Ktoś mógłby sobie pomyśleć: "Znowu ff? Znowu Sevenfoldzi?". A dlaczego nie? Jeżeli pisze się mi je lekko i łatwo. Nie sądziłam, że kiedyś jeszcze wrócę do tego rodzaju opowiadań. A jednak! Wydawało mi się, że po obu częściach "Never ending story", nie będę miała pomysłu na kolejne. Życie nas czasami zaskakuje...
Z góry uprzedzam, że każdy fragment będzie tym razem numerowany, a nie tytułowany. Na pewno będzie muzyka. Na pewno będą zdjęcia. Mam nadzieję, że uda mi się dostarczyć wam emocji. Nie będę dłużej przynudzać, powiem tylko tyle: zapraszam do świata niepokornej Kate Morisson i niegrzecznego Matta Sandersa :D
PS. Wybrałam tą piosenkę, bo to od niej wszystko się zaczęło. Dlatego to ona otwiera pierwszy fragment! Zapraszam gorąco!
Kate
11 Czerwca 2012,
Poniedziałek
Kolejny kilometr za mną, a ja czułam
jak zła energia opuszcza moje ciało. Od lat codziennie biegałam, bo to
pozwalało mi się rozładować. Poza tym jogging utrzymywał moje ciało w niezłej
kondycji. Dobiegłam do najbliższej budki dla ratowników na plaży i spojrzałam
na zegarek. Dochodziła ósma rano i poczułam że przydałoby się zjeść śniadanie.
W lodówce niestety świeciły pustki, więc jedynym wyjściem była pobliska
knajpka. Weszłam do środka i zamówiłam sałatkę z kurczakiem. Oczekując na
zamówienie, zadzwoniłam do Chrisa, mojego chłopaka. O tej porze powinien być
już w pracy.
- Halo? –
już po jego głosie domyśliłam się, że coś jest nie tak.
- Hej
skarbie, to ja. Stało się coś? Masz dziwny głos.
- Szef
zwołał zebranie, powiedział że interes ostatnio nie idzie najlepiej, a to
oznacza że szykują się zwolnienia. Sama rozumiesz że to nie jest powód do
radości.
- Nie martw
się. Na pewno ciebie nie zwolni. Gdzie znajdzie drugiego takiego trenera
fitness? Stary palant wie, że bije się o ciebie kilka innych klubów.
- Chciałbym
być takim optymistą jak ty, Kate. Jeśli mnie zwolni, jak opłacę czynsz,
rachunki? – przewróciłam oczami, bo ten temat poruszaliśmy już chyba z trylion
razy…
- Kate,
przeprowadzka to kolejny poważny krok. Dobrze wiesz, że oboje nie jesteśmy na
to gotowi. – chyba ty, pomyślałam ale nie chciałam mu tego mówić, żeby bardziej
go nie zdenerwować. Prawda była taka, że dla Chrisa obecna sytuacja była
wygodna. Choć spotykaliśmy się od ponad pięciu lat, wciąż mieszkaliśmy osobno.
On w wynajętym mieszkaniu, a ja w apartamencie, który rodzice kupili mi na
krótko przed wypadkiem, w którym oboje zginęli. Mój facet jednak wolał wynajętą
klitkę i użalanie się nad swoim losem. Mimo że go kochałam, jego biadolenie
zaczynało mnie wkurwiać dokumentnie…
- Zrobisz
jak zechcesz. W moim mieszkaniu miejsce dla ciebie zawsze się znajdzie.
- Dzięki skarbie.
- Widzimy
się dzisiaj? – zapytałam, bo nagle nabrałam ochoty na romantyczny wieczór z
seksem w tle.
- Jasne.
Wpadnę po pracy.
- Przygotuję
jakąś kolację.
- Skarbie
uciekam, bo mam zaraz kolejne zajęcia.
- Ok. To do
zobaczenia. – rozłączyłam się i zabrałam za moją sałatkę.
Około dziesiątej wybrałam się na
zakupy, żeby uzupełnić lodówkę. Zrobiłam zapasy na cały tydzień, a także
zajrzałam do sklepu z bielizną skąd wyniosłam skąpy komplecik z czarnej
koronki. Chris lubił takie klimaty, choć uważał że najlepiej wyglądam nago.
Typowy facet… Pamiętam jak się poznaliśmy. Ja studiowałam prawo, a on prowadził
zajęcia w klubie fitness. Zapisałam się tam i przyznali mi osobistego trenera.
To właśnie był Chris. Tak to się zaczęło. Gdy nasza znajomość weszła na teren
sypialni, zrezygnowałam z zajęć z nim, bo często kończyliśmy w pomieszczeniu
dla obsługi. Moją trenerką została przesympatyczna Jenny, z którą przyjaźnię
się do dziś. Choć w klubie pojawiam się rzadko, to z Jen spotykamy się
przynajmniej raz w tygodniu. Ona ma nawał zajęć na siłowni, a ja pracuję w
kancelarii moich rodziców. Po śmierci okazało się, że wszystko mi zapisali,
więc musiałam skończyć studia i zająć się rodzinnym biznesem. Pomyślicie pewnie
jak daję sobie radę z całą kancelarią? Mam dwadzieścia osiem lat i musiałam
bardzo szybko dorosnąć. Mam jeszcze brata, ale Tom pomimo że starszy ode mnie o
dwa lata, nie nadaje się ani na wspólnika, ani na rodzeństwo. Rodzice od zawsze
mieli z nim kłopoty. Od bójek w szkole, po handel narkotykami, szemrane
towarzystwo aż do aresztowania trzy lata temu za włamanie i kradzież. Pamiętam,
że mama zawsze starała się w niego wierzyć. Tata mniej… Zwłaszcza gdy policja
znalazła w jego pokoju pokaźne ilości kokainy. Wtedy wszyscy zdaliśmy sobie
sprawę że Tom nigdy się nie zmieni i nie dorośnie. Po tamtej wizycie policji w
naszym domu mój brat przepadł jak kamień w wodę. Pojawił się na chwilę na
pogrzebie rodziców. Po uroczystości poszedł za mną do mieszkania i próbował
wyciągnąć ode mnie kasę żeby spłacić swoje długi. Odmówiłam, więc pobił mnie,
zabrał część biżuterii mamy i ponownie zniknął. Od tamtej pory go nie
widziałam. Aż do dnia, kiedy Jenny doniosła mi że Tom siedzi w więzieniu. Jej
chłopak Jeremy jest policjantem i był przy aresztowaniu Toma. Odwiedziłam go raz.
Chciał żebym go wyciągnęła z pudła, ale nie zgodziłam się. Strasznie się wtedy
pokłóciliśmy, Tom zagroził mi że pożałuję swojej decyzji. Liczyłam w duchu, że
siedmioletni wyrok go zmieni…
Tuż przed piętnastą do mojego
mieszkania wparowała Jenny. Od razu usiadła na sofie w salonie i zapytała:
- Jen,
mówiłam ci że urlop w takim okresie nie wchodzi w grę. Kancelaria przeżywa
prawdziwe oblężenie. Jeśli teraz wyjadę na tydzień, przez kolejne cztery będę
siedziała w biurze od rana do nocy, nadrabiając zaległości. Wiesz że nie mogę
tego zaniedbać. Ta kancelaria była całym życiem moich rodziców. Wycieczka na
Borneo musi zaczekać. Ale wy jeźdźcie. Tobie przyda się odpoczynek, a i Jeremy
odetchnie po tym ostatnim śledztwie.
- Mała,
jesteś pracoholiczką, jak słowo daję.
- Może, ale
kochałam moich rodziców i choć nie ma ich już ze mną, nie chcę ich zawieźć. Gdy
tylko sytuacja się uspokoi, na pewno wyjedziemy gdzieś z Chrisem.
- Znowu za
twoje pieniądze? – Jen nigdy nie przebierała w słowach. Szczerze nie przepadała
za moim facetem, uważała go za lenia, nieroba i że żyje za moje pieniądze. No
tak akurat się złożyło, że ja miałam pieniądze, a on musiał sam się utrzymywać.
Rodzice zostawili mi olbrzymi spadek, stać mnie więc było na to, żeby kupić mu
coś od czasu do czasu.
- Jen, nie
chcę o tym gadać.
- Kate,
obudź się wreszcie. Ten facet nie robi nic, żeby zaoszczędzić trochę więcej
kasy i zabrać cię na jakiś urlop. Wiedziałaś, że kupił sobie nowe głośniki do
auta? Chwalił się nimi w klubie na prawo i lewo!
- Nie. Ale
Chris nie musi mi się spowiadać z tego co robi ze swoimi pieniędzmi. – choć w
głębi serca zrobiło mi się przykro. Chris wiecznie narzekał, że nie ma kasy a
zazwyczaj dowiadywałam się na końcu i od osób trzecich o jego wydatkach. Nowy
tatuaż, głośniki, kolejna konsola do gier… To nie były tanie rzeczy. – Jen, a
co twoim zdaniem powinnam zrobić?
- Kopnąć w
dupę tego nieroba. I to jak najszybciej. Świat pełen jest facetów, którzy są
zaradni i chętnie padną ci do stóp, dziewczyno.
- Taa,
jasne… Już widzę te kolejki.
- A co tam u
tego twojego Francuza? – uśmiechnęłam się, bo Jenny uwielbiała bawić się w
swatkę. Wspomniany Francuz miał na imię Pierre i w kancelarii rodziców zajmował
się prawem międzynarodowym. Był niezwykle pomocny, przyjaźniliśmy się od lat,
ale zawsze wiedziałam, że czuł do mnie miętę. Zanim zaczęłam spotykać się z
Chrisem, zaliczyłam z Pierrem kilka lekcji francuskiego. Niestety ja nie czułam
tego co on i po przyjacielsku dałam mu do zrozumienia, żeby nie robił sobie
nadziei. Na szczęście zrozumiał i od tamtej pory byliśmy jedynie przyjaciółmi. W
każdy piątek przychodził do mnie na drinka, Jenny często dołączała do nas i
urządzaliśmy sobie alkoholowe nasiadówki. To był dzień, kiedy nie widywałam się
z Chrisem, Jenny z Jeremym, ale żadna z nas nie narzekała.
- Pierre
przyznał mi się ostatnio, że poznał jakąś dziewczynę. Podobno byli już na kilku
randkach i widać po nim, że mu zależy. Także fajnie by było, gdyby i on sobie
ułożył życie.
- Wolałabym,
żeby ułożył je sobie z tobą, ale wiem że to niemożliwe.
- Raczej
nie. – poszłam do kuchni i przyniosłam nam po misce zupy meksykańskiej, która
była moim popisowym daniem. Obie z Jenny uwielbiałyśmy pikantne potrawy, a ta
zupa właśnie do nich należała. Po sytym posiłku Jenny zaczęła zbierać się do
domu, a ja musiałam zacząć się szykować na przyjście Chrisa. Po wyjściu
przyjaciółki wzięłam prysznic, założyłam bieliznę i w takim stroju otworzyłam
drzwi, gdy tylko usłyszałam dzwonek. Chris stał w progu z torbą przewieszoną
przez ramię, cmoknął mnie w przelocie i rzucił:
- Mała,
wezmę prysznic i zaraz się tobą zajmę. – nie ukrywałam niezadowolenia. Przede
wszystkim prysznic mógł wziąć w klubie, a dwa irytowało mnie, że rozrzucał
swoje rzeczy wszędzie, po całym mieszkaniu. Torba tu, adidasy tam, bluza
jeszcze gdzieś indziej. Byłam z natury osobą lubiącą porządek. Wszystko musiało
być na swoim miejscu. A nie, taki burdel… Rozumiałam, że Chris to facet i miał
swoje nawyki, ale przynajmniej u mnie mógł się powstrzymać od tych swoich
przyzwyczajeń. Założyłam szlafrok, zebrałam jego rzeczy w jeden kąt i poszłam
nalać sobie coś do picia. Od razu przeszła mi ochota na seks.
Kilka godzin później Chris drzemał
na kanapie, a ja znudzona przełączałam kanały w telewizorze. Nie ma to jak
romantyczny wieczór we dwoje… Moje znużenie przerwał dzwonek u drzwi. Nikogo
się nie spodziewałam, mimo to postanowiłam otworzyć. Bez wcześniejszego
spojrzenia w judasz, nacisnęłam klamkę i stanęłam jak wryta…
No jakże mi miło poznać Kate <3 mam tylko nadzieję że nie będzie wszystkich ustawiała do pionu, bo tym to już za bardzo przypominałaby mnie samą hahahahahahaha. Chris coś mi w nim nie pasuje, oby nie skrzywdził słodkiej Kate za bardzo, bo tego że ją skrzywdzi jestem akurat pewna...
OdpowiedzUsuńNo i jestem ciekawa bardzo bardzo kto tam odwiedził Kate?
Czekam na następne ��