środa, 22 czerwca 2016

Odcinek 34



                                                  Ellie Goulding "Aftertaste" 

30 Października 2012, Wtorek

            Wysiadłam z samolotu kompletnie otumaniona. Nawet nie udało mi się zdrzemnąć. Po kupieniu biletu, od razu pojechałam na lotnisko, choć lot miałam dopiero za pięć godzin. Bałam się, że jakimś cudem Matt zdąży mnie dopaść w domu, a tego nie chciałam. Wyszłam z lotniska, wsiadłam do taksówki i podałam kierowcy adres Chase’a. Dał mi go, gdy byłam ostatnio w Nowym Jorku. Nie chciałam na razie jechać do jego rodziców. Nie czułam się na siłach, żeby spotykać się z pracownikami, rozmawiać z nimi i przygotowywać się do rozprawy. Potrzebowałam kilku dni dla samej siebie. A Chase nie zadawałby zbędnych pytań. Nie mówiłam mu, że przyjeżdżam i w duchu liczyłam, że zastanę go w domu.

            Kierowca zaparkował przed dużym apartamentowcem, gdzie mieszkał Chase. Zapłaciłam za kurs, wzięłam walizkę i wjechałam na ostatnie piętro. Zapukałam do drzwi, które ku mojej radości, otworzyły się po krótkiej chwili. Chase gdy mnie zobaczył, zrobił minę zdziwionego karpia.

- Kate? Co ty tu robisz?

- Przyjechałam trochę wcześniej. Mogę wejść?

- No jasne! Dawaj tą walizkę. – Chase zamknął za nami drzwi i zaprosił mnie do salonu.

Matt

            Chodziłem po autokarze w tę i z powrotem, próbując dodzwonić się do Kate. Niestety, jej komórka była wyłączona, a po chwili nie miałem już szans na zostawienie jej wiadomości w skrzynce… Zapchała się… Zupełnie nie wiedziałem co się stało. W niewielkim saloniku siedziała Val z podkurczonymi nogami i obserwowała mnie niespokojnie. Dlaczego Kate uznała, że zdradzam ją z Michelle? Przecież między nami już nic nie było… Nawet jej nie dotknąłem, do diaska… Myśli kłębiły się w mojej głowie, kombinowałem na wszystkie sposoby, co mogło pójść nie tak… Jeszcze wczoraj trzymałem Kate w swoich ramionach, kochaliśmy się namiętnie… Byłem o krok od wyznania jej co czuję… A dziś? Zostawiła mnie i nawet nie wiem czy wciąż była w domu, czy rzeczywiście gdzieś wyjechała. Z tej bezsilności, złapałem szklankę stojącą na stole i roztrzaskałem ją na kawałeczki.

- Matt… - Val podeszła do mnie i położyła dłoń na moim ramieniu w uspokajającym geście. Zaraz po telefonie od Kate, powiedziałem Valary o wszystkim. Ona i Tom także nie wiedzieli co się stało. Jedynie Tom powiedział, że jeżeli naprawdę zdradziłem Kate, to zrobi ze mnie miazgę. Drugi raz nie pozwoli, żeby jakiś frajer skrzywdził jego siostrę tylko dlatego, że nie potrafił utrzymać kutasa w spodniach.

- Val, ja czuję że tu coś mocno śmierdzi. Przysięgam ci, że nie zdradziłem Kate! Kocham ją! Nigdy bym jej nie skrzywdził! To jest jakieś koszmarne nieporozumienie…

- Jak mam ci pomóc? Powiedz, razem coś wymyślimy.

- Muszę jechać do domu. Muszę odnaleźć Kate i wszystko jej wytłumaczyć. Dopóki nie jest za późno. – nagle usłyszałem za sobą chrząknięcie. Odwróciłem się i zobaczyłem Larry’ego.

- Nawet kurwa o tym nie myśl! Żadnych eskapad! Zwłaszcza teraz! Do piątego listopada macie się nie ruszać z miejsca. Potem macie dwanaście dni przerwy. Wtedy będziesz sobie jeździł gdzie będziesz chciał, zanim polecimy do Europy. A tymczasem siedzisz na dupie i nawet nie drgniesz. Nie zamierzam ryzykować odwołania koncertów! Koniec dyskusji! – spojrzałem na niego zabójczym wzrokiem, po czym usiadłem na sofie. Z jednej strony, doskonale go rozumiałem. Już nie raz musiał odwoływać lub przesuwać koncerty tylko dlatego, bo któryś z nas zabalował lub przepadł gdzieś bez wieści. Tym razem trasa była tak ogromna, że nie chciał ryzykować… Tylko na chuj mi te wszystkie pieniądze, skoro właśnie traciłem najważniejszą osobę w życiu?

- Val, co ja mam robić?

- Matt, pogadaj z Tomem. Może on dostał od niej jakieś wiadomości?

- Nawet jeśli, to nie sądzę, żeby mnie nimi uraczył… - nagle coś mi przyszło do głowy. – Michelle!

- Noo?? – pieprzona śpiąca królewna odezwała się zaspanym głosem.

- Chodź tu szybko! – wydarłem się na cały autokar.

- Zaraz… - w końcu wyszła z sypialni swojej i Briana, ubrana jedynie w krótki satynowy szlafroczek, jej włosy wyglądały jak po seksie, a makijaż był delikatnie rozmazany. Podszedłem do niej w dwóch krokach, po czym złapałem za nadgarstek i ścisnąłem lekko.

- Albo mi zaraz wytłumaczysz co tu jest grane, albo wypierdolę cię z autobusu w tym szlafroku, na zbity pysk! – Michelle wyrwała się z uścisku i wrzasnęła.

- Nie drzyj się na mnie i przestań mnie szarpać!! O chuj ci chodzi?

- Co nagadałaś Kate?

- O czym ty mówisz? Nic jej nie mówiłam!

- Kate ze mną zerwała! Podejrzewa nas o romans! Możesz mi powiedzieć jakim cudem? Przecież nas nic nie łączy!

- Najwidoczniej ktoś was nie lubi i postanowił namieszać. Tylko czemu to zawsze muszę być ja? Zerwałeś ze mną i dosadnie dałeś mi to do zrozumienia!

- No właśnie wydaje mi się, że niezbyt dosadnie! Byłaś u mnie tego samego dnia, kiedy ruszyliśmy w trasę. Odgrażałaś się, że jeszcze się zemścisz. Jesteś pierwsza na liście podejrzanych! Albo mi powiesz co nagadałaś Kate, albo zacznij pakować walizki!

- A jak to wytłumaczysz Brianowi? Co mu powiesz? Dlaczego mnie wyrzuciłeś? To może od razu mu opowiedz jak mnie pieprzyłeś za jego plecami? – Boże, miałem ochotę przypierdolić jej w ten naszpikowany botoksem ryj. Ale nie mogłem pozwolić na to, żeby przyjaźń z Brianem się rozpadła. Był dla mnie jak brat… Spojrzałem na Michelle, potem na Val i dodałem.

- Dowiem się co się stało. I przysięgam, że jeśli masz coś z tym wspólnego… Lepiej zacznij się modlić… - ruszyłem do mojej sypialni, której drzwi zatrzasnąłem za sobą. Usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach. Byłem kompletnie bezradny… Zupełnie nie wiedziałem co robić

Kate

            Usiadłam na sofie i wzięłam do ręki sok, który podał mi Chase.

- Dzwoniłaś do moich rodziców? Dlaczego w ogóle nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz? Wyjechałbym po ciebie na lotnisko.

- To stało się tak nagle… Wiesz, taki spontan… - uśmiechnęłam się nieszczerze. – Nie, nie dzwoniłam jeszcze do twoich rodziców. I wolałabym, żebyś ty też tego nie robił. Jeszcze nie…

- Kate, co się stało? Przecież widzę.

- Nic się nie stało, Chase. Zupełnie nic… - pomimo tego, że cieszyłam się że Chase nie będzie mnie wypytywał, to jakoś mi ulżyło że chciał mi pomóc. Nagle poczułam, że jeśli nie wyrzucę z siebie tego wszystkiego, to nigdy nie pozbędę się tego żalu z serca.

- Kate… Mi możesz powiedzieć wszystko. Zaufaj mi. Jeśli chcesz, to zostanie to między nami. – spojrzałam na Chase’a i po prostu się rozpłakałam. Gdy dostałam zdjęcie… Nie płakałam… No w każdym bądź razie nie tak… A teraz? Wyłam jak zranione zwierzę… Czułam jak serce pęka mi za każdym razem, gdy zamykałam oczy i widziałam tą fotografię… Nie mogłam pozbyć się tego obrazu sprzed oczu. Nagle poczułam na ramionach dłonie Chase’a. Przytulił mnie i gładził po plecach, próbując uspokoić. Ale to było tak strasznie trudne… Nie chciałam myśleć o tym zdjęciu, o tamtym telefonie, który odebrała prawdopodobnie Michelle… Nie umiałam. To wszystko siedziało w mojej głowie…           

            Obudziłam się nagle. Spanikowana, rozejrzałam się dookoła, ale zupełnie nie kojarzyłam miejsca. Dopiero po dłuższej chwili przypomniałam sobie, że przyleciałam do Nowego Jorku, a mieszkanie w którym się znalazłam, należało do Chase’a. Uspokoiłam się i przetarłam zmęczone oczy. Wszędzie panowała cisza, na dworze już było ciemno. Chyba znajdowałam się w sypialni Chase’a, ale jego samego nie było obok. Włączyłam lampkę nocną i wstałam z łóżka. Gdy dotarłam do salonu, zastałam tam mojego kumpla śpiącego na sofie. Podeszłam bliżej i dotknęłam jego ramienia. Obudził się momentalnie.

- Kate? Czemu nie śpisz?

- Obudziłam się przed chwilą. Idź do sypialni, Chase. Ja przekimam się na kanapie.

- No chyba zwariowałaś! Jesteś moim gościem, nie możesz spać w salonie.

- A ja nie chcę, żebyś rano cierpiał na ból pleców. Jak chcesz, możemy spać razem. Łóżko jest szerokie, więc zmieścimy się oboje. Tylko niczego sobie nie wyobrażaj!

- Kate… Przecież mnie znasz.

- No i właśnie dlatego to powiedziałam! – poszłam do łazienki, żeby przebrać się w piżamę. Chase powiedział, że jak zasnęłam z głową na jego ramieniu, to nie mógł mnie dobudzić, a  nie chciał mnie przebierać. Położyłam głowę na poduszce, przykryłam się kołdrą i zaczęłam tępo gapić się w sufit. Po chwili Chase dołączył do mnie. Leżeliśmy tak w ciszy przez jakiś czas. – Zerwałam z Mattem.

- To dlatego przyjechałaś wcześniej? – Chase przekręcił się na bok, podparł głowę łokciem i wbił we mnie spojrzenie.

- Tak. On jest teraz w trasie, bałam się że przyleci do Huntington… Nie chciałam z nim rozmawiać. Przepraszam, że zwaliłam ci się na głowę. Nie miałam za bardzo dokąd pójść… Jutro z samego rana pojadę do jakiegoś hotelu.

- Kate, nawet o tym nie myśl. Zostań tu dotąd, aż uporządkujesz swoje sprawy. Mam sypialnię dla gości, muszę ją tylko posprzątać, ale jutro będzie gotowa.

- Chase, masz swoje życie, znajomych… Nie chcę ci przeszkadzać.

- Nie przeszkadzasz. Szczerze? Cieszę się, że przyleciałaś. Nadrobimy cały ten czas, kiedy się nie widzieliśmy.

- Naprawdę mogę zostać? Jedno twoje słowo i już mnie nie ma. – na myśl o samotnych nocach w hotelowym pokoju, z moich oczu popłynęły łzy. Chase od razu otarł je kciukiem.

- Czuj się jak u siebie w domu, Kate. A do rodziców pojedziemy, kiedy będziesz gotowa.

- Dzięki. – zapadła cisza, podczas której każde z nas zatopione było we własnych myślach. Ja choć nie chciałam, myślałam o tym co teraz robi Matt. Czy śpi z Michelle… A może sam… - Nie zapytasz dlaczego?

- A chcesz odpowiedzieć?

- Sama nie wiem… Z jednej strony chcę to z siebie wyrzucić. Ale z drugiej boję się, że znowu będę płakać. A nie powinnam. On nie jest wart żadnej mojej łzy.

- Jeśli będziesz gotowa, ja zawsze cię wysłucham.

- Dziękuję.

- Spróbuj zasnąć, Kate.

- Postaram się. Chciałabym rano się obudzić w poczuciu, że to wszystko jest tylko snem.

- Kiedyś na pewno będziesz to wspominać jako mglisty sen. Kiedyś na pewno… - Chase objął mnie ramieniem i głaskał moje plecy dopóki nie zasnęłam…

Matt

05 Listopada 2012, Poniedziałek

- Spakowałeś wszystko? – Val rozejrzała się po busie, podczas gdy ja zamykałem walizkę. Właśnie skończyliśmy grać ostatni koncert w Kanadzie i wszyscy lecieliśmy do domu. Przez tych kilka pieprzonych dni, czułem się jak w piekle. Setki telefonów do Kate, do jej pracy… Nawet Rosie, jej asystentka nie wiedziała gdzie ona wyjechała. Podobno dała jej tylko kilka poleceń i tyle ją widzieli. Nie wiedziałem gdzie jej szukać, co robić. Jedyne co postanowiłem, to że pojadę do jej mieszkania. Może portier coś wie?

- Tak, chyba tak… - Val podeszła do mnie i chwyciła moją drżącą dłoń.

- Matt, to musi się jakoś logicznie wyjaśnić. Wszystko się dobrze skończy.

- Mam nadzieję, Val… Chodźmy, samolot nie będzie na nas czekał. – wyszliśmy z busa, wpakowaliśmy się do taksówek i w piętnaście minut dotarliśmy na lotnisko. Przed nami osiem godzin lotu i choć padałem ze zmęczenia po koncercie, wiedziałem że nie zasnę. Od tamtego dnia, nawet na chwilę nie zmrużyłem oka…

Valary

            Nie mogłam patrzeć jak Matt się męczył… Boże, znałam go od dziecka… Zawsze wydawał mi się silny i opanowany, a teraz… Kurwa, nawet po śmierci Amy tak nie wyglądał. Od dnia, kiedy Kate zadzwoniła żeby powiedzieć mu że z nim zrywa, nie spał ani razu. Próbowałam mu przemówić do rozumu, groziłam, nawet mu proponowałam moje tabletki na sen, które brałam gdy Tom chrapał tak, że umarłego by obudził… Wszystko na nic. Pomiędzy koncertami, Matt zamykał się w swojej sypialni i albo siedział z telefonem przy łóżku, albo brał gitarę Briana i brzdękał na niej całymi godzinami. Zaczęłam się o niego poważnie martwić. Schudł, mało jadał… Wrak człowieka. Dla mnie to było oczywiste, że jej nie zdradził. Żadne z nas jednak nie wiedziało, co tak naprawdę pchnęło Kate do tak radykalnego kroku. Wtedy na parkingu, gdy wyjeżdżaliśmy… Wydawała się naprawdę zakochana i załamana rozłąką… Musiałam im jakoś pomóc… W pewnym momencie pomyślałam, że Michelle musiała mieć coś z tym wspólnego. Po prostu musiała. Ona nigdy nie pogodziła się z tym, że Matt poznał Kate. Podczas gdy ja tą wiadomość przyjęłam z radością, ona ciągle się odgrażała że nie pozwoli, aby Kate stanęła między nimi… Czułam, że to wszystko to jej wina. Niewiele myśląc, złapałam kluczyki i nie tłumacząc Tomowi gdzie i po co jadę, ruszyłam z piskiem opon do domu Michelle.

- Val? A co ty tu robisz? – weszłam do środka jak do siebie. Nie potrzebowałam zaproszenia. Michelle spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem, po czym zamknęła drzwi i poczłapała za mną do salonu.

- Michelle, zapytam cię o coś i jako twoja siostra, wymagam szczerej odpowiedzi. Czy masz coś wspólnego z tym, że Kate zerwała z Mattem? – Michelle jedynie się zaśmiała szyderczo i pokręciła głową.

- Wiesz co Val? Niby jesteśmy identyczne, ale ty jednak jesteś głupsza. Matt był nasz i tak miało pozostać. Ale on musiał sobie sprowadzić tą przybłędę! Ostrzegałam go, że nie będzie szczęśliwy i dotrzymałam słowa!

- Oszalałaś… Ty zupełnie straciłaś rozum… Boże… Coś ty najlepszego zrobiła?! Matt nie był i nie jest naszą własnością! Pogódź się z tym wreszcie!

- Nie, Val! Nigdy się z tym nie pogodzę! Wiesz co mi powiedział na odchodne? „Nareszcie jestem szczęśliwy. Nie dzwoń” Wiesz jak się poczułam?

- Michelle, ale on ani cię nie obraził, ani nie wyzwał… Kate zawsze była dla ciebie miła… Czemu ty zawsze wszystko musisz psuć, do ciężkiej cholery?! – wrzasnęłam i jak Boga kocham, miałam ochotę zdzielić ją w pysk! – A Brian? Kim on dla ciebie jest? Zastępstwem za Matta?

- Brian nic dla mnie nie znaczy. Wiem, że mnie nie kocha. Jest nam dobrze w  łóżku i tyle. Ale to Matt dawał mi to, czego potrzebowałam.

- On nigdy cię nie kochał. Żadnej z nas nie kochał. Byłyśmy mu bliskie, ale jako przyjaciółki. Weź się wreszcie w garść!

- Matt będzie jeszcze mój. Tylko musi do tego dorosnąć. Ja mu pomogłam dojrzeć do decyzji, że Kate nie jest dla niego. Pocierpi trochę i w końcu do mnie wróci. Jak chcesz to i dla ciebie znajdzie się miejsce. Jak za dawnych, dobrych czasów, Val… Na pewno wciąż pamiętasz, jak posuwał nas w busie, czy w swoim mieszkaniu… - w oczach Michelle pojawił się dziwny, nieznany mi błysk. Jakby czyste, diabelskie szaleństwo… Autentycznie się wystraszyłam…

- Coś ty im zrobiła? Co ty powiedziałaś Kate?

- Nie musiałam nic mówić. Wystarczyło jej coś wysłać.

- Co takiego?

Matt

            Wpadłem do budynku, gdzie mieszkała Kate i podszedłem do recepcji, żeby zapytać czy jest w domu.

- Dzień dobry! Pan Sanders?

- Tak, zgadza się. – nie zdziwiło mnie to, że portier mnie rozpoznał. Widział mnie przecież kilka razy u Kate.

- Panna Morisson zostawiła dla pana przesyłkę. – wyciągnął spod lady kopertę i wręczył mi ją. Spanikowany wziąłem ją do ręki i spojrzałem na mężczyznę.

- Czy Kate jest w mieszkaniu?

- Niestety nie. Wyjechała kilka dni temu. Nie wiem dokąd i nie wiem kiedy wróci. Bardzo mi przykro.

- Dziękuję. – odwróciłem się i ruszyłem do wyjścia. Stanąłem przy aucie i drżącymi dłońmi, rozerwałem kopertę. Nagle mój telefon się rozdzwonił. Na wyświetlaczu migała uśmiechnięta twarz Valary.

- Hej. Masz coś?

- Matt! To Michelle! To wszystko jej wina!

- Val, uspokój się. O czym ty mówisz? – wyjąłem z koperty zdjęcie i spojrzałem na nie. W jednej chwili, mój świat ponownie się zawalił

- Michelle wysłała do Kate zdjęcie! Ona je spreparowała tak, żeby Kate myślała że masz nią romans! Boże, Matt… Kate w to uwierzyła! Co my teraz zrobimy? Matt? Słyszysz mnie?!

- Słyszę cię Val. Właśnie mam to zdjęcie w ręku…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz