszcze dwa razy na pokładzie. Za drugim razem, zdążyłam osiągnąć orgazm i usłyszeliśmy dźwięk silnika. Okazało się że to straż przybrzeżna przypłynęła po nas, a łódź chłopaków miał zabrać specjalny holownik dopiero wieczorem. Zeszłam pod pokład żeby ubrać się w koszulkę i szorty Matta i mogliśmy płynąć do domu.

            Moje auto stało bezpiecznie na strzeżonym parkingu. Pracownik ochrony dał mi kluczyki, informując że dostał je od jakiegoś mężczyzny. Dobrze wiedziałam od jakiego… Otworzyłam drzwi i na tylnym siedzeniu znalazłam moją torbę ze wszystkimi rzeczami. Matt podszedł do mnie i dał mi ulotkę informującą o przesłuchaniach.

- Daj to bratu. Jeżeli jest dobry, to kto wie… Może jeszcze się spotkamy? – chciałam dodać, że bardzo bym chciała, ale w porę ugryzłam się w język.

- Na pewno mu przekażę. Do zobaczenia Matt. Dziękuję że nie musiałam nocować na plaży.

- Cała przyjemność po mojej stronie, Kate. – pocałowałam go w policzek, po czym wsiadłam do auta i odjechałam w stronę domu. Od dziś czekało mnie nowe życie. Może samotne, ale na pewno nowe i lepsze.  
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz