sobota, 11 czerwca 2016

Odcinek 32



                                                    Cheryl Cole "Don't talk about this love"

11 Października 2012, Czwartek

            Dni do wyjazdu chłopaków, zleciały nie wiadomo kiedy. Usiłowałam spędzić z Mattem maksimum czasu, ale gdy płyta trafiła na półki, był bardzo zajęty spotkaniami, wywiadami… na randki ze mną pozostało już niewiele czasu. Dlatego postanowiliśmy zorganizować pożegnalną kolację. Wszystko odbywało się w domu Matta, przyjechałam do niego już o dwunastej, żeby pomóc mu wszystko przygotować. Każdą wolną chwilę pomiędzy krojeniem warzyw i doprawianiem mięsa, wykorzystywaliśmy na pieszczoty, a gdy Matt wstawił indyka do piekarnika, zerwał ze mnie majtki i kochaliśmy się na stole pomiędzy półmiskami z jedzeniem. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji. Wiedzieliśmy że ta trasa to ogromny sprawdzian dla nas obojga. Mimo to wierzyliśmy, że nic nie zmieni między nami… Jakże się wtedy myliliśmy…

            Punkt dwudziesta do domu wpadli chłopaki, a zaraz za nimi Valary, Michelle, Lacey oraz Meaghan. Każdy zrobił sobie po drinku i usiedliśmy przy stole. Wieczór zapowiadał się naprawdę miło, a ja obiecałam sobie, że nie dam się sprowokować Michelle…
Dochodziła północ, gdy potworzyły się grupki, każdy gadał z każdym, a ja poszłam do kuchni zanieść talerze po deserach. Gdy wstawiałam je do zmywarki, do pomieszczenia weszła chwiejnym krokiem Michelle. Lekko się zatoczyła, upiła łyk swojego wina i spojrzała na mnie.

- Kate, chciałam cię przeprosić za te moje ostatnie teksty. Wygłupiłam się. – aż mnie zatkało. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Gdy tylko ją dziś zobaczyłam, zastanawiałam się z czym tym razem wyskoczy. A ta mnie tu przeprasza. No wiecie co?!

- Michelle, powiem to raz i nigdy więcej. Nie ufam ci. Ani trochę. Zostaw mnie i Matta w spokoju. Masz Briana i na nim się skup. Mam dość twoich gierek! I wiesz co? Wcale ci nie wierzę. Nadziwić się tylko nie mogę, jakim cudem ty i Val jesteście siostrami? Niby podobne, ale różne. Jedna dobra, druga zła…

- Kate, ja naprawdę nie mam nic do Matta. Owszem, kiedyś coś tam było między nami. Ale to było dawno i się skończyło. Mam Briana. Kocham go, a on kocha mnie. Byłam po prostu zazdrosna. Chyba do końca wierzyłam, że albo Matt zejdzie się z Val, albo będzie jak kiedyś. Ale on zupełnie stracił dla ciebie głowę. Obiecuję, że już nigdy nie dam wam powodu do kłótni, a w trasie będę go omijać szerokim łukiem. – podeszłam do niej i syknęłam jej prosto w twarz.

- I masz rację. Bo jeśli dowiem się, że coś knujesz za moimi plecami, to mnie będziesz omijać. – ręcznik, którym wytarłam dłonie, rzuciłam na blat i wróciłam do gości. Nie zamierzałam dłużej zawracać sobie głowy Michelle…

            Chłopaki zaczęli się powoli wykruszać. Dziewczyny były wstawione i chichotały nie wiadomo z czego. Ponieważ jutro cały zespół miał sesję zdjęciową przed wyjazdem, musieli być wyspani. Pożegnaliśmy ich z Mattem i poszliśmy pod prysznic.

- Będzie mi brakowało naszych wspólnych kąpieli. Kabina w naszym autobusie jest mega ciasna, a w termie za szybko kończy się ciepła woda. Myślę jednak, że potrafiłbym cię rozgrzać. – Matt sięgnął po myjkę, namydlił ją i zaczął myć moje ciało.

- Będziesz za mną tęsknił?

- Bardziej, niż bym tego chciał, Kate. Oszaleję tam bez ciebie… Uważaj na siebie w Nowym Jorku, dobrze? Pisz i dzwoń kiedy tylko będziesz chciała i tego potrzebowała. Jeśli nie będę mógł odebrać, oddzwonię w wolnej chwili. - spojrzał w moje oczy i namiętnie mnie pocałował. Przymknęłam powieki i oddałam pocałunek, wkładając w niego całe moje uczucia do Matta. Wciąż nie powiedziałam mu co do niego czuję… Nie wiem czemu, ale bałam się. Bałam się, że to wszystko okaże się tylko snem, ja się obudzę i zostanę sama… Matt pogłębił pieszczotę swoich ust, przesuwając je na moją szyję. – Rozchyl nogi, skarbie.

            Zrobiłam o co poprosił, a on chwycił w dłoń swojego penisa i masując go lekko, wprowadził go w stan idealny do zagłębienia się w moją cipkę. Wysunęłam biodra oczekując na to aż we mnie wejdzie, a gdy to zrobił, wydałam z siebie głośny jęk.

- Unieś ręce nad głowę. – Matt wydał kolejne polecenie, po czym jedną dłonią objął mnie w pasie i podsadził na sobie, a drugą przyszpilił moje ręce do ściany. W tej pozycji utrzymywałam się jedynie na jego biodrach, a on wchodził we mnie, dociskając mnie do mokrej ściany. – Głośniej, Kate. Jęcz głośniej… Chcę zapamiętać ten dźwięk na zawsze.

- Nie mów tak… Przecież się nie rozstajemy… - jęczałam pomiędzy każdym pchnięciem. Matt był we mnie naprawdę głęboko, czułam jak zaczynam drżeć a gdy nadszedł moment kulminacyjny, moje nogi opadły i zawisłam bezwładnie podtrzymywana jedynie przez Matta.

- Boże… Kate… Nigdy nie będę miał cię dość… Uwielbiam cię, maleńka. – Matt wręcz wrzeszczał mi do ucha, gdy jego penis zalewał mnie spermą. Lepki nektar po kilku sekundach spłynął po moich udach i zmieszał się z wodą z prysznica…

13 Października 2012, Sobota

            Staliśmy na parkingu obok wytwórni, gdzie zaparkowany był autobus chłopaków. Ogromny, czarny wóz, miał po bokach wymalowane na biało logo zespołu. Techniczni pakowali mniejszy sprzęt do bagażnika z jednej strony, a z drugiej walizki i torby z rzeczami chłopaków. Patrzyłam na uśmiechniętą Meaghan, która tuliła się do Zacka… Na Lacey, stojącą obok Dana i wydającą mu jakieś polecenia. Johnny stał tuż za nią i kiwał głową z rozbawieniem. One miały szczęście. Jechały razem z chłopakami… Matt oddalił się ode mnie, żeby pomóc przy wnoszeniu bagaży, gdy w pewnym momencie podeszła do mnie Val.

- Kate, obiecałam ci że wszystkim się zajmę. I tak będzie. Matt jest moim przyjacielem, Michelle siostrą, ale nie pozwolę żeby rozwaliła wasz związek. – uśmiechnęłam się blado i objęłam ją ramieniem.

- Dziękuję, Valary. Boże, nawet nie miałam okazji żeby zapytać cię jak układa wam się z Tomem. Prawie w ogóle go nie widywałam od mojego powrotu z Nowego Jorku…

- Nic się nie stało. Nie gniewam się. Z Tomem jest… Bosko! On jest po prostu cudowny. Wiesz, zanim go poznałam bliżej, miałam chwile zwątpienia czy powinnam jechać z chłopakami w trasę. No bo kim ja bym tam była? Pewnie kimś w rodzaju kucharki. Ale Tom szybko wybił mi głupoty z głowy i namówił, żebym jednak jechała.

- Cieszę się, że oboje jesteście szczęśliwi, Val. – przytuliłam ją, pożegnałyśmy się i gdy Val weszła do busa, Tom podbiegł do mnie.

- No, siostrzyczko… Znikam ci z pola widzenia.

- Nie mów tak, Tom. Wiesz, że będę tęsknić. Obiecuję, że gdy wrócisz z trasy, będziemy spędzać razem więcej czasu.

- Spoko. Kate, ja… Wierz mi lub nie, ale ja nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. W żaden sposób. Bardzo żałuję tego, co ci wtedy zrobiłem.

- Wiem Tom. Wszystko już wiem… - uśmiechnęłam się do brata i pozwoliłam się przytulić. Zrobiło mi się naprawdę miło, że Tom poczuł skruchę. Miałam nadzieję, że od teraz wszystko między nami będzie w porządku. – Pilnuj Matta, proszę cię. Nie ufam Michelle. Ona coś kombinuje. Boję się, że… No, że po powrocie z trasy nas już nie będzie.

- Możesz mi zaufać, mała. Będę miał na wszystko oko. A teraz wybacz, ale muszę już lecieć i pomóc Val rozpakować graty w naszym maleńkim pokoiku.

- Jasne. Uważaj na siebie! – Tom mi pomachał i zniknął w autobusie. Podeszłam bliżej, żeby pożegnać się z chłopakami, a gdy wszyscy zniknęli we wnętrzu busa, Matt stanął przede mną. Chwycił moją twarz w dłonie i kciukami otarł łzy, które nagle spłynęły po policzkach.

- Mała, błagam cię nie płacz. Jest mi naprawdę źle, że nie jedziesz ze mną.

- Wiem, przepraszam. Straszna egoistka ze mnie. Zaraz się pozbieram. – otarłam łzy i wspięłam się na palce, żeby pocałować Matta. Gdy wsunął swój ciepły język w moje usta, jęknęłam. Zaczęliśmy się szaleńczo całować i gdyby nie fakt, że znajdowaliśmy się na publicznym parkingu, zrobilibyśmy to na chodniku. Niechętnie oderwałam się od Matta, ale on wciąż delikatnie muskał moje wargi, szepcząc pomiędzy jednym pocałunkiem a drugim.

- Wrócę… Czekaj na mnie… Ta trasa nic między nami nie zmieni… Jesteś dla mnie najważniejsza. – nagle nasz intymny moment przerwał klakson busa. Zamrugałam oczami i uśmiechnęłam się.

- Wiem, że wrócisz. A ja wciąż tu będę. – Matt sięgnął po swoją torbę, zarzucił ją na ramię i ruszył do busa, oglądając się przez ramię. – Matt! – krzyknęłam.

- Tak? – odwrócił się do mnie i posłał mi jeden z tych swoich uśmiechów, kiedy pokazują się jego dołeczki.

- Ja… Chciałam ci powiedzieć…

- Co takiego?

- Uważaj na siebie! – Matt pomachał mi na pożegnanie, wsiadł do busa, który ruszył niemal od razu i zniknął za rogiem. – Kocham cię. Chciałam ci powiedzieć, że cię kocham, Matt…

Matt

            Wsiadłem do busa i od razu poszedłem do mojej sypialni. Autobus posiadał pięć takich pomieszczeń. Nie były one duże, mieściło się w nich jedynie łóżko, mała i wąska szafa, oraz maleńka komoda. Miałem szczęście, że mój pokój znajdował się na tyłach busa, więc widziałem Kate, która stała samotnie na parkingu, gdy odjeżdżaliśmy. Kurwa, w życiu nie byłem tak podminowany. Nienawidziłem siebie za to, że musiałem jechać w trasę i zostawić Kate samą. Nienawidziłem jej pracy, bo przez nią nie mogła jechać ze mną. Gdybym mógł, nie rozstawałabym się z nią nawet na chwilę. Gdy Kate zniknęła za budynkiem wytwórni, rozpakowałem torbę, ciuchy upchałem do szafy i walnąłem się na łóżko. Przez zamknięte drzwi słyszałem brzdęk butelek. Chłopaki tradycyjnie oblewali trasę koncertową. Nagle usłyszałem ciche pukanie do drzwi.

- Taa? – zapytałem i zacząłem rozsznurowywać buty. Do środka weszła Michelle.

- Napijesz się z nami? – zapytała, po czym zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie, prowokacyjnie wysuwając biodra okryte w skąpe szorty. Kiedyś bym pomyślał, że wygląda apetycznie. Ale dziś wydawała mi się żenująca…

- Nie, nie mam ochoty. Chcę zostać sam.

- Matt… Kate będzie na ciebie czekać. Ale gdybyś chciał… Zawsze chętnie ją zastąpię. – zerwałem się z łóżka jak poparzony i doskoczyłem do Michelle. Jedną ręką docisnąłem ją do drzwi, a drugą zamachnąłem się, świadomy że trzymam w niej mojego buta.

- Słuchaj, no! Wiem o co ci chodzi, ale nie dostaniesz tego. Między nami wszystko skończone. Masz teraz Briana, a ja Kate. I szczerze? Nie dorastasz jej do pięt. Nie masz tyle klasy, co ona! A teraz zejdź mi z oczu, zanim ozdobię twoją buźkę odciskiem mojego buta! – Michelle wyszarpała się z mojego uścisku, ale zanim wyszła z sypialni, spojrzała na mnie wzrokiem pełnym nienawiści.

- Zapamiętam to, Matt. Nie popuszczę ci tego tak łatwo. Mnie się tak nie traktuje. Zemszczę się, a wtedy zapłaczesz gorzkimi łzami! – wyszła z pokoju, trzasnęła drzwiami, a ja usiadłem na łóżku, pocierając dłonią twarz. Trasa jeszcze się na dobre nie zaczęła, a ja już miałem kurwa dość… Położyłem się na materacu, zamknąłem oczy i przywołałem wspomnienia ostatnich chwil z Kate… Z moją Kate, którą kochałem do szaleństwa!

Kate

17 Października 2012, Środa

            Weszłam do domu, nogą zatrzasnęłam drzwi i postawiłam zakupy na stole. Nalałam sobie szklankę wody i upijając łyk, wyciągnęłam z kieszeni telefon. Zerknęłam na lodówkę, gdzie Matt przypiął magnesami rozpiskę trasy ze wszystkimi szczegółami. Gdy upewniłam się, że już są po koncercie, wybrałam numer. Czekałam kilka długich sygnałów, zanim ktoś odezwał się po drugie stronie. Niestety, głos dobiegający z oddali nie należał do Matta…

- Matt, czy możesz mi podać ręcznik? Leży obok spodenek. – zamarłam, Zupełnie nie wiedziałam co robić ani czy się odezwać. Nagle usłyszałam kobiecy śmiech i połączenie zostało przerwane. Wpatrywałam się w ekran, na którym widniało zdjęcie moje i Matta. Zrobiliśmy je kilka dni przed jego wyjazdem. Nagle cały mój świat zadrżał w posadach. Poczułam ukłucie w okolicach serca, oczy zaszły mi łzami, osunęłam się na podłogę i rozpłakałam w głos…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz