30 Października 2012,
Wtorek
Wysiadłam z samolotu kompletnie
otumaniona. Nawet nie udało mi się zdrzemnąć. Po kupieniu biletu, od razu
pojechałam na lotnisko, choć lot miałam dopiero za pięć godzin. Bałam się, że
jakimś cudem Matt zdąży mnie dopaść w domu, a tego nie chciałam. Wyszłam z
lotniska, wsiadłam do taksówki i podałam kierowcy adres Chase’a. Dał mi go, gdy
byłam ostatnio w Nowym Jorku. Nie chciałam na razie jechać do jego rodziców.
Nie czułam się na siłach, żeby spotykać się z pracownikami, rozmawiać z nimi i
przygotowywać się do rozprawy. Potrzebowałam kilku dni dla samej siebie. A
Chase nie zadawałby zbędnych pytań. Nie mówiłam mu, że przyjeżdżam i w duchu
liczyłam, że zastanę go w domu.
Kierowca zaparkował przed dużym
apartamentowcem, gdzie mieszkał Chase. Zapłaciłam za kurs, wzięłam walizkę i
wjechałam na ostatnie piętro. Zapukałam do drzwi, które ku mojej radości,
otworzyły się po krótkiej chwili. Chase gdy mnie zobaczył, zrobił minę
zdziwionego karpia.
- Kate? Co
ty tu robisz?
-
Przyjechałam trochę wcześniej. Mogę wejść?
- No jasne!
Dawaj tą walizkę. – Chase zamknął za nami drzwi i zaprosił mnie do salonu.
Matt
Chodziłem po autokarze w tę i z powrotem, próbując dodzwonić się
do Kate. Niestety, jej komórka była
wyłączona,
a po chwili nie miałem
już
szans na zostawienie jej wiadomości
w skrzynce… Zapchała
się…
Zupełnie
nie wiedziałem
co się
stało.
W niewielkim saloniku siedziała
Val z podkurczonymi nogami i obserwowała
mnie niespokojnie. Dlaczego Kate uznała,
że
zdradzam ją
z Michelle? Przecież
między
nami już
nic nie było…
Nawet jej nie dotknąłem,
do diaska… Myśli
kłębiły się
w mojej głowie,
kombinowałem
na wszystkie sposoby, co mogło
pójść
nie tak… Jeszcze wczoraj trzymałem
Kate w swoich ramionach, kochaliśmy
się
namiętnie…
Byłem
o krok od wyznania jej co czuję…
A dziś?
Zostawiła
mnie i nawet nie wiem czy wciąż
była
w domu, czy rzeczywiście
gdzieś
wyjechała.
Z tej bezsilności,
złapałem szklankę stojącą na stole i roztrzaskałem ją
na kawałeczki.
- Matt… - Val podeszła do mnie i położyła dłoń na moim ramieniu w uspokajającym geście.
Zaraz po telefonie od Kate, powiedziałem
Valary o wszystkim. Ona i Tom także
nie wiedzieli co się
stało.
Jedynie Tom powiedział,
że
jeżeli
naprawdę
zdradziłem
Kate, to zrobi ze mnie miazgę.
Drugi raz nie pozwoli, żeby
jakiś
frajer skrzywdził
jego siostrę
tylko dlatego, że
nie potrafił
utrzymać
kutasa w spodniach.
- Val, ja czuję że
tu coś
mocno śmierdzi.
Przysięgam
ci, że
nie zdradziłem
Kate! Kocham ją!
Nigdy bym jej nie skrzywdził!
To jest jakieś
koszmarne nieporozumienie…
- Jak mam ci pomóc? Powiedz, razem coś wymyślimy.
- Muszę
jechać
do domu. Muszę
odnaleźć
Kate i wszystko jej wytłumaczyć. Dopóki nie jest za późno. – nagle usłyszałem
za sobą
chrząknięcie. Odwróciłem się
i zobaczyłem
Larry’ego.
- Nawet kurwa o tym nie myśl! Żadnych
eskapad! Zwłaszcza
teraz! Do piątego
listopada macie się
nie ruszać
z miejsca. Potem macie dwanaście
dni przerwy. Wtedy będziesz
sobie jeździł gdzie będziesz
chciał,
zanim polecimy do Europy. A tymczasem siedzisz na dupie i nawet nie drgniesz.
Nie zamierzam ryzykować
odwołania
koncertów! Koniec dyskusji! – spojrzałem
na niego zabójczym wzrokiem, po czym usiadłem
na sofie. Z jednej strony, doskonale go rozumiałem.
Już
nie raz musiał
odwoływać lub przesuwać koncerty tylko dlatego, bo któryś z nas zabalował lub przepadł gdzieś
bez wieści.
Tym razem trasa była
tak ogromna, że
nie chciał
ryzykować…
Tylko na chuj mi te wszystkie pieniądze,
skoro właśnie traciłem najważniejszą osobę
w życiu?
- Val, co ja mam robić?
- Matt, pogadaj z Tomem. Może on dostał od niej jakieś wiadomości?
- Nawet jeśli, to nie sądzę,
żeby
mnie nimi uraczył…
- nagle coś
mi przyszło
do głowy.
– Michelle!
- Noo?? – pieprzona śpiąca
królewna odezwała
się
zaspanym głosem.
- Chodź
tu szybko! – wydarłem
się
na cały
autokar.
- Zaraz… - w końcu wyszła
z sypialni swojej i Briana, ubrana jedynie w krótki satynowy szlafroczek, jej włosy wyglądały jak po seksie, a makijaż był
delikatnie rozmazany. Podszedłem
do niej w dwóch krokach, po czym złapałem za nadgarstek i ścisnąłem
lekko.
- Albo mi zaraz wytłumaczysz co tu jest grane, albo
wypierdolę
cię
z autobusu w tym szlafroku, na zbity pysk! – Michelle wyrwała się
z uścisku
i wrzasnęła.
- Nie drzyj się na mnie i przestań mnie szarpać!! O chuj ci chodzi?
- Co nagadałaś
Kate?
- O czym ty mówisz? Nic jej nie mówiłam!
- Kate ze mną zerwała!
Podejrzewa nas o romans! Możesz
mi powiedzieć
jakim cudem? Przecież
nas nic nie łączy!
- Najwidoczniej ktoś was nie lubi i postanowił namieszać. Tylko czemu to zawsze muszę być
ja? Zerwałeś ze mną
i dosadnie dałeś mi to do zrozumienia!
- No właśnie wydaje mi się, że
niezbyt dosadnie! Byłaś u mnie tego samego dnia, kiedy ruszyliśmy w trasę. Odgrażałaś
się,
że
jeszcze się
zemścisz.
Jesteś
pierwsza na liście
podejrzanych! Albo mi powiesz co nagadałaś Kate, albo zacznij pakować walizki!
- A jak to wytłumaczysz Brianowi? Co mu powiesz?
Dlaczego mnie wyrzuciłeś? To może
od razu mu opowiedz jak mnie pieprzyłeś za jego plecami? – Boże, miałem
ochotę
przypierdolić
jej w ten naszpikowany botoksem ryj. Ale nie mogłem
pozwolić
na to, żeby
przyjaźń
z Brianem się
rozpadła.
Był
dla mnie jak brat… Spojrzałem
na Michelle, potem na Val i dodałem.
- Dowiem się co się
stało.
I przysięgam,
że
jeśli
masz coś
z tym wspólnego… Lepiej zacznij się
modlić…
- ruszyłem
do mojej sypialni, której drzwi zatrzasnąłem
za sobą.
Usiadłem
na łóżku i schowałem twarz w dłoniach. Byłem kompletnie bezradny… Zupełnie nie wiedziałem co robić…
Kate
Usiadłam
na sofie i wzięłam do ręki sok, który podał mi Chase.
- Dzwoniłaś do moich rodziców?
Dlaczego w ogóle nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz? Wyjechałbym po ciebie na
lotnisko.
- To stało się tak nagle… Wiesz, taki
spontan… - uśmiechnęłam się nieszczerze. – Nie, nie dzwoniłam jeszcze do twoich
rodziców. I wolałabym, żebyś ty też tego nie robił. Jeszcze nie…
- Kate, co się stało? Przecież widzę.
- Nic się nie stało, Chase. Zupełnie
nic… - pomimo tego, że cieszyłam się że Chase nie będzie mnie wypytywał, to
jakoś mi ulżyło że chciał mi pomóc. Nagle poczułam, że jeśli nie wyrzucę z
siebie tego wszystkiego, to nigdy nie pozbędę się tego żalu z serca.
- Kate… Mi możesz powiedzieć wszystko.
Zaufaj mi. Jeśli chcesz, to zostanie to między nami. – spojrzałam na Chase’a i
po prostu się rozpłakałam. Gdy dostałam zdjęcie… Nie płakałam… No w każdym bądź
razie nie tak… A teraz? Wyłam jak zranione zwierzę… Czułam jak serce pęka mi za
każdym razem, gdy zamykałam oczy i widziałam tą fotografię… Nie mogłam pozbyć
się tego obrazu sprzed oczu. Nagle poczułam na ramionach dłonie Chase’a.
Przytulił mnie i gładził po plecach, próbując uspokoić. Ale to było tak
strasznie trudne… Nie chciałam myśleć o tym zdjęciu, o tamtym telefonie, który
odebrała prawdopodobnie Michelle… Nie umiałam. To wszystko siedziało w mojej
głowie…
Obudziłam
się nagle. Spanikowana, rozejrzałam się dookoła, ale zupełnie nie kojarzyłam
miejsca. Dopiero po dłuższej chwili przypomniałam sobie, że przyleciałam do
Nowego Jorku, a mieszkanie w którym się znalazłam, należało do Chase’a.
Uspokoiłam się i przetarłam zmęczone oczy. Wszędzie panowała cisza, na dworze
już było ciemno. Chyba znajdowałam się w sypialni Chase’a, ale jego samego nie
było obok. Włączyłam lampkę nocną i wstałam z łóżka. Gdy dotarłam do salonu,
zastałam tam mojego kumpla śpiącego na sofie. Podeszłam bliżej i dotknęłam jego
ramienia. Obudził się momentalnie.
- Kate? Czemu nie śpisz?
- Obudziłam się przed chwilą. Idź do
sypialni, Chase. Ja przekimam się na kanapie.
- No chyba zwariowałaś! Jesteś moim
gościem, nie możesz spać w salonie.
- A ja nie chcę, żebyś rano cierpiał
na ból pleców. Jak chcesz, możemy spać razem. Łóżko jest szerokie, więc
zmieścimy się oboje. Tylko niczego sobie nie wyobrażaj!
- Kate… Przecież mnie znasz.
- No i właśnie dlatego to
powiedziałam! – poszłam do łazienki, żeby przebrać się w piżamę. Chase
powiedział, że jak zasnęłam z głową na jego ramieniu, to nie mógł mnie
dobudzić, a nie chciał mnie przebierać.
Położyłam głowę na poduszce, przykryłam się kołdrą i zaczęłam tępo gapić się w
sufit. Po chwili Chase dołączył do mnie. Leżeliśmy tak w ciszy przez jakiś
czas. – Zerwałam z Mattem.
- To dlatego przyjechałaś wcześniej? –
Chase przekręcił się na bok, podparł głowę łokciem i wbił we mnie spojrzenie.
- Tak. On jest teraz w trasie, bałam
się że przyleci do Huntington… Nie chciałam z nim rozmawiać. Przepraszam, że
zwaliłam ci się na głowę. Nie miałam za bardzo dokąd pójść… Jutro z samego rana
pojadę do jakiegoś hotelu.
- Kate, nawet o tym nie myśl. Zostań
tu dotąd, aż uporządkujesz swoje sprawy. Mam sypialnię dla gości, muszę ją
tylko posprzątać, ale jutro będzie gotowa.
- Chase, masz swoje życie, znajomych…
Nie chcę ci przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz. Szczerze? Cieszę
się, że przyleciałaś. Nadrobimy cały ten czas, kiedy się nie widzieliśmy.
- Naprawdę mogę zostać? Jedno twoje
słowo i już mnie nie ma. – na myśl o samotnych nocach w hotelowym pokoju, z
moich oczu popłynęły łzy. Chase od razu otarł je kciukiem.
- Czuj się jak u siebie w domu, Kate.
A do rodziców pojedziemy, kiedy będziesz gotowa.
- Dzięki. – zapadła cisza, podczas
której każde z nas zatopione było we własnych myślach. Ja choć nie chciałam,
myślałam o tym co teraz robi Matt. Czy śpi z Michelle… A może sam… - Nie
zapytasz dlaczego?
- A chcesz odpowiedzieć?
- Sama nie wiem… Z jednej strony chcę
to z siebie wyrzucić. Ale z drugiej boję się, że znowu będę płakać. A nie
powinnam. On nie jest wart żadnej mojej łzy.
- Jeśli będziesz gotowa, ja zawsze cię
wysłucham.
- Dziękuję.
- Spróbuj zasnąć, Kate.
- Postaram się. Chciałabym rano się
obudzić w poczuciu, że to wszystko jest tylko snem.
- Kiedyś na pewno będziesz to
wspominać jako mglisty sen. Kiedyś na pewno… - Chase objął mnie ramieniem i
głaskał moje plecy dopóki nie zasnęłam…
Matt
05 Listopada 2012, Poniedziałek
- Spakowałeś wszystko? – Val
rozejrzała się po busie, podczas gdy ja zamykałem walizkę. Właśnie skończyliśmy grać ostatni koncert w Kanadzie i wszyscy lecieliśmy do domu. Przez tych kilka pieprzonych dni,
czułem się jak w piekle.
Setki telefonów do Kate, do jej pracy… Nawet Rosie, jej asystentka nie wiedziała gdzie ona wyjechała. Podobno dała jej tylko kilka
poleceń i tyle ją widzieli. Nie
wiedziałem gdzie jej szukać, co robić. Jedyne co
postanowiłem, to że pojadę do jej
mieszkania. Może portier coś wie?
- Tak, chyba tak…
- Val podeszła do mnie i
chwyciła moją drżącą dłoń.
- Matt, to musi
się jakoś logicznie wyjaśnić. Wszystko się dobrze skończy.
- Mam nadzieję, Val… Chodźmy, samolot nie będzie na nas czekał. – wyszliśmy z busa,
wpakowaliśmy się do taksówek i w piętnaście minut dotarliśmy na lotnisko. Przed nami osiem godzin lotu i
choć padałem ze zmęczenia po koncercie, wiedziałem że nie zasnę. Od tamtego dnia, nawet na chwilę nie zmrużyłem oka…
Valary
Nie mogłam patrzeć jak Matt się męczył… Boże, znałam go od dziecka… Zawsze wydawał mi się silny i
opanowany, a teraz… Kurwa, nawet po śmierci Amy tak
nie wyglądał. Od dnia, kiedy Kate zadzwoniła żeby powiedzieć mu że z nim zrywa,
nie spał ani razu. Próbowałam mu przemówić do rozumu, groziłam, nawet mu proponowałam moje tabletki na sen, które brałam gdy Tom chrapał tak, że umarłego by obudził… Wszystko na
nic. Pomiędzy koncertami,
Matt zamykał się w swojej sypialni i albo siedział z telefonem przy łóżku, albo brał gitarę Briana i brzdękał na niej całymi godzinami. Zaczęłam się o niego poważnie martwić. Schudł, mało jadał… Wrak człowieka. Dla mnie
to było oczywiste, że jej nie zdradził. Żadne z nas jednak
nie wiedziało, co tak naprawdę pchnęło Kate do tak
radykalnego kroku. Wtedy na parkingu, gdy wyjeżdżaliśmy… Wydawała się naprawdę zakochana i załamana rozłąką… Musiałam im jakoś pomóc… W pewnym
momencie pomyślałam, że Michelle musiała mieć coś z tym wspólnego. Po prostu musiała. Ona nigdy nie pogodziła się z tym, że Matt poznał Kate. Podczas
gdy ja tą wiadomość przyjęłam z radością, ona ciągle się odgrażała że nie pozwoli, aby Kate stanęła między nimi… Czułam, że to wszystko to
jej wina. Niewiele myśląc, złapałam kluczyki i nie tłumacząc Tomowi gdzie i
po co jadę, ruszyłam z piskiem opon do domu Michelle.
- Val? A co ty tu
robisz? – weszłam do środka jak do siebie. Nie potrzebowałam zaproszenia. Michelle spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem, po czym zamknęła drzwi i poczłapała za mną do salonu.
- Michelle,
zapytam cię o coś i jako twoja siostra, wymagam szczerej
odpowiedzi. Czy masz coś wspólnego z tym,
że Kate zerwała z Mattem? –
Michelle jedynie się zaśmiała szyderczo i
pokręciła głową.
- Wiesz co Val?
Niby jesteśmy identyczne,
ale ty jednak jesteś głupsza. Matt był nasz i tak miało pozostać. Ale on musiał sobie sprowadzić tą przybłędę! Ostrzegałam go, że nie będzie szczęśliwy i dotrzymałam słowa!
- Oszalałaś… Ty zupełnie straciłaś rozum… Boże… Coś ty najlepszego zrobiła?! Matt nie był i nie jest naszą własnością! Pogódź się z tym wreszcie!
- Nie, Val! Nigdy
się z tym nie pogodzę! Wiesz co mi powiedział na odchodne? „Nareszcie jestem szczęśliwy. Nie dzwoń” Wiesz jak się poczułam?
- Michelle, ale
on ani cię nie obraził, ani nie wyzwał… Kate zawsze była dla ciebie miła… Czemu ty
zawsze wszystko musisz psuć, do ciężkiej cholery?! – wrzasnęłam i jak Boga kocham, miałam ochotę zdzielić ją w pysk! – A
Brian? Kim on dla ciebie jest? Zastępstwem za Matta?
- Brian nic dla
mnie nie znaczy. Wiem, że mnie nie kocha.
Jest nam dobrze w łóżku i tyle. Ale to
Matt dawał mi to, czego
potrzebowałam.
- On nigdy cię nie kochał. Żadnej z nas nie kochał. Byłyśmy mu bliskie, ale jako przyjaciółki. Weź się wreszcie w garść!
- Matt będzie jeszcze mój. Tylko musi do tego dorosnąć. Ja mu pomogłam dojrzeć do decyzji, że Kate nie jest
dla niego. Pocierpi trochę i w końcu do mnie wróci. Jak chcesz to i dla ciebie
znajdzie się miejsce. Jak za
dawnych, dobrych czasów, Val… Na pewno wciąż pamiętasz, jak posuwał nas w busie, czy w swoim mieszkaniu… - w
oczach Michelle pojawił się dziwny, nieznany mi błysk. Jakby czyste, diabelskie szaleństwo… Autentycznie się wystraszyłam…
- Coś ty im zrobiła? Co ty
powiedziałaś Kate?
- Nie musiałam nic mówić. Wystarczyło jej coś wysłać.
- Co takiego?
Matt
Wpadłem do budynku,
gdzie mieszkała Kate i podszedłem do recepcji, żeby zapytać czy jest w domu.
- Dzień dobry! Pan Sanders?
- Tak, zgadza się. – nie zdziwiło mnie to, że portier mnie rozpoznał. Widział mnie przecież kilka razy u Kate.
- Panna Morisson
zostawiła dla pana przesyłkę. – wyciągnął spod lady kopertę i wręczył mi ją. Spanikowany wziąłem ją do ręki i spojrzałem na mężczyznę.
- Czy Kate jest w
mieszkaniu?
- Niestety nie.
Wyjechała kilka dni temu. Nie wiem dokąd i nie wiem kiedy wróci. Bardzo mi przykro.
- Dziękuję. – odwróciłem się i ruszyłem do wyjścia. Stanąłem przy aucie i drżącymi dłońmi, rozerwałem kopertę. Nagle mój telefon się rozdzwonił. Na wyświetlaczu migała uśmiechnięta twarz Valary.
- Hej. Masz coś?
- Matt! To
Michelle! To wszystko jej wina!
- Val, uspokój się. O czym ty mówisz? – wyjąłem z koperty zdjęcie i spojrzałem na nie. W
jednej chwili, mój świat ponownie się zawalił…
- Michelle wysłała do Kate zdjęcie! Ona je spreparowała tak, żeby Kate myślała że masz nią romans! Boże, Matt… Kate w to uwierzyła! Co my teraz zrobimy? Matt? Słyszysz mnie?!
- Słyszę cię Val. Właśnie mam to zdjęcie w ręku…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz