Zapraszam!
Sia "Elastic heart"
Ostatni klient opuścił kancelarię, a
ja zrobiłam sobie kawy. W kuchni dołączył do mnie Pierre.
- No co tam,
mała? Wyglądasz dzisiaj na nieco zmęczoną.
- Daj
spokój… Mój brat pojawił się wczoraj u mnie. – potarłam dłonią czoło czując
pulsujący ból głowy. Pierre, podobnie jak Jenny wiedział o mnie wszystko. Nie
było powodu, żebym ukrywała przed nim prawdę. Liczyłam że może mi coś doradzi.
- Tom?
Przecież dostał siedem lat. Jak to się stało?
- Nie
uwierzysz. Wyszedł na warunkowe zwolnienie za dobre sprawowanie.
- O kurwa!
Sorry mała, ale nie wierzę że w ciągu trzech lat nagle się zresocjalizował. No
nie Tom…
- Wiem,
Pierre. Obawiam się, że mogą z tego wyjść tylko kłopoty. Musiałam mu znaleźć mieszkanie,
bo inaczej mieszkałby u mnie. A to ostatnie czego chcę.
- Co
planujesz?
- Nic. Na
pewno zmienię kurwa zamki w drzwiach. Nie ufam mu. Boże, nie ufam własnemu
bratu… - ta myśl wydała mi się przerażająca.
- Bratu,
który jest przestępcą, okradł cię i pobił. Chcesz u mnie pomieszkać przez jakiś
czas? Przynajmniej dopóki sytuacja się nie uspokoi.
- Nie, dzięki.
Muszę sobie poradzić sama. Na pewno nie mogę przy nim okazywać strachu. Jeszcze
gotów to wykorzystać przeciwko mnie…
- A co u
ciebie i Chrisa? Bo wyczuwam, że chodzi nie tylko o Toma. – Pierre był mistrzem
w czytaniu w moich myślach i wyłapywaniu kwestii między wierszami…
- Aaa, daj
spokój. Liczyłam wczoraj na miły wieczór, a on przyszedł do mnie po pracy,
wykąpał się i usnął na kanapie. Czuję że oddalamy się od siebie, Chris ostatnio
jest jakiś dziwnie podenerwowany, roztargniony, poza tym narzeka że nie ma
kasy, a kupił nowe głośniki… No i wciąż nie chce się do mnie wprowadzić. Jen
zaproponowała wspólny wyjazd na Borneo, ale ja mam masę pracy, a Chris i ona…
No chyba się nie lubią. Jenny zawsze mnie namawia, żebym go pogoniła w cholerę.
- To skąd
pomysł na wspólny wyjazd? Tu niby chce, żebyś z nim zerwała, a proponuje urlop
żebyście polepszyli stosunki? Bez sensu.
- Wiem… - mi
też to wszystko wydało się kompletnie bez ładu i składu. Jej niechęć do Chrisa,
ale namawianie mnie na ratowanie związku. Dziwne… Bardzo dziwne…
- Mała, nie
jestem specjalistą od związków, ale powiem ci jedno i zrobisz z tym co będziesz
chciała. Uważaj na Chrisa. Niezbyt dobrze mu z oczu patrzy. – postawiłam kubek
na blacie z hukiem.
- No nie
mogę, następny! Czy wyście wszyscy powariowali?
- A ktoś ci
jeszcze udzielił takiej rady?
- Tak! Mój
brat! Powiedział dokładnie to samo i nazwał go przydupasem.
- Bo ma
rację. Kate, mam ci przypomnieć? Zestaw do snowboardu i wyjazd do Aspen? Ty
płaciłaś. Nowe opony do auta? Zestaw stereo w jego mieszkaniu? Za wszystko ty
płaciłaś. On ciągle tylko narzeka na to, że nie ma kasy, potem niby przypadkiem
mówi co by sobie kupił gdyby ją miał, mija dzień lub dwa i ty mu robisz
prezenty. Wyjazd na Borneo pewnie też ty byś sponsorowała. Obudź się kochana!
Zanim będzie za późno! – pstryknął mnie w nos jak małą dziewczynkę.
- Postaram
się z nim porozmawiać. Wiesz, mam teraz masę pracy w kancelarii i jeśli mam
jeszcze dodatkowo użerać się z facetem i jego narzekaniem, to chyba wolę się
rozstać. Pięć lat związku, żadnych postępów. Chris nie chce razem zamieszkać…
Sama nie wiem o co mu chodzi.
- No i to
jest kolejna rzecz, która według mnie jest dziwna. Gdyby mieszkał z tobą,
prezenty i utrzymanie miałby zagwarantowane. Ciekaw jestem co go powstrzymuje.
– Pierre podrapał się po swojej potarganej czuprynie i upił łyk kawy. Sytuacja
była dziwna. Jenny nie znosiła Chrisa, ale wyjazd byłby okazją do wspólnego
spędzenia czasu. Chris raz mówi że nie ma kasy, potem kupuje sobie gadżety i
mnie na nie naciąga… Od tego wszystkiego głowa rozbolała mnie jeszcze bardziej.
- Pierre,
spadam do domu. Łeb mi pęka, położę się. Jutro nie mam wielu klientów, więc
jeśli będę się źle czuła, to najwyżej poproszę Rosie żeby mi poprzesuwała
spotkania. – Rosie była moją asystentką i gdyby nie ona, utonęłabym w
papierach, nieodebranych telefonach i pozwach…
- Jasne.
Leć, mała. Odpocznij, prześpij się i pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć.
- Dzięki. –
pocałowałam go w policzek, wzięłam torebkę i ruszyłam do wyjścia. Wsiadłam do
auta zaparkowanego przed budynkiem kancelarii i już miałam ruszyć, gdy zza mnie
wyłoniło się auto, które prawie wjechało w mój bok. Palant, który je prowadził
nie widział mojego kierunkowskazu? Przecież dałam wyraźny znak, że będę
wyjeżdżać. Zatrąbiłam, a gdy ten frajer mnie wymijał, pokazałam mu środkowy
palec. Niestety szyby były przyciemniane, więc pewnie nie widział mojego
wkurwienia. Spokojnie wróciłam do domu, zrobiłam sobie herbatę, połknęłam
tabletkę przeciwbólową, wyłączyłam telefon i poszłam spać.
Matt
Kurwa jak te baby jeżdżą?
Kto tej lasce dał
prawo jazdy? Myślała, że
jak dała
kierunkowskaz to daje jej prawo do wyjeżdżania i nie oglądania się
za siebie? Głupia
cipa! Przycisnąłem
gaz do dechy i pojechałem
na plażę.
Musiałem
uspokoić
skołatane
nerwy. Mógłbym
pojechać
do Val, ale nie chciałem
wyjść
na jakiegoś
palanta, który wykorzystuje przyjaciółkę. Poza tym wspominała mi wczoraj, że chce iść
na zakupy z Michelle, więc
postanowiłem
sam sobie poradzić
z emocjami.
Usiadłem na piasku i zapatrzyłem się
w szumiące
fale oceanu. Spotkanie w wytwórni nie poszło
zbyt dobrze. Nie mieliśmy
nagranego żadnego
kawałka,
tekstów nikt za nas nie napisze… Czułem,
że
grunt powoli usuwał
się
nam spod nóg. Musiałem
jakoś
zmobilizować
chłopaków.
Tylko jak? Brian ostatnio nie w humorze, przyznał
się
że
nie układa
mu się
z Michelle i myśli
o tym, żeby
od niej odejść.
Val wspominała
mi o kłopotach
swojej siostry… Tylko co ja mogłem
jej poradzić?
Nie byłem
najlepszy w doradzaniu ludziom? Byłem
typem egoistycznego dupka, który myślał jedynie o własnej przyjemności. O zaliczaniu panienek, imprezach,
mocniejszych używkach.
Jednak jeśli
nie wydamy kolejnej płyty,
nie ruszymy w trasę…
Oszczędności nie będą wiecznie leżały
na kontach… Jako frontman zespołu,
czułem
się
odpowiedzialny za nas wszystkich. Potrzebowałem
jednak pomocy. Postanowiłem
zebrać
wszystkich do kupy i urządzić jakąś
burzę
mózgów… Podniosłem
się z piasku, otrzepałem spodnie i ruszyłem w stronę auta. Najpierw jednak
musiałem się napić i zaliczyć jakieś zgrabne ciałko…
Kate
13 Czerwca 2012, Środa
- Chris, chcę gdzieś wyjechać. Muszę
odpocząć. – jęczałam do słuchawki, a Chris wymownie milczał. Wiedziałam, że
wyjazd akurat w tym tygodniu to fatalny pomysł, ale musiałam się zdystansować.
Borneo nie wchodziło już w grę, bo Jenny wszystko odwołała, a Jeremy pracował
nad jakimś morderstwem i był nieuchwytny.
- Mała, ale gdzie ty chcesz jechać?
Zagraniczne wycieczki nie wchodzą w grę, bo jest sezon i ceny nas powalą. Może
wybierzemy się gdzieś blisko?
- Obojętne. Potrzebuję góra trzech dni
i na pewno wszystko wróci do normy.
- A powiesz mi co się dzieje? Od
przedwczoraj jesteś jakaś dziwna. Masz jakieś kłopoty?
- Opowiem ci wszystko jak już
wyjedziemy. Zorganizuj coś szybko, proszę.
- Dobra. Daj mi kilka godzin.
- Dziękuję. Uwielbiam cię. Jesteś
wspaniały.
- Wiem. Zadzwonię. – no i oczywiście
nie powiedział mi, że mnie kocha tylko od razu się rozłączył… Standard…
Wyciągnęłam się na fotelu obrotowym w moim biurze i wzięłam łyk kawy. Tom
dzwonił do mnie dziś rano z prośbą o pożyczkę. No chyba do reszty zgłupiał. Z
czego niby miał mi oddać? Ze strachu że moja odmowa go rozjuszy, zamówiłam do
domu ślusarza. Miał się ze mną spotkać zaraz po pracy. Zamierzałam zmienić
zamki i wyjechać. Tak, bałam się Toma, ale wiedziałam że muszę być twarda żeby
się nie zorientował… Mój strach oznaczał dla niego wygraną. A na to nie mogłam
mu pozwolić… Sięgnęłam po leżącą na stole teczkę i zabrałam się z powrotem do
pracy.
Matt
Usiadłem
przy barze i zamówiłem
kolejne piwo. Dopiero co wyszedłem
z toalety gdzie przeleciałem
jakąś
napaloną
małolatę, a teraz sączyłem
browar myśląc nad moją i chłopaków
przyszłością.
Moje myśli
przerwał
dialog jakiejś
pary, która stała
obok mnie:
- Kiedy zamierzasz jej powiedzieć? Mam dość
ciągłego ukrywania się, schadzek w siłowni i ukradkowych seksów w przebieralni
w klubie. Chris, albo ty jej to powiesz, albo ja to zrobię.
- Kotku daj mi to zrobić. Ja też
jestem już
zmęczony.
Ciągle
muszę
szukać
wymówek, żeby
się
z tobą
spotkać.
Nienawidzę,
gdy dzwoni rano myśląc że
już
jestem w pracy, a ja akurat jestem u ciebie.
- Więc
zrób coś
wreszcie! Chcę
z tobą
normalnie wyjść
na miasto, bez obaw że
Kate nas przyłapie.
Specjalnie przyjechaliśmy
w tą
część
miasta, bo ona tu nie zagląda.
- Spokojnie, mam wszystko pod kontrolą. Kate chce wyjechać. Wtedy jej powiem.
- Kurwa specjalnie wymyśliłam
ten wyjazd na Borneo, żebyśmy mogli w nocy być razem. Ale ona oczywiście musiała odmówić,
bo praca i kancelaria… Zasrana panienka z dobrego domu. Myśli, że
jak ma kasę,
to wszystko jej wolno.
- Nie chcę ci przypominać, ale Kate uważa cię
za swoją
najlepszą
przyjaciółkę. A ty pieprzysz się z jej facetem i jeszcze by być bardziej wiarygodną, napierdalasz na mnie ile wlezie. Uważasz, że
jesteś
w porządku?
- Przyganiał kocioł
garnkowi.
- A Jeremy? Kiedy jemu powiesz?
- Dzisiaj. Spotykam się z nim za godzinę. Zerwę
z nim i po kłopocie.
Z nim pójdzie mi łatwiej,
niż
tobie z Kate.
- Dobra, dobra… - dalszej części nie słuchałem bo zwyczajnie dopiłem piwo i poszedłem do domu. Facet z tego co usłyszałem,
walił
w rogi swoją
pannę
z jej koleżanką. Niezła
szmata… Ale czy ja byłem
lepszy? Posuwałem
Michelle dwa lata, zanim Brian się
wreszcie ogarnął
i zaczął
z nią
kręcić na poważnie.
Zanim to nastąpiło, niby się spotykali, ale Haner jakoś nie umiał się
ustatkować.
Więc
urządzałem sobie schadzki z siostrami
DiBenedetto… Obie zawsze chętne,
dzikie i napalone. Czasami byłem
tak nawalony albo naćpany,
że
podczas seksu nie wiedziałem,
która akurat mnie ujeżdżała:
Val czy Michelle… Taa, miałem
naprawdę
nasrane w głowie.
Nie to co na przykład
Zacky. Rozwiódł
się,
poznał
tą
swoją
psychofankę
i teraz wiją
sobie miłosne
gniazdko na przedmieściach
Los Angeles. Meaghan jest w niego tak wpatrzona, że aż
mi niedobrze. Gnomek i Lacey… Para na medal. Jedno drugiego nigdy nie zdradzi,
to bardziej niż
pewne. Tylko jakoś
mi się
nie chce ustatkować.
Po pierwsze nie mam z kim, po drugie mi się
nie chce. Nie będzie
żadna
baba mi gadać
że
rozrzucam skarpetki, nie myję
naczyń
i nie mówię
jej piętnaście razy dziennie że ją
kocham. To nie leży
w mojej naturze. Matt Sanders nigdy się
nie zakocha!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz