piątek, 17 czerwca 2016

Odcinek 33



                                   Simply red "If you don't know me by now"

18 Października 2012, Czwartek

           Obudził mnie dzwonek telefonu. Zaspana, przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek, który wskazywał trzecią nad ranem. Na wyświetlaczu migało zdjęcie Matta. Nie wiedząc czego się spodziewać, postanowiłam odebrać. Zdecydowałam jednak, że nie powiem mu o tym, co usłyszałam kilka godzin wcześniej.

- Halo?

- Hej skarbie! Obudziłem cię? Przepraszam. Dopiero teraz usiadłem na tyłku.

- Nic się nie stało. Gdzie teraz jesteście?

- W drodze do Vancouver. Mieliśmy po koncercie spotkanie z fanami, które się przedłużyło, a jakby tego było mało, zapomniałem z busa telefonu. Tak, to bym zadzwonił wcześniej. – jego tłumaczenia zaczęły mnie przerażać. Jakby miał wyrzuty sumienia…

- Wszystko jest w porządku, Matt. Nie musisz być ciągle pod telefonem. Ty masz swoje obowiązki, a ja swoje. Dałeś mi rozpiskę, więc wiem kiedy mogę zadzwonić, a kiedy gracie. Wyluzuj troszeczkę.

- Po prostu jest mi źle, że nie ma cię ze mną. Nie cieszą mnie koncerty tak, jak kiedyś…

- Przykro mi, że tak to odbierasz. Ale to była nasza decyzja i musimy się z tym pogodzić. Czas szybko zleci i nim się obejrzymy, znowu będziemy razem.

- Skoro tak mówisz… Dobrze, nie będę cię już dłużej męczył. Chciałem tylko usłyszeć twój głos. Zadzwonię znowu niedługo.

- Ok. Do usłyszenia.

- Tęsknię.

- Pa. – rozłączyłam się i wtuliłam głowę w poduszkę. Dziwnie było słuchać tłumaczeń Matta. Jakby czuł się winny. Tylko czego? Tego, że nie zadzwonił, czy tego że mnie zdradza? A zdradził? To, że usłyszałam w słuchawce kobiecy głos, nie oznaczało jeszcze że przyprawiał mi rogi. Ta kobieta… Brzmiała jak Michelle. A co, jeśli jest tak jak mówił Matt? Że zapomniał telefonu, a ona to wykorzystała i odebrała moje połączenie? Ta kobieta nie popuści, dopóki nie dopnie swego. Tylko jak miałam jej nie dawać satysfakcji, skoro byłam daleko? Jak miałam udowodnić sobie i Shadsowi, że nic nas nie złamie? Nagle wpadłam na szalony pomysł. Sięgnęłam po komórkę i wybrałam numer Briana. Minęła dłuższa chwila, zanim w słuchawce usłyszałam jego zaspany głos.

- Mała? Jeśli to ty, to masz wpierdol. Wiesz która jest godzina?

- Wiem, Brian. Musisz mi pomóc.

- Strzelaj. Tylko konkretnie, póki jestem przytomny.

- Dobrze, dobrze. No to słuchaj mnie uważnie, bo nie będę powtarzać…

Matt

22 Października 2012, Poniedziałek

         Wtoczyłem się do busa nieprzytomny ze zmęczenia, skorzystałem z tego że w termie jeszcze było trochę ciepłej wody, umyłem się w poszedłem do siebie. W samych bokserkach walnąłem się na łóżko i nim zdążyłem pomyśleć, żeby zadzwonić do Kate, zasnąłem…

Poczułem jakiś ruch na łóżku. Otworzyłem oczy i zobaczyłem obok siebie Kate! Była tutaj! Przy mnie!

- To sen? Czy naprawdę tu jesteś?

- Jestem, kochanie. Naprawdę tu jestem. Ale nie na długo. Przyjechałam dosłownie na chwilkę.

- Zostań dłużej… Proszę

- Nie mogę Matt. Przepraszam, ale nie mogę.

- Musimy więc wykorzystać to, że tu jesteś.

- Kochaj się ze mną, Matt. Proszę… Kochaj mnie… - zrzuciłem z nas kołdrę i zacząłem szaleńczo całować Kate. Jej język pieścił mój, co chwila przygryzała moją wargę, doprowadzając mnie tym do wrzenia. Jej dłoń powędrowała do moich bokserek, wsunęła ją do środka i objęła mocno mojego kutasa. – Taki twardy… Zawsze jesteś taki twardy.

- Dla ciebie, skarbie… - masowała go przez chwilę, aż w końcu pchnęła mnie na materac i klęknęła między moimi udami. Nie mówiąc nic, nachyliła się i zassała go w swoje namiętne usta. – Tak, mała… Ssij go… Właśnie tak…

            Kate jedynie mruczała i brała mojego penisa w usta tak głęboko, jak nigdy przedtem. W pewnym momencie przerwała pieszczotę i dosiadła mnie okrakiem. Wbiłem się w nią tak mocno, że aż krzyknęła. Położyłem dłonie na jej biodrach i pomagałem się unosić. Zaczęła mnie ujeżdżać naprawdę mocno. Pieprzyliśmy się jak w amoku. Kate wbijała paznokcie w moją klatkę piersiową, jęczała coraz głośniej, a ja pozwalałem jej na to, mając gdzieś, że wszyscy dookoła w busie już spali. Gdy poczułem, że jestem blisko, usiadłem prosto i przytuliłem ją do siebie. Kate przygryzła wargę aż do krwi i patrząc mi w oczy, zaczęła dochodzić. Jej cipka zaciskała się na moim kutasie, a ten pompował w nią bez końca kaskady spermy.

            Minęło dobrych kilka minut zanim oboje doszliśmy do siebie. Leżałem na materacu, a Kate na mnie z twarzą na moim ramieniu.

- Wciąż nie wierzę, że tu jesteś.

- Pomyślałam, że skoro ty nie możesz się zerwać nawet na chwilę, to ja wpadnę.

- Dziękuję. To naprawdę dla mnie bardzo wiele znaczy. Gdybym mógł, zamknąłbym cię w sypialni i nie wypuszczał.

- To byłoby zbyt proste. – Kate zaczęła dłonią gładzić moją klatkę piersiową. Sięgnąłem po kołdrę i okryłem nas oboje.

- Wiem… Ale o niczym innym nie marzę. Byś była ze mną. Na zawsze… - zamknąłem oczy i zasnąłem…

            Obudziłem się, gdy autobus był w ruchu. Z naszej małej kuchni dobiegł mnie zapach kawy. Pewnie Val już wstała i jak to ona, naparzyła jej dla wszystkich. Odwróciłem się i na poduszce obok znalazłem kartkę. Od razu rozpoznałem pismo Kate.

                        To nie był sen. Naprawdę tu byłam. Dziękuję ci za cudowne chwile.
                                               Na zawsze twoja
                                                        Kate

            Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, co się wydarzyło… Byłem święcie przekonany, że to wszystko tylko mi się przyśniło… Wyskoczyłem z łóżka, ubrałem bokserki, spodnie i wyszedłem z sypialni. W kuchni natknąłem się na Valary, Toma i Briana. Cała trójka spojrzała na mnie, głupio się uśmiechając.

- Randka się udała? – Bri spojrzał na mnie wymownie.

- Ty wiedziałeś o wszystkim?

- Stary… Możesz mi podziękować. Ja to wszystko zorganizowałem.

- Ale… Jakim cudem? I czemu kurwa na tak krótko? – Val dała mi kubek z kawą i pokazała bym usiadł, a sama zajęła miejsce naprzeciwko, tuż obok Toma.

- Kate do mnie zadzwoniła kilka dni temu. Ogarnęliśmy jej grafik i naszą rozpiskę koncertową, wybraliśmy moment, kiedy było najlepiej dla niej, żeby przyleciała i już! Niestety musiała zaraz wracać, pewnie już jest w samolocie… Przykro mi stary, że przyleciała tylko na chwilę. Ale sam przyznasz, że lepsze to niż nic. Kto wie, kiedy ją teraz zobaczysz?

- Dzięki, Brian! To naprawdę dla mnie wiele znaczy. Do końca życia ci się nie odwdzięczę. A jeśli kiedyś jeszcze będziesz chciał tak spiskować za moimi plecami, to masz moje pozwolenie.

- No, ja myślę!

            Dopiłem swoją kawę i poszedłem do sypialni, żeby jeszcze się położyć. Gdy zamknąłem oczy, wróciły do mnie wspomnienia minionej nocy… Kate, która ujeżdżała mnie jak szalona… Gdy kochaliśmy się od tyłu… W pozycji sześćdziesiąt dziewięć… Jej usta na moim kutasie… Zaciskające się tak słodko… Uwielbiałem jej zapach po seksie… Jej skóra mokra po naszych igraszkach… Kochałem każdy skrawek jej ciała. Kochałem ją całą

Kate

            Weszłam do domu zmęczona, ale szczęśliwa. To był naprawdę genialny pomysł z tym, żebym poleciała do Matta. Musiałam się upewnić, że między nami wszystko było w porządku. I było. To jak się ze mną kochał, jak pieścił moje ciało, jak je całował, dotykał… Wciąż byłam nieco obolała, ale nie miało to najmniejszego znaczenia. Niechętnie poszłam pod prysznic. Chciałam zachować na zawsze zapach Matta na sobie…

            Tuż przed siedemnastą, do mojego gabinetu zajrzała Rosie.

- Pan Rosenberg na linii.

- Dziękuję. Rosie, możesz iść do domu, pozamykam wszystko.

- Dziękuję, panno Morisson, do jutra. – uśmiechnęłam się i odebrałam telefon.

- Witaj Dwight, w czym mogę ci pomóc?

- Kate, kochanie jak się miewasz?

- Dobrze. Zaraz kończę pracę. A co u was?

- Dzwonię, żeby zapytać, czy już wiesz kiedy do nas przylecisz. Odbierzemy cię z lotniska.

- Myślę, że za kilka dni zjawię się w Nowym Jorku. Nie patrzyłam jeszcze na bilety, bo musiałam wyjechać służbowo, ale jak tylko je kupię, od razu dam znać.

- Dobrze. W takim razie, czekam na wiadomość od ciebie.

- Do usłyszenia, Dwight. I jeszcze jedno…

- Tak?

- Wszystko będzie dobrze.

- Wiem, kochanie. Wiem… - rozłączyłam się i zaczęłam pakować rzeczy do torebki. Zamknęłam kancelarię, wsiadłam do auta i ruszyłam w kierunku domu.

29 Października 2012, Poniedziałek

            Dzisiejszy dzień zakończyłam przegraną sprawą w sądzie. Byłam pewna, że wygram i się przeliczyłam… No trudno… Nie miałam wpływu na decyzję sędziego, klient nie powiedział mi wszystkiego i wyszło jak wyszło…  Wracałam do domu w podłym nastroju. Postanowiłam kupić sobie wino i upić się na smutno. Na szczęście między mną a Mattem wszystko układało się w porządku. Dzwonił do mnie prawie codziennie, a jeśli nie mógł dzwonić, to pisał…

            Weszłam do mieszkania, zrzuciłam buty i poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie kolację. Dźwięk dzwonka przerwał mi tę czynność. W progu stał kurier i trzymał w dłonie niewielką kopertę.

- Dobry wieczór, przesyłka dla Kate Morisson.

- To ja. Gdzie mam podpisać? – pokwitowałam odbiór, zamknęłam drzwi i otworzyłam kopertę. W jednej chwili mój cały świat legł w gruzach. Na fotografii był Matt, ubrany jedynie w bokserki siedział przy stole zapewne w busie zespołu. Do jego ramienia tuliła się roznegliżowana Michelle. Siedziała tak, że nie widać było jej nagich piersi, a Matt obejmował ją ramieniem uśmiechając się do niej. Gdy tylko zobaczyłam to zdjęcie, wszystko stało się dla mnie jasne… To jaki był dla mnie miły przez ostatnie dni. To, że tamtej nocy tak gorączkowo się tłumaczył dlaczego nie odebrał telefonu… Zdradzał mnie… Najwidoczniej nie od wczoraj… Wiedziałam, że Michelle w końcu dopnie swego. Nie sądziłam jednak, że zrobi to w tak brutalny sposób. Boże… Zupełnie nie wiedziałam co robić… Musiałam wyjechać… Jak najszybciej. Planowałam wyjazd od Nowego Jorku dopiero za dwa tygodnie. Jednak gdybym została w Huntington, to bym się tylko zadręczała. Pobiegłam szybko do sypialni po kalendarz, przejrzałam zbliżające się dni i wybrałam numer Rosie.

- Panno Morisson? Czy coś mogę dla pani zrobić?

- Tak. Posłuchaj mnie uważnie. Jutro wyjeżdżam, nie będzie mnie w kancelarii. Odwołaj wszystkie moje spotkania. Sprawdziłam w kalendarzu, do końca roku nie mam żadnych spraw w sądzie. Jeśli są jakieś pilne spotkania, rozdziel je między resztę ekipy.

- Kiedy możemy się pani spodziewać z powrotem?

- Nie wiem, Rosie. Jak tylko coś będę wiedziała, dam ci znać. Róbcie wszystko tak, jak do tej pory. Odezwę się.

- Do zobaczenia, panno Morisson. Proszę na siebie uważać.

- Dobrze. Do usłyszenia. – wróciłam do kuchni i wypiłam cały kieliszek wina. Cała aż chodziłam w nerwach. Miałam wrażenie, że zdjęcie, które wciąż trzymałam w dłoni, aż mnie pali… Postanowiłam ostatecznie rozmówić się ze zdrajcą. Wybrałam numer Matta i czekając na połączenie, chodziłam nerwowo po salonie. W jednej dłoni trzymałam telefon, a w drugiej zdjęcie.

- Kate? Hej, kotku! – zaraz mu zmyję ten uśmieszek z pyska, pomyślałam!

- Matt, czy ty masz mnie za kompletną idiotkę?!

- O co chodzi? Dlaczego jesteś zdenerwowana?

- Nie powinnam była w ogóle się z tobą zadawać! Nie jedna osoba ostrzegała mnie przed tobą! Mówili, że nie jesteś stały w uczuciach, ganiasz za laskami… A mimo to ja czułam, że jest w tobie coś, czego nie widzą inni. Myliłam się, Matt. Jesteś taki sam, jak Chris i jak inni faceci. Szkoda tylko, że tak późno to dostrzegłam…

- Kate, o czym ty mówisz do cholery? Możesz mi wyjaśnić? Bo naprawdę nic nie rozumiem!

- Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie: pieprzysz Michelle? – w słuchawce zapadła cisza. Oczami wyobraźni widziałam jak Matt pociera dłonią twarz. Zawsze tak robił, gdy był zakłopotany lub nie wiedział co powiedzieć. Dokładnie tak samo robił, gdy wyznał mi prawdę o Amy…

- Kate, ale… - nie pozwoliłam mu dokończyć.

- Wszystko jest dla mnie jasne, Matt. Wszystko teraz ułożyło się w całość. To, jak gorączkowo tłumaczyłeś mi się przez telefon kilka tygodni temu… Jakbyś coś miał na sumieniu. Dlatego do ciebie przyleciałam. Chciałam się upewnić, że między nami wszystko jest ok. Uwierzyłam we wszystko co mi mówiłeś. W każde kłamstwo. Teraz wiem że łgałeś w żywe oczy. Do myślenia powinno mi dać to, że nigdy nie potrafiłeś jej opierdolić, gdy stawała między nami, że spokojnie patrzyłeś na to jak usiłowała mi wmówić, że mnie z nią zdradzasz…

- Przecież to ty kazałaś mi się nie mieszać. A teraz masz o to pretensje? Zachowujesz się jak hipokrytka, Kate!

- I widocznie miałam rację. Bo przynajmniej otworzyła mi oczy. Mam tylko nadzieję, że będziesz miał więcej odwagi i przyznasz się Brianowi, że posuwasz jego dziewczynę. Bo zabrakło ci odwagi, żeby przyznać się mi.

- Kate, ale nawet nie dałaś mi dojść do słowa!

- Zadowolony z siebie jesteś?! Zakochałam się w tobie, a ty przy pierwszej nadarzającej się okazji, zdradziłeś mnie! – nie zdałam sobie sprawy, że właśnie przed chwilą wygadałam się z moimi uczuciami. W duchu jednak liczyłam, że podczas mojego monologu, Matt nie zrozumiał co powiedziałam… - Boże, rozumiem z Val!! Ale z Michelle?! Wiedziałeś kurwa, że mam na nią alergię, widziałeś że działa na mnie jak czerwona płachta na byka!! Zrobiłeś mi na złość?! Po co chciałeś żebym jechała z wami w trasę?! Liczyłeś na jakiś ognisty trójkącik?! A może sądziłeś, że będę się wam spokojnie przyglądać, co?! Zresztą to już nieważne!! To koniec, Matt! Koniec z nami! Nas już nie ma!

- Kate, przylecę pierwszym samolotem. Błagam, czekaj na mnie, wszystko ci wyjaśnię! – głos Matta był spanikowany, wiedziałam że pewnie już wyciąga portfel żeby kupić bilet na pierwszy samolot. Ja jednak musiałam być szybsza.
- Wyjeżdżam. Nie szukaj mnie. – rozłączyłam się i rzuciłam telefonem o ścianę. Rozsypał się na maleńkie 
kawałki. Zupełnie jak moje serce. Spojrzałam ponownie na fotografię, zamknęłam oczy i poszłam do sypialni. Wyjęłam z garderoby walizkę, zaczęłam pakować do niej ubrania, a następnie zadzwoniłam do linii lotniczych.

- Witamy w American Airlines, przy telefonie Amanda Ronson, w czym mogę pomóc?

- Dzień dobry, chciałabym zarezerwować lot do Nowego Jorku.

- Na kiedy?

- Jak najszybciej.

            Dwie godziny później kierowca taksówki odebrał moje bagaże. Wróciłam się do mieszkania, żeby sprawdzić czy wszystko zabrałam. Zdjęcie Michelle i Matta włożyłam do koperty, którą zakleiłam i podpisałam słowami:

                                   Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi

Oddałam ją portierowi z prośbą, że jeśli kiedykolwiek Matt zjawi się w moim mieszkaniu, ma mu oddać kopertę. Ostatni raz rozejrzałam się po kamienicy, po czym wsiadłam do taksówki i odjechałam w kierunku lotniska…
                                              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz