czwartek, 10 listopada 2016

Odcinek 48



Nieuchronnie zbliżamy się do końca. 
Zapraszam na kolejny odcinek :)

                                                  Moby "Why does my heart feel so bad?"

- O kurwa… - to jedyne, co Val wydusiła z siebie, odkąd przeczytała mail, który dostałam z kliniki. Ja powiedziałam to samo, kiedy tylko skończyłam czytać. Jego treść była jednoznaczna i nie pozostawiająca złudzeń…

                                               Szanowna panno Morisson,
            Z przykrością muszę panią powiadomić, że ostatni zastrzyk, który otrzymała pani w naszej klinice, jest wadliwy. W związku z tym, jego działanie jest praktycznie znikome. Producent już się z nami skontaktował i wystąpiliśmy na drogę prawną. Bardzo proszę, aby skontaktowała się pani z nami w celu badania na prawdopodobieństwo ciąży i ewentualnego zażycia kolejnej dawki.
                                                           Z poważaniem
                                                                       Lek. Med. Andrew Thomson

            Miałam tego maila przed oczami, ilekroć zmrużyłam powieki. Znałam go na pamięć… Spojrzałam na Val, a ona od razu odłożyła laptop i przytuliła mnie mocno.

- Kate, kochanie… Nie martw się, Matt się ucieszy. Przecież widzę jak mu zależy na tobie.

- Taa, już widzę jak skacze z radości… - zamknęłam laptopa, wrzuciłam go do walizki i zaczęłam wyjmować z szafki moje rzeczy.

- Co ty robisz, u licha?

- Nie widzisz? Wyjeżdżam.

- Oszalałaś? Matt zwariuje bez ciebie! Wiesz co się z nim działo kiedy się rozstaliście?

- Nie! Ale tak będzie lepiej! Jemu teraz nie są potrzebne zobowiązania w postaci dziecka! Ma swoje obowiązki, zespół, trasę. Ja mu tylko będę zawadzać. Ciągle będzie się zamartwiał czy dobrze się czuję… Wrócę do domu, a jak Matt skończy trasę, to zobaczmy co dalej.

- Nie pozwolę cię wyjechać przynajmniej bez rozmowy z nim. Nie możesz tak po prostu zniknąć, Kate! To nie w porządku wobec Matta! – Val wyszła z sypialni zostawiając mnie samą. Niewiele myśląc, dopakowałam resztę rzeczy i wsunęłam walizkę pod łóżko. Kiedy chciałam położyć się na materacu, mój wzrok padł na papierową torebkę z testami ciążowymi w środku. Chwyciłam jedno pudełko i poszłam do łazienki…

            Pięć minut później wpatrywałam się w dwie bladoróżowe kreski, oznaczające tylko jedno: ciążę. Zrobiło mi się niedobrze i z rykiem zaczęłam wymiotować. Zwracałam całe jedzenie chyba sprzed kurwa trzech dni. Torsje nie miały końca. Gdy w końcu udało mi się pohamować kolejną falę, obmyłam twarz i wtoczyłam się do sypialni. Położyłam się na łóżku i zasnęłam…

            Obudził mnie podniesiony głos Matta i chłopaków, ale nie mogłam nic z tego jazgotu zrozumieć. Usiadłam na łóżku i wtedy do sypialni wpadł Shadows. Był nawalony jak szpadel, w dłoni ściskał mój test ciążowy, a z oczu ciskały mu pioruny. Poczułam się jak mała dziewczynka, która coś przeskrobała i teraz wszystko wyszło na jaw.

- Możesz mi kurwa wyjaśnić, co to jest?! – zza jego pleców wyjrzała Valary, która próbowała go jakoś uspokoić.

- Matt, opanuj się! Idź spać, a porozmawiacie jutro! – niestety, Matt dość gwałtownie wypchnął ją z pokoju i zatrzasnął drzwi, oddzielając nas od tłumu gapiów. Ja natomiast wstałam z łóżka i stanęłam z Mattem twarzą w twarz, gotowa na najgorsze.

- No więc?! Może mi coś powiesz?!

- A co tu mówić? Jestem w ciąży! Skoro znalazłeś test, to i instrukcję także! I umiesz go odczytać!

- Kate, czy ty masz mnie za idiotę?

- Nie rozumiem!

- Chcesz mi wmówić, że to moje dziecko? – gdy to usłyszałam, poczułam się jakbym dostała w twarz!

- A czyje niby?! – wrzasnęłam wściekła. – No chyba nie sądzisz, że cię zdradziłam?! Pompowałeś we mnie spermę ile wlezie!! Nie patrząc na konsekwencje!!

- Mówiłaś, że jesteś na zastrzyku! To pompowałem! Skąd mogłem wiedzieć, że mnie robiłaś w chuja?!

- Zastrzyk był wadliwy! Dostałam dziś maila z kliniki! Producent wypuścił wadliwą partię!!

- Jasne! Lepiej się przyznaj, że dzieciak jest tego całego Chase’a! Dlatego tak ochoczo się ze mną pogodziłaś w Vegas! On dowiedział się o ciąży, kopnął cię w dupę, a że ja się napatoczyłem, to skorzystałaś z okazji i wróciłaś do mnie. Szkoda tylko, że od razu się nie połapałem o co w tym wszystkim chodzi!!

- Ja pierdolę… Nie wierzę w to co mówisz, Matt… - usiadłam na łóżku i zakryłam twarz dłońmi. Modliłam się, aby się nie popłakać. Nie chciałam, żeby widział jak ogromny ból mi sprawiał. – Z Chasem nic mnie nigdy nie łączyło! Był tylko moim przyjacielem! Jak możesz myśleć, że cię z nim zdradziłam. Jeśli już by do czegoś doszło to wtedy, kiedy nie byliśmy razem. Więc o zdradzie mowy być nie może, idioto!! Poza tym przecież mówiłam ci jeszcze w Vegas, że między nim a mną nic nie było!!

- Taa… - Matt przeszedł obok mnie i usiadł na łóżku. – Nie mogę w to uwierzyć, Kate… Nigdy nie sądziłem, że zachowasz się w taki sposób!!

- W jaki?! No powiedz!!

- Że zachowasz się jak d… - nie zdążył dokończyć, bo podeszłam i trzasnęłam go w twarz z całej siły. Lewa dłoń aż mnie zapiekła, a palce zaczęły mrowić. Niewiele myśląc, schyliłam się i spod łóżka wyciągnęłam moją walizkę. – Gdzie się niby wybierasz? Do niego, tak?

- Wal się, Sanders!! – zerwałam z dłoni bransoletkę, którą niedawno od niego dostałam i rzuciłam mu w twarz. Otworzyłam drzwi od sypialni, napotykając spojrzenia chłopaków i Valary. Minęłam ich bez słowa, podeszłam do kierowcy i poprosiłam aby się zatrzymał. Wysiadłam z busa, zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam przed siebie.

            Po godzinie szybkiego marszu, dotarłam do hotelu Saratoga Arms. Zameldowałam się i od razu poszłam do pokoju. Odpaliłam laptopa, zrobiłam rezerwację na najbliższy lot do domu i zamówiłam lekki obiad. Nie byłam jakoś specjalnie głodna, ale jeśli rzeczywiście byłam w ciąży, to musiałam się przecież dobrze odżywiać. Teraz już nie chodziło tylko o mnie…

            Obudził mnie telefon dzwoniący w pokoju. Sięgnęłam po słuchawkę i odebrałam:

- Halo?

- Panno Morisson, pani taksówka będzie za dwadzieścia minut, żeby zabrać panią na lotnisko. Czy przysłać kogoś po bagaż? – młoda recepcjonistka była bardzo miła.

- Nie, dziękuję. Poradzę sobie sama. Zaraz schodzę.

- Czy przygotować formularz do wymeldowania?

- Tak, poproszę. I proszę też dołączyć rachunek za obiad.

- Oczywiście. Do zobaczenia. – rozłączyłam się, ogarnęłam potargane włosy, zamknęłam walizkę i zjechałam windą na dół. Samolot miałam za trzy godziny i liczyłam w duchu, że korków nie będzie…

19 Lutego 2013, Wtorek

            Weszłam do domu po kilkugodzinnym locie. Byłam zmęczona fizycznie i psychicznie. Cały rejs do Huntington Beach przepłakałam. Kobieta, która siedziała obok mnie zaniepokojona moim stanem, zawołała stewardessę, ale powiedziałam że nic mi nie jest i dały mi spokój. Przecież to nie ich sprawa, że facet którego pokochałam z całego serca, uważał, że wrabiam go w dziecko. Boże, jak Matt w ogóle mógł tak pomyśleć? Nigdy bym go nie zdradziła… Przecież go kocham… A on wbił mi nóż w serce… Nie zapomnę do końca życia tego jego lodowatego spojrzenia i zimnego tonu, którym się do mnie zwracał. Zupełnie, jakby był kimś innym. A nie miłym, czarującym i namiętnym Mattem, w którym się zakochałam…

            Położyłam się w sypialni i dłońmi zaczęłam głaskać mój jeszcze płaski brzuch. Bałam się jak jasna cholera tego, co będzie dalej. Czy dam sobie radę z wychowaniem dziecka, jak będzie z pracą… Z tego wszystkiego rozbolała mnie głowa. Sięgnęłam do torebki, ale nagle przyszło mi na myśl, czy ja będąc w ciąży mogę brać tabletki przeciwbólowe. Spojrzałam na instrukcję, a tam oczywiście standardowo informacja o skonsultowaniu się z lekarzem bądź farmaceutą. A gdzie ja tu takich znajdę o trzeciej nad ranem? O ludzie… Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie herbatę i wróciłam do sypialni, gdzie piłam ją małymi łyczkami, siedząc na łóżku w kompletnych ciemnościach. Słone łzy spadały do kubka, a ja szlochałam nad swoim durnym losem. Liczyłam na wielką miłość, a zamiast tego dostałam kopa w dupę! Odłożyłam pusty kubek na stolik, przebrałam się z piżamkę i zwinęłam się w kulkę, uprzednio okrywając kołdrą. Było mi tak cholernie smutno… Jak nigdy dotąd. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie zranił jak Matt. Nawet to, co zrobili mi Jenny i Chris było niczym w porównaniu z zachowaniem Matta… Pokazał mi ile dla niego znaczył nasz związek. Ile ja sama znaczyłam dla niego…

            Wstałam około pierwszej po południu i od razu umówiłam się na wizytę w klinice. Chciałam upewnić się, czy aby na pewno jestem w ciąży. Recepcjonistka zapisała mnie na dziś na godzinę dziewiętnastą. Do tego czasu rozpakowałam się, wstawiłam pranie, odebrałam pocztę od dozorcy i zadzwoniłam do pracy, aby poinformować Rosie o moim powrocie. Poprosiłam też o przygotowanie sprawozdania z ostatnich dni. Chciałam móc pracować i wiedzieć co się działo w mojej kancelarii. Nie mogłam sobie pozwolić na łzy. Jeśli miałam zostać samotną matką, to bycie twardą powinno mi wejść w krew.

            Punkt dziewiętnasta weszłam do gabinetu lekarza. Mężczyzna wyglądał na naprawdę zakłopotanego. Usiadł naprzeciwko mnie, spojrzał w moją kartę i powiedział:

- Panno Morisson, jest mi naprawdę przykro z powodu tego niewybaczalnego błędu.

- Panie doktorze, pozwoli pan że przeprosiny zostawimy na moment, kiedy potwierdzi pan moją ciążę. Bo test zrobiłam, ale stuprocentowej pewności nie mam.

- Oczywiście. Ma pani rację. Poprosiłem pielęgniarkę, aby pobrała od pani krew zaraz po przyjściu do kliniki. Zanim mi przyniesie wyniki, proszę mi powiedzieć, czy miała pani jakieś objawy typowe dla ciąży?

- Przez kilka dni wymiotowałam. Bardzo często i długo. Czułam się też osłabiona. Teraz jest lepiej, ale wciąż miewam zawroty głowy. Na przykład dzisiaj rano.

- Rozumiem. Te dolegliwości powinny ustąpić po trzecim miesiącu. – rozmowę przerwała pielęgniarka, która zapukała do drzwi i po chwili weszła do gabinetu. Podała lekarzowi plik kartek i dyskretnie opuściła pomieszczenie. Lekarz zaczął przeglądać kartki, sprawdzać coś, aż w końcu powiedział: - Panno Morisson, nie wiem czy to dobra czy też zła wiadomość, ale nie jest pani w ciąży.

            Zrobiło mi się gorąco, a za chwilę zimno. W uszach mi szumiało, całe pomieszczenie zaczęło wirować. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się wrócić na ziemię.

- Sama też nie wiem czy się cieszyć, czy nie… Czyli co? Mogę dalej przyjmować mój zastrzyk?

- No i tu bym się kłócił. Niepokoją mnie pani wyniki. Ma pani bardzo słabą morfologię. Wypiszę pani skierowanie na dalsze badania, a kiedy będziemy mieli wyniki, zdecyduję czy może pani przyjmować kolejne dawki, dobrze?

- Co mi jest, doktorze? – zapytałam pełna obaw o najgorsze.

- Tego jeszcze nie wiem. Bardzo proszę, aby pani zrobiła te badania jeszcze dzisiaj. – lekarz wypisał kilka druczków, podał mi je i uśmiechnął się pocieszająco. Jego mina wcale nie poprawiła mi humoru. Wstałam, mruknęłam pod nosem „do widzenia” i wyszłam. Nie dość, że zastrzyk był wadliwy, test okazał się niewiarygodny, straciłam Matta, to jeszcze teraz być może jestem chora i nie wiem na co… No kurwa lepiej być nie może. Wsiadłam do auta, wsadziłam kluczyk do stacyjki, a wtedy poczułam coś ciepłego na brodzie. Spojrzałam w lusterko i zobaczyłam strumień krwi płynący z mojego nosa, wprost na moją białą bluzkę. No kurwa pięknie! Jeszcze tego mi brakowało. Pamiętając o radach mamy, pochyliłam głowę do dołu, do nosa przyłożyłam chusteczkę, a na kark zimną butelkę wody, którą miałam w torbie. Z zewnątrz wyglądałam zapewne śmiesznie, gdyby ktoś akurat przechodził, ale miałam to gdzieś. Chciałam się pozbyć tego krwotoku i wrócić do domu, żeby odpocząć. Czułam się cholernie zmęczona i jedyne o czym marzyłam, to sen… I jeszcze żeby Matt do mnie wrócił…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz