środa, 27 kwietnia 2016

Odcinek 24

Te dwa tygodnie przerwy nieco się przedłużyły. Okazało się, że podczas pobytu w Polsce, rozwaliłam sobie przenośny dysk na którym miałam wszystkie opowiadania. Wprawdzie oddałam go do naprawy, ale ile i czy w ogóle da się odzyskać, dowiem się za jakiś czas. Na szczęście dzięki dobrym duszyczkom udało mi się odzyskać całą historię Matta i Kate. Niestety bez zdjęć. Jeżeli dysk uda się naprawić, wrócą zdjęcia. Jeśli nie, to wieki zajmie mi odtworzenie mojej kolekcji :( 
Zapraszam was na kolejny fragment :)

                                                       Ellie Goulding "Devotion"



4 Września 2012, Wtorek

            Popołudnie po pracy spędziłam na leniuchowaniu w domu. Walnęłam się na sofę, włączyłam pierwszy z brzegu film i wyciągnęłam nogi na szklanym stoliku. Byłam dziś umówiona z Mattem. Kolejny raz. Poprzednie albo odwoływałam w ostatniej chwili, albo nie przychodziłam w ogóle. Sama do końca nie wiedziałam, czy chcę iść na to spotkanie. Matt poprosił mnie w sms-ie, żebym przyjechała o dziewiątej wieczorem na plażę. Wcześniej nie mógł, po podobno miał kilka spotkań w studiu… Niestety moje plany na odpoczynek zostały doszczętnie zrujnowane przez Toma, który wpadł do domu wkurwiony jak burza. Mało tego, zaraz za nim wszedł Brian, którego mina była dokładnie taka sama. Stanął na środku salonu i zaczął wrzeszczeć.

- Mała, czy ty już zupełnie ochujałaś?

- Grzeczniej proszę! Matka nie uczyła cię dobrych manier? Jesteś w moim domu Brian i odrobina szacunku mi się należy. Czego się drzesz?

- Dobrze wiesz dlaczego. Rozmawiałem z Mattem. Podobno od kilku tygodni robisz go w wała! – wstałam z sofy, poszłam do kuchni po puszkę coli, a gdy mijałam Briana zaśmiałam się szyderczo.

- Ja?! O rany, o co ta afera? Odwołałam z nim spotkanie kilka razy. No i co z tego?

- A dwa razy w ogóle nie przyszłaś na umówione spotkanie. Powiedział mi, że jak idiota stał na plaży i czekał na ciebie dwie godziny! – podeszłam do Briana tak blisko jak tylko się dało i palcem dźgnęłam go prosto w bark.

- Słuchaj no, Gates! Matt przez kilka tygodni ukrywał przede mną prawdę o Amy. Jak już w końcu zebrał się na szczerość, to nawet nie dał mi dojść do słowa, tylko wypadł z mieszkania i tyle go widziałam. Nie odzywał się do mnie, nie dzwonił, mało tego nie odbierał ode mnie telefonów. I na co wy liczycie? Że teraz Matt Sanders zadzwoni, a ja pobiegnę rozanielona na spotkanie, rozłożę przed nim ramiona, nogi i będę Bogu dziękowała że Matt raczył na mnie spojrzeć? To tak nie działa, Brian! Dorośnijcie wreszcie. Ja też mam uczucia! Współczuję mu z całego serca. Najgorszemu wrogowi nie życzyłabym tego, przez co on musiał przejść. Ale on też musi zrozumieć pewne rzeczy. Odwołałam dwa spotkania z nim, bo wypadło mi akurat coś ważnego. A nie przyszłam, bo taki miałam kaprys! Jeśli mu zależy, to na następne spotkanie przyjdzie raz jeszcze.

- A ty?

- Co ja?

- Tobie zależy? Spotkasz się z nim?

- Spotkam. – zdecydowałam. Nawet jeśli potem miałby mnie kopnąć w dupę, to przynajmniej wszystko byśmy sobie wyjaśnili. - Ale musiałam tak się zachować, żeby wiedział, że nie jestem pierwszą lepszą, która skoczy z mostu, gdy pan Sanders rozkaże!

- Kate… Zlituj się kurwa nad nim. Czy ty wiesz jak on wygląda?

- Jak Matt?

- Jak kurwa cień człowieka. Jak prawdziwy Shadows! Wiesz kiedy ostatni raz tak wyglądał?

- Nie mam kurwa pojęcia!

- Miesiąc po śmierci Amy! – poczułam jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Boże, przecież ja przez swoją urażoną dumę krzywdziłam człowieka, którego… kocham! Ja pieprzę… Zakochałam się w nim. Zakochałam się i krzywdzę go! Boże, gdzie ja miałam rozum? Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Pokręciłam głową i poszłam otworzyć. Po drugiej stronie stała… Val! Wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się.

- Valary… Cześć.

- Witaj, Kate. Możemy porozmawiać? – i już była w salonie. Zamknęłam drzwi i poczłapałam za nią. – Brian? A ty co tu robisz? Niech zgadnę, przyszedłeś bronić Matta… Boże, ta wasza solidarność plemników jest chora. Lepiej byś pojechał do domu, Michelle czeka na ciebie.

- Ni chuja! Jak cię znam, to tak urobisz Kate, że kopnie w dupę Matta i nici z moich starań.

- Boże, jak ty mnie słabo znasz… Zamierzam właśnie uświadomić Kate, jak wiele traci. Matta już opierdoliłam. Więc jeśli oboje zostaną solidnie opieprzeni, to pogodzą się szybciej niż nam się wydaje. Daj mi zrobić swoje, ok.? – Brian spojrzał na Val, na mnie, po czym pożegnał się z nami i opuścił moje mieszkanie. Zaraz za nim wyszedł Tom i zostałyśmy same.

- Val, z całym szacunkiem, ale nie znam cię na tyle żeby pozwolić ci wtrącać się w moje życie. Poza tym wybacz, ale widziałam cię z Mattem w barze i nie wyglądaliście jak zwykli znajomi. Więc nie wiem naprawdę po co tu przyszłaś. – może i byłam niemiła, ale swoje widziałam i nie dam sobie zamydlić oczu.

- Nie sypiam z Mattem odkąd zaczął gadać o tobie za każdym razem, gdy go widziałam. Kate to, Kate tamto, Kate jeszcze co innego… Bez urazy, ale to zaczęło być nudne. No nie ważne… Słuchaj, znam Matta od wielu lat i jeszcze trochę. Wiem co czuł gdy zginęła Amy. Wiem co się z nim działo po śmierci Rev’a. I wiem co czuje teraz! Nie wiem jedynie co ty czujesz, Kate. Nie będę cię pytać, czy go kochasz bo to nie ja powinnam zadać ci to pytanie. Jeśli jednak czujesz do niego coś poważnego, to schowaj tą urażoną dumę do kieszeni. Zanim będzie za późno. – otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, ale Val mi przerwała. – Muszę już iść. Mam dziś randkę. A ty chyba też powinnaś zacząć się szykować, prawda? Miłego wieczoru, Kate!

            I wyszła. Zostawiła mnie z głową pełną myśli… Zupełnie nie wiedziałam co robić. Jednego byłam pewna. Kochałam Matta. Przez tych kilka tygodni bez niego… To była udręka. Wegetacja, nie życie. Albo harowałam jak wół, albo snułam się w piżamie po domu… Tom już nie mógł na mnie patrzeć, ale za każdym razem gdy próbował ze mną rozmawiać, zamykałam się w sypialni. Poza tym wciąż miałam do niego żal, że wiedział o Amy i nic mi nie chciał powiedzieć. Lojalny perkusista, kurwa jego w dupę mać! Kopnęłam krzesło, które od razu przewróciło się na podłogę. Zaczęłam chodzić po salonie wściekła, a gdy spojrzałam n zegarek, wkurwiłam się jeszcze bardziej. Była ósma wieczorem! Pobiegłam do łazienki, umyłam zęby, związałam włosy w kucyk i jak wystrzelona z procy wybiegłam z mieszkania. Darowałam sobie auto, poza tym musiałam się przebiec żeby w głowie sobie poukładać jeszcze co nieco…

            Na plażę dotarłam kilka minut po dwudziestej pierwszej. Matta nigdzie nie zauważyłam. Usiadłam na tej samej ławce, na której kiedyś jedliśmy kolację przyniesioną z restauracji i czekałam…

            Dochodziła jedenasta, gdy zrezygnowana wstałam z ławki. Było mi zimno, dookoła nie było już żywej duszy… Odwróciłam się i wtedy go zobaczyłam. Stał jakieś dziesięć metrów ode mnie i gapił z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zupełnie nie wiedziałam co myślał. Postanowiłam sama do niego podejść.

- Myślałam, że już nie przyjdziesz. – gdy spojrzałam w oczy Matta, od razu zrezygnowałam z awanturowania się o spóźnienie. Przekrwione oczy były podpuchnięte, cera blada… Obraz nędzy i rozpaczy. Mimo to jeszcze nigdy tak bardzo mi się nie podobał.

- I mówi to kobieta, która od kilku tygodni wystawiała mnie do wiatru… Ciekawe… Chciałem Kate, żebyś się poczuła jak ja, gdy przychodziłem tu za każdym razem z nadzieją, że jednak cię zobaczę.

- Nie fajne uczucie. Masz rację.

- Usiądziemy?

- Jest trochę zimno. Może pojedziemy do mnie?

- Nie. Ostatnim razem gdy rozmawialiśmy w domu, źle to się skończyło. – Matt zdjął swoją bluzę i zarzucił mi na ramiona. Jego zapach od razu mnie otulił.

- Teraz ty zmarzniesz.

- Nic mi nie będzie. – chwycił moją dłoń i zaprowadził na ławkę, na której przesiedziałam prawie dwie godziny. Sam usiadł na niej okrakiem, a ja zajęłam miejsce bokiem do niego. Przez dłuższą chwilę żadne z nas nic nie mówiło. Ja ze zdenerwowania skubałam rękaw bluzy, a Matt obserwował każdy mój ruch. Czułam jak jego wzrok błądzi po moim ciele i jak Boga kocham, czułam się jakbym była naga. – Przepraszam, że się nie odzywałem. Że nie odbierałem twoich telefonów. Że wtedy wyszedłem bez słowa. Musiałem wszystko przemyśleć, poukładać.

- I co? Poukładałeś?

- Kate, ja… - wahanie w jego głosie dało mi jasno do zrozumienia… Nie chciał mnie. Ściągnęłam z ramion jego bluzę i oddałam mu, mówiąc:

- Matt, wszystko ok. Rozumiem, że nie tego szukasz. Nie bój się, nie musimy rozstawać się w gniewie. Zresztą czy my tak naprawdę kiedykolwiek byliśmy razem? – Matt chwycił moją dłoń w momencie gdy wstawałam z ławki. Spojrzał na mnie spanikowany.

- Kate, o czym ty mówisz? Ty myślisz, że ja przyszedłem tu po to, żeby z tobą zerwać?!

- A nie? – Matt pociągnął za moją rękę tak, że w ułamku sekundy siedziałam na nim okrakiem. Nie powiem, żeby ta pozycja mi się nie podobała. Przyciągnął mnie bliżej, moje piersi wbijały się w jego klatkę piersiową, a gorący oddech owiewał skórę na szyi, wywołując tym rozkoszny dreszcz.

- Byłbym debilem, gdybym pozwolił ci odejść. Chciałem ci powiedzieć, że te tygodnie bez ciebie, były najgorszymi w moim życiu. I nie chcę ich już nigdy powtarzać. Zachowałem się wtedy jak totalny kretyn. Przede wszystkim nie powinienem był cię okłamywać w kwestii Amy. Po drugie, nigdy ale to nigdy nie powinienem dać ci odczuć, że nie jesteś dla mnie ważna. A to właśnie zrobiłem, wspominając o Amy, jej nawykach i przyzwyczajeniach.

- Matt, ale ja cię rozumiem. Naprawdę. Nie musisz mi się tłumaczyć. Amy była miłością twojego życia i nikt nie będzie od ciebie wymagał, żebyś o niej nie mówił, czy nie pamiętał.

- Kate, proszę… Powiedz, że jeszcze nie jest za późno. Że jeszcze nie wszystko stracone. Powiedz, że wciąż możemy być razem. – spojrzałam mu w oczy, po czym sięgnęłam dłonią i palcami przejechałam po włosach pieszcząc je delikatnie. Matt przymknął powieki i poddał się pieszczocie. Zbliżyłam usta do jego ucha, by musnąć je i szepnąć:

- Myślałam, że oszaleję bez ciebie przez ten czas… - Matt otworzył oczy, docisnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Nasze języki splotły się w erotycznym tańcu, dając sobie obietnicę na więcej. Całowaliśmy się tak, jakbyśmy chcieli nadrobić stracony czas. Od razu poczułam jak penis Matta stwardniał, więc zaczęłam się odruchowo ocierać. Wiedziałam, że mamy sobie jeszcze sporo do wyjaśnienia, ale w tym momencie miałam ochotę na namiętny seks. – Czuję, że rano będę miała ochotę na ciepłe croissanty. Myślisz, że dasz radę to dla mnie załatwić?

- Dla ciebie wszystko, skarbie. Jedziemy do mnie?

- Nie. Do mnie. – Matt wstał z ławki i niosąc mnie na swoich biodrach, ruszył w kierunku mojego mieszkania. Czekało kilkanaście minut marszu…

            Wpadliśmy do mieszkania i bez włączania świateł, poszliśmy do sypialni. Po drodze zdejmowaliśmy swoje ubrania. Gdy w końcu udało nam się dojść do łóżka, ja byłam kompletnie naga, a Matt miał tylko bokserki na sobie. Pchnęłam Matta na materac i usiadłam na nim okrakiem. Od razu chwycił w dłonie moje piersi i zaczął je pieścić. Całował je, lizał, przygryzał i ssał sutki. Wplotłam palce w jego włosy i dociskając do siebie, jęczałam na całe gardło. Miałam w nosie, czy Tom jest w domu i nas słyszy. W tamtym momencie nawet wojna by mnie nie oderwała od Matta. Nagle Matt chwycił moje biodra, rzucił mnie na łóżko, zdjął swoje bokserki i położył się na mnie, wsuwając język w moje chętne usta. Czułam na mojej cipce jego penisa, który ocierał się o moje wilgotne płatki. Pragnęłam, żeby we mnie wszedł, wypełnił mnie całą i kochał się ze mną całą noc. Matt zgiął moją nogę w kolanie, owinął na swoim biodrze i wszedł we mnie jednym pchnięciem.

- Gumka…

- Wyjdę. Zdążę wyjść. Błagam, Kate… Muszę cię poczuć… - nie odpowiedziałam, jedynie oplotłam jego biodra swoimi nogami docisnęłam mocniej do siebie. – Boże, Kate… Jesteś tak cudownie ciasna…

- Matt… Kochaj mnie… Tak, właśnie tak. – odwzajemniałam każde jego pchnięcie. Matt wchodził we mnie mocno, ale z wyczuciem. Widział co zrobić, żebym oszalała. I tak się działo. W uszach słyszałam jedynie szum, Matt jęczał coraz głośniej, a ja nagle poczułam jak moje uda się napięły i orgazm, którego tak pragnęłam od kilku tygodni, sprawił że aż wygięłam całe ciało do tyłu. Powoli wracałam do żywych, Matt przyśpieszył i w kulminacyjnym momencie wyszedł ze mnie, trzymając w dłoni swojego penisa. Zsunęłam się szybko niżej, chwyciłam go w rękę i pozwoliłam, by doszedł w moje usta. Zassałam go mocno, Matt drżał, a gorąca sperma zalewała moje gardło.

- Kate!! O kurwa!! Tak, skarbie, ssij go, właśnie tak… - połknęłam ostatnią kropelkę, wylizałam penisa do czysta i położyłam się na brzuchu obok Matta, który leżał nieruchomo na plecach i gapił się w sufit z głupim uśmiechem na twarzy.

- Brakowało mi tego.

- Mi też. – nachyliłam się i obsypałam ramię Matta delikatnymi pocałunkami. Przyjrzałam się jego tatuażom, obserwując uważnie każdy rysunek, czy napis.

- Masz jakiś tatuaż, który dotyczy Amy?

- Nie. – Matt spojrzał na mnie i uśmiechnął się blado. – Nigdy nie miałem pomysłu co mogłoby być odpowiednie. W końcu dałem sobie spokój.

- Rozumiem. – wstałam i zarzuciłam na siebie podkoszulek leżący na krześle. – Zjesz coś?

- Nie jestem głodny. Wolałbym robić coś innego. – nim się zorientowałam, leżałam na łóżku, a Matt wciskał mnie w materac. – Kate, uwierz mi, że jesteś dla mnie najważniejsza.

- Wierzę ci, Matt. Muszę tylko przemyśleć kilka rzeczy… spraw…

- Ale nie odejdziesz? – spojrzałam w jego zielone oczy i uśmiechnęłam się po raz pierwszy od kilku tygodni.

- Nie. Nie odejdę. – moja koszulka pofrunęła w powietrze, Matt zachłannie pocałował moje usta, a ja zanotowałam w pamięci, by rano odwołać wszystkie spotkania w kancelarii. Zapowiadała się długa i bezsenna noc…