wtorek, 8 grudnia 2015

Odcinek 2

Dzisiaj poznacie brata Kate, Toma. Mam też coś dla Shadowsowych fanek :D Buziak, Kasiu :*

                                                    Calvin Harris "Flashback"



- Tom? Co ty do cholery tu robisz? – mój brat stał oparty o framugę i uśmiechał się bezczelnie przeżuwając gumę.

- Cześć siostrzyczko! Nie przywitasz się ze mną? – nie wiedziałam co zrobić. Mój brat powinien siedzieć w więzieniu, a tymczasem stał w progu mojego mieszkania, kompletnie wyluzowany.

- Wypuścili cię? Tak szybko? – Tom bez mojej zgody wpakował się do środka, rzucił torbę na podłogę i skierował się do salonu. Szybko go jednak zaprowadziłam do kuchni, żeby nie wpadli na siebie z Chrisem.

- Za dobre sprawowanie.

- Za co? Jaja sobie robisz? Przyznaj się, że uciekłeś! – gdy sięgał do lodówki, zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Jeszcze brakuje, żebym go musiała karmić. Mało napsuł krwi mi i rodzicom? – Dostałeś siedem lat do odsiadki i śmiesz twierdzić, że po trzech wypuścili cię, bo byłeś grzeczny? Wybacz, ale aż tak naiwna nie jestem. A teraz opuść proszę moje mieszkanie.

- Siostra, nie bądź zołzą. Potrzebuję mety dopóki nie stanę na nogi.

- Wybacz Tom, ale nie pomogę ci. Sam sobie narobiłeś kłopotów, to teraz też sam sobie poradzisz. – złożyłam ramiona na piersi przyjmując odważną postawę, choć w środku trzęsłam się jak galareta.

- Mała, góra dwa tygodnie. A potem nawet nie będziesz wiedziała kiedy zniknę. Obiecuję, że nie będę kłopotliwym współlokatorem.

- Słuchaj, mogę ci znaleźć mieszkanie, dać na czynsz. Ale nic poza tym. I zapomnij, że będziesz tu mieszkał. Możesz dziś przenocować, ale rano nie chcę cię widzieć.

- Dobra, dobra… - jego lekceważący ton doprowadzał mnie do szału!

- Słuchaj no! Nie jestem już tą samą dziewczyną co trzy lata temu. Nie zastraszysz mnie, ani nie zagrozisz. Myślisz że przyjdziesz tu sobie i tak po prostu wprowadzisz się? A jak się nie zgodzę to mnie pobijesz i okradniesz? Śmiało. Będę pierwszą osobą, dzięki której wrócisz za kratki. – Tom spojrzał na mnie niepewnie. Nie spodziewał się takiej mojej reakcji. Sądził zapewne, że potulnie zgodzę się na wszystko, a on będzie tu waletował w nieskończoność. A tu taki peszek. - A mogę zapytać, czym zamierzasz się zająć na wolności?

- Grą na perkusji. – gdy to usłyszałam wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Tom i perkusja? Owszem, jako dzieciak brzdękał coś tam w garażu rodziców, ale myślałam że to tylko dla zabawy. Poza tym nie robił tego regularnie.

- Oszalałeś? Perkusja? Jakie ty masz o tym pojęcie?

- Duże, siostrzyczko. W więzieniu miałem dużo czasu, w świetlicy stał sprzęt to chodziłem tam w wolnej chwili i grałem. Obok mnie siedział gościu, który grał na gitarze i tak sobie umilaliśmy wolny czas.

- I co? Myślisz, że jakiś zespół zatrudni gościa na zwolnieniu warunkowym? Na jakim ty świecie żyjesz, Tom?

- Na normalnym, mała. Jeszcze kiedyś będę gwiazdą, zobaczysz.

- Chyba w pierdlu. Jak cię znam, długo bez kłopotów nie wytrzymasz. Więc możesz już powoli kompletować więzienne ubranko na powrót na stare śmieci. – pokręciłam głową i nalałam sobie szklankę wody. Tom spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.

- Nigdy we mnie nie wierzyłaś. Nikt z was nie wierzył.

- Tom! Zastanów się co mówisz. Kradłeś, handlowałeś narkotykami, włamałeś się komuś do mieszkania. Mamie pękło serce! Wierzyła w ciebie do samego końca, ale ty miałeś to gdzieś! Wolałeś się szlajać po mieście ze swoimi szemranymi koleżkami i ściągać na siebie kłopoty. Tylko powiedz mi, gdzie oni teraz wszyscy są, co? Gdzie są ci twoi wspaniali kumple, gdy potrzebujesz mieszkania? Gdzie byli, kiedy policja cię aresztowała? Czy któryś z nich choć raz odwiedził cię przez te trzy lata w więzieniu? – Tom spojrzał na mnie zmieszanym wzrokiem. – Mieli cię w dupie! I teraz też mają. Przyszedłeś do mnie, bo jestem jedyną osobą, która ci została na tym świecie. Więc albo zgodzisz się na moje warunki, albo spieprzaj.

- Dobra. Niech ci będzie. Zrobimy po twojemu.

- No! A teraz chodź, pokażę ci gdzie będziesz spał. Tylko nie tłucz się za bardzo. Muszę jutro wstać wcześniej. I obudzisz Chrisa. – zaprowadziłam mojego niesfornego brata do sypialni dla gości.

- Twój przydupas tu jest? – odwróciłam się gwałtownie mając ochotę zdzielić go w jego pusty łeb.

- Nie mów tak o nim!

- Siostra, dawno już ci mówiłem że to nie jest facet dla ciebie. Źle mu z oczu patrzy.

- Znalazł się znawca ludzi. Tu masz materac, łazienka jest tam. Rano znajdę ci mieszkanie. Dobranoc. – zatrzasnęłam drzwi od pokoju i poszłam pod prysznic. Musiałam zmyć z siebie emocje… Czułam że pojawienie się Toma, tylko zburzy mój spokój…

12 Czerwca 2012, Wtorek

            Obudził mnie zapach jajecznicy. Przekonana, że Chris robi śniadanie, otworzyłam oczy i przeciągnęłam się sennie. Poszłam do kuchni, ale tam zamiast Chrisa zastałam Toma, który smażył jajka i bekon. Poprawiłam włosy i podeszłam do ekspresu, żeby nalać sobie kawy.

- Dzień dobry siostrzyczko. Jak spałaś?

- Dobrze, dziękuję. Dzień dobry. Widziałeś Chrisa?

- Nie, jak wstałem już go nie było. Musiał wyjść wcześnie.

- Słuchaj od kiedy zrobił się z ciebie taki ranny ptaszek? – spojrzałam na zegarek, który wskazywał szóstą rano. O ósmej miałam ważnego klienta w kancelarii, więc musiałam się spieszyć.

- Mała, w pierdlu codziennie nas tak budzili. Przywykłem. Ale dzięki temu ty możesz skorzystać. Śniadanko gotowe. Zapraszam. – postawił przede mną jajka, bekon, tosty, grillowane pomidory, oraz mozarellę z bazylią. Prawdziwy rarytas!

- Zdolności kulinarne też tam zdobyłeś? – odrobina złośliwości na dobry początek dnia.

- A żebyś wiedziała! Żeby czas szybciej leciał, szukałem dodatkowych zajęć. Perkusja to jedno, ale nie mogłem na niej grać o piątej nad ranem. Więc załapałem się jako pomagier w kuchni.

- Kto by pomyślał, że mój brat kryminalista zrobi mi śniadanie. I to takie, jakie lubię najbardziej. Powinnam iść na plażę pobiegać, ale ten jeden raz sobie odpuszczę. Chcesz kawy czy herbaty?

- Herbatę poproszę. – napełniłam jego kubek, a sobie dolałam kawy. Zapatrzyłam się w okno, za którym rozpościerał się widok na ocean. Spędziłam w Huntington Beach całe życie. Dobre chwile i te złe. Kochałam Toma, ale po tym gdy mnie pobił, okradł, gdy aresztowała go policja, zwyczajnie się go obawiałam. Czułabym się pewniej, gdyby Chris był ze mną, ale on oczywiście musiał wcześniej wyjść. Musiałam znaleźć bratu mieszkanie i upewnić się, że nie będzie mnie nachodził. Potrzebowałam spokoju. A nie stresu i obaw że któregoś dnia policja zapuka do moich drzwi. Musiałam udawać przed nim twardą, żeby wiedział że kolejny raz nie dam się zastraszyć. Miałam nadzieję, że mój tekst o doniesieniu na niego na policję, podziałał i Tom szybko zniknie z mojego życia…

Matt

- Mała, muszę już iść. – usiadłem na łóżku, ale Val wiedziała jak mnie zatrzymać. Położyła się na brzuchu i sięgając dłonią do mojego kutasa, zaczęła go masować. Zrzuciłem z nas prześcieradło i układając się między jej nogami, wcisnąłem ją w materac. – Jeden numerek i spadam.

- Jeden. A potem twój język zajmie się moją szparką.

- Kurwa, Val. Śpieszę się.

- Albo to, albo skasuj mój numer. Dobrze wiesz, że nie znajdziesz drugiej tak dyspozycyjnej laski jak ja. Wpadasz tu kiedy chcesz, a ja nie marudzę że używasz mnie tylko do jednego.

- Mówisz tak, jakbyś sama z tego nie czerpała przyjemności, kotku. – sięgnąłem dłonią do jej cipki, włożyłem w nią dwa palce i strzeliłem szybką palcówkę. Gdy ścianki zaczęły się zaciskać, wyjąłem palce i wszedłem z nią ostro i do samego końca. Val jęczała pode mną w poduszkę, złapałem ją jedną ręką za włosy, drugą za biodro i wchodziłem w nią raz za razem, aż nie doszła drugi raz. Gdy skończyła dochodzić, poczułem gorąc zalewający moje ciało i sam doszedłem w intensywnym orgazmie. Opadłem na Val całym ciężarem ciała, a ona zachichotała.

- Do najlżejszych nie należysz Matt. Złaź ze mnie. – zrobiłem o co poprosiła, po czym wstałem i się ubrałem. – Możesz powiedzieć dokąd się tak śpieszysz? Dochodzi szósta rano.

- Mam spotkanie. Nic ważnego. A na pewno nic, co miałoby zaprzątać twoją śliczną główkę. –poklepałem ją po zgrabnym tyłku i opuściłem mieszkanie Val.

            Valary była moją przyjaciółką praktycznie od zawsze. Poznaliśmy się jeszcze w szkole podstawowej i jakoś tak wyszło, że się zakumplowaliśmy. Byliśmy nierozłączni. Każda impreza, każdy melanż- zawsze razem. Niektórzy nas próbowali swatać, ale my wiedzieliśmy że związek zabiłby naszą przyjaźń. I tak zostało. A jak to się stało, że zaczęliśmy ze sobą sypiać? Chcieliśmy się przekonać, czy seks wpłynie na nasze relacje. I jak widać, nie. Oboje mamy niepisaną zasadę, że możemy sypiać z innymi i żadne z nas nie ma o to pretensji. Wilk syty i owca cała, jak mówi stare powiedzenie…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz