wtorek, 2 sierpnia 2016

Odcinek 41



                                                      DNCE "Cake by the ocean"

31 Grudnia 2012, Poniedziałek

- Kate, jesteś gotowa? – głos Chase’a dobiegł mnie, kiedy siedziałam w łazience na wannie. Brzuch mnie bolał, dłonie miałam mokre… Nie chciałam iść do Briana. Nie chciałam spotkać tam Matta. A wiedziałam, że przyjdzie. Tom potwierdził jego przybycie. Bałam się, że przyjdzie z jakąś laską i szlag mnie trafi na miejscu.

- Zaraz wyjdę. – odpowiedziałam, po czym wzięłam głęboki wdech. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam we własne odbicie. Krótka, czarna sukienka leżała idealnie na mnie, włosy rozpuściłam i podkręciłam końcówki. Mimo to mój strój nie poprawił mi samopoczucia.

- Mała, wszystko ok.? Wchodzę. – Chase uchylił drzwi i spojrzał na mnie. Podszedł bliżej i położył dłonie na moich ramionach w pocieszającym geście. – Martwisz się tym, że on tam będzie prawda?

- Tak… Nie zniosę widoku jakiejś laski u jego boku, Chase… Nie dam rady… - rozpłakałam się z żalu. Wczoraj mieliśmy z Chasem wieczór przy winie i w trakcie drugiej butelki, opowiedziałam mu o wszystkim co związane z Mattem…

- Kate, więc dlaczego do niego nie wróciłaś kiedy była na to szansa? Przecież ty się zamęczysz, dziewczyno…

- Boję się, że mu nie zaufam po raz drugi. Że ciągle będę mu patrzeć na ręce. Nie zniosę takiej niepewności. – wytarłam nos chusteczką i zaczęłam poprawiać makijaż. – Nic to. Muszę stawić czoło rzeczywistości. Może jeśli zobaczę go z inną, to łatwiej mi będzie go wyrzucić z serca?

- Mhm… Z pewnością, Kate… - Chase się roześmiał, po czym sięgnął na półkę po moje ulubione perfumy i spryskał moją szyję oraz nadgarstki. – No, to teraz jesteś gotowa. Nie powiem ci że jak Matt cię zobaczy to padnie na kolana. On padł pierwszego dnia, gdy zobaczył cię na tamtej plaży, mała.

- Taa… - zgasiłam światło w łazience, chwyciłam torebkę, futrzane bolerko i wyszliśmy z domu. Taksówka już na nas czekała. Tom wziął ze sobą swoją torbę, bo o czwartej nad ranem musiał być na lotnisku. Obiecał jednak, że wkrótce znowu mnie odwiedzi i wtedy zostanie na dłużej.

            Do domu Briana dotarliśmy punktualnie o dwudziestej pierwszej. Od razu dobiegła nas głośna muzyka. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili Brian otworzył nam drzwi.

- No już myślałem, że nie przyjdziecie! Wchodźcie, zapraszam. – wręczyłam Brianowi największą butelkę whisky jaką byłam w stanie znaleźć w Huntington i zaprowadziłam Chase’a do salonu. Z jednej strony impreza, gdy Michelle leżała w szpitalu, nie była zbyt dobrym pomysłem. Rozmawiałam o tym z Brianem wczoraj. Zapewnił mnie jednak, że planował ją zanim Michelle trafiła do szpitala. Nie chciał jej odwoływać, bo by tylko siedział w domu i się zadręczał.

- Jak się czuje Michelle?

- Chyba dobrze. Byłem dziś u niej i mam wrażenie, że chyba mnie poznała. Uśmiechnęła się lekko do mnie.

- To super! Brian, mam nadzieję że ten psychiatra który ma ją skonsultować, pomoże jej.

- Ja też mam taką nadzieję. Jeszcze raz, dziękuję ci Kate że pomagasz. Po tym co ci zrobiła… Naprawdę jestem wdzięczny.

- Nie ma za co.

- Słuchaj, w salonie zrobiłem miejsce do tańczenia, w jadalni jest jedzenie i alkohol. Czujcie się jak u siebie. Gdybyście postanowili nocować, to na górze druga sypialnia po prawej jest wolna. – Brian uśmiechnął się do mnie znacząco. Głupek myślał, że będziemy się z Chasem bzykać.

- Zapomnij. Chase to tylko kolega.

- Ok., skoro tak mówisz. – Gates mrugnął do mnie i poszedł powiesić w garderobie moje bolerko. My tymczasem poszliśmy przywitać się z gośćmi. Z zespołu byli wszyscy, ale także było dużo osób, których nie znałam. Zacky poczuł się odpowiedzialny i przedstawiał nas każdemu, kogo nie znałam. Nagle w tłumie dostrzegłam Matta. Nie był sam. Czyli tak, jak się spodziewałam. Obok niego stała wysoka brunetka, której dłoń spoczywała w jego tylnej kieszeni. Poczułam jak moje ciśnienie podniosło się do dwustu. To moja dłoń powinna tam się znajdować! Musiałam jednak trzymać fason i udawać, że wszystko jest ok. Chase od razu poczuł, że coś nie gra. Chwycił mnie za dłoń i uścisnął lekko. Uśmiechnęłam się do niego i zaproponowałam żebyśmy się czegoś napili. Poszliśmy więc do jadalni, Chase wyjął z szafki dwie szklanki i zrobił nam po drinku. Po kilku sekundach, usłyszałam za sobą damski śmiech i piskliwy głos:

- Matt, skarbie czego się napijesz?

- To jeszcze nie wiesz? Pytasz mnie za każdym razem, gdy idziesz po kolejną porcję.

- A no tak… Zapomniałam. Już robię. – udałam, że nie słyszę tego werbalnego jazgotu, ale w środku cała się gotowałam. Miałam ochotę to czupiradło wytargać stąd za wszy. Jedno mi tylko nie pasowało. Ton Matta. Zachowywał się jak burak. Jak pan i władca, który przywiózł na imprezę jedną ze swoich dziwek haremu i rozkazuje jej mu usługiwać. To nie pasowało do Matta, którego znałam i kochałam… Przykre…

- Kate, twój drink. – głos Chase’a sprowadził mnie na ziemię. Wzięłam od niego szklankę, odwróciłam się w stronę gości i wtedy Matt mnie zobaczył. Wbił we mnie swoje szmaragdowe spojrzenie, a ja czułam się jak posąg z lodu wystawiony na pełne słońce. Topniałam w jego oczach… Uśmiechnęłam się do niego blado, wtedy on ruszył w moim kierunku. Coś go jednak zatrzymało. A właściwie nie coś, a ktoś. Poczułam na ramieniu dłoń Chase’a, który mnie objął. Matt momentalnie zbladł. Pewnie pomyślał, że ja i Chase… Pomyślał, że jesteśmy parą… Zamierzałam go uświadomić że jest w błędzie, ale wtedy brunetka podeszła do niego, wręczyła mu szklankę i pocałowała w usta. Zacisnęłam wargi i spojrzałam na Matta z pogardą. Ten natychmiast odepchnął lekko swoją towarzyszkę i ruszył do ogrodu. Zapewne odetchnąć…

Matt

            Nie sądziłem, że tak szybko sobie kogoś znajdzie. Naprawdę nie sądziłem… Kiedy ją zobaczyłem w tej jadalni, ubraną w tą sukienkę… Słowo daję, miałem ochotę rzucić ją na stół i kochać aż do utraty tchu. Tęskniłem za Kate każdego jebanego dnia. Miałem jej twarz przed oczami, codziennie… Czy to w domu, czy w busie, czy na scenie… Jej oczy towarzyszyły mi w każdej sekundzie mojego pierdolonego życia. Odkąd wyszedłem z jej mieszkania, nie mogłem o niej zapomnieć. Próbowałem wszystkiego, dosłownie wszystkiego. Wmawiałem sobie, że beze mnie będzie szczęśliwsza, że ja będę spokojniejszy gdy trafi na lepszego faceta… Kiedy jednak zobaczyłem ją w objęciach tego gościa… Odezwały się we mnie pierwotne instynkty. Miałem ochotę wziąć ją w ramiona i pokazać wszystkim, że jest tylko moja. Już szedłem do niej, chciałem porozmawiać, walczyć o nią. Ale wtedy cała ta Missy mnie pocałowała. Kurwa! Wkurwiłem się i to dokumentnie. Odepchnąłem tą głupią cipę i poszedłem na taras. Musiałem odetchnąć. Inaczej bałem się, że wszystkich dookoła pozabijam! Kate była moja. I zamierzałem jej to wbijać do głowy dotąd, aż mi ulegnie!

Kate

            Usiadłam na sofie w salonie i wdałam się w rozmowę z Val. Przez resztę wieczoru, unikałam Matta jak ognia. On też jakoś nie garnął się żeby ze mną przebywać choćby w tym samym pomieszczeniu. Kiedy wchodziłam do jadalni po coś do jedzenia, on wychodził. Gdy byłam na tarasie, Matt znikał… Zupełnie patowa sytuacja. Jedynie jego koleżanka dobrze się bawiła. Cały czas kręciła się obok niego, obejmowała w pasie, trzymała za rękę lub wkładała mu dłoń w tylną kieszeń, doprowadzając mnie tym samym do szału. Wiedziałam, że ten pomysł z przyjściem na imprezę był do bani. Nie sądziłam jednak, że to dopiero początek…

            Tuż przed dwunastą, zebraliśmy się w ogrodzie. Brian z chłopakami przygotowali fajerwerki, stanęliśmy więc nieco z tyłu i zaczęliśmy odliczanie. Kątem oka zerknęłam na Matta, a ten wlepiał swoje spojrzenie we mnie. Nie chciałam też się na niego gapić, więc bezczelnie pokazałam mu język i odwróciłam wzrok. A niech się gapi! Palant jeden! Gdy wybiła północ, zaczęliśmy sobie nawzajem składać życzenia. Po kilku minutach Chase oddalił się ode mnie, a ja modliłam się żeby Matt do mnie nie podszedł. Ale czy on kiedykolwiek kogoś słuchał?? Z tym swoim bezczelnym uśmiechem podszedł do mnie i stuknął kieliszkiem o mój.

- Myślałaś, że nie złożę ci życzeń?

- Jeśli mam być szczera, to na to właśnie liczyłam.

- Aż tak mnie nienawidzisz? To po co tu dzisiaj przyszłaś? To było jasne, że będę tutaj.

- Przyszłam, bo Brian mnie zaprosił. Kumplujemy się i nie chciałam mu sprawić przykrości. Już dość dostał po tyłku. – uniosłam brew, patrząc na Matta z satysfakcją. Liczyłam, że zrozumie moją aluzję.

- Daj spokój, Kate. Chciałem ci złożyć życzenia. To wszystko.

- Masz rację. To nasz prywatne brudy i nie będziemy ich prać przy wszystkich.

- Życzę ci, żebyś zawsze była szczęśliwa, Kate.

- Dziękuję.

- I gratuluję nowego chłopaka. Szybko się pocieszyłaś. – spojrzałam na Matta i poczułam jak krew we mnie wrze. Cała się zagotowałam. Chwyciłam go za mankiet bluzy i zaciągnęłam w ustronne miejsce. To co zamierzałam mu powiedzieć, nie potrzebowało świadków.

- A kim ty jesteś, żeby mnie pouczać? Myślisz, że będziesz sobie ruchał każdą laskę i będzie ok.? A kiedy ja przyszłam z kimś na imprezę, to zaraz jestem zła Kate? Nie masz prawa mówić mi co mam robić. Wiesz, kto się szybciej pocieszył? Ty! Ledwo wyszedłeś z mojego mieszkania i zaliczyłeś panienkę! – Matt zrobił wielkie oczy i próbował mi przerwać, ale mu nie pozwoliłam. Na dobre się rozkręciłam. – Byłam pod twoim domem następnego dnia. Chciałam porozmawiać z tobą! Chciałam do ciebie wrócić, Matt! Ale ty już sobie znalazłeś pocieszenie!! Widziałam jak wychodziła z twojego domu!!

- Kate, ale ja wcale…

- Nie chcę tego słuchać! Chcę tylko ci powiedzieć, że nie jesteśmy razem i każde z nas ma prawo spotykać się z kim chcemy. Ale nie masz prawa mi rozkazywać. Nie jestem twoja! A ty nie jesteś mój! – myślałam, że sobie pójdzie… Matt jednak po raz kolejny pokazał mi, jak bardzo się mylę. Chwycił mnie w objęcia i zaczął całować. Jego wargi miażdżyły moje, dłonie przesuwały się po moich plecach z góry na dół, a ja drżałam. Z emocji, ze zdenerwowania, z miłości… Niespełnionej miłości, która łamała mi serce. Po raz kolejny… Odepchnęłam Matta z całej siły, wzięłam zamach i najzwyczajniej w świecie, uderzyłam go pięścią w twarz tak mocno, że aż się zatoczył do tyłu. - Nie rób ze mnie idiotki! I nigdy więcej mnie nie dotykaj!! – wrzasnęłam.

- Oszalałaś?!

- Dawno temu, kiedy pierwszy raz ci uległam. Ale teraz wiem, że to był błąd i nigdy więcej go nie popełnię!

- Jak możesz mi wytykać pocieszanie się, skoro sama też to robisz!!

- Ja przynajmniej nie chwalę się tym na prawo i lewo. Chase nie maca mnie po dupie na każdym kroku! Co chciałeś tym osiągnąć? Że będę zazdrosna? Nie upadłam aż tak nisko, Matt!! – zacisnęłam dłonie w pięści i wróciłam do domu. Chase odnalazł się w salonie, gdzie rozmawiał z Brianem i Val. Mój brat kręcił się po domu coraz bardziej pijany. A ja miałam ochotę iść spać. Chase podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.

- Wszystko w porządku?

- W jak najlepszym. Po prostu musiałam wyjaśnić pewne sprawy z Mattem. – Chase spojrzał w kierunku tarasu z którego właśnie wracał Matt. Na jego policzku widniał czerwony ślad po moim uderzeniu. Na to wspomnienie aż mnie dłoń zapiekła. Jednak nie żałowałam, że to zrobiłam.

- Słuchaj, muszę się zbierać. Brian zamówił mi taksówkę. Zostajesz tu czy chcesz wrócić do domu? Możesz zabrać się ze mną, to cię podrzucę.

- Nie, zostanę. Muszę porozmawiać z Brianem. I ogarnąć Toma, bo jak dalej tak będzie pił, to Val będzie do domu taszczyć zwłoki.

- Ok. Zadzwonię jak wrócę do domu. Mam nadzieję, że uda nam się szybko spotkać.

- Ja też bardzo bym chciała, Chase. Dziękuję, że przyjechałeś.

- Nie ma za co. Uważaj na siebie. – pocałowałam go w policzek i odprowadziłam do drzwi. Kiedy zniknął za nimi, podeszłam do Briana i zapytałam, czy nie będzie miał nic przeciwko, że się położę. Uśmiechnął się jedynie i odesłał mnie na górę. Powlokłam się we wskazanym kierunku i gdy odnalazłam odpowiednią sypialnię, walnęłam się na łóżko. Na dole muzyka delikatnie ucichła, niestety zza ściany zaczęły mnie dobiegać inne dźwięki. Ktoś ewidentnie w pokoju obok uprawiał seks. I to dziki i namiętny. Jęki były coraz głośniejsze aż przerodziły się w krzyki rozkoszy! Najgorsze w tym wszystkim było to, że jęki ewidentnie należały do laski, która przyszła na imprezę z Mattem. No kurwa! Był tak bezczelny, że pieprzył się w tym samym domu, w którym ja spałam! Cham, prostak i kretyn! Wyjęłam sobie poduszkę spod głowy, nakryłam nią twarz i podjęłam próbę zaśnięcia…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz