Nieuchronnie zbliżamy się do końca.
Zapraszam na kolejny odcinek :)
- O kurwa… -
to jedyne, co Val wydusiła z siebie, odkąd przeczytała mail, który dostałam z
kliniki. Ja powiedziałam to samo, kiedy tylko skończyłam czytać. Jego treść
była jednoznaczna i nie pozostawiająca złudzeń…
Szanowna
panno Morisson,
Z
przykrością muszę panią powiadomić, że ostatni zastrzyk, który otrzymała pani w
naszej klinice, jest wadliwy. W związku z tym, jego działanie jest praktycznie
znikome. Producent już się z nami skontaktował i wystąpiliśmy na drogę prawną.
Bardzo proszę, aby skontaktowała się pani z nami w celu badania na
prawdopodobieństwo ciąży i ewentualnego zażycia kolejnej dawki.
Z
poważaniem
Lek.
Med. Andrew Thomson
Miałam tego maila przed oczami, ilekroć
zmrużyłam powieki. Znałam go na pamięć… Spojrzałam na Val, a ona od razu
odłożyła laptop i przytuliła mnie mocno.
- Kate,
kochanie… Nie martw się, Matt się ucieszy. Przecież widzę jak mu zależy na
tobie.
- Taa, już
widzę jak skacze z radości… - zamknęłam laptopa, wrzuciłam go do walizki i
zaczęłam wyjmować z szafki moje rzeczy.
- Co ty
robisz, u licha?
- Nie
widzisz? Wyjeżdżam.
- Oszalałaś?
Matt zwariuje bez ciebie! Wiesz co się z nim działo kiedy się rozstaliście?
- Nie! Ale
tak będzie lepiej! Jemu teraz nie są potrzebne zobowiązania w postaci dziecka!
Ma swoje obowiązki, zespół, trasę. Ja mu tylko będę zawadzać. Ciągle będzie się
zamartwiał czy dobrze się czuję… Wrócę do domu, a jak Matt skończy trasę, to
zobaczmy co dalej.
- Nie
pozwolę cię wyjechać przynajmniej bez rozmowy z nim. Nie możesz tak po prostu
zniknąć, Kate! To nie w porządku wobec Matta! – Val wyszła z sypialni
zostawiając mnie samą. Niewiele myśląc, dopakowałam resztę rzeczy i wsunęłam
walizkę pod łóżko. Kiedy chciałam położyć się na materacu, mój wzrok padł na
papierową torebkę z testami ciążowymi w środku. Chwyciłam jedno pudełko i
poszłam do łazienki…
Pięć minut później wpatrywałam się w
dwie bladoróżowe kreski, oznaczające tylko jedno: ciążę. Zrobiło mi się
niedobrze i z rykiem zaczęłam wymiotować. Zwracałam całe jedzenie chyba sprzed
kurwa trzech dni. Torsje nie miały końca. Gdy w końcu udało mi się pohamować
kolejną falę, obmyłam twarz i wtoczyłam się do sypialni. Położyłam się na łóżku
i zasnęłam…
Obudził mnie podniesiony głos Matta
i chłopaków, ale nie mogłam nic z tego jazgotu zrozumieć. Usiadłam na łóżku i
wtedy do sypialni wpadł Shadows. Był nawalony jak szpadel, w dłoni ściskał mój
test ciążowy, a z oczu ciskały mu pioruny. Poczułam się jak mała dziewczynka,
która coś przeskrobała i teraz wszystko wyszło na jaw.
- Możesz mi
kurwa wyjaśnić, co to jest?! – zza jego pleców wyjrzała Valary, która próbowała
go jakoś uspokoić.
- Matt,
opanuj się! Idź spać, a porozmawiacie jutro! – niestety, Matt dość gwałtownie
wypchnął ją z pokoju i zatrzasnął drzwi, oddzielając nas od tłumu gapiów. Ja
natomiast wstałam z łóżka i stanęłam z Mattem twarzą w twarz, gotowa na
najgorsze.
- No więc?!
Może mi coś powiesz?!
- A co tu
mówić? Jestem w ciąży! Skoro znalazłeś test, to i instrukcję także! I umiesz go
odczytać!
- Kate, czy
ty masz mnie za idiotę?
- Nie
rozumiem!
- Chcesz mi
wmówić, że to moje dziecko? – gdy to usłyszałam, poczułam się jakbym dostała w
twarz!
- A czyje
niby?! – wrzasnęłam wściekła. – No chyba nie sądzisz, że cię zdradziłam?! Pompowałeś
we mnie spermę ile wlezie!! Nie patrząc na konsekwencje!!
- Mówiłaś,
że jesteś na zastrzyku! To pompowałem! Skąd mogłem wiedzieć, że mnie robiłaś w
chuja?!
- Zastrzyk
był wadliwy! Dostałam dziś maila z kliniki! Producent wypuścił wadliwą partię!!
- Jasne!
Lepiej się przyznaj, że dzieciak jest tego całego Chase’a! Dlatego tak ochoczo
się ze mną pogodziłaś w Vegas! On dowiedział się o ciąży, kopnął cię w dupę, a
że ja się napatoczyłem, to skorzystałaś z okazji i wróciłaś do mnie. Szkoda
tylko, że od razu się nie połapałem o co w tym wszystkim chodzi!!
- Ja
pierdolę… Nie wierzę w to co mówisz, Matt… - usiadłam na łóżku i zakryłam twarz
dłońmi. Modliłam się, aby się nie popłakać. Nie chciałam, żeby widział jak
ogromny ból mi sprawiał. – Z Chasem nic mnie nigdy nie łączyło! Był tylko moim
przyjacielem! Jak możesz myśleć, że cię z nim zdradziłam. Jeśli już by do
czegoś doszło to wtedy, kiedy nie byliśmy razem. Więc o zdradzie mowy być nie
może, idioto!! Poza tym przecież mówiłam ci jeszcze w Vegas, że między nim a
mną nic nie było!!
- Taa… -
Matt przeszedł obok mnie i usiadł na łóżku. – Nie mogę w to uwierzyć, Kate…
Nigdy nie sądziłem, że zachowasz się w taki sposób!!
- W jaki?!
No powiedz!!
- Że
zachowasz się jak d… - nie zdążył dokończyć, bo podeszłam i trzasnęłam go w
twarz z całej siły. Lewa dłoń aż mnie zapiekła, a palce zaczęły mrowić.
Niewiele myśląc, schyliłam się i spod łóżka wyciągnęłam moją walizkę. – Gdzie
się niby wybierasz? Do niego, tak?
- Wal się,
Sanders!! – zerwałam z dłoni bransoletkę, którą niedawno od niego dostałam i
rzuciłam mu w twarz. Otworzyłam drzwi od sypialni, napotykając spojrzenia
chłopaków i Valary. Minęłam ich bez słowa, podeszłam do kierowcy i poprosiłam
aby się zatrzymał. Wysiadłam z busa, zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam przed
siebie.
Po godzinie szybkiego marszu,
dotarłam do hotelu Saratoga Arms. Zameldowałam się i od razu poszłam do pokoju.
Odpaliłam laptopa, zrobiłam rezerwację na najbliższy lot do domu i zamówiłam
lekki obiad. Nie byłam jakoś specjalnie głodna, ale jeśli rzeczywiście byłam w
ciąży, to musiałam się przecież dobrze odżywiać. Teraz już nie chodziło tylko o
mnie…
Obudził mnie telefon dzwoniący w
pokoju. Sięgnęłam po słuchawkę i odebrałam:
- Halo?
- Panno
Morisson, pani taksówka będzie za dwadzieścia minut, żeby zabrać panią na
lotnisko. Czy przysłać kogoś po bagaż? – młoda recepcjonistka była bardzo miła.
- Nie,
dziękuję. Poradzę sobie sama. Zaraz schodzę.
- Czy
przygotować formularz do wymeldowania?
- Tak, poproszę.
I proszę też dołączyć rachunek za obiad.
-
Oczywiście. Do zobaczenia. – rozłączyłam się, ogarnęłam potargane włosy,
zamknęłam walizkę i zjechałam windą na dół. Samolot miałam za trzy godziny i
liczyłam w duchu, że korków nie będzie…
19 Lutego 2013, Wtorek
Weszłam do domu po kilkugodzinnym
locie. Byłam zmęczona fizycznie i psychicznie. Cały rejs do Huntington Beach
przepłakałam. Kobieta, która siedziała obok mnie zaniepokojona moim stanem,
zawołała stewardessę, ale powiedziałam że nic mi nie jest i dały mi spokój.
Przecież to nie ich sprawa, że facet którego pokochałam z całego serca, uważał,
że wrabiam go w dziecko. Boże, jak Matt w ogóle mógł tak pomyśleć? Nigdy bym go
nie zdradziła… Przecież go kocham… A on wbił mi nóż w serce… Nie zapomnę do
końca życia tego jego lodowatego spojrzenia i zimnego tonu, którym się do mnie
zwracał. Zupełnie, jakby był kimś innym. A nie miłym, czarującym i namiętnym
Mattem, w którym się zakochałam…
Położyłam się w sypialni i dłońmi
zaczęłam głaskać mój jeszcze płaski brzuch. Bałam się jak jasna cholera tego,
co będzie dalej. Czy dam sobie radę z wychowaniem dziecka, jak będzie z pracą…
Z tego wszystkiego rozbolała mnie głowa. Sięgnęłam do torebki, ale nagle
przyszło mi na myśl, czy ja będąc w ciąży mogę brać tabletki przeciwbólowe.
Spojrzałam na instrukcję, a tam oczywiście standardowo informacja o
skonsultowaniu się z lekarzem bądź farmaceutą. A gdzie ja tu takich znajdę o
trzeciej nad ranem? O ludzie… Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie herbatę i
wróciłam do sypialni, gdzie piłam ją małymi łyczkami, siedząc na łóżku w
kompletnych ciemnościach. Słone łzy spadały do kubka, a ja szlochałam nad swoim
durnym losem. Liczyłam na wielką miłość, a zamiast tego dostałam kopa w dupę! Odłożyłam
pusty kubek na stolik, przebrałam się z piżamkę i zwinęłam się w kulkę,
uprzednio okrywając kołdrą. Było mi tak cholernie smutno… Jak nigdy dotąd.
Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie zranił jak Matt. Nawet to, co zrobili mi Jenny
i Chris było niczym w porównaniu z zachowaniem Matta… Pokazał mi ile dla niego
znaczył nasz związek. Ile ja sama znaczyłam dla niego…
Wstałam około pierwszej po południu
i od razu umówiłam się na wizytę w klinice. Chciałam upewnić się, czy aby na
pewno jestem w ciąży. Recepcjonistka zapisała mnie na dziś na godzinę
dziewiętnastą. Do tego czasu rozpakowałam się, wstawiłam pranie, odebrałam
pocztę od dozorcy i zadzwoniłam do pracy, aby poinformować Rosie o moim
powrocie. Poprosiłam też o przygotowanie sprawozdania z ostatnich dni. Chciałam
móc pracować i wiedzieć co się działo w mojej kancelarii. Nie mogłam sobie pozwolić
na łzy. Jeśli miałam zostać samotną matką, to bycie twardą powinno mi wejść w
krew.
Punkt dziewiętnasta weszłam do
gabinetu lekarza. Mężczyzna wyglądał na naprawdę zakłopotanego. Usiadł
naprzeciwko mnie, spojrzał w moją kartę i powiedział:
- Panno Morisson,
jest mi naprawdę przykro z powodu tego niewybaczalnego błędu.
- Panie
doktorze, pozwoli pan że przeprosiny zostawimy na moment, kiedy potwierdzi pan
moją ciążę. Bo test zrobiłam, ale stuprocentowej pewności nie mam.
-
Oczywiście. Ma pani rację. Poprosiłem pielęgniarkę, aby pobrała od pani krew
zaraz po przyjściu do kliniki. Zanim mi przyniesie wyniki, proszę mi
powiedzieć, czy miała pani jakieś objawy typowe dla ciąży?
- Przez
kilka dni wymiotowałam. Bardzo często i długo. Czułam się też osłabiona. Teraz
jest lepiej, ale wciąż miewam zawroty głowy. Na przykład dzisiaj rano.
- Rozumiem.
Te dolegliwości powinny ustąpić po trzecim miesiącu. – rozmowę przerwała
pielęgniarka, która zapukała do drzwi i po chwili weszła do gabinetu. Podała
lekarzowi plik kartek i dyskretnie opuściła pomieszczenie. Lekarz zaczął
przeglądać kartki, sprawdzać coś, aż w końcu powiedział: - Panno Morisson, nie
wiem czy to dobra czy też zła wiadomość, ale nie jest pani w ciąży.
Zrobiło mi się gorąco, a za chwilę
zimno. W uszach mi szumiało, całe pomieszczenie zaczęło wirować. Dopiero po
dłuższej chwili udało mi się wrócić na ziemię.
- Sama też
nie wiem czy się cieszyć, czy nie… Czyli co? Mogę dalej przyjmować mój
zastrzyk?
- No i tu
bym się kłócił. Niepokoją mnie pani wyniki. Ma pani bardzo słabą morfologię.
Wypiszę pani skierowanie na dalsze badania, a kiedy będziemy mieli wyniki,
zdecyduję czy może pani przyjmować kolejne dawki, dobrze?
- Co mi
jest, doktorze? – zapytałam pełna obaw o najgorsze.
- Tego
jeszcze nie wiem. Bardzo proszę, aby pani zrobiła te badania jeszcze dzisiaj. –
lekarz wypisał kilka druczków, podał mi je i uśmiechnął się pocieszająco. Jego
mina wcale nie poprawiła mi humoru. Wstałam, mruknęłam pod nosem „do widzenia”
i wyszłam. Nie dość, że zastrzyk był wadliwy, test okazał się niewiarygodny,
straciłam Matta, to jeszcze teraz być może jestem chora i nie wiem na co… No
kurwa lepiej być nie może. Wsiadłam do auta, wsadziłam kluczyk do stacyjki, a
wtedy poczułam coś ciepłego na brodzie. Spojrzałam w lusterko i zobaczyłam
strumień krwi płynący z mojego nosa, wprost na moją białą bluzkę. No kurwa
pięknie! Jeszcze tego mi brakowało. Pamiętając o radach mamy, pochyliłam głowę
do dołu, do nosa przyłożyłam chusteczkę, a na kark zimną butelkę wody, którą
miałam w torbie. Z zewnątrz wyglądałam zapewne śmiesznie, gdyby ktoś akurat
przechodził, ale miałam to gdzieś. Chciałam się pozbyć tego krwotoku i wrócić
do domu, żeby odpocząć. Czułam się cholernie zmęczona i jedyne o czym marzyłam,
to sen… I jeszcze żeby Matt do mnie wrócił…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz