poniedziałek, 19 września 2016

Odcinek 42

Po długiej przerwie, zapraszam na kolejny fragment :)

                                                           Flo Rida ft.Sia "Wild Ones"



1 Stycznia 2012, Wtorek

Matt

            Leżałem w ciemnym pokoju i gapiłem się w sufit. Wiedziałem, że za ścianą śpi Kate. Sama. Ledwo udało mi się powstrzymać przed pójściem do niej. Taa… Chyba by mnie wtedy zabiła. Policzek wciąż mnie piekł po jej uderzeniu. Miała cios, nie zaprzeczę… Udawałem wkurwionego, ale po tym jak mi przywaliła normalnie mi stanął. Ta kobieta była niemożliwa. Podniecało mnie w niej nawet to, że mnie uderzyła. Zacząłem myśleć o wszystkim byle tylko się nie nakręcać i nie pobiec do niej. Nagle drzwi się otworzyły i ku mojemu rozczarowaniu, do pokoju wtoczył się pijany Tom, a zaraz za nim chichocząc, weszła Val. Od progu zaczęli się rozbierać i całować. No kurwa jeszcze tego mi brakowało! Kiedyś pewnie szlag by mnie trafił gdybym widział jak jakiś facet pieprzy Val. Teraz miałem to gdzieś. Nie, żeby była mi obojętna. Val zawsze będzie moją przyjaciółką i jej krzywda jest moją. Ale odkąd pojawiła się Kate, myślę tylko o niej. Jedynie myśl że śpi obok sama, bez Chase’a, pozwoliła mi zasnąć. I stopery, które Gates trzymał w szufladzie…

Kate

            Obudził mnie ból głowy i sztywność karku. Łóżko w pokoju gościnnym Briana, nie należało do najwygodniejszych. Wstałam i po cichu wyszłam z pokoju. Kiedy zamykałam za sobą drzwi, z pokoju obok wyszedł zaspany Matt. Najdziwniejsze było to, że wyszedł z innego pokoju niż ten, z którego minionej nocy dobiegały dźwięki. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale w jego oczach nie widziałam złości. Jego policzek wciąż był lekko zaróżowiony od mojego uderzenia, ale na szczęście nie widniał na nim siniak. Nie chciałam, żeby występował na scenie z limem pod okiem. Matt podszedł do mnie i uśmiechnął się.

- Cześć. Wyspałaś się?

- No właśnie nie bardzo. Gates mógłby zainwestować w wygodniejsze materace. – skrzywiłam się i rozmasowałam kark. – A ty?

- Szału nie było. Więcej nie dzielę pokoju z Val i twoim bratem, Kate.


- Spałeś z nimi w jednym pokoju? – miałam ochotę skakać do góry z radości! Nie spał z tamtą laską. To z kim ona się bzykała w takim razie? A może sama się zabawiała ze sobą?

- Nie miałem wyjścia. Właściwie to oni się do mnie przyplątali. Najpierw zebrało im się na seks, a potem twój brat pół nocy spędził z głową w kiblu. To nie będą moje najlepsze wspomnienia.

- Nie dziwię się. Przykro mi, że tak wyszło. – odpowiedziałam szczerze.

- Trudno. Teraz też się nie wyśpię. Wieczorem mamy samolot na Florydę. Może podczas lotu uda mi się zdrzemnąć.

- Masz ochotę na kawę? Będę się niedługo zbierać, ale jak się nie napiję odrobiny kofeiny, to nie będę mogła normalnie funkcjonować.

- Jasne. Jak chcesz, mogę cię potem odwieźć do domu.

- Nie trzeba, wezmę taksówkę. – odpowiedziałam, choć jego propozycja była niezwykle kusząca. Móc spędzić z nim kilkanaście minut sam na sam… Zwłaszcza po tym, jak wyznał że spał w oddzielnym pokoju… Miodzio…

- Kate, daj spokój. Jeżeli nie wyszło nam bycie razem, to spróbujmy chociaż być przyjaciółmi. Wypijemy razem kawę, a potem odwiozę cię do domu. Pasuje?

- Ok. – zeszliśmy razem na dół, nastawiłam ekspres, a Matt ku mojemu zdziwieniu zaczął sprzątać po imprezie. Nie chciałam go z tym zostawiać, więc mu pomogłam. Zanim kawa się zaparzyła, kuchnia i jadalnia wyglądały jak gdyby nigdy żadna impreza się tu nie odbyła. – Zawsze sprzątasz po imprezach u Briana?

- No! Ale tylko dlatego, że gdy ja organizuję imprezy, to on sprząta moje mieszkanie.

- Aha. Taki przyjacielski układ?


- No, w obliczu ostatnich wydarzeń, może nie przyjacielski, ale wciąż układ. – Matt spojrzał na mnie i uśmiechnął się blado.

- Matt, pogodzicie się. Nie wierzę w to, że do końca życia nie będziecie ze sobą gadać.

- Mam taką nadzieję. – usiadłam przy wyspie, a Matt podał mi kubek z kawą. Sięgnęłam po niego i zaczęłam rozciągać szyję, żeby nieznośny ból wreszcie minął. Nagle Matt stanął za mną i położył dłonie na moich ramionach. – Mogę?

- Ale co?

- Rozmasować ci kark. Przecież widzę że cię boli.

- Matt, nie powinniśmy.

- Przecież nie proponuję ci seksu. Chcę ci tylko pomóc.

- No dobrze. – usiadłam prosto i pozwoliłam by dłonie Matta zaczęły ugniatać każdy skrawek mojego sztywnego karku. Jego dłonie były tak cudownie ciepłe… Masowały moją szyję i kark dotąd, aż ból całkiem ustąpił. Zamknęłam oczy i zaczęłam odpływać. Nie wiem jak długo mnie masował, bo kompletnie odleciałam. W pewnym momencie poczułam jak odgarnął moje włosy i zaczął ustami muskać moje ramię, sunąc nimi w górę aż do ucha. Przygryzłam wargę i zacisnęłam palce u dłoni. Wszystko po to, aby nie okazać jak dobrze mi było. Matt objął mnie w pasie i po chwili obrócił krzesło na którym siedziałam tak, abym znalazła się twarzą do niego. Uniosłam powieki i zobaczyłam że chce mnie pocałować, ale chyba czekał na moją zgodę. Podsunęłam się bliżej i to ja pierwsza go pocałowałam. Musnęłam językiem jego górną wargę, a dolną lekko zassałam w swoje usta. Matt stanął między moimi udami i pogłębił pocałunek. Po kilkunastu sekundach, całowaliśmy się jak szaleni. Matt przesadził mnie na wyspę, sięgnął dłonią pod moją sukienkę i palcami dotknął cipki, która okryta była jedynie w cienkie majteczki.

- Jesteś zawsze tak cudownie ciepła i wilgotna… Powiedz, że to dla mnie…

- Dla ciebie…

- Tęskniłem za tobą, maleńka… - jedno szarpnięcie i zostałam bez majtek. Matt pchnął mnie na wyspę, posunął dalej i wszedł na nią tak, że po chwili leżałam pod nim. Kubki z kawą spadły na ziemię, ale w tamtym momencie żadne z nas o to nie dbało. Rozchyliłam uda, podciągnęłam sukienkę, a Matt zsunął spodnie oraz bokserki. Jego penis był już twardy i gotowy. Sięgnęłam do niego dłonią i zaczęłam mocno i szybko go masować. Matt odchylił głowę do tyłu i jęczał cicho. Ewidentnie nie chciał, aby ktoś nas przyłapał. Kiedy słony płyn zaczął spływać na moją dłoń, Matt przerwał moją pieszczotę i wszedł we mnie gładko i do końca. – Kate? Słuchasz mnie?

- Co mówiłeś? – zamrugałam oczami. To wszystko mi się wydawało. Matt nie pieprzył mnie na kuchennej wyspie, a jedynie masował moje ramiona i kark.

- Pytałem, czy jeszcze cię boli.

- Nie, już nie. Dziękuję. – Matt usiadł naprzeciw mnie i sięgnął po swoją kawę.


- Nie ma za co. Cieszę się, że mogłem pomóc. – upił łyk i spojrzał na mnie. Ja tymczasem miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Gdyby tylko wiedział co przed chwilą sobie wyobrażałam… Modliłam się, abym nie zaczęła się czerwienić na te wspomnienia…

- Przepraszam, że cię uderzyłam. Nie powinnam była.

- Nie szkodzi. Zdenerwowałem cię, więc to był odruch. Nie powinienem cię całować. Nie mam do tego prawa. – ból w jego głosie sprawił, że oczy zaszły mi łzami. Znowu pojawiło się to uczucie. Znowu chciałam mu tyle wyznać. Powiedzieć, jak bardzo go kocham, że chcę żebyśmy znowu byli razem… Zamiast tego, nagle usłyszałam hałas dochodzący ze schodów. Obejrzałam się przez ramię i zobaczyłam jak mój nawalony brat wtoczył się do kuchni. Wciąż był pijany, albo to były skutki kaca… Pokręciłam głową z rezygnacją.

- Nooo, tu są nasze gołąbeczki! Już się pogodziliście?

- Tom, idź się jeszcze połóż, ok.? – wstałam by go zaprowadzić na górę. On jednak odsunął się ode mnie zataczając się lekko w bok.

- Już? Odegraliście swoje żałosne scenki przed wszystkimi? Ty poudawałaś, że bzykasz się z tym naiwnym nowojorczykiem! – pokazał na mnie palcem. – A ty poruchałeś fankę i teraz znowu się kochacie? No naprawdę żałosne! – podeszłam do Toma i chwyciłam go pod ramię. Ten zaczął się szarpać, na szczęście to ja byłam silniejsza.

- Daj spokój, młody. To wszystko nie tak. Jak się wyśpisz, to pogadamy, ok.?

- Nie, nie pogadamy. Nie mam ochoty. Nie chce mi się patrzeć na te wasze gierki, w które gracie.

- Tom, to naprawdę nie twoja sprawa. Między mną i Mattem wszystko jest skończone i jasne. Nie potrzeba tu twojej ingerencji!

- Taa… Wszyscy się nad tobą litują, jaka to ty jesteś pokrzywdzona. Biedna i nieszczęśliwa Kate, bo Matt ułożył sobie życie. Zawsze wszystko kręci się wokół ciebie. Dawniej też tak było. Starzy ciebie wielbili, a ja zawsze stałem w twoim cieniu.


- Tom, o czym ty gadasz? I po co te sceny? Chcesz, to porozmawiamy o tym jak dojdziesz do siebie! – spojrzałam kątem oka na Matta, który zeskoczył ze stołka i zamierzał do nas podejść, ale pokazałam mu ręką, aby się nie wtrącał.

- Mam już dość bycia twoim cieniem! Zawsze musisz być na pierwszym miejscu! Kiedy miałem kłopoty, nawet nie chciałaś mi pomóc! Taka z ciebie siostra!

- Bo wpakowałeś się w nie na własne życzenie, głupi gnojku! Nikt ci nie kazał sprzedawać prochów, ani kraść. Trzeba było siedzieć w domu na dupie to wyszedłbyś na ludzi! Teraz możesz mieć pretensje tylko do siebie!

- Mam pretensje do ciebie, kretynko! Jak cię potrzebowałem, to odwróciłaś się ode mnie. Jenny też kopnęła cię w dupę i puściła się z Chrisem, bo przyjaciółka z ciebie żadna! – Tom rozkręcił się na dobre. Nie zważał na to, że Matt wszystko słyszy, podczas gdy on prał nasze prywatne brudy. Nie wytrzymałam i podeszłam do brata, po czym złapałam go za koszulkę.

- Zamknij się wreszcie, albo powiem o jedno słowo za dużo! Mam ci kurwa przypomnieć, że to dzięki mnie nie spałeś na ulicy gdy wyszedłeś z więzienia? Kto ci znalazł mieszkanie? Kto cię krył przed chłopakami, wstrętna recydywo? Pamiętaj, że twój jeden niewłaściwy ruch wystarczy, żebyś wrócił do więzienia! – Tom złapał mnie za ramię i zaczął mną szarpać. - Puszczaj mnie! To boli! Auuaa!! – krzyknęłam i po chwili usłyszałam dziwny dźwięk i ból przeszył moje ramię. Zaczęłam krzyczeć, ale Tom nie puszczał. Jego palce miażdżyły moją rękę, wzrok miał dziki, zupełnie go nie poznawałam. Zasłoniłam się drugą ręką, kiedy zobaczyłam że zamachnął się, aby mnie uderzyć. Na szczęście Matt w porę zareagował. Odepchnął Toma, po czym jednym prawym prostym powalił go na ziemię. Cios był tak skuteczny, że mój brat stracił przytomność. Stałam w kuchni i cała się trzęsłam. Matt podszedł do Toma, żeby sprawdzić, czy nic mu nie jest, po czym podbiegł do mnie i bez zastanowienia objął. Wtuliłam się w jego ramiona, a gdy docisnął mnie do siebie krzyknęłam z bólu.

- Boli cię? Pokaż mi to ramię. – Matt dotknął mojej skóry na której zaczęły pojawiać się siniaki. – Ręka nie wygląda na złamaną, ale może być zwichnięta lub skręcona. Powinniśmy jechać na pogotowie.

- Nic mi nie będzie.

- Kate, przestań udawać twardzielkę. Jedziemy na ostry dyżur. Mój znajomy jest lekarzem, jeśli ma dziś zmianę, to obejrzy cię bez kolejki. No już! – wiedziałam, że nic nie wskóram. Chwyciłam torebkę i płacząc cicho spojrzałam na mojego brata. Po chwili Matt chwycił mnie za zdrową dłoń i zaprowadził do wyjścia. Wsadził mnie do auta i ruszył z podjazdu w kierunku centrum. – Kate? – zapytał po chwili.

- Co? – odburknęłam nie odrywając wzroku od okna.

- Czy kiedyś Tom już ci to zrobił?

- To nie twoja sprawa!

- Zawsze tak mówisz! To nie moja sprawa, nie sprawa Toma! Przestań być tak cholernie niezależna! Nie widzisz, że są na świecie ludzie, dla których wiele znaczysz, którzy cię kochają?

- Ty też?


- Co ja też? – Matt odpowiedział, ale nawet na mnie nie spojrzał. Cały czas patrzył na drogę.

- Też ci zależy?

- To oczywiste. Byliśmy razem, jesteś dla mnie bardzo ważna. Nie ważne co było. Nie chcę, żeby stała ci się krzywda.

- Wystraszyłam się go. Myślałam, że mnie uderzy… Przypomniało mi się to, co kiedyś było… Jak mnie pobił po pogrzebie rodziców. Wtedy też był w takim szale… Nie wiem co go teraz napadło…

- Mała, nie zrozum mnie źle… Kurwa, jeśli teraz go wywalę z zespołu, będziemy w dupie. Zostało kilka miesięcy, ale potem nie chcę go widzieć.

- Matt, nie rób tego. Jeśli go wyrzucisz, on się stoczy na samo dno… Znowu zacznie szukać kłopotów… Tak się cieszył gdy przyjęliście go do zespołu. Był wtedy taki szczęśliwy. Jak tylko się obudzi i przypomni co zrobił, na pewno będzie tego żałował. Tom ciągle powtarza, że jest mu wstyd za to, jaki był kiedyś… Jeśli wszyscy się od niego odwrócimy, to będzie kwestia kilku tygodni jak wróci za kratki.

- Kate, przecież ty się go boisz! Dlaczego chcesz mu pomagać? Nie boisz się, że następnym razem kiedy wypije, znowu podniesie na ciebie rękę?

- Mam nadzieję, że już tego nie zrobi… - odpowiedziałam i znowu zapatrzyłam się w okno. Po chwili dojechaliśmy do szpitala. Szczęśliwie, znajomy Matta miał akurat dyżur i przyjął mnie od razu. Ręka nie była ani złamana, ani zwichnięta. Po prostu miałam ponadrywane ścięgna i stąd ten ból. Lekarz kazał mi ją oszczędzać, dał leki oraz maść przeciwbólową i odesłał do domu. Dochodziła piętnasta, gdy Matt odwiózł mnie do domu. Nie pytając o nic, wyjął z mojej torebki klucze i otworzył drzwi. Stałam w kuchni i patrzyłam jak szarogęsił się jakby był u siebie. Wiedziałam, że i tak nie będzie chciał mojej pomocy, więc ja w tym czasie poszłam do sypialni, żeby przebrać się z sukienki w coś wygodniejszego.

- Chcesz herbaty? – krzyknął z kuchni.

- Poproszę. W szafce jest owocowa. Jak masz ochotę, to też się poczęstuj. – Matt zalał dwa kubki wrzątkiem, a gdy wróciłam bez słowa posadził mnie na wyspie i wyjął maść z torebki.

- Pokaż mi to ramię. – wycisnął na dłoń trochę przeźroczystej mazi i delikatnie zaczął ją wcierać w moją skórę. Robił to tak czule, że poczułam się nagle bardzo bezbronna. Do tej pory chowałam moje uczucia przed Tomem. Udawałam twardą, żeby nie widział mojego strachu. A wystarczył moment i znowu mógł mnie skrzywdzić. Na tą myśl się rozpłakałam. Matt przerwał wcieranie maści i po prostu mnie przytulił. Objęłam go za szyję i rozpłakałam się jeszcze bardziej.

- Nie płacz, Kate… Proszę…

- Nie potrafię…

- Boże, jak mam cię teraz zostawić tutaj samą? Jak mam wyjechać?

- Nic mi nie będzie. – otarłam łzy i uśmiechnęłam się blado. Matt chwycił moją twarz w dłonie, pogładził moje policzki i nagle mnie pocałował. Nie namiętnie i dziko, jak często to robił, ale czule i zmysłowo. Tak jak powinien to zrobić w obecnej sytuacji. Próbowałam się odsunąć, ale usłyszałam jego ochrypły szept i zmieniłam zdanie.

- Proszę cię, nie przerywaj. Nie będę mógł bez tego wyjechać. Chcę zapamiętać smak twoich ust, maleńka. – poddałam się i pogłębiłam pocałunek. Całowaliśmy się, jakby jutra miało nie być. Jakbyśmy się żegnali. W sumie tak właśnie było. Matt i ja nie byliśmy sobie przeznaczeni i każde z nas musiało sobie z tym poradzić. Na swój sposób…
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz