piątek, 22 stycznia 2016

Odcinek 9

Zapraszam na kolejny rozdział :)

                                                  Avenged Sevenfold "Beast and the harlot"



Matt

19 Czerwca 2012, Wtorek

            Obudziłem się w wymiętej pościeli. Obok mnie spała kompletnie naga Val, a z drugiej strony jakaś obca laska. Zamknąłem oczy próbując przypomnieć sobie wydarzenia zeszłej nocy… Valary zgarnęła mnie ze studia, gdzie nieudolnie próbowałem napisać jakiś tekst, po czym zadzwoniła po jakąś swoją koleżankę i pojechaliśmy do mnie. Swoją drogą nawet nie pamiętam jak owa panna miała na imię… Laska przyniosła koks, nawciągałem się jak świnia po czym pieprzyliśmy się do samego świtu… Spojrzałem na zegarek. Kurwa mać! Dochodziła czternasta, a punktualnie o drugiej miałem się spotkać z Larrym i właścicielami wytwórni. Wyskoczyłem z łóżka, ale mnie zamroczyło. Kurwa, to wszystko przez ten koks. Miałem z tym skończyć. Nie mogłem się po prostu najebać? Nie, musiałem wciągać… Doczłapałem się do łazienki, ale gdy tylko stanąłem nad sedesem, zrobiło mi się niedobrze i zacząłem rzygać jak kot. Jakby tego było mało, z nosa poleciała mi krew. No nic dziwnego. Ale ten towar musiał być jakiś trefny, bo nigdy nie krwawiłem z nosa po koksie… Gdy w końcu się ogarnąłem, usłyszałem dźwięk mojej komórki. To musiał być Larry… Nie myliłem się. Wzniosłem oczy do nieba przygotowując się na niezły opieprz i odebrałem:

- Mam kurwa nadzieję, że masz porządną wymówkę, Matt!

- Nie drzyj się, ok.? No spóźnię się trochę. Korki są na mieście, nie?

- Nie! Wiesz, jakie jest ciśnienie. Wytwórnia nie będzie wiecznie czekać. Płyta już dawno powinna się ukazać. Bierz dupę w troki i przyjeżdżaj do studia.

- A chłopaki?


- Oni już dawno tu są. No już Sanders, wszyscy na ciebie czekamy! – rozłączyłem się, wciągnąłem na siebie spodnie i zszedłem na dół do garażu. Odpaliłem auto i pojechałem do studia.

            Spotkanie przebiegło nawet pomyślnie. Obiecałem Larry’emu, że postaramy się zacząć wreszcie nagrywać jeszcze w tym tygodniu. Sam jednak w to nie wierzyłem. Jedynie Zacky i Brian byli optymistami. Oni spotykali się we dwóch w domu Briana i nagrywali jakieś partie gitary. Kombinowali także z tekstami. Johnny coś tam też dawał od siebie. Jedynie ja się opierdalałem. Często gdy miałem zawiechę w studiu, dzwoniłem do Val i albo szliśmy do baru i lądowaliśmy w moim mieszkaniu, albo zaszywaliśmy się w studiu i pieprzyliśmy godzinami. Nic nie mogłem poradzić na to, że wena kopnęła mnie w dupę. Nie umiałem nawet pisać na siłę. No bo niby co miałem napisać? Nic! W tym biznesie tak jest. Albo się kocha to co się robi, albo do widzenia. Od samego początku postawiliśmy z chłopakami sprawę jasno: sami piszemy teksty i komponujemy muzykę. Nikt za nas tego nie będzie robił. Nie miałem zamiaru stać potem na scenie i śpiewać czegoś, czego sam nie napisałem. Larry uznał, że to dobry pomysł i z początku tak było. Nawet po śmierci Jimmiego pisanie szło mi gładko. A nikt nie wierzył, że po tej tragedii będziemy w stanie wrócić na scenę. A jednak. Niestety teraz stanąłem w miejscu. Chłopaki dwoili się i troili, ale to na nic. Nie potrafiłem się oddać tej muzyce… Potrzebowałem jakiegoś bodźca, czegoś co pomoże mi ruszyć do przodu. Teraz gdy patrzę wstecz, nie pomyślałbym że rozwiązanie przyjdzie z najmniej oczekiwanej strony…

Kate

- Że co, proszę?

- Słyszałaś mnie, Kate. Wiem że nam nie wyszło, ale postaraj się nie denerwować Jenny. Ona jest w ciąży, a ja nie chcę żeby straciła to dziecko. – sama nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. W trakcie lunchu zadzwonił do mnie Chris. Przez telefon wyczułam że miał problemy ze szczęką, bo strasznie się seplenił.

- Słuchaj no, ty marna imitacjo faceta! Pojechałam do ciebie po moje rzeczy, a ta flądra mnie obraziła! Nic wam nie zrobiłam, to ja jestem stroną poszkodowaną! Nie będę się uśmiechała, gdy plujecie mi w twarz i udawała, że deszcz pada! Dla mnie, ta szmata może być i w pięciu ciążach! Nie wchodźcie mi w drogę, bo oboje tego pożałujecie! A dla ciebie mam jedną radę: zrób sobie testy na ojcostwo. Bo cały fitness club aż huczy od plotek, że twoja panna po godzinach dawała lekcje jogi pod tytułem „Rozkracz nogi z Jenny”! – rozłączyłam się i rzuciłam telefon na biurko. Poirytowana huknęłam na moją asystentkę:

- Rosie! Rosie!!

- Tak, panno Morrison? – laska wyglądała na przerażoną, gdy wetknęła głowę do mojego gabinetu.

- Dzisiaj mnie już nie będzie. Wszystkie spotkania przełóż na jutro. Wychodzę! – złapałam torebkę i ruszyłam do wyjścia. Musiałam się napić. Na trzeźwo nie zamierzałam przetrawić telefonu od mojego eks. No kurwa, to buraczany gamoń! Zadzwonił do mnie tylko po to, żeby się poskarżyć, że mu spoliczkowałam Jenny. A ona mnie nie zdenerwowała? Głupia cipa, uwiodła mi faceta, Bóg jeden raczy wiedzieć jak długo pieprzyli się za moimi plecami i jeszcze mnie obraża… Żałuję, że nie przypieprzyłam jej mocniej!


            Zaparkowałam auto pod domem, a na piechotę poszłam do pobliskiego baru. Usiadłam na stołku i zamówiłam pierwszą tequilę. Przechyliłam kieliszek, przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele i kiwnęłam na barmana, prosząc o dolewkę. Nerwy aż mnie rozsadzały od środka. Miałam ochotę pojechać do Chrisa i mu najzwyczajniej w świecie wpierdolić! Żałosny dupek i puszczalska cipa! O, tak! Duet doskonały! Przełknęłam kolejną kolejkę i wtedy poczułam jak ktoś dotknął mojego ramienia. Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą Matta, a na jego ramieniu uwieszoną blondynkę. To była ta sama, która w studiu nagrań masturbowała się jego dłonią.

- Hej mała! Co tu robisz? Sama jesteś?

- Cześć. Piję i nie, nie jestem sama. Jestem ze sobą. Fajne towarzystwo, mówię ci.

- Val, poznaj… Yyy…

- Kate! – kurwa, pieprzył mnie całą noc, a teraz nawet nie pamiętał mojego imienia. Kolejny frajer. Wyciągnęłam dłoń do blondynki, a ona uścisnęła ją lekko.

- Valary. Wy się znacie?

- Tak, poznaliśmy się kilka dni temu zupełnie przypadkowo. – nie zamierzałam wciągać jej w szczegóły. Zresztą nie było po co. Jednonocna przygoda i już. – Nie zatrzymuję was dłużej.

- Kate, daj spokój. Napijesz się z nami? – Matt ewidentnie miał chyba jakiś malutki wyrzut sumienia, że zapomniał mojego imienia.

- Nie, Kate się z wami nie napije, bo już wychodzi. – nagle usłyszałam znajomy głos dobiegający zza moich pleców. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam Toma, który przyglądał się nam uważnie.

- Taa, mój brat ma rację. Muszę się zbierać, mam jutro ważną rozprawę. Na razie. – złapałam dłoń brata i bez przedstawienia go ani pożegnania, wybiegłam z nim na zewnątrz. Dopiero gdy byliśmy pod domem udało mi się zwolnić. Szłam tak szybko, jakby mnie sam diabeł gonił.

- Kate, co się stało? Wyglądałaś, jakbyś nie miała kompletnie ochoty przebywać w towarzystwie M. Shadowsa.

- Ty go kurwa znasz? – poczułam się tak, jakby ktoś mi wylał na głowę wiadro zimnej wody.

- Mała, to M. Shadows z Avenged Sevenfold!

- Wiem… - oparłam się o ścianę budynku, w którym znajdowało się moje mieszkanie.


- No to wiesz, czy nie? Bo już zgłupiałem.

- Spotkałam go tamtego dnia, gdy rozstaliśmy się z Chrisem. Matt z kumplami przypadkiem trafili na wyspę, na której Chris mnie zostawił.

- Że co, kurwa? To ścierwo nie dość, że przyprawiało ci rogi, to jeszcze zostawił cię samą na wyspie? No kurwa, tym razem osobiście połamię mu wszystkie gnaty.

- Daj spokój, Tom. Zostawił mnie tam, bo sama kazałam mu spierdalać do domu.

- No i co było dalej?

- Matt zaprosił mnie na łódź, żebym z nimi zaczekała na straż przybrzeżną. Skończyło im się paliwo i dlatego tam trafili.

- Niech zgadnę: przespałaś się z nim.


- Ej, nie rób ze mnie jakiejś puszczalskiej dziwki, ok.? – wstałam gwałtownie i stanęłam naprzeciwko Toma w bojowej pozycji, kładąc dłonie na biodrach.

- Mała, każdy kto zna Avengów, wie że Matt to podrywacz jakich mało. Wprawdzie większość myśli, że on i Val są parą, ale po cichu mówi się że „pieprzą się po przyjacielsku”. Nie pozwolę, żeby dopisał cię do listy swoich podbojów. Poza tym lubi wypić, a i o mocniejszych używkach też słyszałem. Proszę cię, trzymaj się od niego z daleka.

- Tom, wyluzuj. Spotkałam go dziś zupełnie przypadkowo. Nie zamierzam więcej się z nim spotykać, jasne? To nie moja liga, a i po akcji z Chrisem nie szukam wrażeń. Także możesz być spokojny o swoją małą siostrzyczkę. A swoją drogą… Mam dla ciebie w domu ulotkę. Matt wspominał, że szukają perkusisty. A ty podobno grasz. Chcesz spróbować?

- Serio? No jasne! Kto by nie chciał?

- To chodź na górę. Ja zrobię kawy i poszukam tego świstka, a ty mi w tym czasie uprasujesz strój do pracy na jutro. Ja jestem na to zbyt wstawiona.

- Trzy kolejki i jesteś pijana? Kurwa, zawsze miałaś słabą głowę…

- Zaraz, zaraz… Skąd wiesz ile wypiłam?

- Bo wszedłem do baru zaraz po tym jak siadłaś na stołku. Ale spotkałem znajomą i nie mogłem podejść wcześniej. Dopiero gdy zobaczyłem, że Shadows do ciebie zagaduje, pożegnałem się i ruszyłem z odsieczą. – weszłam do mieszkania, zdjęłam buty i stanęłam na palcach, żeby pocałować Toma w policzek.

- Dziękuję, mój ty rycerzu w ślniącej zbroi.

- Lśniącej Kate, lśniącej.

- Nie czepiaj się, to przez tequilę. – poczłapałam do kuchni, odnalazłam ulotkę i włączyłam ekspres. Gdy w domu zaczął się unosić zapach kawy, Tom powiesił na drzwiach moją marynarkę, spódnicę i bluzkę. Nie wiedziałam, że umiał prasować. Palnęłam ten tekst tak sobie, a on wziął to na poważnie. Usiadł ze mną przy stole i wziął ulotkę informującą o castingu na perkusistę.

- Wiesz co by było, gdybym się dostał?

- Byłbyś sławny? – zapytałam ironicznie.

- Też. Miałbym wreszcie coś… Robiłbym to co kocham. Ja naprawdę lubię grać na perkusji, Kate.

- Mhm…

- Nie wierzysz mi?


- Wierzę braciszku, wierzę. Tylko wiesz co? Chyba jestem zbyt zmęczona, zbyt wstawiona i zbyt śpiąca na poważne rozmowy o perkusji i Avenged Sevenfold. Ale obiecuję, że pójdę z tobą na przesłuchanie.

- Serio? Chciałabyś?

- No jasne. W końcu nigdy nie widziałam, jak walisz w bębny.

- Spodobałoby ci się.

- Nie wątpię.

- Dobra, zmykaj do spania. Bo będziesz miała jutro worki pod oczami. Ja tu ogarnę i spadam do siebie.

- Możesz tu nocować, jeśli chcesz.

- Innym razem, siostra. Dobranoc.

- Mhm… - tylko tyle byłam w stanie wymamrotać. Przebrałam się w piżamę i padłam jak długa na łóżko. Miałam rano rozprawę w sądzie i za Chiny ludowe nie zamierzałam brać w niej udziału, mając kaca…
            
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz