Flo Rida ft.Sia "Wild Ones"
1 Stycznia 2012, Wtorek
Matt
Leżałem w
ciemnym pokoju i gapiłem
się
w sufit. Wiedziałem,
że
za ścianą śpi Kate.
Sama. Ledwo udało
mi się
powstrzymać
przed pójściem
do niej. Taa… Chyba by mnie wtedy zabiła. Policzek wciąż
mnie piekł
po jej uderzeniu. Miała
cios, nie zaprzeczę…
Udawałem
wkurwionego, ale po tym jak mi przywaliła normalnie mi stanął.
Ta kobieta była
niemożliwa.
Podniecało
mnie w niej nawet to, że
mnie uderzyła.
Zacząłem
myśleć o
wszystkim byle tylko się
nie nakręcać i nie
pobiec do niej. Nagle drzwi się
otworzyły
i ku mojemu rozczarowaniu, do pokoju wtoczył się pijany
Tom, a zaraz za nim chichocząc,
weszła
Val. Od progu zaczęli
się
rozbierać
i całować. No kurwa
jeszcze tego mi brakowało!
Kiedyś
pewnie szlag by mnie trafił
gdybym widział
jak jakiś
facet pieprzy Val. Teraz miałem
to gdzieś.
Nie, żeby
była
mi obojętna.
Val zawsze będzie
moją
przyjaciółką i jej
krzywda jest moją.
Ale odkąd
pojawiła
się
Kate, myślę tylko o
niej. Jedynie myśl
że
śpi
obok sama, bez Chase’a, pozwoliła
mi zasnąć.
I stopery, które Gates trzymał
w szufladzie…
Kate
Obudził mnie ból głowy i sztywność
karku. Łóżko w pokoju gościnnym Briana, nie należało do najwygodniejszych.
Wstałam i po cichu wyszłam z pokoju. Kiedy zamykałam za sobą drzwi, z pokoju
obok wyszedł zaspany Matt. Najdziwniejsze było to, że wyszedł z innego pokoju
niż ten, z którego minionej nocy dobiegały dźwięki. Spojrzał na mnie
zaskoczony, ale w jego oczach nie widziałam złości. Jego policzek wciąż był
lekko zaróżowiony od mojego uderzenia, ale na szczęście nie widniał na nim
siniak. Nie chciałam, żeby występował na scenie z limem pod okiem. Matt
podszedł do mnie i uśmiechnął się.
- Cześć.
Wyspałaś się?
- No właśnie
nie bardzo. Gates mógłby zainwestować w wygodniejsze materace. – skrzywiłam się
i rozmasowałam kark. – A ty?
- Szału nie
było. Więcej nie dzielę pokoju z Val i twoim bratem, Kate.
- Spałeś z
nimi w jednym pokoju? – miałam ochotę skakać do góry z radości! Nie spał z
tamtą laską. To z kim ona się bzykała w takim razie? A może sama się zabawiała
ze sobą?
- Nie miałem
wyjścia. Właściwie to oni się do mnie przyplątali. Najpierw zebrało im się na
seks, a potem twój brat pół nocy spędził z głową w kiblu. To nie będą moje
najlepsze wspomnienia.
- Nie dziwię
się. Przykro mi, że tak wyszło. – odpowiedziałam szczerze.
- Trudno.
Teraz też się nie wyśpię. Wieczorem mamy samolot na Florydę. Może podczas lotu
uda mi się zdrzemnąć.
- Masz
ochotę na kawę? Będę się niedługo zbierać, ale jak się nie napiję odrobiny
kofeiny, to nie będę mogła normalnie funkcjonować.
- Jasne. Jak
chcesz, mogę cię potem odwieźć do domu.
- Nie
trzeba, wezmę taksówkę. – odpowiedziałam, choć jego propozycja była niezwykle
kusząca. Móc spędzić z nim kilkanaście minut sam na sam… Zwłaszcza po tym, jak
wyznał że spał w oddzielnym pokoju… Miodzio…
- Kate, daj
spokój. Jeżeli nie wyszło nam bycie razem, to spróbujmy chociaż być
przyjaciółmi. Wypijemy razem kawę, a potem odwiozę cię do domu. Pasuje?
- Ok. –
zeszliśmy razem na dół, nastawiłam ekspres, a Matt ku mojemu zdziwieniu zaczął
sprzątać po imprezie. Nie chciałam go z tym zostawiać, więc mu pomogłam. Zanim
kawa się zaparzyła, kuchnia i jadalnia wyglądały jak gdyby nigdy żadna impreza
się tu nie odbyła. – Zawsze sprzątasz po imprezach u Briana?
- No! Ale
tylko dlatego, że gdy ja organizuję imprezy, to on sprząta moje mieszkanie.
- Aha. Taki
przyjacielski układ?
- No, w
obliczu ostatnich wydarzeń, może nie przyjacielski, ale wciąż układ. – Matt
spojrzał na mnie i uśmiechnął się blado.
- Matt,
pogodzicie się. Nie wierzę w to, że do końca życia nie będziecie ze sobą gadać.
- Mam taką
nadzieję. – usiadłam przy wyspie, a Matt podał mi kubek z kawą. Sięgnęłam po
niego i zaczęłam rozciągać szyję, żeby nieznośny ból wreszcie minął. Nagle Matt
stanął za mną i położył dłonie na moich ramionach. – Mogę?
- Ale co?
- Rozmasować
ci kark. Przecież widzę że cię boli.
- Matt, nie
powinniśmy.
- Przecież
nie proponuję ci seksu. Chcę ci tylko pomóc.
- No dobrze.
– usiadłam prosto i pozwoliłam by dłonie Matta zaczęły ugniatać każdy skrawek
mojego sztywnego karku. Jego dłonie były tak cudownie ciepłe… Masowały moją
szyję i kark dotąd, aż ból całkiem ustąpił. Zamknęłam oczy i zaczęłam odpływać.
Nie wiem jak długo mnie masował, bo kompletnie odleciałam. W pewnym momencie
poczułam jak odgarnął moje włosy i zaczął ustami muskać moje ramię, sunąc nimi
w górę aż do ucha. Przygryzłam wargę i zacisnęłam palce u dłoni. Wszystko po
to, aby nie okazać jak dobrze mi było. Matt objął mnie w pasie i po chwili
obrócił krzesło na którym siedziałam tak, abym znalazła się twarzą do niego.
Uniosłam powieki i zobaczyłam że chce mnie pocałować, ale chyba czekał na moją
zgodę. Podsunęłam się bliżej i to ja pierwsza go pocałowałam. Musnęłam językiem
jego górną wargę, a dolną lekko zassałam w swoje usta. Matt stanął między moimi
udami i pogłębił pocałunek. Po kilkunastu sekundach, całowaliśmy się jak
szaleni. Matt przesadził mnie na wyspę, sięgnął dłonią pod moją sukienkę i
palcami dotknął cipki, która okryta była jedynie w cienkie majteczki.
- Jesteś
zawsze tak cudownie ciepła i wilgotna… Powiedz, że to dla mnie…
- Dla
ciebie…
- Tęskniłem
za tobą, maleńka… - jedno szarpnięcie i zostałam bez majtek. Matt pchnął mnie
na wyspę, posunął dalej i wszedł na nią tak, że po chwili leżałam pod nim.
Kubki z kawą spadły na ziemię, ale w tamtym momencie żadne z nas o to nie
dbało. Rozchyliłam uda, podciągnęłam sukienkę, a Matt zsunął spodnie oraz
bokserki. Jego penis był już twardy i gotowy. Sięgnęłam do niego dłonią i
zaczęłam mocno i szybko go masować. Matt odchylił głowę do tyłu i jęczał cicho.
Ewidentnie nie chciał, aby ktoś nas przyłapał. Kiedy słony płyn zaczął spływać
na moją dłoń, Matt przerwał moją pieszczotę i wszedł we mnie gładko i do końca.
– Kate? Słuchasz mnie?
- Co
mówiłeś? – zamrugałam oczami. To wszystko mi się wydawało. Matt nie pieprzył
mnie na kuchennej wyspie, a jedynie masował moje ramiona i kark.
- Pytałem,
czy jeszcze cię boli.
- Nie, już
nie. Dziękuję. – Matt usiadł naprzeciw mnie i sięgnął po swoją kawę.
- Nie ma za
co. Cieszę się, że mogłem pomóc. – upił łyk i spojrzał na mnie. Ja tymczasem
miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Gdyby tylko wiedział co przed chwilą sobie
wyobrażałam… Modliłam się, abym nie zaczęła się czerwienić na te wspomnienia…
-
Przepraszam, że cię uderzyłam. Nie powinnam była.
- Nie
szkodzi. Zdenerwowałem cię, więc to był odruch. Nie powinienem cię całować. Nie
mam do tego prawa. – ból w jego głosie sprawił, że oczy zaszły mi łzami. Znowu
pojawiło się to uczucie. Znowu chciałam mu tyle wyznać. Powiedzieć, jak bardzo
go kocham, że chcę żebyśmy znowu byli razem… Zamiast tego, nagle usłyszałam
hałas dochodzący ze schodów. Obejrzałam się przez ramię i zobaczyłam jak mój
nawalony brat wtoczył się do kuchni. Wciąż był pijany, albo to były skutki
kaca… Pokręciłam głową z rezygnacją.
- Nooo, tu
są nasze gołąbeczki! Już się pogodziliście?
- Tom, idź
się jeszcze połóż, ok.? – wstałam by go zaprowadzić na górę. On jednak odsunął
się ode mnie zataczając się lekko w bok.
- Już?
Odegraliście swoje żałosne scenki przed wszystkimi? Ty poudawałaś, że bzykasz
się z tym naiwnym nowojorczykiem! – pokazał na mnie palcem. – A ty poruchałeś
fankę i teraz znowu się kochacie? No naprawdę żałosne! – podeszłam do Toma i
chwyciłam go pod ramię. Ten zaczął się szarpać, na szczęście to ja byłam
silniejsza.
- Daj
spokój, młody. To wszystko nie tak. Jak się wyśpisz, to pogadamy, ok.?
- Nie, nie
pogadamy. Nie mam ochoty. Nie chce mi się patrzeć na te wasze gierki, w które
gracie.
- Tom, to
naprawdę nie twoja sprawa. Między mną i Mattem wszystko jest skończone i jasne.
Nie potrzeba tu twojej ingerencji!
- Taa…
Wszyscy się nad tobą litują, jaka to ty jesteś pokrzywdzona. Biedna i
nieszczęśliwa Kate, bo Matt ułożył sobie życie. Zawsze wszystko kręci się wokół
ciebie. Dawniej też tak było. Starzy ciebie wielbili, a ja zawsze stałem w
twoim cieniu.
- Tom, o
czym ty gadasz? I po co te sceny? Chcesz, to porozmawiamy o tym jak dojdziesz
do siebie! – spojrzałam kątem oka na Matta, który zeskoczył ze stołka i
zamierzał do nas podejść, ale pokazałam mu ręką, aby się nie wtrącał.
- Mam już
dość bycia twoim cieniem! Zawsze musisz być na pierwszym miejscu! Kiedy miałem
kłopoty, nawet nie chciałaś mi pomóc! Taka z ciebie siostra!
- Bo
wpakowałeś się w nie na własne życzenie, głupi gnojku! Nikt ci nie kazał
sprzedawać prochów, ani kraść. Trzeba było siedzieć w domu na dupie to
wyszedłbyś na ludzi! Teraz możesz mieć pretensje tylko do siebie!
- Mam
pretensje do ciebie, kretynko! Jak cię potrzebowałem, to odwróciłaś się ode
mnie. Jenny też kopnęła cię w dupę i puściła się z Chrisem, bo przyjaciółka z
ciebie żadna! – Tom rozkręcił się na dobre. Nie zważał na to, że Matt wszystko
słyszy, podczas gdy on prał nasze prywatne brudy. Nie wytrzymałam i podeszłam
do brata, po czym złapałam go za koszulkę.
- Zamknij
się wreszcie, albo powiem o jedno słowo za dużo! Mam ci kurwa przypomnieć, że
to dzięki mnie nie spałeś na ulicy gdy wyszedłeś z więzienia? Kto ci znalazł
mieszkanie? Kto cię krył przed chłopakami, wstrętna recydywo? Pamiętaj, że twój
jeden niewłaściwy ruch wystarczy, żebyś wrócił do więzienia! – Tom złapał mnie
za ramię i zaczął mną szarpać. - Puszczaj mnie! To boli! Auuaa!! – krzyknęłam i
po chwili usłyszałam dziwny dźwięk i ból przeszył moje ramię. Zaczęłam
krzyczeć, ale Tom nie puszczał. Jego palce miażdżyły moją rękę, wzrok miał
dziki, zupełnie go nie poznawałam. Zasłoniłam się drugą ręką, kiedy zobaczyłam
że zamachnął się, aby mnie uderzyć. Na szczęście Matt w porę zareagował.
Odepchnął Toma, po czym jednym prawym prostym powalił go na ziemię. Cios był
tak skuteczny, że mój brat stracił przytomność. Stałam w kuchni i cała się
trzęsłam. Matt podszedł do Toma, żeby sprawdzić, czy nic mu nie jest, po czym
podbiegł do mnie i bez zastanowienia objął. Wtuliłam się w jego ramiona, a gdy
docisnął mnie do siebie krzyknęłam z bólu.
- Boli cię?
Pokaż mi to ramię. – Matt dotknął mojej skóry na której zaczęły pojawiać się
siniaki. – Ręka nie wygląda na złamaną, ale może być zwichnięta lub skręcona.
Powinniśmy jechać na pogotowie.
- Nic mi nie
będzie.
- Kate,
przestań udawać twardzielkę. Jedziemy na ostry dyżur. Mój znajomy jest
lekarzem, jeśli ma dziś zmianę, to obejrzy cię bez kolejki. No już! –
wiedziałam, że nic nie wskóram. Chwyciłam torebkę i płacząc cicho spojrzałam na
mojego brata. Po chwili Matt chwycił mnie za zdrową dłoń i zaprowadził do
wyjścia. Wsadził mnie do auta i ruszył z podjazdu w kierunku centrum. – Kate? –
zapytał po chwili.
- Co? –
odburknęłam nie odrywając wzroku od okna.
- Czy kiedyś
Tom już ci to zrobił?
- To nie
twoja sprawa!
- Zawsze tak
mówisz! To nie moja sprawa, nie sprawa Toma! Przestań być tak cholernie
niezależna! Nie widzisz, że są na świecie ludzie, dla których wiele znaczysz,
którzy cię kochają?
- Ty też?
- Co ja też?
– Matt odpowiedział, ale nawet na mnie nie spojrzał. Cały czas patrzył na
drogę.
- Też ci
zależy?
- To
oczywiste. Byliśmy razem, jesteś dla mnie bardzo ważna. Nie ważne co było. Nie
chcę, żeby stała ci się krzywda.
-
Wystraszyłam się go. Myślałam, że mnie uderzy… Przypomniało mi się to, co
kiedyś było… Jak mnie pobił po pogrzebie rodziców. Wtedy też był w takim szale…
Nie wiem co go teraz napadło…
- Mała, nie
zrozum mnie źle… Kurwa, jeśli teraz go wywalę z zespołu, będziemy w dupie.
Zostało kilka miesięcy, ale potem nie chcę go widzieć.
- Matt, nie
rób tego. Jeśli go wyrzucisz, on się stoczy na samo dno… Znowu zacznie szukać
kłopotów… Tak się cieszył gdy przyjęliście go do zespołu. Był wtedy taki
szczęśliwy. Jak tylko się obudzi i przypomni co zrobił, na pewno będzie tego
żałował. Tom ciągle powtarza, że jest mu wstyd za to, jaki był kiedyś… Jeśli
wszyscy się od niego odwrócimy, to będzie kwestia kilku tygodni jak wróci za
kratki.
- Kate,
przecież ty się go boisz! Dlaczego chcesz mu pomagać? Nie boisz się, że
następnym razem kiedy wypije, znowu podniesie na ciebie rękę?
- Mam
nadzieję, że już tego nie zrobi… - odpowiedziałam i znowu zapatrzyłam się w
okno. Po chwili dojechaliśmy do szpitala. Szczęśliwie, znajomy Matta miał
akurat dyżur i przyjął mnie od razu. Ręka nie była ani złamana, ani zwichnięta.
Po prostu miałam ponadrywane ścięgna i stąd ten ból. Lekarz kazał mi ją
oszczędzać, dał leki oraz maść przeciwbólową i odesłał do domu. Dochodziła
piętnasta, gdy Matt odwiózł mnie do domu. Nie pytając o nic, wyjął z mojej
torebki klucze i otworzył drzwi. Stałam w kuchni i patrzyłam jak szarogęsił się
jakby był u siebie. Wiedziałam, że i tak nie będzie chciał mojej pomocy, więc
ja w tym czasie poszłam do sypialni, żeby przebrać się z sukienki w coś
wygodniejszego.
- Chcesz
herbaty? – krzyknął z kuchni.
- Poproszę.
W szafce jest owocowa. Jak masz ochotę, to też się poczęstuj. – Matt zalał dwa
kubki wrzątkiem, a gdy wróciłam bez słowa posadził mnie na wyspie i wyjął maść
z torebki.
- Pokaż mi
to ramię. – wycisnął na dłoń trochę przeźroczystej mazi i delikatnie zaczął ją
wcierać w moją skórę. Robił to tak czule, że poczułam się nagle bardzo
bezbronna. Do tej pory chowałam moje uczucia przed Tomem. Udawałam twardą, żeby
nie widział mojego strachu. A wystarczył moment i znowu mógł mnie skrzywdzić.
Na tą myśl się rozpłakałam. Matt przerwał wcieranie maści i po prostu mnie
przytulił. Objęłam go za szyję i rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Nie płacz,
Kate… Proszę…
- Nie
potrafię…
- Boże, jak
mam cię teraz zostawić tutaj samą? Jak mam wyjechać?
- Nic mi nie
będzie. – otarłam łzy i uśmiechnęłam się blado. Matt chwycił moją twarz w
dłonie, pogładził moje policzki i nagle mnie pocałował. Nie namiętnie i dziko,
jak często to robił, ale czule i zmysłowo. Tak jak powinien to zrobić w obecnej
sytuacji. Próbowałam się odsunąć, ale usłyszałam jego ochrypły szept i
zmieniłam zdanie.
- Proszę
cię, nie przerywaj. Nie będę mógł bez tego wyjechać. Chcę zapamiętać smak
twoich ust, maleńka. – poddałam się i pogłębiłam pocałunek. Całowaliśmy się,
jakby jutra miało nie być. Jakbyśmy się żegnali. W sumie tak właśnie było. Matt
i ja nie byliśmy sobie przeznaczeni i każde z nas musiało sobie z tym poradzić.
Na swój sposób…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz