piątek, 11 grudnia 2015

Odcinek 3

Dzisiaj poznacie kolejnego bohatera opowiadania, a także ujawnię wam drugą twarz Chrisa :D
Zapraszam!

                                                           Sia "Elastic heart"



            Ostatni klient opuścił kancelarię, a ja zrobiłam sobie kawy. W kuchni dołączył do mnie Pierre.

- No co tam, mała? Wyglądasz dzisiaj na nieco zmęczoną.

- Daj spokój… Mój brat pojawił się wczoraj u mnie. – potarłam dłonią czoło czując pulsujący ból głowy. Pierre, podobnie jak Jenny wiedział o mnie wszystko. Nie było powodu, żebym ukrywała przed nim prawdę. Liczyłam że może mi coś doradzi.

- Tom? Przecież dostał siedem lat. Jak to się stało?


- Nie uwierzysz. Wyszedł na warunkowe zwolnienie za dobre sprawowanie.

- O kurwa! Sorry mała, ale nie wierzę że w ciągu trzech lat nagle się zresocjalizował. No nie Tom…

- Wiem, Pierre. Obawiam się, że mogą z tego wyjść tylko kłopoty. Musiałam mu znaleźć mieszkanie, bo inaczej mieszkałby u mnie. A to ostatnie czego chcę.

- Co planujesz?

- Nic. Na pewno zmienię kurwa zamki w drzwiach. Nie ufam mu. Boże, nie ufam własnemu bratu… - ta myśl wydała mi się przerażająca.

- Bratu, który jest przestępcą, okradł cię i pobił. Chcesz u mnie pomieszkać przez jakiś czas? Przynajmniej dopóki sytuacja się nie uspokoi.

- Nie, dzięki. Muszę sobie poradzić sama. Na pewno nie mogę przy nim okazywać strachu. Jeszcze gotów to wykorzystać przeciwko mnie…

- A co u ciebie i Chrisa? Bo wyczuwam, że chodzi nie tylko o Toma. – Pierre był mistrzem w czytaniu w moich myślach i wyłapywaniu kwestii między wierszami…

- Aaa, daj spokój. Liczyłam wczoraj na miły wieczór, a on przyszedł do mnie po pracy, wykąpał się i usnął na kanapie. Czuję że oddalamy się od siebie, Chris ostatnio jest jakiś dziwnie podenerwowany, roztargniony, poza tym narzeka że nie ma kasy, a kupił nowe głośniki… No i wciąż nie chce się do mnie wprowadzić. Jen zaproponowała wspólny wyjazd na Borneo, ale ja mam masę pracy, a Chris i ona… No chyba się nie lubią. Jenny zawsze mnie namawia, żebym go pogoniła w cholerę.

- To skąd pomysł na wspólny wyjazd? Tu niby chce, żebyś z nim zerwała, a proponuje urlop żebyście polepszyli stosunki? Bez sensu.

- Wiem… - mi też to wszystko wydało się kompletnie bez ładu i składu. Jej niechęć do Chrisa, ale namawianie mnie na ratowanie związku. Dziwne… Bardzo dziwne…

- Mała, nie jestem specjalistą od związków, ale powiem ci jedno i zrobisz z tym co będziesz chciała. Uważaj na Chrisa. Niezbyt dobrze mu z oczu patrzy. – postawiłam kubek na blacie z hukiem.

- No nie mogę, następny! Czy wyście wszyscy powariowali?


- A ktoś ci jeszcze udzielił takiej rady?

- Tak! Mój brat! Powiedział dokładnie to samo i nazwał go przydupasem.

- Bo ma rację. Kate, mam ci przypomnieć? Zestaw do snowboardu i wyjazd do Aspen? Ty płaciłaś. Nowe opony do auta? Zestaw stereo w jego mieszkaniu? Za wszystko ty płaciłaś. On ciągle tylko narzeka na to, że nie ma kasy, potem niby przypadkiem mówi co by sobie kupił gdyby ją miał, mija dzień lub dwa i ty mu robisz prezenty. Wyjazd na Borneo pewnie też ty byś sponsorowała. Obudź się kochana! Zanim będzie za późno! – pstryknął mnie w nos jak małą dziewczynkę.

- Postaram się z nim porozmawiać. Wiesz, mam teraz masę pracy w kancelarii i jeśli mam jeszcze dodatkowo użerać się z facetem i jego narzekaniem, to chyba wolę się rozstać. Pięć lat związku, żadnych postępów. Chris nie chce razem zamieszkać… Sama nie wiem o co mu chodzi.

- No i to jest kolejna rzecz, która według mnie jest dziwna. Gdyby mieszkał z tobą, prezenty i utrzymanie miałby zagwarantowane. Ciekaw jestem co go powstrzymuje. – Pierre podrapał się po swojej potarganej czuprynie i upił łyk kawy. Sytuacja była dziwna. Jenny nie znosiła Chrisa, ale wyjazd byłby okazją do wspólnego spędzenia czasu. Chris raz mówi że nie ma kasy, potem kupuje sobie gadżety i mnie na nie naciąga… Od tego wszystkiego głowa rozbolała mnie jeszcze bardziej.

- Pierre, spadam do domu. Łeb mi pęka, położę się. Jutro nie mam wielu klientów, więc jeśli będę się źle czuła, to najwyżej poproszę Rosie żeby mi poprzesuwała spotkania. – Rosie była moją asystentką i gdyby nie ona, utonęłabym w papierach, nieodebranych telefonach i pozwach…

- Jasne. Leć, mała. Odpocznij, prześpij się i pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć.

- Dzięki. – pocałowałam go w policzek, wzięłam torebkę i ruszyłam do wyjścia. Wsiadłam do auta zaparkowanego przed budynkiem kancelarii i już miałam ruszyć, gdy zza mnie wyłoniło się auto, które prawie wjechało w mój bok. Palant, który je prowadził nie widział mojego kierunkowskazu? Przecież dałam wyraźny znak, że będę wyjeżdżać. Zatrąbiłam, a gdy ten frajer mnie wymijał, pokazałam mu środkowy palec. Niestety szyby były przyciemniane, więc pewnie nie widział mojego wkurwienia. Spokojnie wróciłam do domu, zrobiłam sobie herbatę, połknęłam tabletkę przeciwbólową, wyłączyłam telefon i poszłam spać.

Matt

            Kurwa jak te baby jeżdżą? Kto tej lasce dał prawo jazdy? Myślała, że jak dała kierunkowskaz to daje jej prawo do wyjeżdżania i nie oglądania się za siebie? Głupia cipa! Przycisnąłem gaz do dechy i pojechałem na plażę. Musiałem uspokoić skołatane nerwy. Mógłbym pojechać do Val, ale nie chciałem wyjść na jakiegoś palanta, który wykorzystuje przyjaciółkę. Poza tym wspominała mi wczoraj, że chce iść na zakupy z Michelle, więc postanowiłem sam sobie poradzić z emocjami.


            Usiadłem na piasku i zapatrzyłem się w szumiące fale oceanu. Spotkanie w wytwórni nie poszło zbyt dobrze. Nie mieliśmy nagranego żadnego kawałka, tekstów nikt za nas nie napisze… Czułem, że grunt powoli usuwał się nam spod nóg. Musiałem jakoś zmobilizować chłopaków. Tylko jak? Brian ostatnio nie w humorze, przyznał się że nie układa mu się z Michelle i myśli o tym, żeby od niej odejść. Val wspominała mi o kłopotach swojej siostry… Tylko co ja mogłem jej poradzić? Nie byłem najlepszy w doradzaniu ludziom? Byłem typem egoistycznego dupka, który myślał jedynie o własnej przyjemności. O zaliczaniu panienek, imprezach, mocniejszych używkach. Jednak jeśli nie wydamy kolejnej płyty, nie ruszymy w trasę… Oszczędności nie będą wiecznie leżały na kontach… Jako frontman zespołu, czułem się odpowiedzialny za nas wszystkich. Potrzebowałem jednak pomocy. Postanowiłem zebrać wszystkich do kupy i urządzić jakąś burzę mózgów… Podniosłem się z piasku, otrzepałem spodnie i ruszyłem w stronę auta. Najpierw jednak musiałem się napić i zaliczyć jakieś zgrabne ciałko…

Kate

13 Czerwca 2012, Środa

- Chris, chcę gdzieś wyjechać. Muszę odpocząć. – jęczałam do słuchawki, a Chris wymownie milczał. Wiedziałam, że wyjazd akurat w tym tygodniu to fatalny pomysł, ale musiałam się zdystansować. Borneo nie wchodziło już w grę, bo Jenny wszystko odwołała, a Jeremy pracował nad jakimś morderstwem i był nieuchwytny.

- Mała, ale gdzie ty chcesz jechać? Zagraniczne wycieczki nie wchodzą w grę, bo jest sezon i ceny nas powalą. Może wybierzemy się gdzieś blisko?

- Obojętne. Potrzebuję góra trzech dni i na pewno wszystko wróci do normy.


- A powiesz mi co się dzieje? Od przedwczoraj jesteś jakaś dziwna. Masz jakieś kłopoty?

- Opowiem ci wszystko jak już wyjedziemy. Zorganizuj coś szybko, proszę.

- Dobra. Daj mi kilka godzin.

- Dziękuję. Uwielbiam cię. Jesteś wspaniały.

- Wiem. Zadzwonię. – no i oczywiście nie powiedział mi, że mnie kocha tylko od razu się rozłączył… Standard… Wyciągnęłam się na fotelu obrotowym w moim biurze i wzięłam łyk kawy. Tom dzwonił do mnie dziś rano z prośbą o pożyczkę. No chyba do reszty zgłupiał. Z czego niby miał mi oddać? Ze strachu że moja odmowa go rozjuszy, zamówiłam do domu ślusarza. Miał się ze mną spotkać zaraz po pracy. Zamierzałam zmienić zamki i wyjechać. Tak, bałam się Toma, ale wiedziałam że muszę być twarda żeby się nie zorientował… Mój strach oznaczał dla niego wygraną. A na to nie mogłam mu pozwolić… Sięgnęłam po leżącą na stole teczkę i zabrałam się z powrotem do pracy.

Matt

            Usiadłem przy barze i zamówiłem kolejne piwo. Dopiero co wyszedłem z toalety gdzie przeleciałem jakąś napaloną małolatę, a teraz sączyłem browar myśląc nad moją i chłopaków przyszłością. Moje myśli przerwał dialog jakiejś pary, która stała obok mnie:

- Kiedy zamierzasz jej powiedzieć? Mam dość ciągłego ukrywania się, schadzek w siłowni i ukradkowych seksów w przebieralni w klubie. Chris, albo ty jej to powiesz, albo ja to zrobię.

- Kotku daj mi to zrobić. Ja też jestem już zmęczony. Ciągle muszę szukać wymówek, żeby się z tobą spotkać. Nienawidzę, gdy dzwoni rano myśląc że już jestem w pracy, a ja akurat jestem u ciebie.

- Więc zrób coś wreszcie! Chcę z tobą normalnie wyjść na miasto, bez obaw że Kate nas przyłapie. Specjalnie przyjechaliśmy w tą część miasta, bo ona tu nie zagląda.

- Spokojnie, mam wszystko pod kontrolą. Kate chce wyjechać. Wtedy jej powiem.

- Kurwa specjalnie wymyśliłam ten wyjazd na Borneo, żebyśmy mogli w nocy być razem. Ale ona oczywiście musiała odmówić, bo praca i kancelaria… Zasrana panienka z dobrego domu. Myśli, że jak ma kasę, to wszystko jej wolno.


- Nie chcę ci przypominać, ale Kate uważa cię za swoją najlepszą przyjaciółkę. A ty pieprzysz się z jej facetem i jeszcze by być bardziej wiarygodną, napierdalasz na mnie ile wlezie. Uważasz, że jesteś w porządku?

- Przyganiał kocioł garnkowi.

- A Jeremy? Kiedy jemu powiesz?

- Dzisiaj. Spotykam się z nim za godzinę. Zerwę z nim i po kłopocie. Z nim pójdzie mi łatwiej, niż tobie z Kate.

- Dobra, dobra… - dalszej części nie słuchałem bo zwyczajnie dopiłem piwo i poszedłem do domu. Facet z tego co usłyszałem, walił w rogi swoją pannę z jej koleżanką. Niezła szmata… Ale czy ja byłem lepszy? Posuwałem Michelle dwa lata, zanim Brian się wreszcie ogarnął i zaczął z nią kręcić na poważnie. Zanim to nastąpiło, niby się spotykali, ale Haner jakoś nie umiał się ustatkować. Więc urządzałem sobie schadzki z siostrami DiBenedetto… Obie zawsze chętne, dzikie i napalone. Czasami byłem tak nawalony albo naćpany, że podczas seksu nie wiedziałem, która akurat mnie ujeżdżała: Val czy Michelle… Taa, miałem naprawdę nasrane w głowie. Nie to co na przykład Zacky. Rozwiódł się, poznał tą swoją psychofankę i teraz wiją sobie miłosne gniazdko na przedmieściach Los Angeles. Meaghan jest w niego tak wpatrzona, że aż mi niedobrze. Gnomek i Lacey… Para na medal. Jedno drugiego nigdy nie zdradzi, to bardziej niż pewne. Tylko jakoś mi się nie chce ustatkować. Po pierwsze nie mam z kim, po drugie mi się nie chce. Nie będzie żadna baba mi gadać że rozrzucam skarpetki, nie myję naczyń i nie mówię jej piętnaście razy dziennie że ją kocham. To nie leży w mojej naturze. Matt Sanders nigdy się nie zakocha!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz